Tusz do rzęs to praktycznie najważniejszy kosmetyk w mojej kosmetyczce dlatego i wymagania mam spore. Pomimo tego, nie mogę powiedzieć, że oczekuję niewykonalnego więc jest szansa, iż kiedyś znajdę ideał. Tym razem mi się nie udało ale jeżeli jesteście ciekawi czy zbliżyłam się do niego choćby o krok to zapraszam do dalszej części posta :)
Rimmel
Scandaleyes
Lycra Flex Mascara
001 Black
POJEMNOŚĆ: 12ml
DOSTĘPNOŚĆ: Drogerie, internet
CENA: Około 30zł
Opakowanie jest tłuściutkie i kojarzy mi się z długopisami, które miały 12 i więcej kolorów - taki bajer ale mało praktyczny. Wściekle zielony kolor i czarna grafika są miłe dla oka ale jakoś tak nie specjalnie do mnie przemawiają. Może już jestem na to za stara? Za to łatwo namierzyć go w kosmetyczce.
Szczota jest wielka i gruba. Adekwatna do aparycji tubki. Nie przepadam za takimi ale można się przyzwyczaić i dojść do wprawy ;)
Oko prawe 1 warstwa tuszu, oko lewe saute:
Tusz ma ładny, prawdziwie czarny kolor i pozostawia rzęsy przyjemnie miękkie, dzięki czemu ulegają one mniejszym zniszczeniom przy demakijażu. O efektach jakich daje właściwie nie ma co mówić bo wszystko widać na zdjęciach. Lekko wydłuża a pogrubienie daje tylko przez sklejenie rzęs w owadzie nóżki. Komentować tego chyba nie trzeba. Na dodatek jego trwałość jest dosyć marna. Ma to swoje zalety bo bez problemowo się zmywa, ale też i wady, gdyż dosyć szybko rozmazuje się pod oczyma, robiąc mi makijaż a la panda. Co prawda jestem ich fanką ale jakoś niekoniecznie lubię w ten sposób wyglądać...
Oko prawe 2 warstwy tuszu, oko prawe saute:
Konsystencja tuszu na samym początku jest niesamowicie mokra jednak w trakcie użytkowania ten stan się trochę poprawia, choć nie tak jakbym tego oczekiwała.
Niestety w opakowaniu nie ma ogranicznika, albo jest on strasznie
badziewny, bo na szczotce za każdym jej wyciągnięciem jest tona tuszu, który trzeba ściągać chusteczką, gdyż inaczej nie da się go używać, co znacząco wpływa na jego wydajność, która staje się dramatycznie (choć w tym wypadku powinnam raczej użyć słowa "genialnie") niska. Byłoby to do przebolenia, gdyby nie fakt, że po około dwóch tygodniach użytkowania tusz zaczął tworzyć na szczocie wielkie glutopodobne klumpy (bo grudkami tego nazwać nie można) wielkości Australii, które za swój cel obrały moje oczy. Raz nie dałam rady się przed nimi ustrzec i taka gula tuszu trafiła mi do oka. Wierzcie, że kawałek mydła pod powieką to przy tym bułka z masłem. Już na samo wspomnienie tego wypadku mnie boli a gdy pomyślę, że stało się to o 5.30 rano gdy malowałam się przed wyjściem do pracy to szlag mnie jasny trafia i mam ochotę wyrzuć to dziadostwo do Wisły.
2 warstwy tuszu:
Kiedyś miałam swój ulubiony tusz i o dziwo była to maskara Rimmel. Dawno go jednak wycofali a ja od dłuższego czasu nie sięgałam po nowsze wersje. Teraz już wiem, że przygody z tuszami tej marki powinnam zakończyć na miłych wspomnieniach a od tych obecnie znajdujących się na rynku trzymać się z daleka. Nie polecam i odradzam. Omijajcie go szerokim łukiem zwłaszcza jeżeli macie wrażliwe oczy.
Nie miałam go i się nie skuszę, też nie lubię maskar z Rimmela...
OdpowiedzUsuńJa się strasznie na niego cieszyłam a tu taki zawód :( Długo się będę trzymała z daleka od tej marki.
Usuńja jakoś strasznie nie lubię tego tuszu...nie dość że szczoteczka nieporęczna, to wogule nie wydłuża moicvh rzes...ja jestem niestety na nie
OdpowiedzUsuńNo niestety szału nie robi.
UsuńMam go i jakoś tak super opinii o nim nie mam, trochę skleja rzęsy ;/
OdpowiedzUsuńPrzerażający efekt. Przypominają mi się moje nastoletnie przygody z malowaniem rzęs i owadzie nóżki, które fundowałam sobie każdego dnia... No i ciekawa jestem co oni naładowali do tego tuszu, że tak w oczy pali. Miałam tusz Scandaleyes Show Off i był tak samo beznadziejny jak ten. Do tego dosłownie po chwili się osypywał. Coś ta seria chyba Rimmelowi nie wyszła. Miłe wspomnienia mam tylko z tuszem Glam Eyes w złotym opakowaniu :)
OdpowiedzUsuńJa w czasach licealnych preferowałam efekt tak wy tuszowanych rzęs, że przypominały taśmę ;) Ostatnio widziałam dziewczynę umalowaną w ten sposób i uświadomiłam sobie swoją głupotę. Dobrze, że już mi przeszło ;)
UsuńNie mam pojęcia co tam wsadzili ale mam nadzieję, że już więcej się z tą substancją nie spotkam.
Nie znam pozostałych tuszy z tej serii i jakoś specjalnie nie będę zabiegała o ich poznanie ;)
Moje miłe wspomnienia związane są z tuszem Rimmel Volume Flash Mascara :)
Ja jakoś go zużywam, szału nie ma ale jest ok :)
OdpowiedzUsuńJa nie dałam rady. Z resztą już nie mam co zużywać bo 3 razy włożyłam do opakowania inną szczoteczkę i wyciągnęłam praktycznie całą zawartość ;)
Usuńteż jakoś specjalnie się z nim nie polubiłam...szczoteczka jest ogromna nie lubię takich;(
OdpowiedzUsuńRównież nie przepadam za takimi szczotami ale jakoś się przyzwyczaiłam. Szkoda tylko, że pomimo mojego poświęcenia i samozaparcia przy testowaniu (około 1,5miesiaca) ten tusz okazał się takim niewypałem. :/
UsuńU mnie się sprawdził bardzo dobrze, i całkiem się z nim polubiłam
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przynajmniej u Ciebie się spisał :)
Usuńdzieki za ostrzezenie :)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo :)
UsuńOho temu panu podziękujemy za współpracę!
OdpowiedzUsuńPewnie ;)
Usuń