piątek, 30 sierpnia 2013

Ulubieńcy sierpnia 2013

Nie wiem jak to się dzieje, ale ilość używanych przeze mnie kosmetyków leci na łeb na szyję, co również odbija się na ilości pojawiających się w postach ulubieńców. W sierpniu malowałam się właściwie tylko tym, co było pod ręką, co oznacza, że sięgałam głównie po kosmetyki, które wieki temu przeznaczyłam do "Projektu denko", gdyż one leżą zawsze na wierzchu.
Jeżeli jesteście ciekawi, co pomimo kosmetyczne go marazmu szczególnie przypadło mi do gustu, to zapraszam do dalszej części posta :)
                                                          
TWARZ:
                                                
 W kwestii podkładu malowałam się tym co popadło i akurat wpadło mi w oko (i w ręce) więc ulubieńca nie ma, ale za to ochoczo podkręcałam sobie kolor na bardziej letni i jednocześnie wyszczuplałam poliki, które z niewiadomych przyczyn stały się bardziej krągłe za pomocą Wibo Your Fantasy Puder Prasowany Mozaika 3. Jako, że to mi nie wystarczało całości dopełniał Essence LE Marble Mania Róż do policzków 01 Swirlpool, który nie tylko tworzy śliczne rumieńce ale nadaje też subtelnego, letniego satynowego glow ;)
                                                                     
OCZY:
                                                                                    
Na powiekach również nie szalałam. Jedynym kolorystycznym akcentem sierpnia była
Yves Rocher Wodoodporna Kredka do Oczu 05 Turkusowa
                                                       
Jak zwykle na dolnej linii wodnej, królowała wspaniała Catrice LE Hollywood's Fabulous 40'ties Eyebrow Lifter 001 Casablanca Higlight's, od czasu do czasu podmieniana na Kohl Al-Sherifain, który ma wręcz cudowne działanie bo nie tylko podkreśla spojrzenie, ale też wybiela białko oka (u mnie do koloru błękitnego) i ku mojej ogromnej radości mocno niweluje migrenowe bóle głowy.
                                                                               
USTA:
                                                                               
Na co dzień i od święta towarzyszył mi wspaniały i przywołujący miłe wspomnienia z czasów młodości błyszczyk Etre Belle Effect Lip Gloss 13, którego recenzję wkrótce Wam przedstawię:) Natomiast w dni kiedy pragnęłam więcej koloru sięgałam po zaskakująco różowy Vivo Cosmetics Colour Stain Lip Crayon Thing Called Love.
                                                                       
PAZNOKCIE:
                                                                               
Niezmiennie i uparcie wzmacniam je Lovely Nail Care Serum wzmacniające z wapniem i witaminą C, po którym rosną jak szalone ;)
                                                                  
ZAPACH:
                                        
Tutaj też same nudy. Na zmianę psikałam się Oriflame Oasis Warm Sunset EDT i Oriflame Amazonia for Her EDT bo tylko one mi się podobały...
                                   
To już wszyscy moi ulubieńcy:)
Jak Wam upłynął sierpień?
Znaleźliście jakiś kosmetyk, który wyjątkowo przypadł Wam do gustu czy
 malowaliście się tylko tym co było pod ręką lub co aktualnie zużywacie?

środa, 28 sierpnia 2013

Mango w żelu

Co jakiś czas pokazuję Wam lakiery, które goszczą na moich paznokciach ale jak dotąd nie pokazywałam Wam czym te kolory zmywam.
Najwyższy czas to zmienić.
Zapraszam :)
                                                                            
Donegal
Zmywacz do paznokci w żelu
o zapachu mango
                                                   
OBIETNICE PRODUCENTA:
Zmywacz do paznokci w żelu usuwa lakier, jednocześnie pielęgnując i chroniąc płytkę paznokcia. Zawarte w preparacie witaminy A, B, E, F, H odżywiają paznokcie, w widoczny sposób poprawiając ich wygląd. Prowitamina B5 intensywnie nawilża, zmiękcza i uelastycznia naskórek. Łagodny owocowy zapach oraz żelowa konsystencja zapewnia komfort użytkowania.
                                                              
SKŁAD:
acetone, aqua, tetrahydroxypropyl, ethylenediamine, propylene glycol, polysorbate 20, panthenol, linoleic acid, linolenic acid, tocopheryl acetate, retinyl palmitate,  bioflavonoids, biotin, pyridoxine hcl, carbomer, butyl acetate, parfum, benzyl benzoate, citronellol, geraniol, hexyl cinnamal, limonene, linalool, ci47000. ci26100
                                                 
POJEMNOŚĆ: 150ml
DOSTĘPNOŚĆ: Drogerie, internet.
CENA: Około 6zł.
                                                                                 
MOJE WRAŻENIA:
Butelka jest praktyczna z niezbyt dużym otworem i wykonana z dosyć sztywnego plastiku, który zapobiega zbytniemu zgniataniu butelki i wydobywaniu zbyt dużej ilości zmywacza. Mały minus za to, że zamykany jest zakrętką a nie klapką, ale otwieram go tylko raz przed zmywaniem i zakręcam dopiero po zakończeniu wiec nie jest to zbyt uciążliwe.
                                               
Wprost z butelki unosi się ostry i drażniący odór acetonu jednak po wydobyciu zmywacza na wacik i w trakcie jego użytkowania mocno łagodnieje. W chwilę po zakończeniu zmywania z palców unosi się przyjemny, owocowy ale wyczuwalnie syntetyczny zapach. Kolor kosmetyku jest mocno pomarańczowy co z resztą widać na zdjęciu. Jego konsystencja jest dosyć gęsta i rzeczywiście żelowa a w kontakcie z ciepłem ciała na granicy styku żelu ze skórą rozpuszcza się do konsystencji wodnistego płynu, po którym ślizga się kropla zmywacza. Dzięki swojej konsystencji dobrze trzyma się na waciku i całkiem nieźle na paznokciu więc wystarczy jego niewielka ilość aby usunąć lakier dzięki czemu jest wydajny.
                                         
