poniedziałek, 31 marca 2014

Żelowy Noni

Pisałam Wam ostatnio o demakijażu KLIK, więc dzisiaj pora na dalszy etap oczyszczania skóry twarzy.
Zapraszam :)
                                               
Noni Care
Active Moisturising & care Face Wash Gel
Nawilżający żel zmywający (+25)
Intensive
                                                                   
OBIETNICE PRODUCENTA:
Wyjątkowe połączenie środków powierzchniowo czynnych pozwoliło stworzyć delikatnie pielęgnującą formulację w postaci żelu, odpowiednią dla wrażliwej skóry twarzy i oczu. Obecność soku z owocu Noni (Morinda citrifolia), oliwy z oliwek oraz ekstraktów z aloesu i oleju awokado pozwala zredukować zaczerwienienia skóry twarzy, odbudowuje wodno-lipidowy płaszcz skóry, przywraca właściwy odczyn pH.
                                           
SKŁAD:
aqua, coco glucoside, glyceryl oleate, olea europea oil, helianthus annuus seed oil, morinda citrifolia fruit extract, aloe barbadensis leaf extract, chamomilla recutita extract, citrus grandis friut extract, citrus aurantium amara flower extract, persea gratissima oil, caprylic/capric trigliceride, tocopheryl acetate, benzyl alcohol, lactic acid xanthan gum, sodium benzoate, potassium sorbate, parfum, citral, limonene, linalool
                                               
POJEMNOŚĆ: 100ml
DOSTĘPNOŚĆ: Rossmann, internet
CENA: Około 15zł
                                                         
                                                                 
Kosmetyk ma formę praktycznie płynnego rozlewającego się żelu o transparentnym lekko żółtawym kolorze i nieziemskim owocowo-cytrusowym zapachu, od którego cieknie ślinka. Konsystencja jest trochę problematyczna, gdyż specyfik lubi wylewać się z tubki podczas jej otwierania więc trzeba zachowywać wyjątkową ostrożność. Pomimo tego wydajność jest bardzo dobra gdyż do oczyszczenia całej twarzy wystarczy jego odrobina. W trakcie mycia żel lekko się pieni i nadaje dłoniom przyjemny poślizg.
                                                                           
Preparat bardzo dobrze oczyszcza delikatną skórę twarzy i okolic oczu z pozostałości kosmetyków, sebum i innych zanieczyszczeń a jednocześnie ją pielęgnuje. W trakcie jego użytkowania można zapomnieć o problemie wysuszenia czy ściągnięcia, a osoby ze skórą naczyniową i skłonnością do zaczerwienień nie muszą się martwić o podrażnienia, gdyż nic takiego nie występuje. Energizujący zapach spisuje się rewelacyjnie zwłaszcza rano kiedy to trudno się obudzić.
Przez cały okres stosowania żelu nie odnotowałam żadnych nieprzyjemnych skutków ubocznych. Nawet szczypania w oczy.
                                             
Kartonik jest miły dla oka i przyciągający uwagę. Tubka ma trochę bardziej zachowawczą stylistykę ale jest bardzo praktyczna bo miękka i stawiana na zakrętce co ułatwia pływanie żelu. Zielone akcenty wskazują na energetyczną zawartość.
                                                          
                                                            
Podsumowując: Świetny kosmetyk o łagodnym działaniu i niewygórowanej cenie. Z przyjemnością będę do niego wracać kiedy uporam się z mocno uszczuplonymi ale jednak jeszcze obecnymi zapasami ;)

sobota, 29 marca 2014

Mycie i demakijaż

Skoro już nakładam makijaż, ostatnio praktycznie codziennie, a ta częstotliwość ma się jeszcze zwiększyć w niedalekiej przyszłości, to potem trzeba go czymś zmyć. Tutaj z pomocą przychodzą mi płyny micelarne, dlatego dzisiaj zapraszam Was na recenzję takiego cuda.
                                      
Bielenda
Bio Technologia Ciekłokrystaliczna 7D
Esencja Młodości
Nawilżający płyn micelarny do mycia i demakijażu 3w1
                                            
OBIETNICE PRODUCENTA:
Niezwykle delikatny, nawilżający płyn micelarny Esencja Młodości 3 w 1 zastępuje mleczko, tonik i wodę. Szybko, starannie i niezwykle skutecznie oczyszcza skórę, usuwa makijaż, pozostałe zabrudzenia i nadmiar sebum. Zwęża i zamyka pory, zapobiega powstawaniu wyprysków, łagodzi podrażnienia. Bio kwas hialuronowy intensywnie i długotrwale nawilża i wygładza. Komórki macierzyste z drzewa arganowego głęboko regenerują, odżywiają i wzmacniają skórę. Witamina B3 wyrównuje niedoskonałości skóry wywołane trądzikiem, skutecznie matuje błyszczącą cerę. Płyn natychmiast odświeża i koi, nie wysusza skóry mieszanej i wrażliwej.
Płyn jest bezpieczny dla skóry wrażliwej. 0% parabenów, 0% sztucznych barwników, 0% SLS-u
                                                                          
SKŁAD:
Aqua (Water), Glycerin, Sodium Cocoamphoacetate, Niacinamide, Arginine PCA, Sodium Hyaluronate, Argania Spinosa Sprout Cell Extract, Urea, Sodium Lactate, Allantoin, Lactic Acid, Isomalt, Lecithin, Polysorbate 20, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, DMDM Hydantoin, Sodium Benzoate, Parfum (Fragrance), Butylphenyl Methylpropionol, Linalool.
                                                 
POJEMNOŚĆ: 200ml
DOSTĘPNOŚĆ: Drogerie, internet
CENA: Około 13zł

 Kosmetyk jest bezbarwny i wodnisty. Lekko się się pieni zarówno w opakowaniu jak i podczas użytkowania oraz zostawia delikatny lepki film, który po chwili wysycha, jednak nie przeszkadza mi to zbytnio bo i tak potem zawsze myję twarz wodą. Pachnie przyjemnie, perfumeryjnie ale z wyraźną roślinną nutą. Zapach jest na tyle delikatny, że nie czuć go w trakcie stosowania.
                                                           
