niedziela, 31 marca 2013

Hand Cream

Decubalowej opowieści ciąg dalszy :)
Jako, że przechodzę do innej partii ciała zacznę od wymagań.
Moje ręce tak jak i reszta ciała są dosyć kapryśne. Bardzo często je myję dlatego praktycznie non stop wołają pić, zwłaszcza po zewnętrznej stronie. Czasami skóra wysycha tak bardzo, że łuszczy się między palcami ale to na szczęście dzieje się rzadko. Skórki to obraz nędzy i rozpaczy. Są wiecznie suche i odstające. Łatwo się odrywają prowokując powstawanie zadziorów.
Czy kosmetyk od Decubal potrafi temu zaradzić?
Jeżeli chcecie poznać odpowiedź na to pytanie zapraszam do dalszej części posta :)
                             
Decubal
Hand Cream
Nawilżający, zmiękczający i ochronny krem do rąk
                      
OBIETNICE PRODUCENTA:
Nawilżający i zmiękczający krem do codziennej pielęgnacji suchej, szorstkiej lub popękanej skóry rąk. Łagodzi podrażnienia i zmiękcza skórę dzięki zawartości lanoliny i naturalnych olejków. Wygładza, nawilża i chroni skórę rąk dzięki zawartości gliceryny, witaminy E, kwasu hialuronowego.
Zawiera filtry przeciwsłoneczne.
Szybko się wchłania.
                        
SKŁAD:
aqua, caprylic/capric trigliceride, glycerin, lanolin, isopropyl myristate, petrolatum. polyglyceryl-3 methylglucose distearate, glyceryl stearate, tocopheryl acetate, pentylene glycol, dimethicone, cetearyl alcohol, ceteareth-20, sodium hyaluronate, tocopherol, persea gratissima oil, sodium cetearyl sulfate, citric acid, phenoxyethanol, sodium benzoate
Bezzapachowy.
Nie zawiera konserwantów.
Zawartość substancji tłuszczowych 36%
                  
MOJE WRAŻENIA:
Pierwsze co rzuca się w oczy to opakowanie: czerwony kartonik z białą ascetyczną grafiką i  wszystkimi informacjami o produkcie a w środku plastikowo-gumowa tubka z plastikową nakrętką zamykaną klapką, w której ukryty jest krem - charakterystyczna dla całej serii. Tubka jest wykonana porządnie z trwałych materiałów dzięki czemu nie doznała uszkodzeń w trakcie użytkowania. Klapka posiada wystający uchwyt, który ułatwia otwieranie i osadzona jest na giętkich i delikatnych "zawiasach" jednak one też nie uległy uszkodzeniu. Opakowanie jest matowo czerwone, nieprzezroczyste ale pod światło bez problemu można podejrzeć ile jeszcze kosmetyku zostało w środku. Grafika na tubie jest identyczna jak na kartoniku.
W tubce znajduje się 100ml kremu, który możemy dostać w stacjonarnych i internetowych aptekach za kwotę około 15zł.
            
Gdy już dobrałam się do zawartości odkryłam, że ten krem po prostu śmierdzi... Zapach ma zdecydowanie najgorszy i najmocniejszy z całej serii. Po pierwszym użyciu musiałam praktycznie od razu umyć ręce bo miałam wrażenie, że wysmarowałam je zjełczałym tłuszczem roślinnym. Na szczęście wrażenie to malało z każdym kolejnym użyciem i teraz już właściwie nic nie wyczuwam wiec tym bardziej nic mi (ani osobom ze mną przebywającym) nie przeszkadza ;)
Krem ma kolor kości słoniowej - jest delikatnie żółto podbarwiony i ma dosyć specyficzną konsystencję, która przypomina mi krem do ciasta na bazie kaszy manny: jest lekka i puszysta a jednocześnie zawiera bardziej zwarte granulki. Na szczęście łatwo się rozprowadza i szybko wchłania w pozostawiając delikatną warstwę ochronną więc nie stwarza najmniejszych niedogodności w późniejszej pracy.
                 
  Kosmetyk bardzo dobrze nawilża, natłuszcza i odżywia skórę właściwie zaspokajając jej wszystkie potrzeby. Rozprawia się z uczuciem ściągnięcia, przesuszeniem i wrażeniem, że zaraz popęka a jednocześnie zabezpiecza ją przed wysuszeniem, tak, że po kilku dniach stosowania co kilka godzin spokojnie mogłam zredukować jego nakładanie do jednej aplikacji grubszej warstwy przed snem, a w dzień podtrzymywać efekt mniej treściwymi kremami. Takie użytkowanie bardzo pozytywnie wpłynęło również na jego wydajność ponieważ spokojnie wystarczy mi na około 2,5 miesiąca :) Przy jego codziennym stosowaniu skóra stała się, miła miękka i gładka w dotyku oraz mniej podatna na wszelkie szkodliwe wpływy środowiska.
                               
 OCENA: 6/6
                                         
Podsumowując: Świetny kosmetyk o przystępnej cenie i zjawiskowym wręcz działaniu.  Zdecydowanie polecam go więc osobom borykającym się z problemem przesuszonych, szorstkich a nawet pękających dłoni.
                        
 Produkt dostałam od firmy Decubal w ramach współpracy jednak nie miało to wpływu na moją ocenę.

piątek, 29 marca 2013

Kraina łagodności

Ostatnio poczułam wenę w kwestii malowania paznokci więc przez najbliższy czas będę miała Wam co pokazywać :)

Wibo
Extreme Nails
Lakier do paznokci z płaskim pędzelkiem
Nr 99
Zdjęcie oczywiście powiększy się po kliknięciu.
                                  