Zmywacz bardzo dobrze wywiązuje się ze swojego zadania i bez problemu usuwa kremowe oraz perłowe lakiery nałożone na bazę i pokryte top coatem. Z brokatami radzi sobie już trochę gorzej i trzeba go więcej użyć ale to normalne i chwila cierpliwość wystarczy aby pozbyć się emalii z paznokci tak, że nie muszę się uciekać do metody foliowej. Dzięki niemu paznokcie są świetnie oczyszczone z resztek lakierów nawet tych najbardziej intensywnych bez zbędnego przebarwiania i rozprzestrzeniania kolorów po skórkach przy minimalnej ilości zużytych wacików - mnie wystarczy 1 wacik na zmycie wszystkich paznokci u rąk.
Co do skutków ubocznych zauważyłam, że trochę wysusza paznokcie a im częściej jest używany tym widoczniejsze jest to działanie.
                                                                        
Podsumowując: Dobry i skuteczny zmywacz o dużej pojemności i niskiej cenie. Co co prawda regularne jego stosowanie może przesuszać paznokcie ale w sytuacjach awaryjnych i przy ściąganiu opornych emalii jest niezastąpiony.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Drogocenne kamyki

Nie jestem fanką brokatów, zwłaszcza jeżeli przychodzi do ich zmywania, jednak nie można im odmówić uroku, dlatego co jakiś czas lądują na moich paznokciach. Czasami solo a czasami jako top dlatego dzisiaj będzie o takim gagatku.
Zapraszam :)
                                                    
Rimmel
Precious Stones
002 Ruby Crush
                                                                                
 Jak widać na zdjęciu pędzelek jest krótki, zaokrąglony i bardzo szeroki. Nabiera ogromną ilość lakieru, który trzeba wycierać o brzeg buteleczki i o ile przy normalnej emalii byłby ok, tak przy brokacie się nie sprawdza bo dokładne i równomierne rozprowadzenie lakieru jest utrudnione.
                                                                                       
                                                                  
 Sam lakier ma piękny kolor i składa się na niego bezbarwna baza, drobniutki czerwony brokacik i duże brokatowe srebrne kółka. Do ładnego pokrycia paznokcia potrzeba dwóch warstw bo przy jednej widoczne są prześwity. W przypadku używania go jako topu jedna warstwa spokojnie wystarczy. Wykończenie to oczywiście shimmer.
 W opakowaniu i jeszcze mokry lakier prezentuje się wspaniale i pięknie błyszczy. Niestety jednak w trakcie wysychania lekko matowieje i konieczne jest pociągnięcie go nabłyszczającym topem. Na zdjęciach widoczny jest efekt jaki daje lakier pociągnięty warstwą Poshe.
Nakładane warstwy nie muszą być grube dla uzyskania ładnego efektu dlatego jest bardzo wydajny.


 W opakowaniu konsystencja jest płynna ale nie lejąca, nie spada kroplami z pędzelka. Trzeba dokładnie wymierzyć ilość nabranego lakieru i starannie go rozprowadzić pędzelkiem gdyż nie rozpływa się ani nie poziomuje na paznokciu przez co pozostawia lekko chropowatą powierzchnię. Od nałożenia pozostaje na swoim miejscu i nigdzie nie migruje. Niestety w trakcie nakładania gdy buteleczka jest otwarta emalia dosyć szybko gęstnieje przez co coraz trudniej się ją nakłada.
Schnie błyskawicznie i nie trzeba mu wysuszacza.

                                    
POJEMNOŚĆ: 8ml
DOSTĘPNOŚĆ: Drogerie i internet.
CENA: Około 15zł
                                                 
Podsumowując: Ciekawy wakacyjno-imprezowy lakier do stosowania zarówno solo jak i jako top. Ożywia manicure i pięknie odbija światło jednak bez nabłyszczającej emalii wykańczającej się nie obejdzie.

sobota, 24 sierpnia 2013

Woda dla lica

Czas leci nieubłaganie a moje kosmetyczne zapasy topią się w bardzo obiecującym tempie :) W związku z tym nadszedł czas na kolejną recenzję. Tym razem będzie o kosmetyku, który urzekł mnie swoim zapachem tak bardzo, że mogłabym go wąchać całymi dniami i nocami. Nawet woski Yankee Candle przy nim wymiękają, choć uwaga - nie są to perfumy ;)
Jeżeli jesteście ciekawi co to za specyfik mnie tak zafascynował to zapraszam do dalszej części posta :)
                                                                     
Baikal Herbals
Oczyszczający tonik do twarzy 
Cera tłusta i mieszana
                                                                                     
OBIETNICE PRODUCENTA:
- Wysoko efektywne ekstrakty i masła bałkańskich traw
- Certyfikowane organiczne składniki
 - Bezpieczne środki konserwujące żywność zatwierdzone do stosowania w żywności przez Rosyjskie Ministerstwo Zdrowia
 - Bez parabenów i PEG
 Oczyszczający tonik do twarzy stworzony na bazie roślinn z okolic jeziora Bajkał skutecznie oczyszcza i wygładza skórę nadając jej uczucie komfortu i świeżości przez cały dzień.
Nagietek Lekarski i Tarczyca Baikalska pomaga wyeliminować zaczerwienienia, podrażnienia oraz zwęża rozszerzone pory.
 Pasternak zwyczajny łagodzi i zmiękcza skórę a leśna mięta tonizuje i nadaje elastyczność.
Dzięki naturalnym aktywnym komponentom tonik przywraca naturalną równowagę skóry i napełnia ją zdrowiem.
                                                                                          