Na opakowaniu specjaliści od PR obiecują cuda-wianki. Ja w takowe bajki nie wierzę a tym bardziej nie oczekuję nie wiadomo jakiego działania od kosmetyku, którym jedynie przecieram twarz przy demakijażu, dlatego dla mnie ma on jedynie skutecznie zmywać kolorówkę i nie podrażniać.
 W kwestii działania nie mam do niego zastrzeżeń. Dobrze radzi sobie z podkładami, pudrami, cieniami na bazie zarówno tymi suchymi jak i mokrymi oraz z kredkami. Usuwa je już za pierwszym przetarciem wacikiem. Ciut gorzej idzie mu z eyelinerami i tuszami. Potrzebuje chwili aby podziałać a potem trzeba kilka razy przeciągnąć nim po linii rzęs aby ją dokładnie oczyścić, ale potem nie ma już obaw że coś zostało a po myciu zastaniemy w lustrze pandę.
Co do podrażniania również nie jest idealnie jednak nie ma też tragedii. W przypadku gdy płyn dostanie się do worka spojówkowego to niestety trochę piecze i powoduje zaczerwienienie. Na szczęście oba te nieprzyjemne wrażenia szybko mijają a przy ostrożnym użytkowaniu i stosowaniu odpowiedniej ilości płynu spokojnie można ich uniknąć. Innych nieprzyjemności u mnie nie spowodował.
                                                         
                                          
Opakowanie jest klasyczne i praktyczne. Przejrzysta, nieprzeładowana grafiką i lekko spłaszczona butelka ładnie prezentuje się na półce oraz nie zajmuje dużo miejsca. Klapka domyka się dosyć opornie na duży klik więc po jej dociśnięciu nie ma obaw o nieszczelność i nawet w podróży można być go pewnym, a także spokojnym o zawartość kosmetyczki.
                                                 
Podsumowując: Preparat, który dobrze działa i nie robi przy tym krzywdy, a niska cena zachęca do wrzucenia go do koszyka. Oczywiście nie jest to to samo co Bioderma, choć przy pierwszych kilku użyciach nasunęło mi się takie porównanie, ale i tak uważam, że jest wart uwagi oraz zakupu.

środa, 26 marca 2014

29. Międzynarodowy Kongres i Targi Kosmetyczne LNE & spa

Już za 1,5 tygodnia, czyli w weekend 5 i 6 kwietnia w
Nowohuckim Centrum Kultury przy alei Jana Pawła II 232 
odbędzie się 
29. Międzynarodowy Kongres i Targi Kosmetyczne LNE & spa
na którym można będzie poszerzyć swoją wiedzę z dziedziny makijażu, masażu, technik wykonywania zabiegów kosmetycznych i dietetyki a także zapoznać się z nowościami kosmetycznymi oraz dokonać niezbędnych zakupów ;)
                                          
                                                           
Tak jak wspominałam kongres będzie trwał dwa dni i będzie można go odwiedzać w godzinach:
5 kwietnia (sobota) 10- 18
6 kwietnia (niedziela) w godz. 10-17
                                           
Wszelakie informacje na ten temat znajdziecie na stronie
www.kongres.lne.pl
                                                         
Z cenami biletów możecie się zapoznać TUTAJ i na tej samej stronie można je zakupić.
                       
Na stronie znajdziecie również szczegółowy program kongresu - dla niecierpliwych KLIK.
 Mnie najbardziej zaciekawił program na niedzielę, czyli część wizażowa oraz same targi, na których mam zamiar powiększyć swoją kolekcję pędzli.
                                             
Wybieracie się na Kongres?
Macie już plany na zakupy?
 Ja wyczekuję go z niecierpliwością i mam nadzieję, że zakupy będą udane a na wykładach dowiem się czegoś nowego.

poniedziałek, 24 marca 2014

BB od Bell

Dawno już nie pisałam o kolorowych kosmetykach dlatego czas to zmienić.
Dzisiaj będziecie mogli przeczytać kilka słów na temat najsławniejszego podkładu ostatnich czasów.
Zapraszam :)
                                                            
Bell
BB Cream
Skin Adapt 7in1 make-up
010 Nude
                                                           
OBIETNICE PRODUCENTA:
Fluid dopasowujący się do skóry: Łączy ze sobą właściwości fluidu z pielęgnującym działaniem kremu. Idealnie dopasowuje się do skóry, wyrównuje jej koloryt i niweluje drobne niedoskonałości spełniając funkcje fluidu a jednocześnie rozświetla ją i redukuje oznaki zmęczenia oraz nawilża i wygładza na krem. Dodatkowo, za sprawą zawartości filtra SPF 15, chroni skórę przed szkodliwym promieniowaniem UV.

Efekt 7w1:
- Wyrównuje koloryt cery
- Niweluje niedoskonałości
- Rozświetla
- Wygładza
- Nawilża
- Redukuje oznaki zmęczenia
- SPF 15 chroni skórę przed UVA/UVB
                         
SKŁAD:
 aqua, cyclopentasiloxane, cyclohexasiloxane, zinc oxide, titanium dioxide, glycerin, peg/ppg-18/18 dimethicone, silica, sodium chloride, stearoyl inulin, dimethicone crosspolymer, acrylates/dimethicone copolymer, hydrogen dimethicone, peg-10 dimethicone, hydrated silica, polysorbate 80, tocopheryl acetate, sodium hyaluronate, aluminium hydroxide, ethylhexylglycerin, dimethicone, triethoxycaprylylsilane, trimethoxycaprylylsilane, parfum, alpha-isomethyl inone, benzyl salicylate, butylphenyl methylpropionial, hexyl cinnamal, hydroxyisohexyl 3-cyclohexene carboxaldehyde, phenoxyethanol, cl 77491, cl 77492, cl 77499, cl 77891
                                        