            KOLOR: Sam lakier nie posiada koloru bo baza jest bezbarwna. Widoczny efekt uzyskujemy dzięki zawartym w niej milionom maleńkich drobinek w kolorach czerwieni i beżu o srebrnym połysku. 
WYKOŃCZENIE: Shimmer.
 TRWAŁOŚĆ: Dobra, około 2 dni, potem pojawiają się odpryski.
 KONSYSTENCJA: Bardzo dobra. Nie jest zbyt gęsta ale też nie za bardzo płynna, trochę lejąca ale dobrze trzyma sie w miejscu i nie rozlewa się po skórkach ani tam gdzie nie potrzeba. Dobrze się rozprowadza i "rozlewa" po paznokciu tworząc ładną, równą powierzchnię bez zgrubień i prześwitów. Schnie wręcz błyskawicznie. Jedna warstwa jest sucha i twarda już po kilkudziesięciu sekundach natomiast trzem schnięcie zajmuje kilkadziesiąt minut. Twardnieje trochę dłużej ale do szału na pewno nas tym nie doprowadzi i nie obudzimy się rano z odbitą pościelą.
 KRYCIE: Najlepsze krycie uzyskujemy po nałożeniu 3-ch warstw chociaż jeszcze wtedy widać prześwitujące końcówki - zdjęcie. Jedna warstwa spisze się świetnie jako top coat gdyż pozwoli uzyskać ciekawy efekt bez całkowitego pokrycia lakieru bazowego.
 
WYDAJNOŚĆ: Dobra.
 SKUTKI UBOCZNE: Brak.
 OPAKOWANIE: Spora, przezroczysta, szklana buteleczka o kształcie czworokąta z czarną, błyszczącą, trochę węższą nakrętką. Grafika na opakowaniu jest czarno-biała.
 
PĘDZELEK: O średniej długości, bardzo szeroki i odpowiednio miękki. Dobrze się nim maluje bez większych problemów szerokie paznokcie. Niestety sprawia trudności przy precyzyjnym nakładaniu lakieru zwłaszcza na małych i wąskich pazurkach.
POJEMNOŚĆ: 9,5ml
 DOSTĘPNOŚĆ: Drogerie Rossmann i internet.
 CENA: Około 5zł chociaż ja mój egzemplarz dostałam na spotkaniu bloggerek.
 
OCENA: 4,5/6
                                
  Przyjemny i tani lakier o delikatnym efekcie, który można wykorzystać na wiele sposobów. Przyjemnie mi się go nosiło i chętnie będę po niego sięgała jednak bardziej podoba mi się jako akcent kolorystyczny niż total look.

                                                                             
Produkt ten dostałam od firmy Wibo na spotkaniu bloggerek jednak nie miało to wpływu na moją ocenę.

czwartek, 28 marca 2013

Prawie jak Fiona ;)

Nie wiem jak to się dzieje ale pomimo tego, że masek używam raz w tygodniu idą one u mnie jak woda. Ledwo jakąś otwieram a zaraz się kończy więc trzeba pisać recenzję i otwierać kolejną.
W związku z tym, że tak ładnie się z nimi rozprawiam zapraszam Was na kolejną recenzję :)
                                                                 
Ziaja
nuno-technologia przeciw pryszczom
maska z zieloną glinką
cera zanieczyszczona skłonna do wyprysków
                                
OBIETNICE PRODUCENTA:
nuno przeciw pryszczom:
- Wykazuje skuteczne działanie ściagające
- Wyraźnie zmniejsza rozszerzone pory
- Łagodzi zmiany trądzikowe i normalizuje pracę  gruczołów łojowych
- Nawilża skórę oraz łagodzi podraznienia
- Nie zatyka porów
efekt nuno
- redukcja sebum
- redukcja "świecenia się" skóry - efekt mat

SKŁAD:
aqua(water), octyldodecanol, glyceryl stearate, peg-100 stearate, illite, cetyl alcohol, glycerin, dimethicone, polyacrylamide, c13-14 isoparaffin, laureth-7, propylene glycol, camellia sinensis leaf extract, hamamelis virginiana (witch hazel) leaf extract, salvia officinalis (sage) extract, titanium dioxide, panthenol, phenoxyethanol, methylparaben, propylparaben, 2-bromo-2-nitropropane1,3-diol, diazolidinyl urea, parfum (fragrance), butylphenyl methylpropional, linalool, citric acid, cl 42090 (fd&c blue no.1)
menu nuno
- Glinka zielona
- Ekstraktu z oczaru, białej herbaty, szałwii
- D-panthenol
                                   
MOJE WRAŻENIA:
ZAPACH: Słodkawy z jakby ziemistą nutą. Charakterystyczny dla masek na bazie glinki.
SMAK: Nie próbowałam. 
BARWA: Jasna, pastelowo zielona. Utrzymuje się cały czas w trakcie użytkowania kosmetyku.
KONSYSTENCJA: Kremowa, dosyć rzadka ale nie lejąca. Łatwo wypływa z opakowania i rozprowadza a także nie zasycha po nałożeniu na twarz.
  DZIAŁANIE: Gdy trzymałam maskę na twarzy przepisowe 10-15minut to odnotowywałam raczej słabe działanie. Skóra była delikatnie oczyszczona, odrobinę nawilżona a praca gruczołów łojowych trochę uspokojona jednak nie było to nic spektakularnego. Kiedy jednak z przyczyn obiektywnych nie mogłam jej zmyć przez około 30 minut odnotowałam świetne oczyszczenie, zmniejszenie porów, normalizacje pracy gruczołów łojowych oraz przyjemne nawilżenie.
 WYDAJNOŚĆ: Niska. Niestety maski bardzo szybko ubywa z opakowania i wystarcza na zaledwie kilka (około 6-ciu) użyć.
SKUTKI UBOCZNE: Brak.
 OPAKOWANIE: Plastikowa tubka z plastikową nakrętką zamykaną klapką, w której ukryta jest maska. Tubka na jest wykonana z twardego białego plastiku, co utrudnia wydobycie maski do końca więc bez rozcinania się nie obejdzie. Jest również nieprzezroczysta przez co nie widać ile kosmetyku zostało jeszcze w środku. Nakrętka mocno różowa i przezroczysta. Grafika opakowania utrzymana jest w biało-różowo-zielonej kolorystyce
POJEMNOŚĆ: 60ml 
DOSTĘPNOŚĆ: Drogerie, apteki i internet.
CENA: 6,99zł.
 OCENA: 4/6 
                                  
