środa, 13 listopada 2013

Jelonek z Australii

Pogoda nie sprzyja jakiejkolwiek aktywności (nawet przy pisaniu tej recenzji grabieją mi palce) ale dosyć już blogowego leniuchowania i czas zabrać się za porządne kosmetyczne pisarstwo ;)
Tytuł jest mylący ale według mnie pasuje do zawartości posta ze względu na skojarzenia, bo nazwa marki, której kosmetyk dzisiaj Wam opiszę ewidentnie kojarzy mi się z jelonkiem Bambi oraz z Bandi - młodziutką Australijką prowadzącą telewizyjne programy o zwierzętach.
Zatem do rzeczy i zapraszam do dalszej części posta ;)
                                                                     
Bandi
Eye Care
Kojący Krem-Żel pod oczy
                                                                                    
OBIETNICE PRODUCENTA:
Kojący krem-żel do delikatnej skóry wokół oczu. Skutecznie rozjaśnia cienie, niweluje opuchliznę i obrzęki pod oczami. Głęboko nawilża, uelastycznia i wygładza. Preparat zawiera hesperydynę, wyciąg z kasztanowca i arniki, a także specjalnie opracowany kompleks liposomowy zawierający mikrokolagen, rutynę oraz stabilna witaminę C. Ponadto wzbogacony jest o d-panthenol, który zapewnia skórze ukojenie. Unikalny produkt usuwający ślady zmęczenia i przywracający oczom blask.
                                          
SKŁAD:
aqua, cyclomethicone, cyclopentasiloxane, dimethicone, trideceth-9, ethylhexanoate, glycerin, hesperidin methyl chalcone, steareth-20, dipeptide-2, palmitoyl tetrapeptide-3 alcohol dent., lecithin, disodium rutinyl difulfate, hydroxiproline, sorbitol, magnesium ascorbyl phosphate, tocopherol, ascorbyl palmitate, glyceryl stearate, glyceryl oleate, citric acid, dimethicone crosspolymer, carbomer, triethanolamine, panthenol, arnicam montana extract, horse chestnut extract, cyclohexasiloxane, propylene glycol, phenoxyethanol, methylparaben, butylparaben, ethylparaben, propylparaben, isobutylparaben
                                                
DOSTĘPNOŚĆ: Drogerie, apteki, internet.
POJEMNOŚĆ: 30ml
CENA: Około 50zł
                                                                    
MOJE WRAŻENIA:
Konsystencja faktycznie jest żelowo-kremowa i przypomina po prostu delikatny żel o lekko mlecznym zabarwieniu, co oznacza że jest białawy ale jednocześnie trochę transparentny. Rozprowadza się fenomenalnie więc nie ma obaw o naciąganie i uszkadzanie delikatnej skóry wokół oczu. Jego zapach jest kremowo-maściowy ale na tyle delikatny, że przy normalnym użytkowaniu go nie czuć.
Wydajność jest dobra chociaż niższa niż bym się tego spodziewała: używam go mniej więcej od połowy lipca dwa razy dziennie z kilkoma kilkudniowymi przerwami i już niewiele go zostało. Myślę, że ta reszta nie wystarczy na kolejny miesiąc w związku z tym nie ma euforii bo skoro 15ml kremu wystarcza mi zazwyczaj na 3 miesiące to 30ml powinno wytrzymać ich 6, a niestety na to się nie zanosi.
                                                          
Działanie kremu jest bardzo dobre. Pomimo długiego i niezbyt naturalnego składu okazało się, że bardzo przypadł do gustu moim podocznym okolicom. Mocno nawilża skórę bez jej zbędnego obciążania a jednocześnie stanowi doskonałą bazę pod makijaż - świetnie współpracuje z każdym kosmetykiem, który na niego nakładam i nie obniża trwałości bazy pod cienie. Uelastycznia delikatną skórę okolic oczu i wygładza ją co czuć przy każdym dotknięciu.
Od zawsze borykam się z problemem "zaniedbania okolic oczu" co w praktyce oznacza, że jakiekolwiek odpuszczenie sobie pielęgnacji (bez różnicy tonik czy krem), jej drastyczna zmiana, kilka zarwanych nocy, stres, wysiłek, nadmiar słońca czy cokolwiek podobnego skutkuje sińcami i narastającą opuchlizną tworzącą worki pod oczyma. Taki wygląd nieświeżego zombie zaliczyłam również na początku stosowania tego kremu przez cykliczne zarywanie nocy i o dziwo kosmetyk sobie z tym doskonale poradził. Dzięki jego regularnemu stosowaniu oznaki zmęczenia zniknęły, cienie zostały rozjaśnione a opuchlizna i worki zniwelowane. Moje spojrzenie znowu jest świeże i sprawia wrażenie jakbym zawsze była super wypoczęta.
                                                                 
Opakowanie jest bardzo higieniczne, praktyczne i daje pewność, że nikt przed nami nie dobierał się do kosmetyku. Pod warstwą folii w kartonowym pudełeczku znajdujemy półprzezroczystą, mleczną buteleczkę tylu air-less, która zapewnia higieniczną aplikację oraz pozwala na bieżąco kontrolować pozostałą ilość kremu. Pompka działa niezawodnie przez cały okres użytkowania choć moim zdaniem wypluwa za dużo produktu, więc nie ma mowy o wciśnięciu jej choćby do połowy nie mówiąc już o przyciśnięciu do końca. Całość zdecydowanie na plus choć mam wrażenie, że to właśnie przez pompkę kremu ubywa szybciej niżbym tego chciała.
                                                                               
Podsumowując: Bardzo dobry krem dla osób borykających się z cieniami i opuchlizną, którym nie straszna jest chemia w składzie. Ze względu na konsystencję nie nada się na okres jesienno-zimowy więc jego zakup warto przesunąć na wiosnę gdy zbliżą się cieplejsze dni. Ja czuję się zachęcona do bliższego zapoznania się z asortymentem tej marki i myślę, że jeszcze do niej wrócę.

4 komentarze:

  1. Dziwne trochę, że kosmetyk w takim tempie znika z opakowania, ale taka chyba już przypadłość kremów pod oczy w opakowaniach air less, wszak to nie pierwszy przypadek ;) Współczuję tych podocznych przypadłości. Sama tego nie doświadczyłam, ale wyobrażam sobie jakie to musi być mimo wszystko upierdliwe. Dobrze, że krem tak świetnie sobie ze wszystkim radzi :) Rzadko zdarza mi się słyszeć, że kosmetyk zniwelował opuchnięcia i zasinienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety podejrzewam, że to normalne dla tego typu opakowań.
      Faktycznie jest to dosyć upierdliwe ale na szczęście wszystkie dolegliwości są dosyć podatne na działanie kremów więc nie muszę się specjalnie gimnastykować a regularna pielęgnacja potrafi zdziałać cuda ;)

      Usuń
  2. Lubię kosmetyki Bandi, choć tego jeszcze nie miałam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - dzięki nim ten blog żyje :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...