Styczeń zadziwiająco szybko dobiega końca więc zapraszam na ulubieńców :)
Podkładowym hitem miesiąca okazał się Revlon ColorStay 150 Buff. Jego odlewkę dostałam od Marty. Dobrze kryje, nie robi maski, nie zapycha, ładnie stapia się ze skórą a choć kolor nadal nie jest idealny to i tak to jeden z najlepszych dla mnie odcieni na rynku. Nie wiem jak ja mogłam do tej pory bez niego żyć ;)
Na poliki aplikowałam Amilie Charisse Blush, który jest niezwykle delikatny, ładnie odświeża buzię i nadaje jej dziewczęcych rumieńców. Jest to pierwszy brzoskwiniowy róż, który tak bardzo przypadł mi do gustu. Dobrze, że ta miniaturowa odsypka, którą posiadam jest tak niesamowicie wydajna ;)
Na oczach jak zwykle bogato ;)
Bazę zastąpiłam kremowym cieniem Maybelline Color Tattoo 24Hr w odcieniu 45-Infinite White, który w tej roli spisuje się idealnie a na dodatek ładnie ożywia codzienny makijaż.
Zużywany przeze mnie i już mnie zanudzający morelowy cień Sensique z przyjemnością zdradzałam z Yves Rocher Coleurs Nature Single Eyeshadow 02-Rose Eglantine. Cień ten pięknie rozświetla i otwiera oko a jednocześnie świetnie podkreśla odcień mojej tęczówki.
Do rozświetlania wewnętrznych kącików i łuku brwiowego ochoczo służył mi Essence LE Black and White Eyeshadow 02 White Hype o nienachalnym satynowym połysku.
Linię rzęs ochoczo zagęszczałam za pomocą L'Ambre Pernament Eyeliner Pen 03 w czarnym kolorze, który z permanentnością ma tyle wspólnego, że lubi przebarwiać powiekę, choć i to da się bez problemu zmyć.
Na linii wodnej jak zwykle niezastąpiona Catrice LE Hollywood's Fabulous 40'ties Eyebrow Lifter 001 Casablanca Higlight's.
Na ustach monotonnie królował dosyć intensywny NYX Lip Gloss with Mega Shine LG 145 Salsa.
W kwestii zapachów również bez większych zmian. Naprzemiennie stosowałam MEXX Fly High EDT oraz DKNY Golden Delicious, które jako nieliczne podobają mi się nieustannie od dłuższego czasu i nie wywołują u mnie migreny.
Jak Wam upłyną styczeń?
Znaleźliście nowych ulubieńców czy trzymacie się stałych sprawdzonych zestawów?