POJEMNOŚĆ: 30g
DOSTĘPNOŚĆ: Drogerie, internet.
CENA: Około 30zł
                                          
                                                             
 Kosmetyk kupujemy w tekturowym kartoniku, co prawda nie jest on ofoliowany ale i tak zapewnia nam to większe prawdopodobieństwo, że nikt nie pchał do niego paluchów niż standardowe gołe buteleczki. Wewnątrz kartonika znajdujemy tubkę, zakończoną charakterystycznym dla kremów pod oczy dziubkiem pozwalającym na precyzyjne wydobycie kosmetyku, i zamykana nakrętką, na której spokojnie możemy go postawić. Opakowanie niestety nie jest przejrzyste więc nie można kontrolować ile kosmetyku jeszcze zostało w środku ale można to określić jego masą. Na plus należny też zaliczyć to, że takie opakowanie jest bardzo lekkie więc nie będzie zbytnio obciążało bagażu na wyjazdach.
                                                        
BB ma dosyć gęstą ale nadal płynną konsystencję i silny perfumowany zapach przypominający kwiaty. Rozprowadza się bardzo łatwo zarówno palcami jak i pędzlami nie tworząc smug, plam ani zacieków a po chwili pięknie wtapia się w skórę dając wrażenie, że nic na niej nie ma.
Świetnie współpracuje tez z innymi kosmetykami zarówno tymi tańszymi jak i droższymi. Dzięki swojej nawilżającej formule sprawia, że nawet suche kosmetyki rozprowadza się bardzo przyjemnie a jednocześnie jego formuła zapobiega warzeniu się i podkreślaniu zmarszczek.
                                                  
BB Ceram na gołej skórze:
                                               
Barwa podkładu to neutralny beż, na szczęście nie jest zbyt różowy ale dla mnie jest za mało żółty. Ma ładny jasny odcień ale dla bladziochów może okazać się zbyt ciemny tak jak dla mnie. Na szczęście dobrze wtapia się w koloryt cery i z nim współpracuje więc nie razi po oczach i nie daje wrażenia przeszczepu głowy. Odrobinę utlenia się w trakcie noszenia ale nie jest to nic drażniącego i nie trzeba się bać. Zauważyłam jednak, że nałożony na gołą skórę bez bazy z kremu mocno ciemnieje i wybijają z niego pomarańczowe tony.
Krycie jest lekkie do średniego i daje się stopniować w zależności od ilości nakładanego kosmetyku dzięki czemu efekt można dopasowywać do aktualnego stanu cery. Trzeba jednak uważać bo można przedobrzyć i wtedy efekt nie jest już miły dla oka.
Wykończenie jakie daje na skórze to satyna. Spisuje się na mojej mieszanej cerze ale bez pudru się nie obejdzie, natomiast u osób o skórze suchej nie sprawdzi się bez porządnej dawki kremu nawilżającego pod spód. Ważne jest też to, że podkład nie da się całkowicie i płasko zmatowić. Zawsze po jakimś czasie wraca do tego satynowego wykończenia jednak połysk już się nie powiększa więc nie trzeba się obawiać efektu smalcu na buzi.
                                                             
 Po lewej goła skóra, po prawej roztarty BB cream:
                                                
Pomimo, że podkład określany jest jako nawilżający a nie jako trwały to w tej kwestii nie mogę mu nic zarzucić. Ładnie trzyma się od nałożenia do zmycia. Dobrze trzymają się również na nim wszelakie korektory i kamuflaże więc nie trzeba się obawiać, że niedoskonałości zaraz wylezą do wierzchu i ciągle zaglądać do lusterka. Zmywa się bezproblemowo czymkolwiek więc osoby o wrażliwej skórze powinny być zadowolone bo nie trzeba dodatkowo traktować twarzy super zdzierakami.
Kosmetyk nie obciąża cery, nie zapycha ani nie powoduje innych niepożądanych skutków ubocznych.
                                      
Tak jak w przypadku wszystkich kosmetyków kolorowych jego wydajność jest bardzo dobra i spokojnie można się nim cieszyć przez kilka miesięcy codziennego użytkowania.
                                                        
Podsumowując: Bardzo dobry i niedrogi kosmetyk po który w awaryjnych sytuacjach mogą sięgnąć nawet bladziochy. Jego używanie to dla mnie przyjemność więc chętnie po niego sięgam praktycznie za każdym razem gdy robię makijaż. Jeżeli szukacie czegoś lekkiego o niezbyt matowym wykończeniu to polecam z czystym sumieniem :)

sobota, 22 marca 2014

Czuję miętę

Wiele krąży w sieci kosmetyków kultowych, które sprawdzają się u "wszystkich" i działają "cuda". Do wciągnięcia ich na listę 7 Cudów Świata brakuje im tylko umiejętności parzenia kawy/herbaty i robienia prania. Spotkałam i przetestowałam już sporo takich kosmetycznych legend więc wiem, że często, gęsto na opinię o nim wpływa nie tylko działanie ale w głównej mierze jego nieposzlakowana reputacja i zdanie otoczenia. W tym przypadku było tak samo.
Jeżeli jesteście ciekawi co wywołało u mnie takie wrażenia to zapraszam do dalszej części posta :)
                                                                    
Queen Helene
The Original Mint Julep Masque
Maseczka Miętowa
                                             
OBIETNICE PRODUCENTA:
Maseczka ta pomaga pozbyć się wszelkich wyprysków oraz zapobiega pojawianiu się nowych. Skutecznie oczyszcza i zamyka zbyt rozszerzone pory a także usuwa wągry. Przeznaczona również do pielęgnacji skóry pozbawionej powyższych problemów. Rozluźniając napięcie mięśniowe twarzy i szyi sprawia, że zmarszczki są mniej widoczne. Oczyszcza i wygładza skórę pozostawiając na długo uczucie świeżości i komfortu.
                                         
