czwartek, 27 grudnia 2018

Tydzień z SILISPONGE

Cześć Kochani,
Głównym bohaterem dzisiejszego wpisu będzie błękitny SILISPONGE, który zakupiłam wiedziona ogromną ciekawością w marcu 2017 na Aliexpress. Jak widać bardzo długo musiał czekać aż się za niego zabiorę i zrecenzuję, bo w ciągu kilkunastu miesięcy, które był w moim posiadaniu zanim zabrałam się za poważne testy, użyłam go zaledwie klika razy.



Wybrany przeze mnie model ma kształt kropli i błękitny transparentny kolor, a jego rozmiar stanowi około jednej trzeciej całej mojej dłoni, Jest bardzo przyjemny, taki miękki i satynowy w dotyku. Posiada chemiczny typowy, dla rzeczy wykonanych z takiego materiału zapach, który jest bardzo delikatny i wyczuć można go jedynie przykładając przedmiot do nosa oraz mocno wciągając powietrze. Żadnego smrodku taniej chińszczyzny nie ma ;) Kosztował niespełna dwa dolary i dotarł do mnie w około trzy tygodnie.



Recenzję zacznę może od tego, jak mi się go używało. Jego niewielki rozmiar i konsystencja przypominająca miękkiego żelka sprawiają, że dobrze trzyma się w dłoni i jest niezwykle delikatny dla skóry twarzy. Można go też zgniatać i ugniatać oraz zaginać bez uszczerbku na wyglądzie czy trwałości, co daje możliwość spenetrowania nim bardziej problematycznych obszarów twarzy.
Największym minusem jego konstrukcji jest, wypustka (falbanka?) przebiegająca wzdłuż jednej jego krawędzi wokół całego obwodu, a która, (jak podejrzewam) jest efektem sposobu jego produkcji.



Możecie zobaczyć ją dokładnie w zbliżeniu na na zdjęciu poniżej.


Falbanka ta w trakcie użytkowania silisponge zbiera z twarzy część kosmetyku, który akurat rozprowadzamy i niestety lubi go przenosić w inne miejsca. Czasem nawet tam, gdzie zupełnie nie powinno ich być, przez co utrudniała precyzyjne i staranne wykonanie makijażu.


Silisponge używałam do nakładania podkładu i korektora. W trakcie tygodniowego testu, który starannie przeprowadziłam (dłużej nie dałam rady go używać ale o tym poniżej) wybrałam do użytkowania z nim dwa podkłady: MAC Studio Fix, który jest podkładem dosyć gęstym, dobrze kryjącym i raczej suchym w konsystencji (ale nie zastygającym) oraz Clarins True Radiance: podkład nawilżający o rzadkiej konsystencji, delikatnym kryciu w kierunku średniego. Oprócz nich stosowałam korektor Helena Rubinstein Magic Conealer. Bazą makijażu był filtr Skin79 Waterproof Sun Gel. Wszystkie te kosmetyki używałam już wcześniej i byłam z nich oraz ich współpracy bardzo zadowolona.
Ilości używanych kosmetyków możecie zobaczyć na poszczególnych zdjęciach. Ilość korektora widzianą na zdjęciu stosowałam pod oczy i w załamania skrzydełek nosa.


Teraz najważniejsze, czyli dlaczego tylko tydzień go używałam:
Niestety, silisponge sprawiał już problemy przy samym rozprowadzaniu kosmetyków. Chociaż stosuję metodę robienia wielu kropek z niewielką ilością podkładu, to dokładne rozprowadzenie ich było bardzo problematyczne, gdyż rozsmarowywanie kosmetyku dawało efekt jakby się warzył i rolował a rozklepywanie go na całą twarz trwało bardzo długo. Jeżeli jednak już udało mi się pokonać ten problem to nawet niewielką ilością podkładu uzyskiwałam na twarzy efekt widocznej i ciężkiej maski. Dodatkowo podkład nie scalał się ze skórą przez co był widoczny, słabiej się jej trzymał i "łamał" się w miejscach, gdzie skóra najbardziej pracowała, pomimo tego, że te same podkłady nakładane pędzlem lub beautyblenderem dają bardzo ładny, satysfakcjonujący mnie efekt. Podobny problem występował również przy pracy z korektorem, a dodatkowo jeszcze pracę z nim utrudniała wspomniana wyżej "falbanka" która transferowała kosmetyki w niepożądane miejsca, przez co czasami niszczyłam sobie wykonany wcześniej makijaż oczu.
Zdecydowanie efekty, które osiągałam przy użyciu silisponge były mizerne a twarz prezentowała się mało estetycznie. Dodatkowo musiałam tracić na walkę z nim praktycznie dwa razy tyle czasu co przy normalnym wykonywaniu makijażu.


Chociaż podchodziłam do silisponge bardzo optymistycznie i sceptycznie patrzyłam na jego złe recenzje to niestety na własnej skórze przekonałam się jak kiepskim jest narzędziem. Być może jeszcze sięgnę po niego w celu wykorzystania go jako dodatek do zdjęć, lub jako tacki do mieszania kosmetyków, jednak do makijażu już absolutnie nie mam zamiaru go używać.
Zdecydowanie odradzam jego zakup bo szkoda na niego pieniędzy, nawet jeżeli jest to tylko kilka złotych.

2 komentarze:

  1. A moze fajnie by sie sprawdzala do robienia zdobien lakierowych a potem taki szablonik na paznokiec i gotowe, musze nad tym pomyslec ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ciekawy pomysł. Daj znać czy coś z tego wyszło ;)

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - dzięki nim ten blog żyje :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...