wtorek, 5 czerwca 2018

Co by było, gdybym znowu mogła mieć tylko 2 pędzle?

Witajcie,
Gdy zaczynałam swoją przygodę z makijażem miałam tylko dwa pędzle. Teraz mam ich sporo (szczerze to nawet nie wiem ile) ale pisząc recenzje pędzi z posta "Gdybym miała skompletować wszystkie pędzle od nowa" zaczęłam się zastanawiać, co by było, gdybym nie mogła mieć ich aż tylu? Co by było gdybym, tak jak na początku mogła mieć tylko dwa? Po jakie modele bym sięgnęła? Po jakie marki? Czy byłoby to coś z nowości, czy raczej takie, które są już w moim posiadaniu od lat? Dosyć długo nad tym myślałam, aż w końcu wybrałam. Jeżeli jesteście ciekawi na co bym się zdecydowała to zapraszam do dalszej części posta :)


Na początek pokażę Wam pędzle, od których zaczęła się moja przygoda: pierwszy z nich to Inglot 15BJF, a drugi to również Inglot do cieni ale bez numerka, gdyż jest to ten maleńki pędzelek, który za kilkanaście złotych był dodawany do palet z cieniami. Oba towarzyszą mi już około 13 lat, trzymają się bardzo dobrze i nadal pomagają w wykonywaniu makijaży, choć nie sięgam już po nie tak często jak dawniej.


Teraz czas przejść do tego co wybrałabym teraz. Muszę jednak zaznaczyć, że trochę oszukałam i nie wybrałam dwóch konkretnych pędzli a jedynie zdecydowałam jakie kształty były by najlepsze i w tym wpisie pokażę Wam wszystkie pędzle z mojej kolekcji, które się zakwalifikowały.


Jako pierwszy beż żadnych wątpliwości wybrałam najstarszy ale też najbardziej praktyczny Inglot 15BJF, który jest moim faworytem w tej kategorii. Kształt włosia i wielkość sprawiają, że nadaje się do pudru, różu, bronzera, konturowania, ocieplania a nawet przy odrobinie uporu do rozświetlacza. Drugim typem jest Maestro Pędzel do pudru seria 110 rozmiar 22. Mój egzemplarz pochodzi z zestawu 7 pędzli bez etui, które charakteryzują się krótszymi trzonkami w czerwonym kolorze. Jest od trochę większy od Inglota a jego włosie jest odrobinę sztywniejsze ale z powodzeniem można go wykorzystać do tych samych celów.


Na koniec cała gromadka pędzli do oczu. Tutaj czarnym koniem byłby tak niedawno zachwalany przeze mnie, niezwykle uniwersalny MAC 217, który stanowiłby doskonałe uzupełnienie pędzla Inglot w makijażu twarzy oraz nadawałby się do zrobienia praktycznie całego makijażu oka. Zaraz za nim znalazł się pędzel Zoeva 225 Eye Blender o trochę innym, ale również uniwersalnym kształcie. Trzecie miejsce zajął Zoeva 227 Soft Definer, który kształtem mocno przypomina MACa ale drobne różnice w wykonaniu sprawiają, że jednak inaczej się nim pracuje. Na końcu listy znalazł się także dobry, ale tym razem syntetyczny pędzelek Hakuro H69.

Miałam wybrać dwa pędzle a okazało się, że znalazłam aż sześć więc, że raczej nie zginę ;) W najbliższym czasie zrecenzuję Wam je wszystkie i mam nadzieję, że komuś pomoże to znaleźć swój ideał.
Jakie pędzle Wy byście wybrali gdybyście mogli sobie zostawić tylko dwa? A może własnie tyle macie i z powodzeniem Wam wystarczają? Jak to jest u Was?

4 komentarze:

  1. Przyznam, że akurat nie przywiązuję wielkiej wagi do pędzli, chociaż pewnie powinnam. Mam wprawdzie swoje ulubione, ale z niskiej półki cenowej. Do cieni pędzel z Rossmanna, a do blendowania z Essence. Poza tym mam sporo fajnych pędzli z aliexpress :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przez jakiś czas pracowałam jako wizażystka więc doceniam porządne pędzle bo bardzo ułatwiają pracę ale szczerze mówiąc jest mi obojętne czy one kosztują 5, 50 czy 500zł bo najważniejsze, żeby się sprawdzały w akcji ;) Jednak pędzli z Aliexpress się boję bo raz zaliczyłam wtopę i teraz szkoda mi pieniędzy.

      Usuń
  2. Oj u mnie tez bylyby to katastrofa hihihi, ale mysle ze zostawilabym taki kabuki do wszystkiego i jeden do blendowania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obyśmy nigdy nie musiały tak ograniczać kolekcji ;)

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - dzięki nim ten blog żyje :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...