SKŁAD:
water (aqua), kaolin, bentonite, glycerin, zinc oxide, propylene glycol, sulfur, chromium oxide greens (cl  #77288), fragrance (perfum), phenoxyethanol, methylparaben
                                                   
POJEMNOŚĆ: 56,7g
DOSTĘPNOŚĆ: Sklep internetowy Queen Helene
CENA: 8,50zł
                                                 
                                                   
Maska ma formę bardzo, bardzo gęstej pasty, którą dosyć trudno rozsmarować na skórze, o pastelowo-zielonym kolorze oraz przyjemnym świeżym i kojarzącym się z czystością zapachu pasty do zębów Bend-a-Med w wersji Mild Mint.
Wydajność kosmetyku jest OK. Tubka wystarcza na około 5-7 użyć co w przypadku masek na bazie glinki jest zadowalającym osiągnięciem.
                                             
Co prawda przed wypróbowaniem maski ani przed napisaniem tej recenzji (do chwili gdy w sieci szukałam jej ceny) nie zapuszczałam się w otchłań internetu aby zapoznać się z jej recenzjami, ale gdzieś tam, skądś ją kojarzyłam i wiedziałam, że ma tak dobre opinie, iż uważana jest wręcz za kosmetyczną legendę. Bardzo jest więc możliwe, że ta myśl tak mocno zakorzeniła się w moim umyśle i kołatała gdzieś w mózgu, że nie pozwalała dojść do głosu oczywistym wnioskom. Na szczęście z chwilą gdy siadłam nad recenzją przejrzałam na oczy i mogę z całą pewnością stwierdzić, że to "cudo" nie robi właściwie nic. Jestem dumną posiadaczką czerwonej glinki więc wiem co 20-30minut z nią na twarzy potrafi zdziałać dla mojej skóry. Niestety te same 20-30minut z tą maską to czas stracony. Po jej użyciu pory są takie same jakie były, wągry o dziwo mam wrażenie, że są większe i ciemniejsze a wypryski są gwarantowanym odkryciem dnia następnego. Nie ma mowy, żeby jakikolwiek z nich się zagoił, zmniejszył czy zniknął, wręcz przeciwnie, zawsze o poranku znajduję jakiegoś nowego przybysza. Mogłabym o to obwinić maskę nawilżającą, którą stosuję po tym miętowym cudaku, ale niestety, w czasach gdy używałam glinki porannych niespodzianek po prostu nie było. Dodatkowym jej minusem jest to, że po zmyciu wyglądam jakbym miała poparzoną twarz. Nie czuję pieczenia, szczypania, chłodzenia ani innego dyskomfortu po nałożeniu a jednak wywołuje ona u mnie intensywne zaczerwienienie skóry, które potrzebuje maski nawilżającej i sporo czasu żeby zniknąć. Nie jest dobrze.
                                                      
Opakowanie to standardowa dla masek tubka ale niestety ze względu na konsystencję nie jest ona tutaj najlepszym wyborem. Trzeba mieć w palcach siłę Hulka, żeby wydobyć pożądaną ilość kosmetyku. W tym wypadku lepsze by było opakowanie typu airless albo chociażby słoiczek.
                                                     
Podsumowując: Niestety spory zawód. Maskę nosi się przyjemnie ale to zdecydowanie zbyt mało aby mnie do siebie przekonała skoro nic nie robi. Zdecydowanie i pokornie zostanę przy mojej czerwonej glince i nie będę jej więcej zdradzać z tym niewypałem.

czwartek, 20 marca 2014

Walcząc z cieniami

Co jakiś czas zdarza mi się wracać do produktów, których kiedyś używałam i byłam z nich zadowolona, a które porzuciłam na rzecz tostowania nowości. Dzisiaj przyszedł czas na recenzję kosmetyku, który swój początek w mojej kosmetyczce miał mniej więcej wtedy gdy powstał blog.
Zapraszam :)
                                            
Ziaja
Krem pod oczy rozjaśniający
Program wzmacniający do cery naczynkowej
                                         
OBIETNICE PRODUCENTA:
- Zmniejsza kruchość i wyraźnie poprawia elastyczność ścian naczynek krwionośnych oraz zapobiega powstawaniu "pajączków".
- Wyraźnie wygładza naskórek, redukuje obrzęki i rozjaśnia cienie pod oczami.
                                               
SKŁAD:
aqua (water),octyldodecanol, caprylic/capric trigliceride, glycerin, glyceryl stearate, peg-100 stearate, butylene glycol, tilia cordata wood extract, cupressus sempervirens seed extract, aesculus hippocastanum (horse chestnut) seed extract, lecithin, panthenol, stearyl alcohol, tocopheryl acetate, ascorbyl palmitate, ascorbic acid, polyacrylamide, c13-14 isoparaffin, laureth-7, carbomer, propylene glycol, diazolidinyl urea, methylparaben, propylparaben, 2-bromo-2-nitropropane-1,3-diol, sodium hydroxide
SUBSTANCJE AKTYWNE:
- ekstrakt z kasztanowca, lipy, cyprysa
- witamina C, witamina E, prowitamina B5 (D-panthenol)
                                             