Podsumowując: Dobra maska o całkiem przyjemnym działaniu. Na jej niekorzyść działa jednak mała wydajność, niepraktyczne opakowanie i  długi czas trzymania aby efekty były takie jakich oczekujemy. Osoby, które nie oczekują drastycznego oczyszczenia powinny być jednak zadowolone.

wtorek, 26 marca 2013

Czerwona kreska vol. 2

Wkomponowywanie czerwieni w dzienny makijaż okazało się fajną zabawą dlatego powstała jeszcze jedna wersja. Tym razem jest spokojniej:)
                                        
Zdjęcia oczywiście można powiększyć przez kliknięcie.
                                    
Miłego oglądania:)
Makijaż oka:
1. Na całą ruchomą powiekę nałożyłam jasny matowy cień Inglot.
2. Załamanie podkresliłam średnim brązem z paletki Guerlain.
3. Dolną linię rzęs zaakcentowałam grafitowo-fioletowym cienie z paletki Guerlain.
4. Namalowałam grubą kreskę czerwonym cieniem Inglot.
5. Linię rzęs podkreśliłam czarnym eyelinerem z paletki Essence.
6. Na dolną linię wodną nałożyłam kredkę Catrice i wytuszowałam rzęsy.
                        
 Aby dopełnić całości podkreśliłam kości policzkowe pudrem brązującym a ich szczyty musnęłam rozświetlaczem.
Usta pociągnęłam delikatnym błyszczykiem podbijającym ich naturalny kolor.
                                                                                                              
SKŁADNIKI: 
Twarz:
Clinique Redness Solution 01
Paese Korektor Tuszujący Przebarwienia 103 Beżowy 
NYX Loose Powder LFP 11 Light Beige, Yves Rocher Couleurs Nature Puder Sypki 01 Transparence Rose Kryolan Anti-Shine Powder (mieszanka) 
Joko Chocolate Puder Prasowany
Collection 2000 Shimmer&Shade 3 Just peachy! 
Usta:
Luna Twilight Femme Fatale Surrender 
Oczy: 
Art Deco Baza pod cienie do powiek 
Inglot paletka PRO-5 Cień nr 351 Matte
Guerlain 93 rue de Passy (średni brąz + grafit)
Inglot Sprint SuperStar cień do powiek 90
Essence LE Metallics Quatro Eyeshadow & Eyeliner 02 Steel me eyeliner
Catrice LE Hollywood's Fabulous 40'ties Eyebrow Lifter 001 Casablanca Higlight's
Etre Belle Lash-Xpress & Hyaluronic Mascara 01
Brwi:
Catrice Eyebrow Set Zestaw do stylizacji brwi
Wibo Eyebrow Stylist
 
                                            
Jeżeli chcielibyście abym zrecenzowała jakiś kosmetyk, który wystąpił w tym lub innym makijażu a nie ma go jeszcze na blogu lub macie pomysł na makijaż, ewentualnie gdzieś jakiś wypatrzyliście i chcielibyście go zobaczyć w moim wykonaniu to piszcie śmiało najlepiej dodając linki, zdjęcia lub opisy a ja postaram się go zrealizować.

poniedziałek, 25 marca 2013

Clinic Cream

Nie wiem jak, ani kiedy to się stało ale oto nadszedł dzień ostatniej recenzji kosmetyku nawilżającego do ciała marki Decubal. O tym jakie stawiam im wymagania możecie przeczytać TUTAJ, a tymczasem do rzeczy :)
                                         
Decubal
Clinic Cream
Odżywczy i nawilżający krem do skóry suchej i atopowej
                                                                       
OBIETNICE PRODUCENTA:
Krem nawilżający i odżywczy zawierający naturalne lipidy, przeznaczony do pielęgnacji skóry suchej i atopowej. Polecany do skóry podrażnionej z  wysypką. Oryginalny krem Decubal opracowany przy współpracy dermatologów
                           
 
SKŁAD: 
aqua, isopropyl myristate, glycerin, sorbitan stearate, lanolin, dimethicone, cetyl alcohol, polysorbate 60, sorbic acid 
Bezzapachowy. 
Nie zawiera barwników. 
Zawartość substancji tłuszczowych 38%
                                              