SKŁAD:
Aqua with infusions of: Scutellaria Baicalensis Root Extract, Pastinaca Sativa Extract, Organic Calendula Officinalis Oil, Mentha Piperita (Peppermint) Leaf Extract, Organic Spiraea Ulmaria Extract, Organic Salvia Officinalis Leaf Extract, Glycerin, Laur Glucoside, Decyl Glucoside, Parfum, Citric Acid, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid,
POJEMNOŚĆ: 170ml
DOSTĘPNOŚĆ: Internet i wybrane sklepy zielarskie
 CENA: około 20zł
                                                                          
 MOJE WRAŻENIA:
 Pierwsze co rzuca się w oczy, a właściwie w nos to zapach, który jest roślinny, słodki i niezwykle piękny. Czuć w nim całe stosy kwiatów, lekką nutę mięty pieprzowej i jeszcze delikatniejszą anyżu. Jest świeży i rześki, przywodzi na myśl dzikie łąki pełne kwiecia i ziół. Tak musi pachnieć raj ;)
 Koloru nie posiada - jest zupełnie bezbarwny a jego konsystencja jest typowo wodnista.
                                                          
 Tonik przede wszystkim spełnia swoje podstawowe zadanie, czyli tonizuje. Poza tym bardzo ładnie oczyszcza skórę z resztek sebum i zanieczyszczeń pozostałych po myciu, niweluje uczucie ściągnięcia skóry, lekko ją nawilża i łagodzi podrażnienia. Lekko niweluje zaczerwienienia jednak nie jest to spektakularne działanie. Nie zauważyłam zmniejszenia porów ale aż tak cudownego działania się nie spodziewałam.
W trakcie jego stosowania nie odnotowałam szczypania w oczy ani innych niepożądanych działań.
                                                                
 Kosmetyk zapakowany jest w bardzo twardą plastikową butlę zamykaną nakrętką i otwieraną przez wciśnięcie jej szczytowej części. Otwór przez, który wydobywa się tonik jest bardzo mały więc w połączeniu z butelką, z którą trzeba się trochę pomocować aby wydobyć płyn, zabezpiecza nas przed wylewaniem zbyt dużej ilości kosmetyku. Dzięki takim rozwiązaniom specyfik jest bardzo wydajny i niepotrzebnie się nie marnuje.

                               
Podsumowując: Zaskakująco dobry i łagodny dla twarzy kosmetyk. Bez obaw można go stosować w okolicach oczu i wszędzie tam, gdzie skóra jest wrażliwa. Bardzo spodobało mi się jego działanie i z przyjemnością wypróbuję jeszcze inne jego wersje. Polecam.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Kosmetyczne niewypały: sierpień 2013

Od jakiegoś czasu pojawiał się a potem znikał w mojej głowie pomysł na cykl postów o kosmetycznych bublach. Mimo to zawsze coś mnie powstrzymywało i zniechęcało. Tym razem jednak w związku z tym, że kosmetyczne badziewia zalały mnie jak Morze Czerwone armię Faraona postanowiłam się nie poddawać i dać upust swoim emocjom.
Co do samego cyklu - nie będzie on pojawiał się co miesiąc bo nie chcę na siłę wynajdować bubli wśród tego co używałam. Warunkiem koniecznym do pojawienia się takiego postu będzie uzbieranie przeze mnie 5-ciu kosmetyków, spełniających wymagania do tytułu "kosmetycznego niewypału".
Dzisiaj jest ich nawet trochę więcej więc zapraszam :)
                                                                          
                                                  
FLOS LEK eye care
Dwufazowy płyn do demakijażu oczu
Do demakijażu nie użyłam go ani razu ze względu na zawartość kancerogennego barwnika więc karnie oddelegowany został do mycia beautyblendera. Co prawda podkłady z niego usuwał bardzo dobrze ale niestety przefarbował moje jajo na niebiesko! Na dodatek nie wiadomo czy plamy te w ogóle kiedykolwiek zejdą. Nie szaleję jakoś z rozpaczy, jednak zastanawia mnie jak można uznać za bezpieczne w stosowaniu w okolicach oczu coś co trwale barwi gąbkę...
                                                     
POLLENA Ostrzeszów Biały Jeleń
Żel do mycia twarzy hipoalergiczny
Tak samo jak poprzednik za zawartość Cl 42090 nie trafił nigdy na twarz a został przeznaczony do mycia jaja i pędzli. Myje średnio i z większymi zabrudzeniami sobie nie radzi a dodatkowo jego używanie utrudnia paskudnie glutowata i ciągnąca się konsystencja, przez którą ciężko go wydobyć z opakowania, gdyż po puszczeniu ściśniętej butelki wciąga się z powrotem do wewnątrz. Na szczęście jest też niezbyt wydajny więc nie musiałam się z nim długo męczyć.
                                                                                 