POJEMNOŚĆ: 50ml
DOSTĘPNOŚĆ: Sklepy firmowe Ziaja, internet
CENA: Około 15zł
                                             
                                                     
Preparat ma dosyć zwartą, kremową konsystencję. Przypomina raczej zwykły krem na dzień niż lekki kosmetyk przeznaczony do stosowania na delikatną skórę pod oczyma, jednak jego konsystencja lekko rozluźnia się pod wpływem ciepłoty ciała i rozprowadzenie go nie sprawia żadnych problemów. Pachnie średnio przyjemnie i dosyć chemicznie, gdyż jest nieperfumowany. Ma śnieżnobiały kolor. 
Wydajność kosmetyku jest ogromna. Rano wystarczy (a wręcz należy) nałożyć go tylko odrobinę aby odpowiednio zadbać o skórę a jednoczenie nie doprowadzić do katastrofy makijażowej, gdyż nałożony zbyt obficie powoduje spływanie kosmetyków kolorowych. Wieczorem natomiast nie trzeba go sobie żałować i spokojnie można zaaplikować porządną warstwę.
                                                             
U mnie ten krem spisuje się bardzo dobrze. Doskonale nawilża okolice oczu oraz sprawia, że skóra jest miła, miękka i gładka w dotyku jak satyna. Stosowany regularnie zapobiega powstawaniu opuchnięć pod oczyma, które ostatnio dosyć często mnie nawiedzały oraz likwiduje cienie. Dzięki niemu nawet długotrwałe niedosypianie nie odbija się ma moim wyglądzie i nie straszę wszystkich w okolicy ;)
Jedynym niepożądanym skutkiem ubocznym jego użytkowania jest szczypanie i zaczerwienienie oczu w przypadku gdy nałożę go za dużo i nie chcący wprowadzę do worka spojówkowego. Na szczęście ten dyskomfort mija po kilkunastu sekundach i mrugnięciach.
                                        
Opakowanie jest nietypowe jak na produkt pod oczy, gdyż ze względu na to, że jest to kosmetyk profesjonalny, jest to słoiczek o powiększonej pojemności. Ma to swoje plusy i minusy ale mi on nie przeszkadza. W końcu poza mną nikt do niego nie zagląda.
                                   
Podsumowując: Bardzo dobry krem o dużej pojemności i niskiej cenie. Spokojnie można go kupić do podziału z koleżanką albo wspólnie z mamą jeżeli ma takie same potrzeby. Dla mnie jest to już drugie opakowanie tego kremu i myślę, że jeszcze kiedyś do niego wrócę.

poniedziałek, 17 marca 2014

Plastikowa trawa

Paskudnie zaniedbałam pokazywanie Wam lakierów ale niestety nie mam ich na czym prezentować... Paznokcie okrutnie mi się posypały a gdy odrastają i pojawia się iskierka nadziei znowu dzieje się to samo. Dzisiaj jednak przypomniałam sobie o dawno sfotografowanym ale zapomnianym lakierze więc z przyjemnością Wam go pokarzę. Przepraszam za stan skórek ale niestety ich forma cały czas adekwatna jest do stanu paznokci :/
                                                   
Mariza
Lakier do paznokci
42
                                             
POJEMNOŚĆ: 5ml
DOSTĘPNOŚĆ: Wybrane drogerie, konsultantki, internet
CENA: Około 3zł
                                          
                                                        
 Lakier ma bardzo ładny i niestety okropnie trudny do uchwycenia okiem aparatu kolor rozbielonej zieleni, który kojarzy mi się ze sztuczną trawą.
 Krycie jakie daje jest świetne. Właściwie jedna niezbyt gruba warstwa załatwia sprawę a druga tylko dodaje mu głębi.
 Wykończenie jest kremowe i niezbyt błyszczące co z resztą widać na zdjęciach. Moim zdaniem jest to coś pomiędzy satyną a połyskiem.
                                                                     
                                                      
Emalia ma przyjemną niezbyt gęstą konsystencję, która świetnie poziomuje się na paznokciach dzięki czemu problem smug czy prześwitów po prostu nie istnieje. Nie ma tez problemu z rozlewaniem się lakieru po skórkach gdyż trzyma się on dokładnie w tym miejscu, w którym go nałożymy.
Wszystko to wpływa na jego bardzo dobrą wydajność bo choć buteleczka jest mała to nie widać dramatycznego ubytku po każdym użyciu.
                                                                      
                                                      
Kosmetyk schnie bajecznie szybko. Jedna warstwa nie potrzebuje nawet wysuszacza, gdyż wysycha zanim zdąży się go nałożyć. Dwóm warstwom schodzi trochę dłużej ale nie jest to jakieś uciążliwe i zdecydowanie można sobie odpuścić używanie dodatkowych przyspieszaczy.
                                                      
                                           
Opakowanie to standardowa ale urocza bo maleńka szklana buteleczka zaopatrzona w dosyć długi ale wąski i odpowiednio twardy pędzelek, który nabiera odpowiednią ilość lakieru dzięki czemu z łatwością można precyzyjnie i szybko pomalować paznokcie.
                                                              
                                                        
Bardzo dobra i łatwa w obsłudze emalia, która błyskawicznie schnie i pozwala na stworzenie szybkiego i precyzyjnego manicure. Dodatkowym jej atutem jest mała pojemność dzięki czemu można lakier zużyć do końca zanim się znudzi.

sobota, 15 marca 2014

BeautyBlender - wrażenia po

Przeszło rok temu z radością oznajmiłam Wam, że po długich przemyśleniach i kalkulacjach weszłam w posiadanie słynnego jajka BeautyBlender - KLIK KLIK. Dzisiaj kiedy dobija już prawie pół roku odkąd przestałam go używać, a emocje po tym rozstaniu opadły czas najwyższy na wszelkie wnioski.
                                                      
                                                 
Oczywiście zaraz po zakupie jajko musiało swoje odleżeć i się uleżeć. Przez kilka tygodni leżało sobie w pudełeczku a ja chodziłam wokół niego, oglądałam go i dotykałam ale nie używałam. Zupełnie nie wiem dlaczego lecz mam tak ze wszystkim co kupuję ;)
                                      
Suchy BeautyBlender w porównaniu do pen drive:
                                               