MOJE WRAŻENIA: 
ZAPACH: Słodki, jakby lekko orzechowy z delikatną kwaskową nutą. Jest bardzo przyjemny i apetyczny. Cały czas mam wrażenie, że znam ten zapach ale nie potrafię skojarzyć skąd. Bardzo długo utrzymuje się na ciele. 
SMAK: Nie próbowałam. 
BARWA: Biała ale po rozprowadzeniu zanika. Nie bieli. 
KONSYSTENCJA: Bardzo gęsta i zwarta przypomina raczej masło niż krem. Po kontakcie z ciepłem ciała nie zmienia konsystencji jednak bardzo łatwo i przyjemnie się rozprowadza nie tworząc smug oraz dosyć szybko wchłania pozostawiając lekko wilgotną warstwę ochronną, która potrzebuje dłuższej chwili aby się całkowicie wchłonąć.
  DZIAŁANIE: Krem wspaniale odżywia, nawilża i natłuszcza skórę. Przy jego regularnym stosowaniu moje zrogowaciałe mieszki włosowe praktycznie całkowicie się wygładziły a zaczerwienienia mocno zredukowały. Sprawia, że skóra jest miła, bardzo miękka i gładka w dotyku jak pupa niemowlaka. Dzięki temu, że pozostawia warstwę ochronną skóra utrzymuje idealny poziom nawilżenia przez 24godziny, a po myciu nawet preparatem zawierającym SLS/SLES nie woła pić. O uczuciu napięcia czy ściągnięcia można z nim zupełnie zapomnieć.
 WYDAJNOŚĆ: Dobra - wystarczył mi na około 3 tygodnie codziennego używania.

 SKUTKI UBOCZNE: Brak. Chociaż nie stosowałam go na dekolt więc nie wiem jak zareagowałaby na niego tak delikatna skóra.
 OPAKOWANIE: Plastikowo-gumowa tubka z plastikową nakrętką zamykaną klapką, w której ukryty jest krem. Tubka na jest wykonana porządnie z trwałych materiałów dzięki czemu nie doznała uszkodzeń w trakcie użytkowania. Klapka posiada wystający uchwyt, który ułatwia otwieranie i osadzona jest na giętkich i delikatnych "zawiasach" jednak one też nie uległy uszkodzeniu. Opakowanie jest matowo białe, nieprzezroczyste. Nakrętka jest w kolorze czerwonym. Grafika na tubie jest czarno-czerowna. 
Niestety przez bardzo zwartą konsystencję dosyć ciężko wydobyć jego resztki z tubki dlatego wolałabym aby zmieniono opakowanie na słoiczek o pojemności 500ml :) 
POJEMNOŚĆ: 250ml 
DOSTĘPNOŚĆ: Apteki stacjonarne i internetowe. 
CENA: Około 25zł.
 OCENA: 6/6 

                                     
Podsumowując: Zdecydowanie jest to najlepszy produkt do pielęgnacji ciała z całej serii. Niesamowicie przypadł mi do gustu ze względu na wręcz zbawienny wpływ na moją skórę i dlatego chętnie będę go niego wracała.
                                 
Produkt dostałam od firmy Decubal w ramach współpracy jednak nie miało to wpływu na moją ocenę.

sobota, 23 marca 2013

Smakiwitości ;)

Lubicie lody truskawkowe?
A lubicie kokosanki?
A kosmetyki?
Jeżeli na którekolwiek z powyższych pytań odpowiedzieliście pozytywnie ten post jest właśnie dla Was ;)
Zapraszam :)
                                           
Fennel
Peeling do Ciała - Intensywna Pielęgnacja i Ujędrnianie
Peeling do Ciała o zapachu
Kremowego ciastka z kokosem
oraz
Lodów truskawkowych
                                 
OBIETNICE PRODUCENTA:
CIASTKO KOKOSOWE: Zmysłowa kuracja kojącego zapachu i odżywczych składników przywracająca skórze naturalną gładkość. Oczyszczający Peeling do Ciała o zapachu Kremowego Ciastka z Kokosem ukoi Twoje zmysły i zregeneruje skórę. Naturalne drobinki kokosa delikatnie usuwają martwy naskórek, oczyszczają, wygładzają, pobudzają mikrokrążenie i nadają skórze zdrowy wygląd. Apetyczny kokosowy zapach wprowadzi Cię w przyjemny nastrój. Dzięki peelingowi Twoja skóra będzie lepiej wchłaniać substancje aktywne zawarte w kremach i balsamach.
                           
LODY TRUSKAWKOWE: Nowy ekscytujący sposób na przywrócenie skórze jędrności i gładkości. Oczyszczający Peeling o Zapachu Lodów Truskawkowych rozbudzi Twoje zmysły i zregeneruje skórę. Naturalne drobinki delikatnie usuwają martwy naskórek, oczyszczają, wygładzają, pobudzają mikrokrążenie i nadają skórze zdrowy wygląd. Odżywcze właściwości truskawek nadadzą skórze jędrność i witalność, a przyjemny zapach wprowadzi Cię w letni, słoneczny nastrój. Dzięki peelingowi Twoja skóra będzie lepiej wchłaniać substancje aktywne zawarte w kremach i balsamach.
                              
SKŁAD:
CIASTKO KOKOSOWE: parrafin wax, natural beeswax, laureth-4, dimethicone, sweet almond oil, vegetable oil, isopropyl palmitate, refined sugar, glycerin, preservative, fragrance, c.l. 19140, c.l. 42090
                                  
LODY TRUSKAWKOWE: refined sodium chloride, sucrose, mineral oil, isopropyl palmitate, sweet almond oil, tocopheryl acetate, laureth-7 citrate, silica, bht, fragrance, c.l. 26100
                                                
