czwartek, 30 sierpnia 2012

Jak myć, no jak tu myć?

Domyślam się, że mogą Was już trochę nudzić posty o pędzlach dlatego dzisiaj będzie chwilka przerwy;)
Wieści o tym cudzie nowoczesnej kosmetyki rozniosły się szerokim echem po blogosferze już jakiś czas temu. Ja, jak to ja postanowiłam więc przetestować wszystko na własnej skórze i podczas promocyjnego szaleństwa w Rossmannie nabyłam drogą kupna jeden egzemplarz. Teraz ze sporym opóźnieniem w stosunku do całego tego zamieszania i po ponad dwóch miesiącach testów mogę przedstawić Wam swoją opinię;)

Ewa Schmith
BOUTIQUE
Gąbka KONJAC
 Jak wygląda wersja zapakowana możecie sobie obejrzeć w poście zakupowym - KLIK.
Po rozprawieniu się z opakowanie widok przedstawia nam się tak:
 Licząc od zewnątrz mamy sztywny plastikowy kartonik, następnie dosyć grubą foliową torebkę a w niej naszą gąbeczkę, która jest w stanie wilgotnym więc niech nie zdziwią Was widoczne gołym okiem kropelki rosy na nowym, nie otwieranym egzemplarzu. Gąbka jako, że jest wilgotna jest miękka, bardzo przyjemna w dotyku i ładnie pachnie:)

Na opakowaniu znajdują się wszystkie potrzebne informacje od producenta. Zdjęcie oczywiście można powiększyć:)
DOSTĘPNOŚĆ: Rossmanny i internet.
CENA: 14,90zł ale jak kupiłam w promocji za 8,99zł
PRZEZNACZENIE: Demakijaż, oczyszczanie i nawilżanie twarzy, szyi i dekoltu.
MATERIAŁ: Naturalny z korzenia azjatyckiego drzewa konjac.
WYMIARY: W stanie wilgotnym: długość - 7,0cm, szerokość - 7,0cm, wysokość - 4,0cm. Po wysuszeniu: długość - 6,0cm, szerokość - 5,0cm, wysokość - 3,0cm.
OPIS: Biała, bardzo miękka, o małych porach i naturalnym bardzo przyjemnym, i delikatnym zapachu. Bez dostępu do wody wysycha, kurczy się, traci zapach i twardnieje na kość jednak po zamoczeniu wracają jej poprzednie właściwości (poza zapachem).
UŻYTKOWANIE: Jeżeli używamy jej do mycia twarzy to bardzo przyjemne, jednak nie ma się co oszukiwać i oczekiwać, że spełni wszystkie obietnice producenta. Rozprawmy się jednak z nimi po kolei:
* Przeznaczona do wszystkich typów skóry, idealna dla cery trądzikowej i z problemami dermatologicznymi: + Rzeczywiście jest bardzo delikatna dzięki czemu sprawdzi się do każdego typu cery, nawet tej z problemami.
* Nie podrażnia skóry w trakcie oczyszczania: + Zgadza się, gąbka jest tak delikatna, że nie podrażniła mi skóry twarzy choćbym się nią pocierała na wszystkie możliwe sposoby;)
* Nawilża w sposób naturalny, czyni skórę miękką i elastyczną: +/- Ciężko mi to określić ale wydaje mi się, że tutaj producent jednak przesadził. Skóra stanie się gładka i miękka po potarciu jej czymkolwiek. Co do nawilżania to cudów nie ma: tak czy siak tonik i krem nakładać musiałam a jak myłam buzię wysuszającym środkiem to choćby nie wiem co ściągnięcie i tak czuć.
* Pobudza krążenie krwi: - Tak jak w punkcie wyżej, efekt taki da pocieranie twarzy czymkolwiek.
* Zapobiega zanieczyszczeniom skóry: - Znowu to samo: sama gąbka zanieczyszczeń nie usunie a preparat można nanosić czymkolwiek i efekt będzie taki sam.
* Może być używana z lub bez środka myjącego: - Jak najbardziej może ale myjąc buzię oczekuję efektu oczyszczenia! Ze środkiem myjącym jak najbardziej taki efekt jest ale bez używanie tej gąbki mija się z celem. Choćbym nie wiem co robiła, dwoiła się i troiła to bez dodatku jakiegokolwiek myjadła gąbka mi porządnie skóry nie oczyściła, a o zmywaniu makijażu nawet nie ma co marzyć. Po nabraniu wody na dłonie i przetarciu nimi umalowanej twarzy osiągnęłam taki sam efekt jak tą gąbką.
Ja kupiłam ją głównie z myślą o zmywaniu maseczek i tutaj się nie sprawdziła. Nie wchłania ich ani nie ściąga tylko maże się po nich i ślizga. Nawet jeżeli użyjemy do zmywania mydła to efekt jest taki sam jak przy użyciu gołych rąk. Trzeba się namachać i namęczyć, żeby maska razem z zawartym w niej sylikonem zeszła:(
CZYSZCZENIE: O ile używamy gąbki do normalnego mycia twarzy z pomocą środka oczyszczającego to bezproblemowe. Schody zaczynają się jednak gdy zmywamy nią coś o intensywnym zabarwieniu: farby do bodypaintingu, bardzo mocny i ostry sceniczny makijaż czy nawet kolorowe maski wtedy pigmenty wnikają głęboko do wnętrza gąbki i bardzo ciężko je stamtąd usunąć - przynajmniej za pomocą mydła, rąk i bieżącej wody. Co prawda na opakowaniu pisze, że można ją prać mechanicznie w pralce ale ja bym się bała to zrobić.
WYKONANIE: Raczej takie sobie. Używałam tej gąbki prawie non stop mniej więcej od połowy czerwca do połowy sierpnia, i tak: brzegi się poszarpały praktycznie od razu a ostatnio bardzo mocno popękał mi środek więc długiego żywota jej już nie wróżę:( Co prawda nie wysychała mi codziennie na "pumeks" ale zdarzyło mi się to kilka razy i mam wrażenie, że przywracanie jej z takiego stanu do miękkości ma na nią niesamowicie destrukcyjny wpływ.