O użytkowaniu BeautyBlendera powiedziano i napisano w sieci już chyba wszystko aczkolwiek i ja nie oszczędzę Wam swoich wniosków. Przed użyciem piankę (bo to pianka a nie gąbka) należy dokładnie zmoczyć w chłodnej wodzie i wtedy z miękkiej staje się ona super miękka oraz znacznie powiększa swoje rozmiary, a na koniec porządnie odsączyć. Ja zazwyczaj w pierwszym etapie ją wyciskałam, potem odsączałam w normalny ręcznik a na koniec w ręcznik papierowy.
Tak przygotowanym jajkiem nakładałam podkład oraz czasami puder i chodź sposób ten nie podbił mojego serducha to muszę przyznać, że jest on całkiem przyjemny zwłaszcza w upalne dni.
Przy nakładaniu podkładu bb spisuje się dobrze choć niezbyt zachwycająco. Rozprowadza go dokładnie i równomiernie ale taki sam efekt dają mi pędzle, które są jednak znacznie tańsze, łatwiejsze w utrzymaniu czystości a przede wszystkim długowieczne. Zauważyłam również, że są podkłady, które ot tak po prostu z jajem nie współpracują i tak czy siak po pędzel sięgnąć trzeba. Nie odnotowałam za to aby pianka pochłaniała miej podkładu niż pędzel. Za każdym razem zużywałam go tyle samo a nawet mam wrażenie, że czasami nawet więcej.
Do aplikacji nim korektora pod oczy podchodziłam kilka razy ale otrzymany efekt zupełnie mnie nie satysfakcjonował dlatego zostałam przy palcach.
Zdarzało mi się również nakładać za pomocą BeautyBlendera również puder. Efekt, który otrzymywałam bardzo mi się podobał jednak zdecydowanie nie jest on przeznaczony dla osób o skórze przetłuszczającej się bo nie trzyma matu.
Co do oszczędności czasu również jej nie odnotowałam. Nałożenie podkładu za pomocą bb zajmowało mi mniej więcej tyle samo czasu co pędzlem a jeżeli wezmę pod uwagę czas potrzebny na utrzymanie go w czystości to jest po prostu marnie. Dla mnie pędzel zdecydowanie wygrywają.
                                              
Wilgotny BeautyBlender w porównaniu do pen drive:
                                         
To by było na tyle w kwestii działania i efektów a teraz czas na żale.
Po około 9-ciu miesiącach posiadania jaja, co nie jest równoznaczne z jego użytkowaniem, gdyż tak jak pisałam wcześniej najpierw musiało swoje odleżeć, a później używane było sporadycznie max 3 razy w tygodniu, zauważyłam na nim czarne plamki powiększające się wręcz z dnia na dzień. Dość szybko wpadłam na pomysł, że to może być pleśń i zgłosiłam się z tym problemem do dystrybutora, który po przeszło dwóch miesiącach od zgłoszenia stwierdził, że powstała ona z mojej winy, gdyż do pielęgnacji pianki nie używałam BeautyCleansera, a ponad to nie może uznać reklamacji, gdyż upłynęło 9 miesięcy od zakupu, a oni gwarantują działanie pianki jedynie przez pół roku.
Zgłaszając się do dystrybutora spodziewałam się takiej odpowiedzi i nie byłaby ona dla mnie kontrowersyjna, gdyby nie ściana milczenia z jaką spotkałam się po zgłoszeniu problemu.
Najpierw wysłałam maila, na którego nie dostałam odpowiedzi a potem to samo zgłoszenie przesłałam przez facebooka i na nie również nie było żadnego odzewu. Dopiero po upływie miesiąca i stanowczym domaganiu się odpowiedzi dostałam lakoniczną informację, że mój problem został przekazany do producenta. Niby ok, tylko, że potem znowu nastało milczenie i pomimo moich facebookowych zapytań oraz telefonów ostateczną odpowiedź otrzymałam dopiero w połowie stycznia, choć przez telefon obiecywano mi ją najpierw przed świętami a potem do końca roku. Jako klient jestem ogromnie rozczarowana i zrażona taką postawą.
                                                    
Jajo suche.
                                       
Jajo mokre.
                                   
Podsumowując: Jestem skonfundowana tym gadżetem. Z jednej strony jest on "fajny" a z drugiej strony zupełnie nie spełnił moich oczekiwań. Za taką cenę oczekiwałam efektu WOW ale się go nie doczekałam. Mogłam mieć za to fajny pędzel a nawet dwa a w zamian otrzymałam cudaka stanowiącego dla mnie zagrożenie mikrobiologiczne. Podejście dystrybutora również mocno mnie rozczarowało dlatego czarno widzę moje dalsze przygody z BeautyBlenderami.
Na razie jestem zdecydowanie na NIE.

czwartek, 13 marca 2014

Eyeliner Pen

Uwielbiam kreski i to chyba wszystkim doskonale znana informacja więc eyeliner to must have w mojej kosmetyczce. Dzisiaj dowiecie się trochę więcej na temat egzemplarza, po który ostatnio sięgam najczęściej.
Zapraszam :)
                                         
L'Ambre
Groupe International
Pernament Eyeliner Pen
03
                              
POJEMNOŚĆ: brak danych
DOSTĘPNOŚĆ: Sklep internetowy L'Ambre
CENA: 29zł
                                           
Eyeliner ma formę dosyć grubego pisaka z twardą końcówką ładnie wyprofilowaną w szpic, dzięki której można narysować zarówno cienką jak i grubszą kreskę. Początkowo obawiałam się, że się nie dogadamy ze względu na moje bardzo wrażliwe powieki ale na szczęście byłam w błędzie i okazało się, że nasza współpraca może być całkiem miła.
                                                   
                                                
Kiedyś miałam już eyeliner w pisaku z YR i byłam z niego zadowolona więc raczej optymistycznie podeszłam do tego produktu. Pierwsze testy na ręce wypadły niezbyt pozytywnie ze względu na niezbyt pociągający kolor wyblakłej czerni, niskie krycie i odrobinę przerażająco ze względu na trwałość - kosmetyk nałożony na gołą i suchą skórę dłoni trochę ją przebarwia i po zmyciu pozostaje ślad, który dosyć ciężko usunąć.
                                              