MOJE WRAŻENIA:
ZAPACH: Nie da się ukryć ze zapachy obu peelinw są adekwatne do nazwy ;) Kremowe ciastko z kokosem pachnie jak kokosanki a lody truskawkowe rzeczywiście jak lody o smaku truskawek albo jak truskawkowa mamba ;) Dzięki temu używanie ich to prawdziwa przyjemność. Zapach kokosowy utrzymuje się niesamowicie długo i jest bardzo mocnu dlatego osoby, które za nim nie przepadają powinny się dobrze zastanowić przed jego zakupem, natomiast truskawkowy jest delikatniejszy i znika po nałożeniu balsamu.
SMAK: Słony, wbrew informacjom na opakowaniu, że peelingi są cukrowe.
BARWA: Kokosowy peeling ma barwę ecru a truskawkowy różową jak truskawki ze śmietaną ;)
KONSYSTENCJA: Wersja kokosowa ma bardzo kremową konsystencję natomiast truskawkowa bardziej przypomina piankę jak kosmetyki w kremie na bazie sylikonu. W obu peelingach znajdują się drobne granulki peelingujące. Niezwykłe jest to, że granulki choć rozpuszczają się w wodzie to nie od razu i trzeba nią dość obficie polać całe ciało, co sprzyja oszczędzaniu bo dzięki temu nie musimy używać ogromnej ilości kosmetyku na jeden zabieg :)
  DZIAŁANIE: Świetne :) Po pierwsze peelingi robią to co mają robić czyli dokładnie a jednocześnie delikatnie usuwają martwy naskórek dzięki czemu skóra jest oczyszczona a mikrokrążenie pobudzone. Ponad to oba kosmetyki a w szczególności kokosowy bardzo przyjemnie nawilżają bez pozostawiania tłustej i lepkiej warstwy co sprawia, że po ich zastosowaniu skóra jest wygładzona oraz wygląda zdrowo. Po użyciu peelingów można sobie spokojnie odpuścić balsamowanie bez negatywnych konsekwencji.
WYDAJNOŚĆ: Bardzo dobra co jest zaskakujące u peelingów ;)
 SKUTKI UBOCZNE: Brak.
OPAKOWANIE: Praktyczny zakręcany słoiczek o kształcie połowy kuli ze spłaszczeniem na dole dzięki czemu bez trudu można wydobyć kosmetyk do końca. Słoiczki są plastikowe, nieprzejrzyste w odpowiednim nawet dla małej dłoni rozmiarze i utrzymane w kolorystce adekwatnej do zapachu. Kokosowy jest biały z żółtą grafiką a truskawkowy różowy z białą grafiką. Kosmetyk w środku zabezpieczony jest grubą folią aluminiową dzięki czemu wiadomo, że nikt przed nami ich nie otwierał. Całość jest bardzo estetyczna i miła dla oka.
POJEMNOŚĆ: 300ml
DOSTĘPNOŚĆ: Sklepy internetowe. TUTAJ jest lista :)
CENA: Około 29.
OCENA: 5/6
                               
Podsumowując: Jedne z najlepszych kupowanych peelingów jakie miałam okazję do tej pory używać o nieziemskich zapachach. Nie polecam osobom na diecie bo ciężko się im oprzeć ;)
                                 
Produkt ten dostałam od firmy Fennel jednak nie miało to wpływu na moją ocenę.

piątek, 22 marca 2013

Kolagen z aloesem

Odkąd jakiś czas temu wróciłam do regularnego stosowania masek odnotowałam znaczną poprawę stanu cery zarówno w kwestii jej oczyszczenia jak i odżywienia dlatego tak chętnie dzielę się z Wami wrażeniami z ich używania.
Dzisiaj kolejna recenzja maski z mojej kolekcji :)
                                                          
Etre Belle
Collagen & Aloe Vera Hydro
Mask
                                         
OBIETNICE PRODUCENTA i SKŁAD: 
Maska pielęgnacyjna o intensywnym działaniu nawilżającym. W krótkim czasie wpływa na poprawienie wyglądu skóry. Aktywne składniki mineralizują, łagodnie stymulują i widocznie poprawiają wygląd skóry. Przywracają szarej skórze świeży i promienny wygląd. Aktywuje procesy regeneracyjne komórek, wygładza zmarszczki. Wzmacnia i ujędrnia skórę. 
Składniki aktywne: 
Czarny bez, elastyna, witamina B5, oczar wirginijski, aloes, alantoina.
                                
MOJE WRAŻENIA:
 Maska jak z resztą widać na powyższym zdjęciu ma formę białej bawełnianej szmatki swoim kształtem dostosowanej do kształtu twarzy oraz jej otworów. Płat nasycony jest rzadką, wręcz płynną żelową substancją, która nie posiada barwy. Pachnie świeżo i przyjemnie z wyczuwalną nutą aloesu i pudrowości.
 Po jednorazowym zastosowaniu maski odnotowałam przyjemne nawilżenie i nawodnienie skóry bez jej obciążenia (ostatnia zmiana pielęgnacji wywołała u mnie dosyć mocne wysuszenie więc poprawę nawilżenia odczułam od razu), widoczne zmniejszenie porów oraz wygładzenie. Cera rzeczywiście stała się promienna a jej koloryt delikatnie wyrównany. Skóra stała się miękka, miła, niezwykle gładka i przyjemna w dotyku a jej wygląd jest widocznie poprawiony.
Wzmocnienia i ujędrnienia oraz regeneracji komórek czy wygładzenia zmarszczek nie odnotowałam gdyż do tego niezbędne jest regularne i długoterminowe stosowanie kosmetyku.
Maska idealnie sprawdzi się więc przed imprezą czy wyjściem ponieważ od razu daje widoczne efekty.
Jedynym efektem ubocznym stosowania maski jest bardzo delikatne pieczenie (niestety nie znalazłam łagodniejszego słowa do określenia tego odczucia), które znika w momencie ściągnięcia bawełnianego płatu z twarzy.
 Maska, czyli jeden płat zapakowana jest w foliową saszetkę utrzymaną w różnych odcieniach niebieskości.
  Płat jest jednorazowego użytku jednak jest tak dobrze nasączony że zawartość całej saszetki spokojnie wystarczyłaby na 3 aplikacje. Nie ma jednak obawy, że w czasie zabiegu coś nam będzie spływało po szyi gdyż żel idealnie trzyma się maski.
 Maskę można dostać  jedynie w sklepie internetowym Etre Belle w zestawie promocyjnym, w którego skład wchodzi 10 sztuk maseczek, 7 sztuk okularów na oczy i 1 ampułka w cenie 199,99zł. 
                                              
