czwartek, 12 lipca 2018

SILISPONGE - pierwsze wrażenia

Witajcie,
Mój pierwszy zakup z Chin (AliExpress) zasługuje na chwilę uwagi, więc postanowiłam podzielić się z Wami pierwszymi wrażeniami na temat silisponge.
Zapraszam.


Gąbeczka (?) a właściwie silikonowy płatek ma kształt kropli oraz lekko niebieski kolor i kosztował mnie 7,67 zł. Całkowity czas realizacji zamówienia wyniósł 15 dni, więc wszystko odbyło się wręcz błyskawicznie.
Zdecydowałam się na taki kształt, gdyż stwierdziłam, że będzie on najłatwiejszy w użytkowaniu i bez problemu dotrze do trudno dostępnych fragmentów twarzy. O kolorze również można było zdecydować samemu. Do wyboru był przezroczysty, niebieski (mój), fioletowy i różowy.
Konsystencją rzeczywiście trochę przypomina silikonowe staniki ale jest od nich odrobinę twardsza, co na pewno jest wynikiem tego, że jest od nich po prostu grubsza. W przeciwieństwie do tychże staników nie jest lepka tylko bardzo milutka i gładka w dotyku. Od pierwszego dotknięcia skojarzyła mi się z ciepłą meduzą.


Od razu gdy dorwałam silisponge w swoje łapki to poleciałam ją umyć i się umalować. Nałożyłam nią bazę pod podkład, podkład oraz korektor pod oczy i na powieki a także przy skrzydełkach nosa.
Baza rozprowadzała się trochę dziwnie. Kontakt dwóch śliskich produktów zaowocował tym, że płatek początkowo tylko rozpłaszczał krople kosmetyku na skórze i z nich zjeżdżał. Na szczęście po
chwili kosmetyk ładnie się rozgrzała i wszystko bardzo fajnie się rozprowadziło. Oczywiście dałam jej za dużo...
Podkład na początku też trochę się ślizgał (za dużo bazy) ale trochę roztarty a trochę wklepany rozprowadził się tak jak trzeba. Użyłam 1 pompkę zmieszaną z odrobiną korektora, co oznacza połowę tego co zazwyczaj nakładam pędzlem i 1/3 z tego ile nakładałam gąbką. Wyszła mi z tego całkiem porządna maska i kamuflaż na niedoskonałości zdecydowanie sobie odpuściłam.
Korektora również zastosowałam mniej niż zazwyczaj. Na połowę twarzy, czyli pod oko + na powiekę + w skrzydełko nosa nałożyłam 1 zanurzenie aplikatora w tubce (zazwyczaj stosuję 2). Zdecydowanie za dużo, ale tu już miałam trochę doświadczeń z poprzednich kosmetyków więc poszło mi o wiele łatwiej. Tak jak przewidywałam dotarcie do newralgicznych punktów twarzy (skrzydełka nosa oraz część powiek przy nosie) przy tym kształcie płatka nie nastręczało problemów.
Wszystkie kosmetyki rozprowadziły się dobrze i dały o wiele większe krycie niż zazwyczaj. Podkład zrobił mi trochę maskę, ale o dziwo cały makijaż zdecydowanie szybciej zgrał się ze skórą tracąc silny mat i zyskując naturalne wykończenie. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie efekt blur. Po skończonym makijażu zupełnie nie było widać porów ani nierówności, choć mój podkład bardzo lubi je podkreślać.
Raczej nie jest to akcesorium, które przyspieszy poranne malowanie ale za to bardzo oszczędzi kosmetyki a pranie go trwa dosłownie tyle co mycie rąk więc gąbki mogą się schować. Zdecydowanie trzeba się z nim oswoić i nabrać w prawy w użytkowaniu.


Moim zdaniem jak na pierwsze użycie jest to całkiem ciekawy produkt warty przetestowania. Nie jest to totalny must have (nie oszukujmy się, tak samo jak i gąbki) ale coś zupełnie nowego i trochę kontrowersyjnego. Nie zapałałam do niego bezgraniczną miłością od pierwszego użycia ale przyszło mi do głowy, że gdybym gdzieś jechała, np. na wakacje nad morze, gdzie nie malowałabym się codziennie a jedynie od czasu do czasu i nie musiałabym tego robić w pośpiechu, to zdecydowanie chętniej wzięła bym go ze sobą niż gąbkę, która jest delikatna a mycie jej to utrapienie. Na chwilę obecną zabieram się za dokładne testy i za jakiś czas, jak już ogarnę technikę i się do niego przyzwyczaję to wrócę z pełną recenzją.

Miłego dnia :)

2 komentarze:

  1. Niestety mnie nie przekonal, ja jestem wierna gabeczka takim tradycyjnym ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gąbeczki zdecydowanie podbiły świat i chyba już nich ich nie pokona ;)

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - dzięki nim ten blog żyje :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...