Właściwie nie wiem co mam Wam napisać w podsumowaniu...
Nie napiszę Wam: nie kupujcie tego bo to badziew, bo to by było kłamstwo ale ta gąbka mnie też nie uwiodła. Nie jest ani dobra ani zła. Dla mnie to po prostu taki gadżet bez którego obejść mogę się bez najmniejszych problemów. Gdybym kupiła ją za pełną cenę to bym się jednak trochę zdenerwowała ale cena w promocji jest OK dlatego szczerze podsumuję:
Kupujecie na własną odpowiedzialność i albo Wam spasuje, i będziecie się cieszyć albo nie, i będziecie żałować - ryzyk fizyk;)

wtorek, 28 sierpnia 2012

Złe dobrego początki;)

FARMONA
sweet secret
sekrety orientu
WANILIA I INDYJSKIE DAKTYLE
WANILIOWY KREM DO RĄK I PAZNOKCI

OBIETNICE PRODUCENTA:
Słodka uczta dla ciała i zmysłów!
Wyjątkowy kosmetyk o delikatnej, aksamitnej konsystencji i wspaniałym orientalnym zapachu został stworzony z myślą o tym, by rozpieszczać zmysły i ciało. Powstał na bazie ekstraktu z wanilii i indyjskich daktyli, dzięki czemu zapewnia doskonałą pielęgnację skóry rąk i paznokci. Intensywnie i głęboko nawilża skórę, poprawia jej kondycję i wygląd oraz sprawia, że dłonie na długo pozostają gładkie i miłe w dotyku. Dodatkowo wyjątkowo apetyczny, uwodzicielsko słodki zapach, zapewnia doskonały nastrój i uczucie komfortu.

SKŁAD:
aqua (water), paraffinum liquidum (mineral oil), petrolatum, glycerin, cetearyl alcohol, ceteareth-20, ethylhexyl stearate, propylene glycol, butyrospermum parkii (shea butter), cera alboa (beeswax), cocos nucifera (coconut) oil, tamaryndus indica (tamarind) extract, dimethicone, cyclomethicone, glyceryl stearate, vanilla planifolia fruit extract, helianthus annuus (sunflower) seed oil, peg-60 hydrogenated castor oil, panthenol, inulin lauryl carbamate, xanthan gum, disodium edta, phenoxyethanol, methylparaben, ethylparaben, 2-bromo-nitropropane-1,3-diol, parfum (fragrance), anise alcohol, coumarin, hexyl cinnamal, limonene, linalool

