Wieki już nie pisałam o bublach ale to nie znaczy, że mi się nie trafiały. W postach ze zużyciami zobaczycie, że od czerwonych znaczków aż się roi ale do niedawna nic mnie nie zirytowało na tyle że chciałabym to publicznie i szczegółowo obsmarować. Niedawno jednak przytrafiły mi się aż trzy takie gagatki więc aż się prosiło o posta. Jeżeli jesteście ciekawi co tak bardzo podziałało mi na na nerwy to zapraszam ;)
Mrs. Potter's
Ekspresowa odżywka bez spłukiwania
odbudowa i nawilżanie/włosy suche i zniszczone
Niestety nazywanie tego specyfiku odżywką to jedno wielkie nieporozumienie. Mam wrażenie, że ktoś nalał tam wody, lekko podbarwił ją na turkusowo i próbuje na tym zarabiać. Jedyny jej pozytyw to ładny zapach i praktyczne, nie psujące się opakowanie ale co z tego? Co prawda w składzie jest obiecywany aloes ale niestety daleko w składzie a do tego przytłoczony kilkoma alkoholami i toną innej chemii. Z włosami nie robi kompletnie nic. Nie wygładza, nie nadaje połysku, nie ułatwia rozczesywania. Na szczęście też nie obciąża. Stosując ją stwierdziłam, że równie dobrze mogłabym spryskiwać włosy wodą ze studni albo z kranu :( Żeby ją zużyć i nie zniszczyć przy tym włosów muszę co drugi dzień sięgać po odżywkę do spłukiwania a razem z nią na przynajmniej połowę długości włosów stosować serum wygładzające. Więcej do niej nie wrócę a wręcz będę omijać szerokim łukiem.
Pat&Rub
Balsam do rąk
cynamon, imbir, goździk, szałwia
Tym razem preparat, który choć w przeciwieństwie do poprzednika skład ma zacny to tak jak i on nie robi totalnie nic! Ma ładny zapach ale zbyt mocny i trwały. Opakowanie też jest miłe dla oka i praktyczne ale niestety to koniec jego zalet. Stosowałam go nawet kilkanaście razy na dzień i jedyne co mogłam zaobserwować to nieustannie pogarszający się stan moich dłoni. Konsystencja przypomina mleczko do ciała ale się nie wchłania w skórę za to błyskawicznie wyciera. Kosmetyk lubi pozostawiać mokrą, śliską, olejkową i tłustą warstwę, która bardzo przeszkadza a jednocześnie nie ma żadnych dobroczynnych właściwości. Cena balsamu jest piorunująca a wydajność zatrważająca bo praktycznie jej nie ma :/ Dla mnie jest on zupełnie nie wart zakupu bo o wiele taniej mogę mieć kremy działające cuda.
The Body Shop
Chocomania
Beautifing Oil
Suchy olejek do twarzy, ciała i włosów
Następne drogie i beznadziejne dziadostwo, w którego składzie jakiekolwiek wartościowe olejki zajmują się za zapachem :( Stosowałam go jako dodatek do glinki i się nie sprawdził bo zamieniał ją w kamień oraz sprawiał, że nie przyklejała się do skóry. W związku z tym zaczęłam nakładać ją na włosy i tu też dał ciała bo nie robi kompletnie nic a na dodatek trzeba ją usuwać mocnym szamponem gdyż niesamowicie przyspiesza przetłuszczanie. Ponad to zapach jest okropny: intensywny, mdlący i mocny więc wywołuje u mnie potężny ból głowy wiec koniecznie muszę dokładać do niej oliwkę o równie intensywnym acz mocniejszym aromacie dzięki czemu oba zapachy się niwelują i da się to jakoś znieść. Na szczęście na rynku jest na tyle świetnych i tańszych kosmetyków, że spokojnie będę mogła o nim zapomnieć.
To już Wszystko co dla Was przygotowałam. Na całe szczęście nie ma tego dużo ale muszę przyznać, że i tak mocno mi się uprzykrzają. Mam nadzieję, że po ich zużyciu już nie trafię na nic równie beznadziejnego?
Jak tam u Was?
Trafiacie na jakieś paskudy, czy wszystkie kosmetyki, które używacie są dobre?