                                                
Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy to po nałożeniu go na powiekę zagruntowaną bazą i cieniami okazało się, że eyeliner zostawia tam bardzo ładną czarną i nie prześwitującą kreskę. Taki efekt jest jak najbardziej OK a bezproblemowość przy nakładaniu go na suche lub kremowe cienie czy jakikolwiek inny kosmetyk działa dodatkowo na jego plus. Przy zmywaniu odkryłam również, że problem z przebarwianiem skóry występuje jedynie na ręce a w trakcie demakijażu schodzi ładnie i bezproblemowo.
                                                    
Na opakowaniu próżno szukać jakichś obietnic producenta czy składu. Nic takiego nie znajdziemy ale słowo "pernament" w nazwie produktu już co nieco nam sugeruje. Obawiałam się wiec przebarwień na skórze, o których pisałam wyżej i trudności ze zmyciem. W praktyce okazało się jednak, że rzeczywistość ma się nijak do nazwy. Niestety wystarczy jedna łza, ba, nawet nie łza a mocniejsze zawilgotnienie oczu i eyeliner opuszcza swoje stanowisko pracy i radośnie spływa pod oko tworząc paskudną plamę, którą bez problemu można zetrzeć nawet palcem.
 Ostatnio stałam się zdecydowanie bardziej wymagająca w kwestii trwałości eyelinerów ze względu na to, że moje oczy bardziej intensywnie łzawią i ten egzemplarz zawiódł mnie na całej linii.
                                                                   
Opakowanie jest klasyczne, czarne błyszczące ze złotymi trwałymi napisami, które się nie wycierają oraz ze złotą zatyczką, która niestety trochę traci na wyglądzie w miarę upływu czasu. Wszystko byłoby OK gdyby nie to, że kosmetyk nie jest zafoliowany i nie ma gwarancji, że nikt ciekawski wcześniej do niego nie zaglądał.
                                                       
Podsumowując: Kosmetyk z dużym potencjałem dla osób z bardzo małymi oczekiwaniami i bezproblemowymi oczyma. Dla mnie okazał się jednak zbyt nietrwały abym sięgnęła po niego jeszcze raz. Zdecydowanie nie będę żałować gdy się skończy i dalej będę szukała ideału.

wtorek, 11 marca 2014

Odtłuszczacz

Malowanie paznokci to dla mnie grząski temat. Lubię gdy moje pazurki mają ładny kolor ale zazwyczaj nie trwa to długo ze względu na to, że żaden lakier nie chce się ich trzymać.
 Przerabiałam już różne opcje walki z tą przypadłością aż z pomocą przyszedł mi ten niepozorny preparat.
 Zapraszam na recenzję :)
                                                
 Sensique
 Odtłuszczacz do paznokci
o zapachu winogron z witaminą E
                              
OBIETNICE PRODUCENTA:
 Preparat przeznaczony do usuwania z naturalnej płytki paznokcia resztek substancji oleistych pochodzacych ze zmywaczy do paznokci lub kremów czy balsamów.
Dokładne odtłuszczenie zwiększa przyczepność emalii i przedłuża jej trwałość.
                                      
SKŁAD:
 isopropyl alcohol, ethyl alcohol, aqua, parfum, tocopheryl acetate
                                                  
POJEMNOŚĆ: 120ml
DOSTĘPNOŚĆ: Drogerie Natura
CENA: Około 7zł.
                                                
W przypadku tego preparatu nie ma się co rozpisywać a jedynie wystarczy stwierdzić, że ten odtłuszczacz działa. Odkąd zaczęłam go używać zauważyłam, że nałożony na paznokcie lakier zdecydowanie dłużej się trzyma i nie odpryskuje tak ochoczo ani się nie odkleja, co okazało się dla mnie ogromnym zaskoczeniem, a jednocześnie bardzo pozytywnie wpłynęło na częstotliwość malowania przeze mnie szponów. Stwierdziłam również, iż po jego zastosowaniu lakiery rzadziej i zdecydowanie mniej ochoczo bąbelkują na paznokciach co sprawia, że malowanie kosztuje mnie dużo mniej nerwów, wacików i zmywacza ;)
                                        
                                      
Płyn znajduje się w plastikowej nieprzejrzystej butelce z zakręcanym korkiem i skromną grafiką więc wygląda niepozornie na półce dlatego trzeba się dobrze rozejrzeć żeby go znaleźć. Otwór, przez który wydobywa się preparat jest niewielki co zapobiega jego niechcianemu rozlewaniu i marnowaniu. 
Preparat jest wodnisty i jak ona bezbarwny. Pachnie intensywnie winogronami ale pod tą nutą można wyczuć alkohol.
                                               
Podsumowując: Świetny preparat za niewielkie pieniądze, który odmienił dla mnie malowanie paznokci nawet bardziej niż cudowne wysuszacze. Bardzo się z nim polubiłam i zdecydowanie będzie teraz stałym towarzyszem mojego manicure.

sobota, 8 marca 2014

Zużycia: luty 2014

Pogoda wybitnie nie sprzyja robieniu zdjęć więc od razu przepraszam Was za jakość, ale już dłużej nie mogłam czekać z obfoceniem pustych opakowań, gdyż torebka domagała się opróżnienia i pojawiły się też pierwsze marcowe zużycia ;)
                                            
                             
Jeżeli jesteście ciekawi co takiego zakończyło żywota to zapraszam do dalszej części posta :)
                            
Legenda:
 JESTEM NA TAK - Kosmetyk przypadł mi do gustu pod wszystkimi względami. Polecam. Wrócę lub wróciłabym gdyby nadal był dostępny. 
SAMA NIE WIEM - Niby OK ale jednak nie do końca. Mam mieszane odczucia. Można wypróbować ale cudów nie obiecuję ;) Nie wiem też czy jeszcze wrócę. JESTEM NA NIE - Nie sprawdził się praktycznie wcale albo tylko jedna i to mało znacząca jego cecha mi odpowiadała. Zdecydowanie nie polecam i sama więcej nie zamierzam do niego wracać.
                             