MOJE WRAŻENIA:
ZAPACH: Podobnie jak w innych kosmetykach z tej serii bardzo apetyczny jednak mniej jest w nim wanilii a więcej daktyli. Jest słodki a jednocześnie trochę kwaskowaty, dzięki czemu nie jest mdlący. Na dłoniach nie zmienia się w słodki chemiczny smrodek. Bardzo mi się podoba. Po nałożeniu na skórę staje się delikatny i ulatnia się po kilkunastu-kilkudziesięciu minutach więc absolutnie nie przeszkadza.
SMAK: Nie próbowałam chociaż bardzo kusił i kusi nadal;)
BARWA: Biała po rozsmarowaniu bezbarwna. Nie bieli ani nie brudzi.
KONSYSTENCJA: Gęsta kremowa ale pod wpływem ciepła mięknie i łatwo się rozprowadza.
  DZIAŁANIE: Początkowo myślałam, że ten krem to bubel i będę go zużywała z musu niecierpliwie wyglądając dna, bo wrażenia jakie dawał to przesuszona, wołająca pić skóra pod warstwą sylikonów. Jednak po kilku aplikacjach się do niego przyzwyczaiłam i okazało się, że to bardzo przyjemny kosmetyk. Dobrze nawilża skórę dłoni, szybko się wchłania nałożony nawet bardzo grubą warstwą oraz pielęgnuje paznokcie a także skórki wokół nich. Pozostawia delikatną warstwę ochronną jednak nie jest ona tłusta ani tym bardziej lepka. Właściwie nie czuć jej na dłoniach do momentu ich zamoczenia. Dzięki temu kremowi dłonie są zadbane, gładkie i bardzo miłe w dotyku.
WYDAJNOŚĆ: Bardzo dobra:)
SKUTKI UBOCZNE: Brak.
OPAKOWANIE: Biała plastikowa, tubka z czarną, plastikową nakrętką zamykana klapką z kolorową grafiką. Grafika utrzymana jest z żółto-brązowo-czarnej kolorystyce.
POJEMNOŚĆ: 100ml
DOSTĘPNOŚĆ: Drogerie, internet.
CENA: Około 7zł chociaż ja mój egzemplarz wygrałam w konkursie.
OCENA: 4.5/6

Podsumowując: Bardzo przyjemny kremik, na który warto zwrócić uwagę w sklepie.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Słoneczna współpraca:)

Niespełna dwa tygodnie temu dostałam propozycję współpracy od Pani Kasi zajmującej się promocją akcji "Opalaj się bezpiecznie", którą wspiera facebookowy profil DAX Sun oraz strona internetowa DAX Cosmetics. Po zapoznaniu się z warunkami współpracy stwierdziłam, że czemu nie? Przecież i tak ciągle się filtruję;)
Po dogadaniu wszystkich szczegółów i wypełnieniu krótkiej ankiety pozostało mi tylko czekać na paczuszkę, która dotarła do mnie w piątek. Nie wiedziałam co w niej będzie więc tym bardziej nie mogłam się doczekać bo uwielbiam niespodzianki;)
W skład słonecznej paczuszki weszły:
1. DAX Sun Ochronny krem do twarzy na słońce Bardzo wysoka ochrona SPF 50+ UVA UVB - Pierwsze wrażenia: mała, miękka i bardzo poręczna tubeczka 50ml, zamykana na klik. Nie miałam okazji go jeszcze testować ale możliwe, że zrobię to dzisiaj;)
2. DAX Sun SPORT Balsam do opalania Bardzo wysoka ochrona SPF 50+ UVA UVB - Widać, że Pani Kasia się przygotowała i przejrzała mojego facebooka bo wersja SPORT to strzał w dziesiątkę;)
Pierwsze wrażenia: fantazyjna buteleczka o pojemności 150ml z równie fantazyjnym wysuwanym dziubkiem, dzięki któremu balsam na pewno nam się nie otworzy przy przewożeniu. Konsystencja jest gęsta, plastik tubki trochę twardy a otwór niewielki więc trzeba się postarać przy wydobywaniu. Miałam już okazję nieśmiało go wypróbować i muszę przyznać, że ma spore szanse na uzyskanie tytułu mojego filtrowego KWC ale na razie ciiiii... O wszystkim przeczytacie w recenzji;)