Podsumowując: Po tym co zostało nam zaprezentowane w trakcie wizyty w Instytucie Piękna oraz po wrażeniach jakie wywołały u mnie inne kosmetyki marki miałam wobec tej maski ogromne oczekiwania i nawet trochę się obawiałam jej użycia aby się nie zwieść. Na szczęście kosmetyk stanął na wysokości zadania i okazał się być po prostu świetny. 
                                                                                   
Produkt ten dostałam od firmy Etre Belle na spotkaniu bloggerek z marką jednak nie miało to wpływu na moją ocenę.

środa, 20 marca 2013

Czerwona kreska vol.1

Jakiś czas temu Marta wpadła na pomysł, że chciałaby makijaż dzienny z czerwoną kreską i jego wykonanie oraz obfocenie zleciła mnie. Oczywiście się zgodziłam (bo czemu by nie) i wpisałam zadanie na listę "do zrobienia" ale z realizacją to mi się już nie spieszyło ;)
Ostatnio jednak Marta sobie o makijażu przypomniała i trochę mi się oberwało za gapiostwo i lenistwo dlatego dzisiaj nadrabiam zaległości :)
                                           
Zdjęcia oczywiście można powiększyć przez kliknięcie.
                                    
Miłego oglądania:)
Makijaż oka jest bardzo prosty w wykonaniu :)
1. Na całą ruchomą powiekę nałożyłam jasny matowy cień Inglot.
2. Podkreśliłam załamanie średnim brązem z paletki Guerlain.
3. Dolną linię rzęs podkreśliłam grafitowo-fioletowym cienie z paletki Guerlain.
4. Namalowałam kreskę czerwonym cieniem Inglot na mokro. Do jego rozprrwadzenia użyłam toniku Invex Remedies Ag123 Silver Touch.
5. Na dolną linię wodną nałożyłam kredkę Catrice i wytuszowałam rzęsy.
                                     
Na koniec podkreśliłam kości policzkowe pudrem brązującym a ich szczyty musnęłam rozświetlaczem.
Usta pociągnęłam delikatnym błyszczykiem podbijającym ich naturalny kolor.
                                                   
SKŁADNIKI: 
Twarz:
Clinique Redness Solution 01
Paese Korektor Tuszujący Przebarwienia 103 Beżowy 
NYX Loose Powder LFP 11 Light Beige, Yves Rocher Couleurs Nature Puder Sypki 01 Transparence Rose Kryolan Anti-Shine Powder (mieszanka) 
Joko Chocolate Puder Prasowany
Collection 2000 Shimmer&Shade 3 Just peachy! 
Usta:
Luna Twilight Femme Fatale Surrender 
Oczy: 
Art Deco Baza pod cienie do powiek 
Inglot paletka PRO-5 Cień nr 351 Matte
Guerlain 93 rue de Passy
Inglot Sprint SuperStar cień do powiek 90
Catrice LE Hollywood's Fabulous 40'ties Eyebrow Lifter 001 Casablanca Higlight's
Etre Belle Lash-Xpress & Hyaluronic Mascara 01
Brwi:
Catrice Eyebrow Set Zestaw do stylizacji brwi
Wibo Eyebrow Stylist
 
                                          
Jeżeli chcielibyście abym zrecenzowała jakiś kosmetyk, który wystąpił w tym lub innym makijażu a nie ma go jeszcze na blogu lub macie pomysł na makijaż, ewentualnie gdzieś jakiś wypatrzyliście i chcielibyście go zobaczyć w moim wykonaniu to piszcie śmiało najlepiej dodając linki, zdjęcia lub opisy a ja postaram się go zrealizować.

wtorek, 19 marca 2013

Eye Cream

Decubalowej pielęgnacji ciąg dalszy, jednak tym razem post dotyczył będzie pielęgnacji delikatnych okolic oczu.
Jakie są moje wymagania?
Krem pod oczy powinien mocno nawilżać i pielęgnować delikatną skórę bo choć nie mam problemu ze zmarszczkami to brak odpowiedniego nawilżenia szybko się na niej uwidacznia. Opuchnięcia wystepują u mnie sporadycznie gdy się mocno nie wysypiam. Mile widziane jest również rozjaśnianie cieni, które choć niewielkie to od jakiegoś czasu praktycznie stale mi towarzyszą. Obowiązkowo krem nie może wywoływać żadnych podrażnień ani alergii ponieważ mam bardzo wrażliwe oczy i łatwo spowodować ich szczypanie oraz łzawienie.
Czy krem marki Decubal uporał się z takimi wymaganiami?
Zobaczcie sami w dalszej części posta :)
                              
Decubal
Eye Cream
Ujędrniający i regenerujący krem pod oczy
                                                                        
OBIETNICE PRODUCENTA: 
Ujędrniający i regenerujący  krem pod oczy. Napina i regeneruje skórę dzięki zawartości ceramidów, kolagenu, kwasu hialuronowego. Sprawia, że skóra wokół oczu jest elastyczna i wygląda świeżo.
Przywraca komfort i świeży wygląd skórze wokół oczu. 
                           
