sobota, 11 stycznia 2014

Pyzata kredka

Strasznie jestem dzisiaj zmasakrowana bo przez wybuchy na słońcu spać nie mogę co bardzo negatywnie wpływa na stan mojej weny ale skoro unoszę się dalej na fali recenzji kosmetyków marki Clinique to naskrobać coś trzeba. Właściwie to nie wiem jakim cudem tyle się ich u mnie namnożyło ale skoro już są to trzeba wypróbować, zrecenzować i zużyć.
Zapraszam :)
                                              
Clinique
Chubby Stick
Moisturizing Lip Colour Balm
06 woppin' watermelon
                                                       
OBIETNICE PRODUCENTA:
                                                                           
SKŁAD:
                                        
POJEMNOŚĆ: 3g
DOSTĘPNOŚĆ: Perfumerie, internet.
CENA: 79zł
                                                  
MOJE WRAŻENIA:
Od razu muszę uprzedzić, że jest to jedno z moich ulubionych naustnych mazideł więc będzie nudno i monotematycznie.
Zapach jest ok, a raczej jego brak bo kosmetyk jest nieperfumowany. Co prawda po przytknięciu go do nosa woń nie jest zbyt urodziwa i trąci chemią ale jak mam te swoje migrenowe fanaberie to spisuje się idealnie bo żaden "aromat" nie plącze mi się pod nosem. Smak jest raczej z tych nieapetyczno-chemicznych ale nie jest uprzykrzający i nie zniechęca do stosowania balsamu. Raczej oducza oblizywania warg.
Konsystencja jest zaskakująca - zwarta i twarda. Nie topi się pod wpływem ciepła ciała a jedynie rozsmarowuje co sprawia, że ubywa go bardzo powoli i wydajny jest ogromnie.
                                                
Kolor jak widać na pierwszym zdjęciu różowy jest dość intensywnie jednakowoż na ustach jest pół-transparentny i delikatny.
                                          
W pełnym słońcu:
                                                       
Pigmentacja jest niezbyt mocna a po aplikacji kosmetyk daje lekko błyszczący, jakby wilgotny efekt. Jednak w miarę noszenia połysk zanika a delikatny pigment pozostaje choć trwałością nie grzeszy i w starciu z obiadem nie ma szans. Można go aplikować bez lusterka więc poprawki nie stanowią problemu.
Dużym plusem jest też jego działanie nawilżające. Nawet jeżeli ktoś nie ma nawyku ciągłego nawilżania ust albo po prostu się śpieszy i nałoży balsam na spierzchnięte usta, to i tak nie ma się czego bać bo pod jego wpływem staną się nawilżone, gładkie oraz miękkie choć nie jest to aż taki poziom nawilżenia i ochrony jakiego się spodziewałam. Będę wyglądać kusząco, apetycznie i zdrowo ale produkt nie zastąpi normalnej regularnej pielęgnacji.
                                           
W cieniu:
                                                   
Ściera się równomiernie i wręcz niezauważalnie. Nie zbiera się w załamaniach i nie tworzy farfocli.
Zmywa się byle czym a jego stosowanie przynosi same korzyści.
                                     
Kosmetyk zamknięty jest w skromnym i bardzo niepozornym kartoników w pastelowej wersji moro ;)
                                                                 
Po jego otwarciu ukazuje się naszym oczom jumbo kredka w kolorze mocnego różu idealnie odpowiadające barwie balsamu o srebrnych wykończeniach i napisach. Wszystko jest trwałe i porządne. Nic się nie ściera, nie rysuje i nie odpada. Zatyczka ściśle przylega do opakowania więc nie ma obaw, że się otworzy w torebce.
Jedyne co mi w nim przeszkadza to to, że sztyft łatwo się nadłamuje w miejscu umocowania i przy aplikacji trochę się majda po opakowaniu dlatego trzeba uważać i wysuwać go tylko odrobinę.
                                                                           
 Podsumowując: Bardzo dobry kosmetyk o dobrych właściwościach nawilżających i ładnym kolorze. Pomimo wad przypadł mi do gustu na tyle, że chciałabym kolejne egzemplarze. Zanim jednak rozbuduję kolekcję to muszę wypróbować balsamy innych marek bo a nóż trafi mi się coś co go zdetronizuje? ;)

10 komentarzy:

  1. Moja pierwsza myśl? Nie dla mnie bo zbyt różowa :) Ale patrząc po kolejnych zdjęciach nie jest taka zła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się jej początkowo obawiałam ale jak widać niepotrzebnie ;)

      Usuń
  2. W opakowaniu prezentuje się bardzo fajnie, szkoda, że pigmentacja taka słaba :/ Jakbym chciała delikatny róż to wzięłabym jasniejsze, a nie, że nastawiam się na fuksję a tu taki psikus ;p Mam pomadkę w kredce z Revlon'a i jestem bardzo zadowolona, ponieważ jak prezentuje się w opakowaniu, tak też jest na ustach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest jeszcze wersja Internse o mocniejszym kryciu więc wielbicielki nie pozostają nie zaspokojone ;)

      Usuń
    2. O, to już coś dla mnie ;P
      Przed kilkoma minutami pojawiła się recenzja kredki o której wspomniałam wyżej :)

      Usuń
    3. Właśnie zauważyłam. Robisz mi konkurencję ;)

      Usuń
  3. Chciałabym taki szminko-balsam w kredce :) Choć może niekoniecznie z tej półki cenowej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie coraz bardziej kuszą te z Revlon i Bourjois. Dobrze, że Hebe daleko bo -40% ciągnie ;)

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - dzięki nim ten blog żyje :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...