                                                                              
 NIVEA Intimate Sensitive
Płyn do higieny intymnej
Kupiłam go z ciekawości bo zawsze tylko Lactacyc i Lactacyd czasami zdradzany z jakimiś tańszymi płynami, i wszystko byłoby ładnie, pięknie tylko nie rozumiem jak ktokolwiek mógł napisać na tym specyfiku przypominającym działaniem kreta zdanie: "Łagodząca pielęgnacja dla wrażliwej skóry"! Stosowanie tego specyfiku przez niespełna tydzień doprowadziło mnie do takiego stanu, że nawet chodzenie do toalety stanowiło przykry przymus i ostatecznie w niedzielę musiałam z zapałem szaleńca ganiać po galerii w poszukiwaniu łagodzącej wersji Lactacydu. W połączeniu z antybiotykiem wywołał taki Sajgon, że od tygodnia walczę z efektami ubocznymi stosowania tego duetu. Za to w przy myciu beautyblendera i pędzli spisuje się świetnie bo bez żadnego problemu wyciąga z nich największy syf.
 Nie polecam nawet twardzielkom chyba, że szukacie dobrego środka do mycia przyborów kosmetycznych i odplamiacza w jednym.
                                                                      
 FARMONA Fresh&Beauty
Morski peeling solny
Pomijając już fatalny skład z parafiną na początku, całym arsenałem parabenów i kancerogennym barwnikiem na koniec oraz beznadziejną wydajność (wystarczył dokładnie na 2,5 użycia) jego największym minusem jest zapach. O ile w opakowaniu wydaję się być przyzwoity o morskich w nutach, tak po nałożeniu na skórę zmienia się nie do poznania i cuchnie jak starodawna, tania kostka klozetowa przez co używanie tego specyfiku to koszmar. Brrr...

                                                                                   
DOVE Summer Glow
Samoopalający balsam do ciała do jasnej karnacji
Jestem bladziochem i jestem z tego dumna. Czasami jednak chcę się trochę podkolorować i to niekoniecznie za pomocą wylegiwania na słońcu. Wtedy sięgam po balsamy brązujące ze względu na delikatny efekt i łatwość stosowania bo samoopalaczami posługiwać się nie potrafię. No i właśnie słowo "EFEKT" jest tu słowem kluczowym, bo żeby uzyskać jakąkolwiek, ledwo widoczną opaleniznę za pomocą tego kosmetyku trzeba go żmudnie aplikować przez wiele dni. Na dodatek trwałość opalenizny jest odwrotnie proporcjonalna do czasu jej pojawiania się, co oznacza, że już po trzech myciach nie ma po niej śladu. Więcej na jego promocję się nabiorę.
W ubiegłym roku stosowałam świetnie sprawdzający się balsam Lirene Body Arabica do jasnej karnacji i w przyszłym roku pokornie do niego wrócę.
                                                                 
AA DEO Hair Control
Anti-perspirant
No cóż poza ładnym zapachem antyperspirant musi również charakteryzować się działaniem, które tutaj jest poniżej oczekiwań. Nie trzeba upałów ani wysiłku fizycznego aby przestał sobie radzić z zapachem potu i wilgocią. Poprawki w ciągu dnia to bezwzględna konieczność o ile nie chcecie raczyć otoczenia swoim naturalnym zapachem. Na dodatek jest wydajny i trzeba się z nim długo męczyć. To już moja druga kulka od AA, i druga, która poza ładnym zapachem nie robi nic. Przy kolejnych zakupach będę je omijała szerokim łukiem.
                                                                              
                                                                                       
NIVEA BB Cream
Cera jasna
Na początku, zaraz po nałożeniu ma dziwny piaskowo-różowy kolor a potem... A potem pokazuje swoje (nie, nie WASZE tylko SWOJE) prawdziwe oblicze. Jeżeli nie jesteście rodowitymi mieszkankami Indii czy Egiptu albo prawdziwymi Indiankami prosto, z którejś z Ameryk to trzymajcie się od niego z daleka bo cera Wasza jest na bank za jasna i będziecie wyglądać jakbyście wychowywały się w kopalniach Morii a teraz próbowały przyszyć sobie głowę, którejś z wyżej wymienionych kobiet... Nawet nie chcę wiedzieć jaki efekt daje wersja do ciemnej karnacji...
                                           
To już wszystkie buble jakie udało mi się wyłapać do posta. Sporo takich gagatków znajdziecie również w poście o zużyciach lipca 2013, bo w ubiegłym miesiącu pożegnałam ich sporo.
                                              
A jak tam Was?
Trafiają się Wam buble, które kładą się cieniem na cały rynek kosmetyczny czy macie szczęście je omijać?

wtorek, 20 sierpnia 2013

Nawilżanie na potęgę!

Dzisiaj będzie o kosmetyku, który daje typowe jak na mnie efekty: skoro wszyscy mówią, że jest och i ach oraz zachwycają się nad składem, to u mnie oczywiście muszą wystąpić wszystkie możliwe (i te niemożliwe też) działania niepożądane...
                                              
