Sklepowe półki aż uginają się od balsamów do ciała dostępnych już od kilku złotych. Wszystkie, zarówno te tanie jak i drogie, reklamowane są jako te najlepsze i jedyne, które zaspokoją wszystkie potrzeby ciała, mają właściwości pielęgnacyjne i odżywcze. W związku z tym nasuwa się pytanie czy warto kupować drogi balsam skoro tani obiecuje to samo?
Jeżeli jesteście ciekawi jak ja na nie odpowiem to zapraszam do dalszej części posta :)
Pat&Rub
Balsam do ciała
Trawa cytrynowa-kokos
Co obiecuje producent?
Nawilżenie, wygładzenie, łagodzenie podrażnień, ochronę przed wysychaniem i promieniowaniem UV, oczyszczenie, ujędrnienie i poprawę wyglądu, czyli same cuda ;)
SKŁAD:
aqqua, camelia sinensis leaf water, caprylic/capric trigliceride, orbignya oleifera seed oil, glycerin, cetearyl alcohol, hibiscus sabdariffa leaf extract, betaine, glyceryl stearate, butyrospermum parkii fruit (shea butter), simmondsia chinensis (jojoba) seed oil, caprylyl glycol, phenylethyl alcohol, cetearyl glucoside, stearic acid, sodium hyaluronate, parfum, theobroma cacao (cocoa) seed butter, sodium phytate, tocopherol (mixed), beta-sitosterol, squalene, d-panthenol, cymbopogon schoenanthus oil, citral, coumarin, geraniol, limonene, linalool
Co o nim sądzę?
Zacznę może od minusów bo one bolą najbardziej:
- Pierwszym i najważniejszym jego minusem jest stosunek ilości do ceny. 59zł za jedyne 200ml to jednak trochę sporo.
- Wydajność - Albo mi się wydaje co jest raczej mało prawdopodobnie albo jest zatrważająco niska. Mam wrażenie, że zużyty niedawno balsam o pojemności 150ml wystarczył mi na dłużej...
- Opakowanie - Lubię buteleczki air-less ale tylko w przypadku kosmetyków do twarzy choć i tak mam wrażenie, że mocno zmniejszają ich wydajność. W przypadku balsamu do ciała jest mi takie cudo całkowicie zbędne a na dodatek mam wrażenie, że jednak znacząco podnosi cenę bo w końcu wyprodukowanie prostego słoiczka musi być sporo tańsze.
- Pompka - jest ładna i praktyczna, i jak już zacznie działać to jest OK ale w momencie gdy zaczynałam balsam miałam wrażenie że się zepsuła bo wcale nie chciała pociągnąć zawartości. Myślałam, że się popłaczę ze złości i bezsilności. Na szczęście w skutek moich drastycznych działań i braku delikatności odpaliła.
- Dostępność -Tylko Sephory i internet co nie każdemu jest na rękę.
Co w takim razie na plus:
- Konsystencja - Gęsta i dosyć zwarta bardziej przypominająca masło do ciała niż balsam ale przyjemna i rozluźniająca się pod wpływem ciepła ciała.
- Wchłanianie - Błyskawiczne i bezproblemowe. Na dodatek balsam nie pozostawia żadnej warstwy dzięki czemu skóra zaraz jest sucha i można się spokojnie ubrać.
- Zapach - Nadal intensywny i wyczuwalny ale nie aż tak jak w przypadku masła do ciała, o którym pisałam TUTAJ dzięki czemu sięganie po kosmetyk i używanie go to czysta przyjemność. Dosyć często zdarza mi się wyciągnąć go z szafki tylko do powąchania ;)
- Kolor - Kremowy, w zasadzie neutralny. Nie bieli ani nie brudzi co jest ważne gdy chcemy się ubrać natychmiast po balsamowaniu.
- Na koniec plus największy i najważniejszy, czyli działanie - Balsam doskonale nawilża, natłuszcza i chroni skórę przed wysuszeniem. Regeneruje ją i wzmacnia. Już po kilku użyciach miałam wrażenie, że skóra stała się grubsza, bardziej jędrna i twarda, jakby bardziej gęsta ale jednocześnie gładka i miła, taka satynowa w dotyku. Jest także bardziej elastyczna i sprężysta co czuć przy każdym dotknięciu. Również wygładza, bo cellulit drastycznie się zmniejszył choć wiem, że na to duży wpływ miała też moja rezygnacja ze słodyczy i ćwiczenia. Widocznie też poprawia wygląd skóry przez łagodzenie podrażnień i przyspieszanie gojenia drobnym zranień, które u mnie wysterują dosyć często ;)
Jaki jest zatem mój werdykt?
Ano jedyny dla mnie słuszny - zdecydowanie warto zainwestować w dosyć drogi balsam Pat&Rub. Jego dobroczynny wpływ na moją skórę jest nieoceniony i jeżeli tylko finanse pozwolą to będę sięgać po ich kosmetyki bo mam ochotę na więcej.
Z czystym sumieniem mogę je również polecić. Jeżeli tylko cena Was nie przeraża i nie obawiacie się uzależnienia to wypróbujcie. Może się okazać, że będziecie równie zadowoleni.
Tymczasem zaczynam pisać list do Świętego Mikołaja z prośbą o dwa kontenery balsamów do ciała. Mam nadzieję, ze nie jest za późno i zdąży zrealizować zamówienie bo byłam w tym roku wyjątkowo grzeczna ;)
Tak cudownie opisałaś ten balsam, że sama z chęcią poprosiłabym Świętego Mikołaja o dwa kontenery takiego balsamu :) Najbardziej zachęcający jest fakt, że działa on długotrwale, a nie od mycia do mycia, czego baaardzo nie lubię.
OdpowiedzUsuńTeż często sięgam po kosmetyk, albo perfumy tylko po to, żeby powąchać i odłożyć z powrotem ;)
Zdecydowanie mu się należał taki opis i jak tylko będziesz mogła to kup sobie chociaż jeden do wypróbowania. Będziesz zaskoczona i zachwycona tak jak ja choć tak niechętnie i podejrzliwie do niego podchodziłam.
UsuńWąchanie kosmetyków i smarowanie nimi dłoni dla samego zapachu jest cool ;)
Ja go uwielbiam, zapach słodki jak galaretki w cukrze poprawia mi humor :)
OdpowiedzUsuńMi się jego zapach zupełnie z jedzeniem nie kojarzy ale to nie zmienia faktu, ze jest fantastyczny ;)
UsuńCzytałam o nim już kiedyś, wydaje się być ciekawy :)
OdpowiedzUsuńBo taki jest ;)
UsuńMam go w zapasach :)
OdpowiedzUsuńFajnie, ze się u Ciebie sprawdził :)
OdpowiedzUsuńTeż się ciesze bo zazwyczaj drogie kosmetyki mnie bardzo zawodzą ;)
UsuńJeśli już płaciłabym tyle pieniędzy za balsam do ciała, to chciałabym, by nic nie zawodziło... Nie lubię, gdy balsamy mają intensywne zapachy, ponieważ mnie to drażni i zaczyna boleć głowa.
OdpowiedzUsuńTeż bym tak chciała ale cudów nie ma ;) Niestety znam ten problem bo sama go mam ale akurat ten zapach nie robi mi krzywdy więc się nim cieszę :)
Usuń