sobota, 15 marca 2014

BeautyBlender - wrażenia po

Przeszło rok temu z radością oznajmiłam Wam, że po długich przemyśleniach i kalkulacjach weszłam w posiadanie słynnego jajka BeautyBlender - KLIK KLIK. Dzisiaj kiedy dobija już prawie pół roku odkąd przestałam go używać, a emocje po tym rozstaniu opadły czas najwyższy na wszelkie wnioski.
                                                      
                                                 
Oczywiście zaraz po zakupie jajko musiało swoje odleżeć i się uleżeć. Przez kilka tygodni leżało sobie w pudełeczku a ja chodziłam wokół niego, oglądałam go i dotykałam ale nie używałam. Zupełnie nie wiem dlaczego lecz mam tak ze wszystkim co kupuję ;)
                                      
Suchy BeautyBlender w porównaniu do pen drive:
                                               
O użytkowaniu BeautyBlendera powiedziano i napisano w sieci już chyba wszystko aczkolwiek i ja nie oszczędzę Wam swoich wniosków. Przed użyciem piankę (bo to pianka a nie gąbka) należy dokładnie zmoczyć w chłodnej wodzie i wtedy z miękkiej staje się ona super miękka oraz znacznie powiększa swoje rozmiary, a na koniec porządnie odsączyć. Ja zazwyczaj w pierwszym etapie ją wyciskałam, potem odsączałam w normalny ręcznik a na koniec w ręcznik papierowy.
Tak przygotowanym jajkiem nakładałam podkład oraz czasami puder i chodź sposób ten nie podbił mojego serducha to muszę przyznać, że jest on całkiem przyjemny zwłaszcza w upalne dni.
Przy nakładaniu podkładu bb spisuje się dobrze choć niezbyt zachwycająco. Rozprowadza go dokładnie i równomiernie ale taki sam efekt dają mi pędzle, które są jednak znacznie tańsze, łatwiejsze w utrzymaniu czystości a przede wszystkim długowieczne. Zauważyłam również, że są podkłady, które ot tak po prostu z jajem nie współpracują i tak czy siak po pędzel sięgnąć trzeba. Nie odnotowałam za to aby pianka pochłaniała miej podkładu niż pędzel. Za każdym razem zużywałam go tyle samo a nawet mam wrażenie, że czasami nawet więcej.
Do aplikacji nim korektora pod oczy podchodziłam kilka razy ale otrzymany efekt zupełnie mnie nie satysfakcjonował dlatego zostałam przy palcach.
Zdarzało mi się również nakładać za pomocą BeautyBlendera również puder. Efekt, który otrzymywałam bardzo mi się podobał jednak zdecydowanie nie jest on przeznaczony dla osób o skórze przetłuszczającej się bo nie trzyma matu.
Co do oszczędności czasu również jej nie odnotowałam. Nałożenie podkładu za pomocą bb zajmowało mi mniej więcej tyle samo czasu co pędzlem a jeżeli wezmę pod uwagę czas potrzebny na utrzymanie go w czystości to jest po prostu marnie. Dla mnie pędzel zdecydowanie wygrywają.
                                              
Wilgotny BeautyBlender w porównaniu do pen drive:
                                         