SKŁAD: 
aqua, pentylene glycol, glycerin, dicprylyl carbonate, cetyl alcohol, cyclopentasiloxane, octyldodecanol, sodium pca, distarch phosphate, glyceryl stearate, peg-100 stearate, peg-40 stearate, putyrospermum parkii butter, creatine, sodium hyaluronate, hydrolyzed collagen, tocopheryl acetate, isocetyl alcohol, ceramide 3, prunus amygdalus dulcis oil, tocopherol, sorbitan tristearate, carbomer, sodium gluconate, sodium hydroxide, ethylheksylglycerin 
Bezzapachowy.
Nie zawiera konserwantów.
Zawartość substancji tłuszczowych 23% 
                                              
MOJE WRAŻENIA:
ZAPACH: Brak - krem nie pachnie. 
SMAK: Nie próbowałam. 
BARWA: Biała ale po rozprowadzeniu zanika. 
KONSYSTENCJA: Niezbyt gęsta i bardzo lekka. W trakcie rozprowadzania zachowuje się jak mleczko do ciała a nie jak krem i dzięki temu błyskawicznie się wchłania.
  DZIAŁANIE: Krem dobrze pielęgnuje i nawilża. Skóra staje się gładka i miła w dotyku oraz delikatnie napięta ale bez uczucia ściągnięcia. Zauważyłam również lekkie ujędrnienie na moich opadających powiekach jednak nie jest to nic spektakularnego. Wpływu na cienie nie odnotowałam a opuchnięciom bardziej zapobiega niż leczy. Świetnie nadaje się za to na dzień pod makijaż, gdyż nie zauważyłam żeby jakkolwiek negatywnie na niego wpływał.
 WYDAJNOŚĆ: Dobra - wystarczy na około 2 miesiące używania 2 razy dziennie.
 
SKUTKI UBOCZNE: Brak. Nie spowodował podrażnień nawet stosowany na powieki. OPAKOWANIE: Kartonowe pudełeczko a w środku plastikowa tubka typu air-less. Tubka jest wykonana porządnie z trwałych materiałów dzięki czemu nie doznała uszkodzeń w trakcie użytkowania. Kartonik jest biały a tubka matowo przezroczysta z taką samą zatyczką. Grafika na opakowaniach jest czarno-czerwona. Wszystkie informacje, które znajdują się na kartoniku są również na tubce.
POJEMNOŚĆ: 15ml 
DOSTĘPNOŚĆ: Apteki stacjonarne i internetowe.
CENA: Około 30zł.
 OCENA: 5/6 
                                
 
Podsumowując: Dobry krem w świetnym opakowaniu. Cena wydaje się jednak być trochę zbyt wysoka jak na kosmetyk, który nie daje "efektów specjalnych", i który mogłabym zastąpić czymś tańszym.
                                
Produkt dostałam od firmy Decubal w ramach współpracy jednak nie miało to wpływu na moją ocenę.

niedziela, 17 marca 2013

Żelkowe usta :)

O błyszczykach nie pisałam już całe wieki ze względu na intensywne denkowanie nie pasujących mi egzemplarzy. Na szczęście już się z tym uporałam a w tym czasie przybyło mi całkiem sporo nowych więc teraz będzie co pokazywać i recenzować ;)
Dzisiaj słów kilka o moim zimowym ulubieńcu :)
                                                