1. Vital Orange Super Plus BB Cream SPF 50+ PA +++ - Opinia KLIK.
2. Green Super Plus BB Cream SPF 30 PA++ - Opinia KLIK.
3. Purple Super Plus BB Cream SPF 40 PA+++ - Opinia KLIK.
4. Amilie Charisse Blush - Piękny brzoskwiniowy kolor, bardzo naturalny, lekki, delikatny i dziewczęcy, idealny dla jasnolicych, pasuje do ciepłych i zimnych karnacji.
5. Carmex Moisture Lip Balm Jasmine Green Tea - Recenzja KLIK.
6. Oeparol Balance Pomadka ochronna do ust Owoce Leśne - Recenzja innej wersji zapachowej KLIK. Miała bardzo ładny zapach, choć już po kilku użyciach się do niego przyzwyczaiłam i nic nie czułam. Szkoda :(
                                    
7. Bielenda Aloes Delikatny żel do mycia twarzy - Recenzja KLIK.
8. Yon-Ka Paris Lotion Alcohol free toner with botanical essential oils - Recenzja KLIK.
9. Clinique 7 day scrub cream - Recenzja KLIK.
10. Delia Cosmetics +3D Hyaluron Fusion Ultranawilżajace SERUM do twarzy z kwasem hialuronowym - Recenzja KLIK.
11. Lagenko Kolagen Naturalny Maseczka Kosmetyczna Last Minute - Szału u mnie nie zrobiła ale muszę jej przyznać, że skutecznie i długotrwale zmniejsza pory i wygładza skórę.
                                          
12. Original Source Dragon Fruit & Capsicum Shower - Pięknie pachnie, ma bardzo gęstą konsystencję galaretki, niestety zapach się nie utrzymuje na skórze. Trochę mało wydajny.
13. Yves Rocher Tradition de Hammam Oliwka pod prysznic z olejkiem Arganowym - Zużyłam do robienia peelingu.
14. Joanna Naturia Żel pod prysznic dla niej i dla niego - Myje OK, zapach jest średni, mała wydajność.
15. Joanna Naturia Peeling myjący z wanilią - Już wiele razy pisałam, że nie lubię takich specyfików bo ani to peeling ani żel. Trzeba mu jednak przyznać, ze pięknie pachnie i dobrze się pieni a drobinki nawet przyzwoicie drapią.
16. Joanna peeling do ciała gruboziarnisty Fruit Fantasy Brazylijska mandarynka - O innej wersji zapachowej pisałam TUTAJ. Ta była lepsza i spisała się całkiem nieźle. Nawet skóry nie farbowała ;)
17. Facelle Intim Sensitive Płyn do higieny intymnej - OK jeżeli ktoś nie ma skłonności do podrażnień, dla mnie przereklamowany średniak.
                                   
18. Hipp Oliwka Pielęgnacyjna - Zużyłam głównie do włosów ale też czasami do ciała, dobrze nawilża, nie jest lepka, polubiły ją moje włosy ale nie aż tak jak amlę, dobrze się zmywa, nie przetłuszcza włosów.
19. Joanna Sensual Oliwka Łagodząca - Ładnie pachnie, bardzo wydajna ale ma marny skład, dobrze się spisywała choć mocno lepiła.
20. Flos Lek Sun Care Krem ochronny do opalania - Zużyłam jako balsam do ciała bo na lato to dla mnie zbyt niski filtr.
21. Dove Natural Touch Dead Sea Minerals - Recenzja KLIK.
                                                                
22. Barwa Ziołowa Szampon Pokrzywowy - Zużyłam do pędzli, gąbek, prania ręcznego itp. ale średnio się spisał. Wolę szare mydło.
23. Alterra Łagodny szampon Migdały i Jojoba - Chyba już szampony tej marki znudziły się moim włosom bo nie dają tak dobrego efektu jak na początku. Nie prędko do nich wrócę.
24. L'biotica Biovax Intensywnie regenerująca maseczka Keratyna + Jedwab - Całkiem niezły choć nużący zapach, przyjemna, nie spływająca z włosów konsystencja. Działa bardzo dobrze ale tylko w kryzysowych sytuacjach. Sprawia, ze włosy wyglądają lepiej, są błyszczące, śliskie i puszyste. Zastosowana profilaktycznie obciążała i przyspieszała przetłuszczanie.
                                                           
25. Herve Mielosan krem do rąk - bardzo dobrze działa ale zapach ma strasznie nużący.
26. La Vita Krem do stóp z masłem Karite - Przyjemny delikatny zapach, lekka, szybko wchłaniająca się konsystencja, dobrze nawilża ale na wymagających stopach się nie sprawdzi.
                                
27. Cleanic Chusteczki odświeżające z płynem antybakteryjnym Clean & Chic - Recenzja KLIK.
 28. Gaga Premium Chusteczki nawilżane dla dzieci i niemowląt - Służyły mi do wszystkiego od mycia butów i ścierania kurzu po demakijaż. Były ok. Kupię jeszcze dziecięce chusteczki choć nie będę specjalnie szukała tych.
                                       
Ufff... Wreszcie udało mi się dobrnąć do końca. Mam nadzieję, że Wam też :)
Jak widzicie luty choć krótszy od pozostałych miesięcy okazał się bardzo obfity w puste pudełka i mam nadzieję, że marzec również taki będzie.
                                
Jak Wam upłynął miesiąc?
Do kosza poleciało wiele opakowań czy twardo trzymają się na półkach?

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...