Od jakiegoś czasu z zaciekawieniem testuję kosmetyki micelarne. Pomimo kuszących zapewnień producenckich efekty były różne od zachwytów po wielkie rozczarowania. Tym razem mierzę się z kosmetykiem-legendą.
Zapraszam ;)
Galderma
Cetaphil EM Do mycia
Emulsja micelarna
OBIETNICE PRODUCENTA:
Zalecany jako delikatny, niepowodujący podrażnień kosmetyk do codziennego mycia skóry wrażliwej. Może być używany do demakijażu. Pomaga zachować odpowiedni poziom nawilżenia skóry. Pozostawia skórę delikatną, gładką i zdrową. Oczyszczając równocześnie zmiękcza i wygładza skórę. pH fizjologiczne.
Łagodne i jednocześnie skuteczne oczyszczanie skóry, rekomendowane również u dzieci. Rekomendowany do codziennej pielęgnacji skóry uszkodzonej z powodu chorób dermatologicznych, jak również po zabiegach dermatologicznych.
SKŁAD:
aqua/water, cetyl alcohol, propylene glycol, butylparaben, methylparaben, propylparaben, sodium lauryl sulfate, stearyl alcohol
DOSTĘPNOŚĆ: Apteki, internet.
POJEMNOŚĆ: 250ml
CENA: Około 35zł
MOJE WRAŻENIA:
Właściwości fizyczne kosmetyku mogę mu zaliczyć zdecydowanie na plus: zapach jest przyjemny a jednocześnie bardzo delikatny, pudrowy. Konsystencja jest lejąca ale gęsta i przypomina śmietankę 36%, więc przyjemnie się aplikuje i nie przecieka między palcami ani nie spływa z twarzy.
Kolor płynu jest pół-transparentny lekko mleczny a jego wydajność jest ogromna.
Niestety działanie nie jest już takie dobre. Co prawda emulsja nadaje się do mycia tak samo jak i tysiące (o ile nie miliony) innych produktów ale z makijażem nie ma szans. Zmywanie nią cieni na bazie dość często przysparza problemów, tak samo jak korektora czy kamuflażu. Z kredką do powiek czy tuszem do rzęs po prostu sobie nie radzi. Co prawda trochę zmywa ale niestety duża część produktu zostaje rozmazana pod okiem więc trzeba się później bawić i dodatkowo męczyć skórę.
Po jej zastosowaniu skóra nie jest ściągnięta ani przesuszona, a wręcz przeciwnie ma się wrażenie nawilżenie (nie, bez kremu się nie obejdzie). Przy pierwszych kilku użyciach to uczucie nawilżenia mnie zachwyciło, ale potem się zaczęłam zastanawiać czy to nie jest tylko takie złudne wrażenie, które dają oblepiające moją skórę parabeny, bo niestety zaczerwienienie i uczucie rozpalenia skóry po myciu jest nadal obecne.
Opakowanie jest praktyczne - pojemne ale małe i nie zajmujące zbyt wiele miejsca w łazience, a maleńki otwór z niewielkim dziubkiem zapobiega wylewaniu zbyt dużej ilości kosmetyku dzięki czemu nic się nie marnuje. Klapka domyka się trzystopniowo klik-klik-klik, więc nie ma obaw, że coś się rozleje nawet w transporcie.
Podsumowując: Zwyczajny średniak ze świetnym PiaRem. Praktyczne opakowanie i przyjemna konsystencja niestety nie wynagrodzą średniego działania i wysokiej ceny. Cieszę się, że mogłam go wypróbować bo teraz wiem, że nic nie stracę pomijając go przy kolejnych zakupach.
Cena zniechęca :/
OdpowiedzUsuńNiestety :/
UsuńRaczej nie zdecyduję się na ten kosmetyk. Jego skład jest przeciętny, a cena stosunkowo wysoka.
OdpowiedzUsuńNo niestety tutaj chyba bardziej działa PR niż skład :/
Usuńod dawna mam go wypróbować, ale jakoś się zebrać nie mogę. Po Twojej recenzji spieszyć się chyba po niego nie będę :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie ma się czym ekscytować.
UsuńBrrr, zmywanie makijażu żelem do mycia buzi, to koszmar, a kiedy dodatkowo nie zmywa on makijażu, to nie zazdroszczę Ci tych przeżyć... A czy kosmetykiem legendą nie jest czasem jakiś krem Cetaphil?
OdpowiedzUsuńZawsze lubiłam zmywać makijaż żelem. Ostatnio jednak zmywam oczy za pomocą micela ale czasami jak mam na sobie tylko podkład i tusz to się zapominam i wtedy rzeczywiście jest kiepsko :(
UsuńLegendą to jest cała seria ale chyba najbardziej MD Dermoprotektor.