poniedziałek, 23 września 2013

Jak kropka nad "i"

Już jakiś czas nie pisałam o niczym czarnym i mrocznym więc bez obaw, że zrobi się tu zbyt monotonnie i mrocznie mogę znowu sięgnąć do tej kolorystyki. Znowu będzie coś do malowania oczu.
Zapraszam :)
                                               
Inglot
AMC
Konturówka do powiek w żelu
77
                                                                                
SKŁAD:
                                                                                  
POJEMNOŚĆ: 5,5g
DOSTĘPNOŚĆ: Salony i wyspy Inglot.
CENA: Około 35zł
                                                                           
MOJE WRAŻENIA:
Kolor eyelinera to taka mocno nasycona, prawdziwa czerń (niestety zdjęcie przekłamuje) o matowym wykończeniu. Pigmentacja jest świetna - Inglot stanął na wysokości zadania i przekazał w ręce swoich klientek kosmetyk o kolorze i nasyceniu sadzy, dzięki czemu na powiece powstaje idealnie czarna linia, która potrafi zdemaskować nie jeden grafitowy tusz. Eyeliner niesamowicie zagęszcza rzęsy i zdecydowanie, a nawet teatralnie podkreśla spojrzenie. Jak prezentuje się w akcji możecie zobaczyć TUTAJ.
Niestety osoby o wrażliwych oczach powinny uważać przy jego użytkowaniu, gdyż odnotowałam szczypanie po jego aplikacji oraz w trakcie noszenia gdy tylko dostał się pod powiekę.
Ze względu na pigmentację i pojemność kosmetyk jest niesamowicie wydajny. Używałam go jako eyelinera dla siebie (zaledwie kilka razy) i innych (zawsze kiedy kogoś maluję), bazy pod cienie czy wręcz samego cienia i ubytek jest maleńki. Nie sądzę, żeby istniała możliwość zużycia go do końca.
                                                                              
                                                                
Eyeliner jest bezzapachowy a jego konsystencja  zaraz po otwarciu słoiczka była bardzo przyjemna - taka piankowo-musowa. Niestety bardzo szybko zaczęła się zmieniać na bardziej gęstą a eyeliner wysychać. Początkowo narysowanie kreski nie stanowiło żadnego problemu, gdyż kosmetyk przyjemnie sunął po powiece i dobrze współpracował że wszystkim co się na niej znalazło. Niestety wraz z upływem czasu, gdy zaczął twardnieć jego użytkowanie stało się mniej przyjemne a narysowanie precyzyjnej linii wręcz niemożliwe. Utrudniają to grudki kosmetyku, które zbierają się na pędzelku przy jego nabieraniu. Sam eyeliner nie chce natomiast pokrywać załamań skóry przez co trzeba wielokrotnie powtarzać aplikację, a linia wychodzi poszarpana. Obecnie eyeliner zasechł już tak bardzo, że widać już w nim ogromne pęknięcia jednak nadal da się go używać choć wymaga to sporej cierpliwości i samozaparcia.
Dodatkowym plusem tego kosmetyku jest trwałość - jest nie do zdarcia, chociaż zauważyłam, że na mojej tłustej powiece nie zawsze siedzi grzecznie na swoim miejscu i czasami potrafi się nieciekawie rozpłynąć. Niestety z trwałością wiąże się też problem z poprawkami, które są wręcz niemożliwe do wykonania, czy demakijażem. Zwykłe mleczka czy micele nie mają z nim szans. Najlepiej od razu sięgnąć po porządną dwufazę albo oliwkę czy olejek.
                                                                              
                                                                   
Eyeliner zapakowany jest, w odróżnieniu od większości tego typu kosmetyków, nie w szklany a w plastikowy słoiczek z taką samą nakrętką i właśnie ten typ opakowania oskarżam o jego szybkie wysychanie, gdyż mam wątpliwości co do szczelności jego zamknięcia (eyelinery w szklanych słoiczkach, które mam w swojej kolekcji wysychają wolniej)
Aplikatora w zestawie po prostu nie ma ale nie ma się czemu dziwić bo Inglot ma w swojej kolekcji kilka pędzelków do wyboru.
                                                 
Podsumowując: Uważam że jest to całkiem dobry i trwały eyeliner o niezbyt wygórowanej cenie, jednak w chwili obecnej na rynku znajduje się tyle podobnych kosmetyków, że spokojnie można kupić jego tańszy i o dziwo wcale nie gorszy odpowiednik. Mnie nie zachwycił więc po rozstaniu raczej do niego nie wrócę i będę dalej szukała ideału ale jeżeli nie macie problemu z przetłuszczającymi się powiekami ani wrażliwymi oczyma to polecam.

10 komentarzy:

  1. Wygląda fajnie ;) może kiedyś się na niego skuszę .

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszka Hurman
      Mam i bardzo lubię . Fakt - bardzo szybko wysechł, ale ja nie mam z tym problemu. Gdy wysechł (prawie na kamień ) dodałam do niego ok 5-6 kropli duraline(też z inglota- cena to ok 25zł), wymieszałam igłą i eyeliner stał się jak nowy. Polecam wypróbowanie tej metody :)
      Pozdrawiam

      Ja się właśnie zastanawiam czy warto się bawić w jego reanimację skoro mam inny eyeliner w zapasie...
      Również pozdrawiam :)

      Pole komentarza to nie jest miejsce na reklamę.

      Usuń
    2. Reklama nie była moim zamiarem - jeżeli Cię to uraziło, to przepraszam :)

      Usuń
    3. Nie uraziło mnie to ale pod polem komentarzy jest informacja, że komentarze zawierające adres bloga będą usuwane.
      Pozostałą część komentarza skopiowałam, bo niestety nie da się moderować tylko jego fragmentu.

      Usuń
  3. Uwielbiam te linery! Po zachnięciu daje radę z kropelką Duraline :)

    OdpowiedzUsuń
  4. a ja chyba najbardziej lubie ten z catrice i essence ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ich nie używałam i teraz trochę żałuję tego z Essence bo go wycofali :/

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - dzięki nim ten blog żyje :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...