Dla mnie tak samo jak i pewnie dla większości z Was baza pod cienie do powiek to podstawa makijażu. Moja przygoda z tym kosmetykiem zaczęła się dawno, dawno temu od Virtual Eyeshadowbase. Jej pierwsze opakowanie to było objawienie - fantastyczny kosmetyk, który idealnie się wywiązywał z nałożonych na niego oczekiwań, drugie opakowanie to koszmar - użyłam jej zaledwie kilka razy i wylądowała w koszu bo nie dało jej się nabrać na palec a tym bardziej rozprowadzić na powiece. Kolejnym specyfikiem jaki wpadł w moje ręce była trudna w obsłudze i kapryśna Wodoodporna Baza pod Makijaż APC. W tym samym czasie w moje ręce wpadła KOBO Professional Utrwalająca baza pod pigmenty sypkie, której ze względu na konsystencję nie za bardzo lubię używać na co dzień. Po rozstaniu z bazą APC postanowiłam zakupić sławetną ArtDeco Eyeshadow Base, która niejako stała się przyczyną powstania tego posta ;) Obecnie bazy ArtDeco zostało mi na mniej więcej jedno użycie a jej następcą zostanie Avon Eye Shadow Primer.
Zatem do rzeczy:
W szranki stają:
2. Avon Eye Shadow Primer Light Beige
3. KOBO Professional Utrwalająca baza pod pigmenty sypkie - Jak widać jest to zupełnie przezroczysty, bezbarwny płyn, który nie pozostawia na skórze widocznych śladów więc nie będę poświęcać mu więcej czasu ;)
Bazy w słoiczku:
Już po pierwszym dotknięciu baz można zauważyć różnice.
1. ArtDeco Eyeshadow Base - Ma konsystencję trzymanej na słońcu plasteliny. Jest miękka ale lepka. Dobrze przywiera do palca a następnie do powieki. Przyjemnie się rozprowadza. Odrobinę zgęstniała w czasie kiedy ją używałam jednak nadal jej używanie jest niezwykle przyjemne.
2. Avon Eye Shadow Primer Light Beige - Ma konsystencję trzymanego na słońcu masła. Jest rzadka i lekka, od razu czuć, że jej bazą jest sylikon. Niesamowicie szybko i w dużej ilości przywiera do palca wiec trzeba uważać aby nie nabrać zbyt wiele. Bardzo łatwo się rozprowadza.
Na skórze:
1. ArtDeco Eyeshadow Base - Ma bardzo jasny beżowy kolor z maleńkimi rozświetlającymi drobinkami więc po roztarciu staje się niewidoczna a drobinki delikatnie rozświetlają skórę, chociaż pod matowymi cieniami zupełnie zanikają i nie zmieniają ich charakteru.
2. Avon Eye Shadow Primer Light Beige - Ma dosyć ciemny (jak dla mnie bladziocha) i intensywny bezowy kolor więc jest widoczna nawet po roztarciu. jest całkowicie matowa i nie zawiera drobinek.
Cienie użyte do porównania:
1. Inglot Sprint SuperStar cień do powiek 90 - Czerwony bardzo dobrze napigmentowany cień ze złotymi drobinkami. Świetnie się nakłada, dobrze rozciera i nie zanika w trakcie użytkowania.
2. KOBO Pure Pigment 408 Cornflower - Niezwykle mocno napigmentowany, drobno zmielony, szafirowy matowy pigment. Nie tylko dobrze się nakłada i rozciera ale też wnika w skórę przez co ciężko go potem zmyć.
3. Essence eyeshadow 43 mystic lemon holographic effect - Słabo napigmentowały błyszczący i opalizujący cień. Dosyć ciężko się nakłada i zazwyczaj trzeba go sporo aplikować aby uzyskać ładny efekt.
Informacje o cieniach:
Bazy w akcji:
Inglot Sprint SuperStar cień do powiek 90
KOBO Pure Pigment 408 Cornflower
Essence eyeshadow 43 mystic lemon holographic effect
PODBICIE KOLORU: Jak widać na zdjęciach najlepiej barwę cieni podbija KOBO Professional Utrwalająca baza pod pigmenty sypkie. Zaraz za nim uplasowała się ArtDeco Eyeshadow Base a na końcu została Avon Eye Shadow Primer Light Beige chociaż na niej i tak cienie wyglądają lepiej niż nałożone bez bazy.
ZMYWANIE: Najbardziej oporny na zmywanie okazała się również KOBO Professional Utrwalająca baza pod pigmenty sypkie. Zmycie z niej cieni prasowanych jest ciężkie a pigmentów graniczy z cudem. Do testów używałam nawilżanych chusteczek dla niemowląt i musiałam się porządnie natrzeć aby oczyścić skórę i nie zostać z niebieskimi plamami. Dalej w szeregu znalazła się ArtDeco Eyeshadow Base, na której cienie również świetnie się przylepiły i trzeba było kilku przetarć aby oczyścić skórę. Również i tym razem na końcu znalazła się Avon Eye Shadow Primer Light Beige, która pozwoliła zmyć cienie już za pierwszym przetarciem chusteczką.
Jak na razie baza Avon wypadła najgorzej jednak jest to mój pierwszy z nią kontakt więc jestem w stanie jej to wybaczyć. Zobaczę jak spisze się przy regularnym stosowaniu a potem podzielę się z Wami jej recenzją :)
widzę, że ArtDeco i Kobo najlepiej się sprawdzają, muszę upolować tą pierwszą :)
OdpowiedzUsuńPolecam, jest świetna :)
UsuńZastanawiałam się nad tą Avonową bazą, jako moją pierwszą, prawdziwą, ale jednak się na nią nie zdecyduję. Po za tym z moją częstotliwością używania cieni, to przez 10 lat bym jej nie zużyła ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, ze jako pierwsza baza będzie OK i nie ma jej co skreślać. Też początkowo wydawało mi się że nie zużyję ArtDeco aż tu nie wiadomo kiedy zaczęła sięgać dna ;)
UsuńBardzo dobre porównanie :)
OdpowiedzUsuńJa posiadam tylko bazę z Hean i jest bardzo fajna :D Cieni w sumie nie używam, więc i nawet ona mi za bardzo potrzebna nie jest, tylko na wyjątkowe okazje ;)
OdpowiedzUsuńPrzymierzałam się do niej ale znajoma mi odradziła bo u niej w ogóle się nie sprawdziła a ja cieni używam w każdym makijażu więc baza musi być porządna ;)
UsuńJa mam bazę z Hean i jestem bardzo zadowolona:)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że się u Ciebie sprawdza :)
UsuńMam już drugie opakowanie bazy z kobo i jestem z niej bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńTo tylko się cieszyć, że Ci służy ;)
Usuńniedawno zdenkowałam swoją z artdeco i koniecznie robię zapasy niebawem :)
OdpowiedzUsuńJa się czaiłam na bazę Lumene ale ta z Avon była łatwiej dostępna ;) Następnym razem ja kupię na 100% ;)
Usuń