Quiz Cosmetics
SuperGloss Ultimate Lip Shine
Nr. 34
                                                                                 
MOJE WRAŻENIA:
 W opakowaniu błyszczyk ma trochę przerażającą jaskrawoczerwoną barwę, jednak pigmentacja nie jest zbyt mocna po aplikacji okazuje się on pół-transparentny i czerwony kolor jedynie podbija naturalne zabarwienie ust nie pokrywając go całkowicie. Daje połysk tafli wody i nie zawiera drobinek. W związku z tym kosmetyk świetnie nadaje się do noszenia na co dzień również dla nastolatek. Może niekoniecznie do szkoły ale na wakacje czy jakąś małą imprezę będzie w sam raz ;)
O tym jak wygląda na ustach możecie przekonać się TUTAJ.
Błyszczyk ślicznie pachnie poziomkami więc nakładanie go to sama przyjemność.
Smaku nie odnotowałam.
Jego konsystencja jest bardzo gęsta, dosyć mocno ciągliwa. Przypomina olejek rycynowy jednak jest jeszcze bardziej gęsta. Czuć go na ustach ale nie lepi się zbytnio, nie migruje ani nie rozlewa poza wargi.
Dodatkowo kosmetyk świetnie nawilża i pielęgnuje usta. Nie potrzeba balsamu ani pod ani na niego. Stosowałam go nawet przy dużych mrozach i nie zauważyłam, żeby to jakkolwiek odbiło się na stanie moich warg.
W kwestii współpracy z innymi kosmetykami sprawdzałam go tylko na mocno wysuszających pomadkach i tutaj bardzo dobrze się sprawdza bo niesamowicie nawilża jednak skraca trwałość samej szminki.
 Użytkowanie tego błyszczyka to sama przyjemność. Można go nakładać nawet bez pomocy lusterka i bez względu na warunki wokół ;)
Trwałość tak jak i w przypadku innych błyszczyków nie powala bo trzyma się około godziny. Potem usta wysychają a kolor znika jednak re-aplikacja rozwiązuje ten problem. W starciu z jedzeniem i piciem nie ma szans dlatego po każdym posiłku, czy gaszeniu pragnieniu trzeba go ponownie nałożyć. Schodzi równomiernie nie tworząc białych smug ani nie zbierając w załamaniach.
 Efektem stosowania tego błyszczyka są podkreślone, nawilżone, pięknie nabłyszczone i podbarwione usta :)
 Jakichkolwiek negatywnych oddziaływań nie zauważyłam.
 Demakijaż jest niezwykle łatwy. Można go zmyć czymkolwiek albo nawet zetrzeć czystą chusteczką higieniczną o ile wcześniej sam nie zniknie.
 Wydajność jest bardzo dobra i pomimo, ze chętnie po niego sięgałam i często ponawiałam aplikację to nie odnotowałam dużego zużycia.
Błyszczyk zapakowany jest w przypominającą klepsydrę albo kobiecą sylwetkę (jak kto woli) buteleczkę ze złotą nakrętką do której umocowany jest aplikator. Buteleczka jest wykonana z błyszczącego plastiku i dosyć twarda jednak ugina się przy zgniataniu palcami. Nie ma koloru i jest przejrzysta dzięki czemu widać ile kosmetyku jest jeszcze w środku. Nakrętka również jest plastikowa ale zupełnie sztywna. Grafika na opakowaniu jest bardzo oszczędna i zawiera złotą nazwę błyszczyka, która ekspresowo i całkowicie się wytarła oraz czarną pieczątkę z numerem koloru i datą przydatności do użycia, które trwają na buteleczce zupełnie bez szwanku. Szkoda, że na opakowaniu nie ma podpisanej marki i musiałam przeszukiwać internet aby się tego dowiedzieć.
Aplikator to niewielka ścięta z jednej strony gąbeczka umieszczona na długim plastikowym sztyfcie. Niestety gąbeczka jest bardzo mała i nabiera niewiele produktu więc trzeba się trochę namachać oraz kilkakrotnie nabierać na nią błyszczyk aby uzyskać pożądany efekt.
Błyszczyk ma masę 15ml i kosztuje około 6zł. Dostać go można w internecie i sklepach z tanimi kosmetykami.
OCENA:  5/6
                                  
Podsumowanie: Świetny błyszczyk za bardzo niską cenę. Pięknie się prezentuje, przyzwoicie utrzymuje i do tego pielęgnuje usta. Czego chcieć więcej skoro wiele dużo droższych kosmetyków nie spełnia tak podstawowych zadań? Polecam go Wam i jeżeli gdzieś się na niego natkniecie to warto poświęcić chwilę aby mu się bliżej przyjrzeć.
                                                               
Produkt ten dostałam od firmy Quiz Cosmetics na spotkaniu bloggerek jednak nie miało to wpływu na moją ocenę.

sobota, 16 marca 2013

Paskudnik

Ostatni tydzień był dla mnie bardzo intensywny i bardzo męczący. Mam jednak nadzieję, że wszystko już wróci do normy. Tymczasem opowiem Wam o kosmetyku, który wrócił z czeluści zapomnienia i ku mojej radości właśnie dokonuje swojego żywota...
                         
Dr Irena Eris
Cleanology
Płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu
Wszystkie typy cery
                                      
OBIETNICE PRODUCENTA i SKŁAD:
Nie posiadam z racji tego, ze jest to miniatura dodawana jako gratis do zakupów.
                                   
MOJE WRAŻENIA:
Płyn pięknie, kwiatowo pachnie z lekką domieszką takiej charakterystycznej dla kosmetyków kremowej nuty. Teraz zapach ten jest wyjątkowo przyjemny, ze względu na to, ze przywodzi na myśl kwiaciarnię gdy za oknem sypie śnieg ;)
Kosmetyk ma płynną konsystencję jak woda i nie ma barwy.

Jego działanie jest hmmm... Delikatnie mówiąc kontrowersyjne. Dla mnie płyn micelarny ma tylko zmywać makijaż i tonizować. To chyba nie są zbyt duże wymagania? Jednak ten gagatek nie spełnia nawet takich. Co prawda tonizuje ale z makijażem to radzi sobie mniej więcej tak dobrze jak czysta woda... Ledwo ściąga podkład, puder i cienie a kredka czy eyeliner i tusz to już dla niego prawdziwe "mission impossible" przez co resztki kosmetyków muszę domywać w kąpieli albo czasami nawet jeszcze wcześniej poprawiać chusteczkami dla niemowląt. Jakby tego było mało skutkiem ubocznym działania tego micela jest paskudne szczypanie i lekkie zaczerwienienie oczu oraz pieczenie skóry wokół nich. Zmywając nim makijaż mam wrażenie, że wypalam sobie gałki oczne i niestety uczucie to utrzymuje się aż do momentu umycia twarzy za pomocą wody i żelu.
Ze względu na znikome działanie nie jest zbyt wydajny bo trzeba go dużo wylewać na wacik.
 To miniaturowe opakowanie to plastikowa matowa półprzezroczysta butelka o walcowatym kształcie z taką samą nakrętką dlatego jego otwieranie jest trochę uciążliwe. Grafika jest grafitowo-pomarańczowa ze srebrną obwódką wokół nakrętki.
W buteleczce mieści się 50ml kosmetyku.
Dostać go możecie czasami w perfumeriach i internecie jako gratis do zakupów.
  OCENA: 1/6 
                                 
 
Podsumowując: Niestety kolejny drogi kosmetyk i kolejny paskudny zawód. Nie tylko nie działa tak jak powinien a nawet szkodzi. Nie tylko nie zdecyduję się na zakup pełnowymiarowego opakowania a nawet będę je omijać szerokim łukiem. Wam też to radzę.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...