Medacol
Collagen + HYALURONIC ACID
Serum kolagenowe z kwasem hialuronowym w żelu
                                                                    
OBIETNICE PRODUCENTA:
Przeznaczenie: Doskonałe połączenie aktywnego kolagenu morskiego z kwasem hialuronowym, przeznaczone jest do pielęgnacji każdego rodzaju cery. Zastosowanie wysokiej jakości aktywnego kolagenu z dużą zawartością hydroxyproliny regeneruje i poprawia kondycję skóry, czyniąc ją bardziej jędrną, elastyczną i promienną. Dzięki dodatkowi kwasu hialuronowego, skóra staje się idealnie nawilżona. Regularne stosowanie serum opóźnia efekty starzenia się skóry, wypłyca zmarszczki, redukuje blizny, a także zmniejsza przebarwienia. Pierwsze efekty stosowania serum widoczne są już po kilkakrotnym zastosowaniu, jednak dla utrwalenia i jeszcze lepszych efektów zalecane jest regularne stosowanie. Serum można stosować na delikatne partie ciała, również na skórę wokół oczu. Produkt testowany dermatologicznie.
Opis składników aktywnych: KOLAGEN - wysokiej jakości naturalne białko podporowe, stanowi podstawowy składnik budulcowy skóry, zapewniający jej elastyczność i jędrność. Bierze udział w funkcjach życiowych niemal wszystkich układów, narządów i tkanek. Zbudowany jest z długich, spiralnych łańcuchów peptydowych, w których występuje kilkanaście aminokwasów, m.on. prolina, glicyna, hydroksyprolina i hydroksylizyna. Aktywny kolagen morski zawarty w naszym produkcie, dzięki swoim właściwościom, przede wszystkim wysokiej biodostępności dla skóry, wspomaga organizm w procesie odbudowy naturalnego kolagenu, czego efektem jest zmniejszenie zmarszczek i łagodzenie efektów starzenia.
KWAS HIALURONOWY - jeden z najbardziej wartościowych składników nawilżających, naturalnie występujący w skórze właściwej i naskórku. Z wiekiem ilość kwasu hialuronowego w skórze maleje. a utrata wody, którą kwas hialuronowy wiąże, sprzyja powstawaniu zmarszczek. Regularne uzupełnianie poziomu kwasu hialuronowego w skórze, pomaga w utrzymaniu wysokiego poziomu nawilzenia i zapobiega wysuszaniu cery.
Działanie:
- ujędrnia skórę
- wygładza cerę
- redukuje zmarszczki
- opóźnia efekty starzenia
- redukuje blizny
- zmniejsza przebarwienia skóry
- nawilża
                                    
SKŁAD:
aqua, collagen, sodium hyaluronate, hydroxyethylcellulose, caprylyl glycol, parfum, geraniol, hexyl cinnamal, limonene, linalool
                                                
MOJE WRAŻENIA:
 Serum pachnie bardzo przyjemnie, trochę cytrusowo i nienachalnie. Po aplikacji zapach szybko znika i nie drażni. Jest przejrzyste i lekko podbarwione na biało - wygląda jak powietrze przy niewielkim zamgleniu. Jego konsystencja jest praktycznie płynna ale nie wodnista, lekko żelowa. Rozprowadza się bardzo przyjemnie pozostawiając delikatną śliską warstwę.
                                                   

                                                   
 Niestety nie dane mi było zobaczyć spektakularnych efektów jego działania. Być może jest to spowodowane dobrym stanem mojej skóry i tym, że staram się na co dzień zaspokajać wszystkie jej potrzeby. Jednak już po kilku jego zastosowaniach skóra stała się widocznie nawilżona i wygładzona. Zniknęła szorstkość a w dotyku przypomina satynę.
 Niestety aby nie było tak różowo w trakcie jego stosowania wystąpiły u mnie chyba wszystkie możliwe skutki uboczne: zaraz po aplikacji skóra bardzo nieprzyjemnie szczypie, wręcz pali aż do momentu wchłonięcia, następnie po wyschnięciu uczucie to ustępowało miejsca wrażeniu ściągnięcia i napięcia skóry. W przypadku dodatkowego zwilżenia wodą początkowe odczucie pieczenia wraca. Nie zauważyłam jednak aby te nieprzyjemne doznania były jakkolwiek skorelowane z powstawaniem zaczerwienień. Wszystkie nieprzyjemne wrażenia ustępują jednak po aplikacji kremu. Dodatkowym skutkiem ubocznym jego stosowania są u mnie wypryski. Ich ilość uzależniona jest co prawda od ilości nałożonego serum ale powstają zawsze jeżeli tylko po wchłonięciu kosmetyku nie przemyję skóry wodą. W związku z tym, że specyfik ten stosuję na twarz, szyję i dekolt to niedoskonałości występują zarówno na skórze twarzy jak i dekoltu.
                                  
Kosmetyk zapakowany jest w wysoką tubę z pompką typu airless, która spisuje się fantastycznie przez cały okres użytkowania. Nie zacina się oraz dozuje odpowiednią ilość produktu dzięki czemu jest on bardzo wydajny. Do opakowania dołączona jest ulotka ze wszystkim informacjami a całość zapakowana jest w gruby i sztywny plastikowy kartonik.
W tubie znajduje się 100ml produktu, za który trzeba zapłacić 239zł.
                                                                                          
OCENA: 4/6 

                                    
Podsumowując: Dobry kosmetyk jednak niedopasowany do po
trzeb mojej skóry i jej wrażliwości. Myślę, że spisał by się dużo lepiej zastosowany za kilka lat. Jeżeli jednak Wasza skóra pozytywnie reaguje na kwas hialuronowy i potrzebuje intensywnego wspomagania to uważam, że warto je wypróbować.

niedziela, 18 sierpnia 2013

DIY: Ożywianie lakierów

Lakiery do paznokci, zwłaszcza te brokatowe, potrafią przykuć spojrzenie, dać wyraz kolorystycznej fantazji czy uzupełnić stylizację ale mogą też spędzić sen z powiek... I nie, nie chodzi mi tu o zmywanie a o to co się z nimi dzieje w buteleczkach.
                                             
                                                
Wiadomo, że pozostawione same sobie uspokajają się i rozwarstwiają a brokat smętnie opada na dno. Początkowo nie stanowi to problemu ale im starszy lakier i im dłużej stoi w zapomnieniu, tym ciężej go "obudzić" i sprawić aby drobinki zaczęły energicznie migotać w buteleczce. Pół biedy jeżeli producent o tym pomyśli i zamieści w lakierze metalową kuleczkę, która po kilku potrząśnięciach wyeliminuje problem ale co jeżeli jej nie ma?
No wtedy z radą przychodzę ja ;)
Ciekawych jak się uporać ze zmęczonym lakierem zapraszam do dalszej części posta :)
                                                 
Co będzie potrzebne?
1. lakiery do paznokci: mogą być nowe i stare, brokatowe i kremowe;
2. podstawka, na której można położyć drobne elementy,
3. kulkowe łożyska do roweru, o takie:
 
Kosztuje 1,50-2,50zł i dostać je można z rowerami. Ilość łożysk należy dopasować do ilości lakierów, które chcemy ożywić bo trzeba pamiętać, że każdym łożysku znajduje się 7 kuleczek.
 4. Cążki do kabli.
                                              
 Skoro wszystko już jest to do dzieła :)
Za pomocą cążek zgniatamy te kawałki blachy, które znajdują się między kulkami. To co nam zostaje wyrzucamy do pojemnika przeznaczonego na odpady metalowe a kuleczki zbieramy na podstawce.
                                                                       
Gdy kuleczki są już uwolnione należy je dokładnie umyć najlepiej w mocno ciepłej wodzie z dodatkiem mydła lub płynu do naczyń, gdyż to usunie cały smar, którym są wysmarowane i je odtłuści. Na koniec należy kuleczki dokładnie osuszyć ręcznikiem.
                                                            
Na koniec zostaje najprzyjemniejsza część, czyli wrzucamy kuleczki do lakierów i energicznie wstrząsamy. Na jedną buteleczkę spokojnie wystarczy 1 kulka.
                                                   
Na koniec można podziwiać efekt swoich działań :) Akurat te lakiery są nowe i kuleczki bez problemu widać na dnie ale jeżeli lakier, do którego wrzucamy kulki jest starszy i brokat zdążył już osiąść grubą warstwą na spodzie butelki to wystarczy tylko chwilę dłużej nim potrząsać i wszystko wróci do normy :)
                                                     
To już koniec ożywiania lakierów :)
Cała akcja trwa dosłownie chwilkę a efekt jest świetny zarówno w brokatowych jak i kremowych lakierach.
Dodatkowym atutem takich kulek jest to, że są wielokrotnego użytku więc po zużyciu emalii spokojnie można je wyciągnąć z buteleczki, przemyć zmywaczem i wrzucić do kolejnej. Same łożyska są bardzo tanie i wydajne więc stuningowanie nawet pokaźnej kolekcji lakierów nie szarpnie nikogo po kieszeni ;)
                                     
Mam nadzieję, że ten post będzie dla Was przydatny i pomoże uporać się z kapryśnymi lakierami :)

sobota, 17 sierpnia 2013

Wyniki Wakacyjnego Konkursu

Konkurs dobiegł końca więc czas na wyniki :)
               
Bez zbędnego przedłużania ogłaszam, że zwyciężyła:
                     
axi_1099
                    
Za odpowiedź:
                        
W kosmetyczce mogą się znaleźć:
1.zasypka dla dzieci np. babydream- sprawdzi się do całego ciała, zwłaszcza zamiast spray'u do stóp oraz do miejsc, w których najbardziej się pocimy (np. pod kolanami, w pachwinach)- zapobiega otarciom od gorąca, można używać nawet zamiast antyperspirantu (ale trzeba w ciągu dnia poprawiać), idealna jako suchy szampon do włosów :)
2.żel do mycia ciała babydream-  sprawdzi się jako szampon, żel do mycia całego ciała, mydło do rąk albo żel do mycia twarzy, nada się również go golenia ;) dobry do prania ubrań :D
3.krem do ciała kakao i masło shea- jako balsam do smarowania całego ciała, maska do włosów, w mniejszym pojemniczku można nosić jako krem do rąk lub smarować nim usta, można użyć również jako krem do stóp
4.oliwka dla dzieci- pod prysznic jako lżejsza wersja nawilżacza do ciała, dobrze zmywa nawet wodoodporny makijaż, do olejowania włosów, do ochrony końcówek, po depilacji (łagodzi podrażnienia), moje koleżanki stosowały ją również do opalania jako alternatywę dla kremu z filtrem (działała całkiem nieźle skoro nie miały poparzeń... ;) )
5.woda termalna- zamiast kremu do twarzy (nawilża skórę),odświeża makijaż, przydaje się podczas malowania (np. do zmoczenia pędzli), na ukąszenia komarów (zamiast maści), po depilacji (zamiast specjalnych kremów łagodzących podrażnienia), ochładza i odświeża skórę podczas opalania lub podróży, po wysiłku fizycznym
6. żel pod prysznic- można stosować do mycia ciała, jak i do prania drobnych rzeczy ;) a wiadomo- na wakacjach często mamy warunki polowe :D
7. chusteczki do higieny intymnej- nie tylko do oczyszczania i odświeżania okolic intymnych, ale również są lepsze od zwykłych chusteczek oczyszczających do przetarcia ubrudzonych rąk, twarzy itp., można również użyć do demakijażu lub drobnych poprawek
8. zwykłe mydło w kostce- do mycia ciała, czasem nawet do mycia włosów, do prania, świetne do mycia pędzli- żeby nie brać ze sobą dodatkowych specyfików do tego przeznaczonych, które tylko zabierają niepotrzebnie miejsce
9. naturalny olejek lawendowy- na drobne wypryski, do kąpieli (odświeża, dezynfekuje, zmniejsza potliwość), na ukąszenia komarów zamiast maści (zmniejsza obrzęk i swędzenie- równie dobry jest Amol ^^)
                                
Gratuluję i czekam 7 dni na maila z danymi do wysyłki, który należy wysłać na adres sexichic@vp.pl :)

piątek, 16 sierpnia 2013

Hit Biedronki ;)

