Lakiery do paznokci, zwłaszcza te brokatowe, potrafią przykuć spojrzenie, dać wyraz kolorystycznej fantazji czy uzupełnić stylizację ale mogą też spędzić sen z powiek... I nie, nie chodzi mi tu o zmywanie a o to co się z nimi dzieje w buteleczkach.
Wiadomo, że pozostawione same sobie uspokajają się i rozwarstwiają a brokat smętnie opada na dno. Początkowo nie stanowi to problemu ale im starszy lakier i im dłużej stoi w zapomnieniu, tym ciężej go "obudzić" i sprawić aby drobinki zaczęły energicznie migotać w buteleczce. Pół biedy jeżeli producent o tym pomyśli i zamieści w lakierze metalową kuleczkę, która po kilku potrząśnięciach wyeliminuje problem ale co jeżeli jej nie ma?
No wtedy z radą przychodzę ja ;)
Ciekawych jak się uporać ze zmęczonym lakierem zapraszam do dalszej części posta :)
Co będzie potrzebne?
1. lakiery do paznokci: mogą być nowe i stare, brokatowe i kremowe;
2. podstawka, na której można położyć drobne elementy,
3. kulkowe łożyska do roweru, o takie:
Kosztuje 1,50-2,50zł i dostać je można z rowerami. Ilość łożysk należy dopasować do ilości lakierów, które chcemy ożywić bo trzeba pamiętać, że każdym łożysku znajduje się 7 kuleczek.
4. Cążki do kabli.
Skoro wszystko już jest to do dzieła :)
Za pomocą cążek zgniatamy te kawałki blachy, które znajdują się między kulkami. To co nam zostaje wyrzucamy do pojemnika przeznaczonego na odpady metalowe a kuleczki zbieramy na podstawce.
Gdy kuleczki są już uwolnione należy je dokładnie umyć najlepiej w mocno ciepłej wodzie z dodatkiem mydła lub płynu do naczyń, gdyż to usunie cały smar, którym są wysmarowane i je odtłuści. Na koniec należy kuleczki dokładnie osuszyć ręcznikiem.
Na koniec zostaje najprzyjemniejsza część, czyli wrzucamy kuleczki do lakierów i energicznie wstrząsamy. Na jedną buteleczkę spokojnie wystarczy 1 kulka.
Na koniec można podziwiać efekt swoich działań :) Akurat te lakiery są nowe i kuleczki bez problemu widać na dnie ale jeżeli lakier, do którego wrzucamy kulki jest starszy i brokat zdążył już osiąść grubą warstwą na spodzie butelki to wystarczy tylko chwilę dłużej nim potrząsać i wszystko wróci do normy :)
To już koniec ożywiania lakierów :)
Cała akcja trwa dosłownie chwilkę a efekt jest świetny zarówno w brokatowych jak i kremowych lakierach.
Dodatkowym atutem takich kulek jest to, że są wielokrotnego użytku więc po zużyciu emalii spokojnie można je wyciągnąć z buteleczki, przemyć zmywaczem i wrzucić do kolejnej. Same łożyska są bardzo tanie i wydajne więc stuningowanie nawet pokaźnej kolekcji lakierów nie szarpnie nikogo po kieszeni ;)
Cała akcja trwa dosłownie chwilkę a efekt jest świetny zarówno w brokatowych jak i kremowych lakierach.
Dodatkowym atutem takich kulek jest to, że są wielokrotnego użytku więc po zużyciu emalii spokojnie można je wyciągnąć z buteleczki, przemyć zmywaczem i wrzucić do kolejnej. Same łożyska są bardzo tanie i wydajne więc stuningowanie nawet pokaźnej kolekcji lakierów nie szarpnie nikogo po kieszeni ;)
Mam nadzieję, że ten post będzie dla Was przydatny i pomoże uporać się z kapryśnymi lakierami :)
Ale sprytne :)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że post będzie o rozcieńczalniku do lakierów, a tu niespodzianka ;)
Bardzo podoba mi się ten pomysł :)
Rozcieńczalnik to pójście na łatwiznę a i tak, nie ruszy brokatu z dołu ;)
UsuńMoże Ci się jeszcze przyda ten pomysł ;)
No tak brokatu nie ruszy, na szczęście takich lakierów mam bardzo mało, bo wolę kremowe wykończenia :)
UsuńW kremowych lakierach kulki też się świetnie spisują. Zwłaszcza w takich starszych. Sprawdzałam ;)
UsuńNie wpadłabym na to sama :D Ale ja nawet o kulkowych łożyskach do roweru nie słyszałam xD
OdpowiedzUsuńAle za to teraz możesz się posiłkować blogiem ;)
UsuńDokładnie to one się "wianki" nazywają ;)
Miałaś jakieś przezwisko w szkole? Jeśli nie, to od dzisiaj będziesz Pomysłowy Dobromir :D Spora część moich lakierów ucieszyłaby się z takiego tuningu, bo samo wstrząsanie czasem niewiele daje :( Ciekawe czy gdzieś w piwnicy mam takie skarby...
OdpowiedzUsuńMiałam ale nie było to nic przyjemnego ;)
UsuńSkoro tak to przeszukaj piwnicę i do dzieła :) Taka robótka to sama przyjemność i super zabawa ;)
Nie miałam nawet pojęcia o istnieniu takich łożysk, tak jak ktoś wyżej też myślałam, że post będzie o rozcieńczaniu :) Świetnie, że dzielisz się z nami takimi poradami :)
OdpowiedzUsuńJak widać na blogu urodowym można się takich rzeczy dowiedzieć ;)
UsuńGenialny pomysł! Choć moim zdaniem producenci powinni w każdej buteleczce umieszczać kuleczkę ;/
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że to producenci powinni o to dbać, ale skoro tego nie robią to trzeba sobie samemu jakoś radzić ;)
UsuńŚwietny pomysł! :D Na pewno wypróbuję, mam kilka ulubionych lakierów, które umierają.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Życzę miłej i owocnej zabawy ;)
UsuńAle super pomysł!
OdpowiedzUsuńPomysł idealny.Wiem, bo sam praktykuję ;)
OdpowiedzUsuńWażne, że działa i nie jest drogi, a potrafi uratować nie jedną butelkę ulubionego lakieru.
Jedynym minusem jest fakt, że zapominam, do której butelki dorzuciłem kulki. Trudno mi wtedy wspomnieć o tym podczas swatchowania ;)
Sprawdza się idealnie :)
UsuńZawsze możesz oznaczać takie ulepszone buteleczki, np. kropką namalowaną markerem albo jakimś nacięciem na zakrętce.
Super pomysł z tymi lakierami!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń