sobota, 27 września 2014

Zakupy: sierpień 2014

Wrzesień już na dniach się z nami pożegna a ja nadal nie podsumowałam sierpnia. Bardziej opóźnioną już chyba być nie można... ;) Na szczęście powoli się ogarniam i mam w zanadrzu kilka recenzji więc w październiku blog nie powinien tak świecić pustkami, jednak na 100% to nic nie obiecuję bo odkąd moim blogowym mottem stały się słowa "nic na siłę" to ciężko mi się zmobilizować do pisania. Nie przedłużając jednak zapraszam do sprawdzenia co w poprzednim miesiącu wzbogaciło moją kosmetyczkę :)
                                                         
                                             
Postanowiłam chwilowo zdradzić mój ulubiony szampon z Oriflame i zaspokoić ciekawość. W związku z tym w moim zakupowym koszyczku znalazły się VitalDerm Restoring Shampoo Argan oraz Receptury Babuszki Agafii Szampon No 4, o którym mogliście już sobie poczytać TUTAJ. Na chwilę obecną mogę dodać, że rosyjski szampon świetnie spisuje się w praniu staników więc nie ma tego złego... Co do szamponu VidalDerm to trzeba uważać przy zakupie, bo wersja 1000ml ma dużo gorszy skład niż zakupione przeze mnie 400ml, co z resztą tłumaczy różnicę w cenie wynoszącą zaledwie 10zł...
                                       
                                           
Szał na kosmetyki o zapachu czarnych porzeczek, który wywołał u mnie żel Isana spowodował zakup DAX Perfecta SPA Mus do ciała Wyszczuplający. Po wyjazdowych perypetiach zaopatrzyłam się również w Himalaya Herbals Zestaw podróżny, w którego skład wchodzi składana szczoteczka do zębów, mini nić i mini pasta wybielająca, który wstępnie pokazywałam Wam TUTAJ. Problemy z cerą w końcu zmusiły mnie do zakupu L'Orient Olejek z drzewa herbacianego, który spisuje się rewelacyjnie i już doprowadził moją skórę do prawie idealnego stanu. Skutkiem ubocznym zakupów są próbki: Kolastyna dołączona była do gazety natomiast drugą dostałam przy zakupie olejku.
                                     
                                       
Babydream Nawilżane chusteczki dla niemowląt to nieodzowny element mojej torby gdy wybywam w nieznane rejony oraz kufra, bo w końcu czymś trzeba usuwać resztki kosmetyków z rąk. Bardzo je lubię i zawsze do nich wracam choćbym nie wiem jak starała się je sobie odpuścić ;) Lactacyd Femina Hydro-Balance to mój kolejny ulubieniec, bez którego nie wyobrażam sobie codziennej kąpieli. Mam nadzieję, że nowe wersje będą równie dobre.
                                               
                                   
Spora promocja i deficyt w szufladzie z zapasami skłoniły mnie do zakupy Aussie Miracle Recharge Aussome Volume, która poza ładnym zapachem i niezbyt ciekawym składem nie charakteryzuje się niczym szczególnym. Jako zapas capnęłam również w promocji Green Pharmacy Eliksir ziołowy do włosów łamliwych, zniszczonych i farbowanych. Skleroza nie boli ale za to owocuje zakupami - na wyjeździe, na który pakując się zapomniałam o antyperspirancie przygarnęłam Lady Speed Stick 24/7 Invisible Gel. Pachnie zupełnie nie w moim typie ale działa i był w promocji, co jest szczególnie ważne, bo jak zobaczyłam "normalne" ceny antyperspirantów w wioskowych sklepach to mało nie padłam na zawał.
                 
                             
W zupełnie niepozornej aptece całkowicie przypadkiem udało mi się dostać NUXE Reve de Miel Balsam do ust w bardzo atrakcyjnej cenie. Nie obyło się również bez dodatku w postaci próbki kremu ;) Na Biedronkowych wyprzedażach ostatecznie zdecydowałam się też na Zestaw pędzelków. Promocyjna cena 10zł sprawiła, że moje postanowienie o ich niekupowaniu legło w gruzach...
                                     
                                           
Wspominałam Wam już wcześniej o szale na kosmetyki o zapachu czarnej porzeczki: no to tutaj mamy ciąg dalszy w postaci Avon Senses Mood therapy revitalising Shover Gel, który w rzeczywistości z porzeczkami ma niewiele wspólnego. Uzupełniłam też zapas ulubieńca: Oriflame Nature Secrets Almond & Strawberry Colour Care Shampoo. Dobrze, że to zrobiłam bo miałabym teraz spory problem z doprowadzeniem włosów do dobrego stanu i przekonaniem ich do pozostania na głowie.
                                   
                                   
Jako, że moje włosy już całkiem ładnie odrosły postanowiłam zadbać o ich końcówki i pierwszy raz świadomie zdecydowałam się na taki specyfik jak Green Pharmacy Jedwab w płynie. W planach było serum VitalDerm, którego próbka mnie zachwyciła, ale w związku z tym, że poszalałam zakupowo, cena mnie lekko zniechęciła. Nic jednak straconego bo i tak na 100% je kupię - o ile wcześniej nie zetnę włosów ;) Czasami próbki dobijają się drzwiami i oknami. Te przyszły do mnie pocztą: Yves Rocher Quelques Notes d'Amour.
                                     
                                       
Teraz czas na to co cieszy mnie najbardziej: wreszcie udało mi się zdobyć eyeliner, który nie spływa z moich powiek z prędkością światła: Make Up For Ever Aqua Liner 13. Matowa Czerń, która taka matowa wcale nie jest. Przy okazji dokonałam też wymiany tuszy w Sephorze na miniatury Clinique High Impact Mascara.
                                       
                                       
Wizyta w sklepiku Avon oczywiście nie zakończyła się tylko na pokazanym wyżej żelu. W moje łapki wpadły również: Avon Super Shock eye-liner gel Black (nie, to nie jest druga kredka Avon, ona po prostu lubi być fotografowana i bezczelnie wepchnęła się na zdjęcie z balsamem NUXE i pędzelkami), który chodził za mną już od dłuższego czasu, Avon Incandessence EDP, w mini wersji do torebki (jak pisałam już skleroza nie boli i czasami zapominam się czymś popsikać przed wyjściem z domu) oraz Avon Gel Finsh Nail Enamel Wine and Dine Me w obłędnym winnym kolorze.
                                     
No cóż, nie da się ukryć, że mocno poszalałam. Tłumaczyć się nie będę, bo wiadomo: nic mnie nie usprawiedliwia. Na szczęście we wrześniu udało mi się (na razie) zachować więcej rozsądku więc nie zarastam zapasami ;)

środa, 17 września 2014

Dyskretny połysk zieleni...

Za oknem piękne słonko i ciepełko choć wietrzyk jest już rześki sprawiają, że mam lenia. Postanowiłam się jednak zmobilizować i pokazać Wam kolejny świetny duet lakierowy choć tym razem efekt jest iście zimowy ;)
Zapraszam :)
                             
                                   
Bazą Mojego manicure stanowił:

Lovely
Classics Nail Polish
Lakier o wysokiej trwałości i połysku
Nr 25
                                           
                                       
POJEMNOŚĆ: 8ml
DOSTĘPNOŚĆ: Rossmann
CENA: Około 7zł
                                     
                                   
Lakier ma biały kolor i jakby żelowo-kremowe wykończenie. Nie daje efektu paznokci pomalowanych korektorem ale żeby uzyskać ładne pokrycie potrzebne są aż trzy warstwy i tyle tez widzicie na zdjęciach.
Jego konsystencja jest niebyt rzadka ale ładnie poziomuje się na paznokciu. Nie ma problemu z precyzyjnym rozprowadzeniem emalii a jednocześnie nie trzeba się martwić o zalane skórki. Na szczęście dokładanie kolejnych warstw nie przysparza żadnych przykrych niespodzianek.
Buteleczka jest prosta i klasyczna, miła dla oka a nakrętka dobrze trzyma się w dłoni.
Pędzelek jest krótki i szeroki, dobrze przycięty i odpowiednio miękki dzięki czemu nie ściąga nałożonej wcześniej warstwy lakieru. Dobrze się spisuje nawet na małych i krótkich pazurkach.
                                                 
                                     
Dla ożywienia bieli palec wskazujący i środkowy pociągnęłam topem:
                                         
Applause FLASH
Lakier do paznokci:
B13
                                           
                                     
POJEMNOŚĆ: 12ml
DOSTĘPNOŚĆ: Tak jak i różowego brata: ciężka.
CENA: Nie mam pojęcia.
                                     
                                         
Jest to bezbarwny lakier z maleńkimi flakes opalizującymi na zielono-turkusowo. Tak jak i różowy brat w trakcie wysychania traci połysk i daje matowo-satynowe wykończenie przez co trochę gubi efekt i koniecznie trzeba go pociągnąć czymś nabłyszczającym aby wydobyć z niego całe piękno.
Nawet nałożenie miliona warstw nie daje krycia więc najlepiej stosować go jako top coat.
Jego konsystencja jest dosyć gęsta ale nie tak żelowa jak wersji różowej. Spływa kroplą z pędzelka i lekko rozpływa się po paznokciu ale nie poziomuje.
Retro buteleczka z lekko tandetną zakrętką szału nie robi ale swoje zadanie spełnia.
Pędzelek jest dosyć długi i wąski, odpowiednio miękki więc dobrze rozprowadza emalię nie niszcząc poprzednio nałożonego nawet mokrego lakieru.
Zmywa się bezproblemowo.
                                                 
                                     
To połączenie również bardzo przypadło mi do gustu choć stwierdziłam, że do białego lakieru o wiele bardziej pasowałby błękitny top coat, który dałby mocno zimowy i mroźny efekt :)

sobota, 13 września 2014

Zużycia: sierpień 2014

Sobotnie obowiązki mam już na szczęście za sobą i czas najwyższy zabrać się za bloga bo jutro zapowiada się spora impreza więc tym bardziej nie będzie mi się chciało pisać ;) Jako, że w kalendarzu już prawie połowa września czas najwyższy pokazać z czym się pożegnałam w sierpniu.
Zapraszam :)
                                   
                                     
1. Fuss Wohl Krem zmiękczający do stóp - Lekki i delikatny krem do stóp w bardzo dobrym stanie, szybko się wchłania, zapach standardowy dla kosmetyków z olejkiem z drzewa herbacianego, dobry na lato.
2. Joanna Sensual Krem do depilacji nóg - Pisałam już kiedyś, że to badziew i zdania nie zmieniłam. Zużyłam bo miałam ale sama tego nie kupię. Dobrze, że się skończył.
                                       
                                     
3. Schwarzkopf got3b volumania Styling Powder - Nadaje objętość, ładnie pachnie, działa trochę jak suchy szampon. Ciekawy kosmetyk.
4. Oriflame Nature Secrets Almond&Strawberry Szampon ochronny do włosów farbowanych - Ślicznie pachnie, ma przyjemną, żelowa konsystencję, świetnie zmywa nawet oleje, nadaje objętości, zapobiega przetłuszczaniu się włosów ale nie plącze ich. Ulubieniec :)
5. Green Pharmacy Olejek łopianowy z Czerwoną papryką - Dobrze działa na włosy, odżywia je i wygładza, łatwo się zmywa. Zapach jest kiepski ale bardzo słaby więc nie drażni nosa. Wydajność OK jednak czy przyspiesza wzrost włosów to nie wiem.
6. Farmona Radical Serum ziołowo-witaminowe do włosów zniszczonych i wypadających - Ładnie pachnie, mocno wygładza i odżywia włosy, sprawia, że bajecznie łatwo się rozczesują bez obciążania. Nie przyspiesza przetłuszczania. Jest bardzo wydajny i tani.
7. VitalDerm Argan Naprawcze serum do włosów - Super sprawa! Świetne dla włosów i niesamowicie wydajne. Na 100% kupię pełnowymiarową wersję.
                                       
                                 
8. Isana Krem do ciała Owoc granatu i figa do skóry suchej - Zbyt mocny perfumowany zapach, rzadka, mokra i lepiąca konsystencja, okropnie bieli. Nawilża przyzwoicie ale nie polubiliśmy się.
9. Domowy peeling solno-kawowy.
10. Isana Żel pod prysznic Violet Passion - Dobrze myje, ładnie pachnie, super się pieni. Wydajny i tani.
11. Sun Ozon Mleczko do opalania SPF 20 - Faktor trochę za mały ale mniejsza z tym. Ładnie pachnie, szybko się wchłania, nie bieli zbyt mocno, chronił OK. Lubie filtry tej marki.
                                     
                                     
12. Corine de Farme Krem Nawilżajacy - Bardzo wydajny, ładny, delikatny zapach, żelowo-kremowa konsystencja, świetnie nawilża, nie zapycha, nie uczula, zmniejsza pory, sprawia, ze skóra promienieje.
13. Mariza Peeling drobnoziarnisty do twarzy - Recenzja KLIK.
14. Lumene Arctic Aqua 24h Deep Moisture Face Cream - Bez szału.
                                       
                           
15. Pierre Rene Hi-Tech Mascara - Recenzja KLIK.
16. Yves Saint Laurent Palette Y Collector Powder for the Complexion - Co się z nim stało pokazywałam TUTAJ. Może i byśmy się polubili gdyby nie to, że mi spadł (upadek przeżył) a potem zaczął się koszmarnie kruszyć i ostatecznie przy oglądaniu (bo jego wygląd mnie zaniepokoił) wypadł z opakowania. Płakać jednak po nim nie będę bo brązerów u mnie dostatek ;)
                         
To już wszystkie zużycia.
Jak widać sierpień nie był dla mnie specjalnie łaskawy ale i tak się cieszę, bo zawsze coś tam ubyło.
Jak tam Wasze zużycia?
Jesteście zadowoleni?

środa, 10 września 2014

Rosyjskie dobrodziejstwa?

Nie jest to moje pierwsze spotkanie z kosmetykami zza wschodniej granicy i bynajmniej na ich ocenę nie mają wpływu polityczne niesnaski. Na fali ochów i achów oraz dobrych wspomnień po posiadanym kiedyś toniku, zdecydowałam się na zakup rosyjskiego szamponu. Jestem wybredna więc stawiam kosmetykom duże wymagania i oczekuję, że je spełnią. Czy tym razem tak się stało?
Po odpowiedź zapraszam do dalszej części posta.
                               
Receptury Babuszki Agafii
Tradycyjny Syberyjski Szampon na Kwiatowym Propolisie
No 4
Objętość i puszystość
                   
Opakowanie to duża butla o pojemności 600ml wykonana z czarnego plastiku o przyjemniej cenie 21zł - dla mnie bomba choć wkurza mnie, że nie widać ile szamponu jeszcze w sodu zostało.
           
Obietnice producenta nie pozostawiają złudzeń - ten szampon musi dawać efekt WOW:
"Propolis jest ceniony za swoje pożyteczne właściwości lecznicze. Syberyjska zielarka Agafia Jermakowa często stosowała propolis do przygotowywania szamponów. Przy tworzeniu tego szamponu uzupełniono recepturę babci Agafii organicznym kwiatowym woskiem, olejkami eterycznymi Wiązówki i Werbeny, żeby nadać waszym włosom jeszcze większość objętość i puszystość. Szampon na kwiatowym propolisie sprawia, że włosy stają się gładkie, posłuszne, dobrze się układają i zyskują dodatkową objętość."
                                   
Skład widoczny na etykiecie tylko to potwierdza bo nie sposób doszukać się w nim SLS, parabenów i sylikonów, i choć samo INCI nie jest dla mnie aż tak ważne jak działanie i widoczne efekty to miło mi myśleć, że ktoś zadbał o to, żebym nie musiała traktować się chemią.
                     
                           
Gęsta konsystencja, ładny mydlano-kwiatowy zapach oraz miły dla oka delikatny brzoskwiniowy kolor z perłowym połyskiem to jego największe atuty i niestety jedyne.
                         
Szampon jest mało wydajny, niezbyt dobrze rozprowadza się po włosach i kiepsko pieni. Mogłabym na to przymknąć oko gdyby nie to, że skutkiem tego jest słabe oczyszczanie i marne zmywanie olejów więc aby porządnie umyć włosy musiałam go zużyć tak ze 3 razy tyle co normalnego szamponu.
                               
         
Przez pierwsze kilka dni jego użytkowania wszystko wyglądało obiecująco, włosy były przyjemne w dotyku, posłuszne, łatwo się układały i zyskały wręcz niebywałą u mnie objętość. Tak, tego mi było trzeba!
Niestety wszystko co piękne szybko się kończy. Po około dwóch tygodniach codziennego mycia nim włosy stały się szorstkie, sztywne, suche i nieprzyjemne w dotyku jak sznurek konopny. Koszmarnie się plątały i nie pomagała im nawet odżywka, która świetnie spisywała się przy poprzednim szamponie a olej piły jak wielbłąd wodę w Oazie. Pierwszy raz byłam zmuszona sięgnąć po sylikonowe serum i wprowadzić je do codziennej pielęgnacji. Nie to było jednak najgorsze. W miarę upływu czasu włosy zaczęły się niesamowicie łamać i wypadać. Codziennie czeszę je Tangle Teezer i choć ciężko w to uwierzyć to każdego ranka musiałam wyciągać z niego garść włosów.
Na szczęście szybko się zorientowałam kto jest winowajcą i wdrożyłam kolejną butelkę poprzedniego szamponu. Włosy szybko się zregenerowały i wróciły do wcześniejszej kondycji jednak aby przestały wypadać musiałam sięgnąć po wcierkę. Jakby tego było mało wrócił również łupież, z którym dopiero niedawno udało mi się uporać. Zdecydowanie nie tego oczekiwałam.
                       
Teraz szampon służy mi do prania bielizny a ja będę omijać go szerokim łukiem i odradzać wszystkim, kto tylko o niego zapyta. Te 21zł są najgorzej wydanymi pieniędzmi ostatnich czasów a obiecujące 600ml będzie koszmarem mijającego lata...

sobota, 6 września 2014

Ulubieńcy: sierpień 2014

Wieki już nie było żadnego posta ale to dlatego, że doba ma za mało godzin a tydzień za mało dni roboczych. Na szczęście udało mi się wykraść dzisiaj trochę czasu i mogę Wam coś naskrobać.
                         
                       
Zatem zapraszam na ulubieńców :)
                           
                       
Jako jedyny przedstawiciel kosmetyków do twarzy: brązer Bourjois. Niestety nie wiem jaki to numer bo posiadam tylko tester ale i tak jestem z niego ogromnie zadowolona, bo pomimo że zawiera drobinki to świetnie nadaje się zarówno do opalania jak i do konturowania gdyż po nałożeniu go na twarz cały połysk znika. Mam nadzieję, że zdążę go sobie poużywać zanim jak poprzednicy postanowi się rozlecieć ;)
             
                           
Kosmetyków do oczu jak zwykle jest na bogato a to dlatego, że gdy już częściowo udało mi się uporać z "projektem denko" to trudno mi zachowywać umiar ;)
               
Podstawą makijażu oka stała się rewelacyjna i w niczym nie ustępująca bazie ArtDeco i bijąca na kolana tę od Lumene Ingrid Baza pod cienie. Spisuje się rewelacyjnie na moich koszmarnie tłustych powiekach a cena 10zł nie uderza po kieszeni. Polecam!
             
Na co dzień towarzyszyły mi zamiennie dwa cienie: Miyo 2 effect eyeshadow Prażony cień do powiek oraz Essence 42 Mystic purple, które uzupełniałam kreską zrobioną za pomocą kredki Avon Super Shock Violet lub YSL Easy Liner for Eyes 2.
                 
W trakcie wyjazdów towarzyszyły mi Maybelline Color Tattoo 24hr 65-Pink Gold oraz YSL Easy Liner for Eyes 3.
                               
                             
W kwestii ust nadal jest delikatnie i skromnie. przez cały miesiąc nieustannie towarzyszyły mi na zmianę L'Oreal Rouge Caresse 101 Tempting Lilac, którą próbuję zdenerwować oraz ukochany ostatnio The Twilight Femme Fatale Surrender.
                                 
Oto i wszyscy ulubieńcy. Nie jest tego dużo ale obecnie stawiam na kosmetyczną stabilizację i denkowanie raz napoczętych kosmetyków dzięki czemu częściej się z nimi żegnam a moje zapasy maleją ;)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...