Nie lubię tanich kosmetyków, za drogimi też nie specjalnie przepadam ale to już inna bajka ;) W drogeriach unikam ich jak ognia i to wcale nie dlatego, że mam jakieś dziwne urojone uprzedzenia. Takie moje zachowanie jest wynikiem tego, że wiele razy się nacięłam: a to osypujący się tusza, a to błyszczyk, który wywołał takie uczulenie, że trzeba było je leczyć antybiotykiem, a to podrażniający żel i wymieniać mogłabym tak w nieskończoność ale nie moich żalach miałam dzisiaj pisać.
Nad tym specyfikiem, zastanawiałam się już bardzo długo. Czytałam recenzje, pytałam o opinie i dużo, dużo na ten temat myślałam... W końcu wybrałam się do ogólnie znanego dyskontu i capnęłam jeden egzemplarz z półki a teraz dołączę do sporego grona bloggerek, które już do recenzowały.
Zapraszam :)
                                                                
BeBeauty
Face Expert!w
Hydro Effect
Micelarny żel do mycia i demakijażu
Skóra sucha i wrażliwa
                                                       
OBIETNICE PRODUCENTA:
Micelarny żel do mycia i demakijażu
Hypoalergiczny preparat w postaci żelu micelarnego delikatnie oczyszcza wrażliwą skórę twarzy i oczu. Struktury micelarne zapewniają niezwykle wysoką skuteczność oczyszczania, dokładnie usuwają makijaż i zanieczyszczenia nie naruszając bariery hydrolipidowej naskórka. Zawarty w preparacie d-panthenol zapewnia naturalny poziom nawilżenia, łagodzi podrażnienia oraz przynosi uczucie natychmiastowego ukojenia. Skóra staje się gładka i czysta. Odzyskuje uczucie  świeżości i komfortu.
- dokładnie oczyszcza z makijażu i zanieczyszczeń
- zmniejsza podrażnienia i zaczerwienienia
- posiada właściwości nawilżajace
- odświeża skórę i pozostawia uczucie komfortu
                     
Czym są micele?
Micele to sferyczne cząsteczki składające się z cząstek wodnych i tłuszczowych. W zetknięciu ze skórą cząsteczki tłuszczowe łączą się z sebum i resztkami makijażu, natomiast cząsteczki wodne z kurzem i innymi zanieczyszczeniami. W ten sposób skóra jest dokładnie oczyszczona.
                                          
SKŁAD:
aqua, propylene glycol, disodium cocoamphodiacetate, peg-40 hydrogenated castor oil, acrylates/c10-30 alkyl acrylate crosspolymer, poloxamer 184, peg-7 glyceryl cocoate, hydroxypropyl guar hydroxypropyltrimonium chloride, sophora japonica leaf extract, panthenol, sodium hydroxide, sodium citrate, sodium chloride, disodium edta, citric acid, parfum, methylparaben, propylparaben, methylisothiazolinone
                                                
MOJE WRAŻENIA:
Opakowanie jest standardowe, praktyczne i poręczne. Zamykająca klapka jest szczelna i dobrze przytwierdzona dzięki czemu kosmetyk się nie marnotrawi. Grafika jest przyjemna dla oka choć wiem, że nowa jest bardziej ascetyczna i jeszcze przyjemniejsza ;)
W Biedronce (bo tylko tam można go kupić) za tubę o pojemności 150ml zapłacić trzeba 5zł.
                                                      
Żel pachnie przyjemnie słodko-świeżo, trochę kwaskowato jakby cytrusowo ale to nie do końca to. Zapach jest ewidentnie syntetyczny ale nie przeszkadza i nie dusi. Koloru kosmetyk nie posiada - jest zupełnie bezbarwny i przezroczysty. Jego konsystencja jest bardzo gęsta i bardzo dziwna. Niby to jest żel ale nie taki typowy. Zupełnie się nie ciągnie ani nie jest glutowaty. Łatwo się rozprowadza, dobrze łączy z wodą i przykleja do twarzy oraz bezproblemowo spłukuje. Nie spływa z twarzy.
Wydajność OK ale bez rewelacji. Dosyć szybko go ubywa z opakowania ale biorąc pod uwagę, że bardzo często używałam go 2 razy w ciągu dnia to nie ma się co dziwić.
                                          
W kwestii działania muszę przyznać, że bardzo dobrze spełnia obietnice producenta. Bardzo dobrze myje i oczyszcza skórę. Świetnie ściąga makijaż zarówno z twarzy jak i z oczu pozostawiając uczucie świeżości. Jedyne z czym do końca sobie nie radzi to kredki do oczu i kohl dlatego z nimi rozprawiam się za pomocą innych kosmetyków do demakijażu. Po jego zastosowaniu, skóra jest dobrze oczyszczona, miła, miękka i gładka w dotyku. Nie staje się skrzypiąca, wysuszona ani szorstka jak to się dzieje przy zbyt intensywnie myjących kosmetykach.
Żel nie szczypie w oczy, nie zapycha ani nie wywołuje innych niepożądanych efektów.
                                                                                         
OCENA: 4,5/6 

                                    
Podsumowując:
Zaskakująco dobry i tani kosmetyk. Dupska mi nie urwał jakimś cudownym działaniem ale też nie zniechęcił do kosmetyków BeBeauty. Dostępność jest bez rewelacji bo do Biedronki mam daleko ale jeżeli kiedyś się znajdę w jej okolicy a będę potrzebowała żelu to bez zbędnych przemyśleń sięgnę po kolejne opakowanie. Myślę też, że nawet zdecyduję się na wypróbowanie płynu micelarnego ;)