To by było na tyle w kwestii działania i efektów a teraz czas na żale.
Po około 9-ciu miesiącach posiadania jaja, co nie jest równoznaczne z jego użytkowaniem, gdyż tak jak pisałam wcześniej najpierw musiało swoje odleżeć, a później używane było sporadycznie max 3 razy w tygodniu, zauważyłam na nim czarne plamki powiększające się wręcz z dnia na dzień. Dość szybko wpadłam na pomysł, że to może być pleśń i zgłosiłam się z tym problemem do dystrybutora, który po przeszło dwóch miesiącach od zgłoszenia stwierdził, że powstała ona z mojej winy, gdyż do pielęgnacji pianki nie używałam BeautyCleansera, a ponad to nie może uznać reklamacji, gdyż upłynęło 9 miesięcy od zakupu, a oni gwarantują działanie pianki jedynie przez pół roku.
Zgłaszając się do dystrybutora spodziewałam się takiej odpowiedzi i nie byłaby ona dla mnie kontrowersyjna, gdyby nie ściana milczenia z jaką spotkałam się po zgłoszeniu problemu.
Najpierw wysłałam maila, na którego nie dostałam odpowiedzi a potem to samo zgłoszenie przesłałam przez facebooka i na nie również nie było żadnego odzewu. Dopiero po upływie miesiąca i stanowczym domaganiu się odpowiedzi dostałam lakoniczną informację, że mój problem został przekazany do producenta. Niby ok, tylko, że potem znowu nastało milczenie i pomimo moich facebookowych zapytań oraz telefonów ostateczną odpowiedź otrzymałam dopiero w połowie stycznia, choć przez telefon obiecywano mi ją najpierw przed świętami a potem do końca roku. Jako klient jestem ogromnie rozczarowana i zrażona taką postawą.
                                                    
Jajo suche.
                                       
Jajo mokre.
                                   
Podsumowując: Jestem skonfundowana tym gadżetem. Z jednej strony jest on "fajny" a z drugiej strony zupełnie nie spełnił moich oczekiwań. Za taką cenę oczekiwałam efektu WOW ale się go nie doczekałam. Mogłam mieć za to fajny pędzel a nawet dwa a w zamian otrzymałam cudaka stanowiącego dla mnie zagrożenie mikrobiologiczne. Podejście dystrybutora również mocno mnie rozczarowało dlatego czarno widzę moje dalsze przygody z BeautyBlenderami.
Na razie jestem zdecydowanie na NIE.

12 komentarzy:

  1. chciałam kupić, ale odpychała mnie zawsze cena, ja używam do nakładania podkładu pędzla i chyba wolę przy tym zostać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już zdecydowanie zostanę przy pędzlach a jak ktoś mnie zapyta o zdanie to mu powiem, że moim zdaniem to jest zbędny gadżet ;)

      Usuń
  2. Ja nawet nie myślę o BB. Za dużo z nim babrania

    OdpowiedzUsuń
  3. I dlatego wolę pędzle :) gąbkę ala BB mam, ale wymieniam ją co 3 miesiące :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja ze swojego beautyblendera byłam szalenie zadowolona, ale zdrowy rozsądek mimo wszystko kazał mi ze względów finansowych powrócić póki co do pędzli, choć nie ukrywam, że jeszcze się skuszę na jajo, tylko nie wiem kiedy ;)
    Od początku wiedziałam o pojawiającej się pleśni, ale nie miałam pojęcia, że przybrała ona AŻ TAKIE rozmiary! Jestem niesamowicie zszokowana i to baaardzo negatywnie. Aż mi słów zabrakło, a tak strasznie chciałam coś mądrego napisać :P No cóż, zarówno ekipa BB jak i sama PIANKA pozostawiają w tym przypadku wiele do życzenia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem i cieszę się Twoim szczęściem ;)
      Te rozmiary to efekt jakiegoś 2-3dniowego wzrostu bo dalej udało mi się go powstrzymać. Ja również przeżyłam wielki negatywny szok :(

      Usuń
  5. ja kocham moje różowe jajo, choć już dawno leży nie używane, z sentymentu żal mi się rozstać hehe
    miałam też innych firm i to już nie to, a teraz na tapetę pójdzie to z RT :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje właśnie dzisiaj wylądowało w koszu. Też mi było go ogromnie żal ale niestety kusiło mnie, żeby go zreanimować a już nie raz miałam problemu skórne więc wolę nie ryzykować.
      Mnie jako jedyne kusi jeszcze jajko Ebelin ;)

      Usuń
  6. Moje już się rozpadło, ale byłam z niego zadowolona i chyba kupię drugie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie ale tez miałaś z nim ciekawe przejścia ;) Dobrze chociaż, że potraktowali Cię lepiej niż mnie przy reklamacji.

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - dzięki nim ten blog żyje :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...