Na razie tyle a ja zabieram się do intensywnych testów. Recenzje pojawią się niedługo;)

niedziela, 26 sierpnia 2012

Pędzlowy przegląd posiadania: Inglot

Właściwie nie wiem jak to się stało ale pędzli i akcesoriów od Inglota nazbierało mi się całkiem sporo więc dzisiejszy post będzie kolejnym ale już ostatnim z racji tych przydługich;)
Zapraszam do przeczytania po uprzednim zaopatrzeniu się w przekąski, coś do picia i dużo cierpliwości;)


INGLOT
 15BJF
30T
15M
20P
 Grzebyk do rzęs
Składany pędzelek do ust
 Pomimo, ze to zupełnie różne pędzle i akcesoria to tak jak w poprzednich przypadkach ograniczę się do zbiorowego opisu cobyście nie padli z nudów;)

DOSTĘPNOŚĆ: Salony, wyspy i pewnie niedługo sklep internetowy Inglot.
CENA: 15BJF - 38zł30T - 20zł 
14M - 17zł
20P - 17zł przy zakupie paletki PRO5 13zł 
Grzebyk do rzęs - 16zł przy zakupie jakiegokolwiek produkty w salonie 8zł 
Składany pędzelek do ust - 6zł
PRZEZNACZENIE: 15BJF - puder i róż 
30T - eyeliner 
14M - maskara 
20P - cienie i korektor 
Grzebyk do rzęs - jak sama nazwa mówi;) 
Składany pędzelek do ust - jak sama nazwa mówi;)
WŁOSIE: 15BJF - naturalne, koza 
30T - syntetyczne, taklon 
14M - syntetyczne 
20P - naturalne, kucyk 
Grzebyk do rzęs - metal 
Składany pędzelek do ust - naturalne, soból
WYMIARY: 15BJF - Włosie: długość - 4,0cm, szerokość - 1,8cm, Całość: długość - 20,2cm.
30T - Włosie: długość - 0,8cm, szerokość - 0,2cm, Całość: długość - 15,5cm.
14M - Szczotka: długość - 2,5cm, szerokość - 0,7cm, Całość: długość - 17,0cm.
20P - Włosie: długość - 0,7cm, szerokość - 0,7cm, Całość: długość - 13,0cm.
 Grzebyk do rzęs - Ząbki: długość - 0,7cm, szerokość - 1,3cm, po złożeniu - 1,5cm, Całość: długość - 13,5cm, po złożeniu - 10,0 cm.
Składany pędzelek do ust - Włosie: długość - 0,9cm, szerokość - 0,4cm, Całość: długość - 11,6cm, po złożeniu - 9,1cm.
OPIS: 15BJF - Włosie - czarne. Skuwka - srebrna, błyszcząca, metalowa, odporna na zarysowania i uszkodzenia. Rączka - drewniana, czarna, z satynowym połyskiem; srebrne, błyszczące i wytłaczane napisy, odporna na uszkodzenia. 30T - Włosie - czarne. Skuwka - srebrna, błyszcząca, metalowa, odporna na zarysowania i uszkodzenia. Rączka - drewniana, czarna, z satynowym połyskiem; srebrne, błyszczące i wytłaczane napisy, odporna na uszkodzenia.
14M - Włosie - czarne. Skuwka - srebrna, błyszcząca, metalowa, odporna na zarysowania i uszkodzenia. Rączka - drewniana, czarna, z satynowym połyskiem; srebrne, błyszczące i wytłaczane napisy, odporna na uszkodzenia.
20P - Włosie - brązowe. Skuwka - srebrna, błyszcząca, metalowa, odporna na zarysowania i uszkodzenia. Rączka - drewniana, czarna, z satynowym połyskiem; srebrne, błyszczące i wytłaczane napisy, odporna na uszkodzenia.
 Grzebyk do rzęs - Ząbki - srebrne. Rączka - plastikowa, czarna, z satynowym połyskiem; białe, matowe napisy, odporna na uszkodzenia.
Składany pędzelek do ust - Włosie - brązowe. Skuwka - srebrna, błyszcząca, metalowa, odporna na zarysowania i uszkodzenia. Rączka - plastikowa, szara, z  połyskiem; czarne, matowe napisy, odporna na uszkodzenia.
UŻYTKOWANIE: Bez zarzutu. Wszystkie pędzle dobrze nabierają kosmetyki z opakowania i oddają je na skórę. Nie robią plam ani nie zjadają kosmetyków i nie powodują jego zbytniego pylenia przy nabieraniu. Są miękkie i delikatne więc nie drapią ani powodują podrażnień. Rączki są średniej długości jednak łatwo nimi malować zarówno kogoś jak i siebie nie zawadzając o lusterko.
15BJF - Mój ulubieniec od wielu (ponad 10-ciu) lat. Nadaje się do nakładania pudru, różu, brązera i rozświetlacza w formie sypkiej oraz do ich rozcierania. Pomimo, że jest sporych rozmiarów to nakłada kosmetyk precyzyjnie.
30T - Bardzo praktyczny załamany pędzelek do eyelinera w płynie, żelu jak i kamieniu. Nadaje się do rysowania zarówno cienkich jak i grubszych kresek.
14M - Załamana szczotka idealna do nakładania tuszu a także rozczesywania rzęs po ich wytuszowaniu oraz układania brwi.
20P - Maleńki, bardzo precyzyjny pędzelek. Można nim nakładać cienie zarówno na górnej jak i dolnej powiece, rozcierać kreski oraz nakładać cień rozświetlający w wewnętrzny kącik oka i na łuk brwiowy. Świetnie sprawdzi się również do precyzyjnego nakładania korektora.
 Grzebyk do rzęs - Jak sama nazwa mówi służy do precyzyjnego rozczesywania rzęs po ich wytuszowaniu i pomimo moich początkowych obaw używa się go łatwo i przyjemnie:)
Składany pędzelek do ust -Maleństwo ale sprawdza się jak normalny pędzel. Nadaje się do nakładania balsamów jak i pomadek.
CZYSZCZENIE: Bezproblemowe. Wystarczy szare mydło i woda aby usunąć z nich wszystkie pozostałości kosmetyków. Przy używaniu wodoodpornych i trwałych eyelinerów i tuszów dobrze akcesoria przed myciem potraktować dwufazowym płynem do demakijażu co ułatwi mycie i skróci jego czas. Schną w zależności od rozmiarów: 15BJF - kilka godzin na wietrze i słonku a w pomieszczeniu zostawiam go na całą noc, pozostałe schną kilkadziesiąt minut na wietrze i słonku a w pomieszczeniu kilka godzin chociaż ja zazwyczaj zostawiam je na całą noc.
WYKONANIE: Porzadne nie rozklejają się, nie gubią włosia, nie tracą kształtu chociaż po kilku użyciach nie są już tak zbite i odrobinę zwiększają swoją objętość. 15BJF już jest trochę sfatygowany więc zdarza się, ze jakieś włoski mu się połamią ale nie jest to nagminne. Zauważyłam jednak, że nowsze wersje tego pędzla są trochę gorzej wykonanie i włosie łamie mu się częściej, chociaż może koleżance trafił się jakiś gorszy egzemplarz.

Nie mogę powiedzieć o tych pędzlach nic złego. Dobrze wykonują swoje zadania a ceny nie są zbyt wygórowane. Właściwie nie wiem czemu już nie kupuję pędzli tej marki bo nie mogę tego usprawiedliwić żadną ich wadą. Myślę, że jeszcze nie raz zwrócę się ze swoim portfelem w ich kierunku i z czystym sumieniem mogę je polecić zarówno początkującym jak i trochę bardziej zaawansowanym;)

piątek, 24 sierpnia 2012

STEP: Dzienne smokey eyes:)

Dawno nie było twarzowych maziajek więc się poprawiam;)

Wiem, że dla większości smokey eyes i makijaż dzienny to dwa wykluczające się tematy;) Wiem, że są też tacy dla których smokey eyes spokojnie może być dziennym makijażem... (może nie będę komentować). Ja trochę pozmieniałam i pokombinowałam a w szczególności podpatrzyłam TUTAJ i zmalowałam takie coś;)
Zdjęcia oczywiście możecie powiększać.

SKŁADNIKI:
Twarz:
Max Factor Xperience Beige Linen 50
Dr Irena Eris Make Up Art Matt Precio matująco-kryjący podkład z algami 202 Sand
Paese Korektor Tuszujący Przebarwienia 103 Beżowy
Dior Skinflash 001
Astor Mattitude Powder
Lovely Sunny Blusher Mineralny róż do policzków Cinnamon Lady
Usta:
Essence Volume & Gloss Lip Maximizer 004 Fruit Punch +  LE I love Berlin Lipbalm: 02 Love This City (mieszanka)
Oczy:
Baza Art Deco
Essence LE Black&White 02 White Hype
FF Eyeshadow nr ??? metaliczny róż
Miss Sporty Shimmer Dust Eye Shadow 004 Plush
ArtDeco Mineral Eyeshadow 09 Medium Brown
Delia Glamour Fashion Eyebrows Gel Corector 3 in 1
Oriflame Pogrubiający Tusz do rzęs  Liselotte Watkins Black

Mamy już wszystko więc do dzieła:
1. Szpachlujemy twarz, czyli nakładamy na siebie podkład, korektory i puder w ilości jakiej potrzebujemy;) Do tego dodajemy bazę pod cienie coby makijaż wytrzymał cały dzień i mogę się już Wam pokazać;)
 2. Na łuk brwiowy i na 2/3 ruchomej powieki licząc od wewnętrznego kącika nałożyłam biały cień Essence.
 3. Na 1/3 ruchomej powieki nałożyłam różowy cień FF Eyeshadow i roztarłam go w kierunku wewnętrznego kącika tak aby połączył się z białym cieniem.
 4. W zewnętrznym kąciku (na linii łączącej zewnętrzny kącik oka i zewnętrzny koniec brwi) oraz w 1/3 załamania powieki nałożyłam fioletowy cień Miss Sporty i zblendowałam go z pozostałymi.
 5. Górną i dolną linię rzęs podkreśliłam suchym brązowym cieniem ArtDeco bez wyciągania go poza oko. Cień delikatnie roztarłam zwłaszcza na dolnej powiece, żeby nie tworzył graficznej linii.
 6. Brwi podkreśliłam korektorem Delii a rzęsy wytuszowałam maskarą Oriflame.
 7. Poliki podkreśliłam różem Lovely a usta mieszanką błyszczyków Essence i oto całość z bonusikiem dla spragnionych mojego uśmiechu;)
Mam nadzieję, ze Wam się podobało:)

Zdjęcia są jakie są bo niestety nadal nie mam fotoshopa coby podciągnąć kolory:(

Jeżeli chcielibyście abym zrecenzowała jakiś kosmetyk, który wystąpił w tym lub innym makijażu a nie ma go jeszcze na blogu lub macie pomysł na makijaż, ewentualnie gdzieś jakiś wypatrzyliście i chcielibyście go zobaczyć w moim wykonaniu to piszcie śmiało najlepiej dodając linki, zdjęcia lub opisy a ja postaram się go zrealizować.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Wielkie oczekiwania...

... przynoszą wielkie zawody:(

Na spotkaniu bloggerek poza całą masą pełnowymiarowych produktów otrzymałam również kilka próbek o czym mogliście przeczytać TUTAJ. Ostatnio rozprawiam się z takimi delikwentami w podsumowaniu zużyć z całego miesiąca jednak te postanowiłam potraktować inaczej: opinię z ich używania będę dodawała w osobnych notkach pomiędzy normalnymi postami. Zapraszam do czytania:)

THE BODY SHOP
Peeling Shea
(Shea Body Scrub)
 Nie było do niego dołączonych żadnych informacji więc nie będę tutaj kopiwać tych znalezionych w internecie bo możecie je sobie spokojnie wygooglować;)

Tak prezentował się peeling po otwarciu słoiczka z próbką:

Teraz jednak czas na moje wrażenia:
Zapach jest bardzo przyjemny i delikatny, trochę słodkawy jakby odrobinę orzechowy - na prawdę przypadł mi do gustu.
Peeling ma kolor biały ale odrobinę transparentny i z delikatnym perłowym połyskiem. Po nałożeniu na skórę staje się bezbarwny ale perłowy połysk pozostaje. Drobinki również są bezbarwne.
Konsystencja jest kremowa, trochę gęsta i jakby tłusta jednak dobrze się rozprowadza i rozsmarowuje.
Co do działania to szczerze muszę przyznać, że właściwie go nie zauważyłam:( Po nałożeniu na wilgotną (nie ociekającą wodą ale wilgotną) skórę drobinki rozpuszczają się praktycznie w 100% i to w zastraszającym tempie. Zazwyczaj panaceum na taką reakcję jest dołożenie większej ilości peelingu ale w tym przypadku taki zabieg nie działa:( Te drobinki, które nie rozpuszczą się na ciele zbijają się w grudki i osadzają między palcami i w załamaniach rąk a niestety naprawdę ciężko je zmusić do opuszczenia tych zakamarków i przeniesienia się na skórę. Jak już drobinki się rozpuszczą to na ciele tworzy się lepka jakby tłustawa warstwa, która oblepia ciało. Ta warstwa bardzo brzydko skojarzyła mi się z mieszaniną smalcu i miodu - brrr. Pomyślałam sobie więc, że jak nie zeskrobię nim martwego naskórka to chociaż ciało będzie dobrze nawilżone i będę sobie mogła odpuścić wieczorne balsamowanie a tu klops. Warstwa zmyła się dokładnie (chociaż musiałam się do tego mocno przyłożyć) i nie pozostał po niej nawet ślad. Zanim wypeelingowałam stopy moje ciało zaczęło domagać się użycia balsamu więc musiałam go nałożyć.
Kosmetyk ma bardzo kiepską wydajność - ta próbka nie wystarczyła mi nawet na speelingowanie jednej nogi chociaż zazwyczaj zużywam trochę mniej kosmetyku na taki obszar.