środa, 14 sierpnia 2013

Gotowa na wszystko

Czas biegnie okrutnie szybko a niespodzianki wyskakują jak Filip z konopi, więc dzisiaj będzie szybka recenzja lakieru, który jest idealny na każdą okazję ;)
                                                                                      
Essence
LE The Twilight Saga Eclipse Collection
Nail Polish
05 Ready to be bitten
 
                                            
Lakier składa się z mleczno-różowej bazy oraz delikatnych srebrnych płatków połyskujących kolorami złota i srebra, których jednak brokatem chyba nazwać nie można. Na paznokciach kolor jest bardzo delikatny i dobrze wygląda zarówno na bardzo jasnej jak i opalonej skórze. Pasuje na każdą okazję: do szkoły, pracy, na duże eleganckie przyjęcie, imprezę czy kameralne spotkanie ze znajomymi.
Wykończenie za sprawą płatków wygląda na fake ;)
Pigmentacja i krycie również są bardzo delikatne. Na zdjęciu mam na paznokciach dwie warstwy emalii, a i tak widać prześwitujące końcówki. Właściwie to chyba nie ma możliwości uzyskania nim całkowitego krycia.
Lakier nie przebarwia paznokci ani nie brudzi skórek chociaż przy zmywaniu płatki stawiają trochę opór.
                                             
                                             
Kosmetyk ma bardzo płynną i rzadką konsystencję dzięki czemu łatwo rozprowadzić go cienkimi warstwami. Rozlewa się równomiernie po płytce nie tworząc smug, bąbelków ani zgrubień, a jednocześnie pozostaje na swoim miejscu i nie migruje poza nałożony obszar ani nie rozpływa się po skórkach. To sprawia, że jest niesamowicie wydajny i powoli ubywa go z buteleczki.
Jak to u większości lakierów bywa jedna warstwa schnie błyskawicznie, ale dwie to już inksza inkszość i bez wysuszacza się nie obejdzie chyba, że macie anielską cierpliwość.
                           
                                                   
Opakowanie jak to zwykle bywa jest szklane  a nakrętka pomimo dużej średnicy dobrze się spisuje przy malowaniu.
Pędzelek jest dosyć długi, miękki i niezbyt wąski. Świetnie się spisuje przy aplikacji lakieru i jest przy tym dość precyzyjny.
                                   
                                                       
Emalia ma pojemność 10ml i kosztował około 7-8zł. Obecnie jest już niedostępny ze względu że pochodzi z edycji limitowanej ale kiedyś można go było dostać praktycznie w każdej drogerii i perfumerii, która ma w swojej ofercie kosmetyki marki Essence.
                                               
OCENA: 4/6
                                
 Świetny lakier na każdą okazję. Szkoda, że to tylko LE bo chętnie bym do niego wracała. Jeżeli lubicie delikatne i niezbyt kryjące emalie i macie możliwość zdobycia go w swoje łapki to polecam :)

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Co ja sobie za to kupię? WACIKI!?

Tak, tak dzisiaj będzie o wacikach ;)
Temat przeze mnie skrzętnie pomijany i bagatelizowany wraca ciągle jak bumerang. Ileż to razy zastanawiałam się już nad notką im poświęconą dochodząc ostatecznie do wniosku, że po co i na co to komu? Ostatecznie jednak podjęłam się współpracy z marką Cleanic i czas się z niej wywiązać ;)
                                               
Cleanic
Płatki kosmetyczne
Silk Effect

                                                       
OBIETNICE PRODUCENTA:
Puszyste i miękkie, wykonane z grubej, 100% bawełny zostały dodatkowo nasączone proteinami jedwabiu, dzięki czemu są wyjątkowo gładkie i delikatne w dotyku. Zapewniają maksymalny komfort stosowania w trakcie codziennej pielęgnacji szczególnie wrażliwej skóry twarzy oraz wykonywania demakijażu. Płatki występują w kilku rozmiarach, w tym w ekonomicznym, idealnym w podróży opakowaniu 30szt.

                                                
MOJE WRAŻENIA:
Po płatki kosmetyczne Cleanic sięgam bardzo często. Można wręcz stwierdzić, że zdecydowanie dominują w moich wacikowych zakupach ale wersja Silk Effect trafila w moje łapki po raz pierwszy.
                             
Opisać można je w kilku słowach: są małe - mają około 5,5cm średnicy, białe, okrągłe, mięciutkie i nie pachną :)
                                  
Czym podbiły moje serce?
- nie rozwarstwiają się,
- nie pozostawiają wacianych farfocli,
- suche są lekko sztywne, dzięki czemu się nie odkształcają i zachowują swój kształt,
- po zmoczeniu stają się super miłe w dotyku,
- są bardzo chłonne,
 - doskonale trzymają płyn bez względu czy to jest tonik, micel czy zmywacz do paznokci,
- dobrze zmywają zarówno makijaż jak i lakiery do paznokci,
- świetnie pochłaniają zmyte kosmetyki,
- rewelacyjnie zbierają resztki zanieczyszczeń oraz sebum, 
- nie podrażniają wrażliwej skóry.
                                    
Wad u nich nie zaobserwowałam :)
                                    
Można je dostać właściwie w każdej drogerii oraz w internecie za cenę około 5,50zł za opakowanie 100szt.
                                                  
Podsumowując: Wersja Silk Effect nie tylko nie odbiega standardami od klasycznych wacików tejże marki ale nawet je przewyższa. Zdecydowanie będę do nich wracać :)
                                     
Produkty dostałam od firmy Cleanic w ramach współpracy jednak nie miało to wpływu na moją ocenę.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...