Ta próbka nie tylko nie przekonuje mnie do kupienia pełnowymiarowego opakowania ale nawet sprawiła, że na pewno tego nie zrobię. Jak pomyślę, że mogłabym wydać 65zł na peeling, który w ogóle nie złuszcza to zaczyna mi się robić słabo...

Produkt ten dostałam od firmy The Body Shop na spotkaniu bloggerek jednak nie miało to wpływu na moją ocenę.

środa, 22 sierpnia 2012

Motocykl vs. Samochód

... czyli prywatnych przemyśleń kilka na blogu o kosmetykach.

UWAGA - post dla czytelników o mocnych nerwach!

Ci, którzy obserwują mojego facebooklowe życie mojego bloga (zapraszam) - KLIK wiedzą, że praktycznie codziennie jeżdżę na rowerze. Czy robię to dla odchudzenia, poprawienia kondycji, osiągnięcia brzucha idealnego, zabicia czasu czy dla różnych innych rzeczy jest w tej chwili mało ważne. Ważne jest natomiast to, że jazda na rowerze jest dla mnie, poza pluskaniem się w wannie, idealnym czasem na różnego rodzaju przemyślenia bo poza zastanawianiem się czy, żadne auto mnie aktualnie nie rozjeżdża (no właśnie!) żadne myśli nie zaprzątają mojego umysłu.
 
Przejdę już jednak do głównego tematu, który zaprząta moje myśli. Kilka dni temu w okolicy zdarzył się wypadek. Ci, którzy mieszkają w niedaleko pewnie skojarzą, o który chodzi ale dla jasności opiszę - nie pytajcie skąd znam szczegóły.
Na motorze jechała sobie parka: chłopak kierowca i jego dziewczyna z tyłu jako pasażer. Zatrzymali się na jednej ze stacji benzynowych i tam chłopak upominał dziewczynę, żeby zapięła kask bo jechała z odpiętym. Ona oponowała twierdząc, że sprzączka ją uciska i obciera, i koniec końców go nie zapięła. Wyruszyli ze stacji i przejechali może 1,5 km gdy jadący z naprzeciwka kierowca samochodu postanowił skręcić w lewo do sklepu. Nie mam pojęcia co nim kierowało ale postanowił, że nie będzie się zatrzymywał. Stwierdził, że skręci i nadal będzie sobie jechał a tym czasie parka na motorze przejedzie i on bez zatrzymywania znajdzie się an parkingu. Coś mu jednak nie poszło, coś źle wymierzył i skalkulował bo zahaczył o tył motoru. Dziewczyna spadła, z jej głowy spadł kask a ona gołą głową uderzyła o asfalt. Jak łatwo przewidzieć z jej uszu, oczu, nosa i ust popłynęła krew. Chłopakowi nic się nie stało. Rzucił motor i pobiegł do niej ale było już za późno - dziewczyna się wykrwawiła i zginęła na miejscu.
To wydarzenie wywołało małą burze u mnie w domu a szczególnie między mną a moją drugą połówką. On uważa, że winna jest dziewczyna: gdyby zapięła kask może by przeżyła i może nic by się jej nie stało. No właśnie "może"! Ja natomiast uważam, że 100% winy leży po stronie kierowcy: w końcu gdyby się zatrzymał i wykonała manewr tak jak należy nie stało by się NIC. Uważam, że kierując się tokiem myślenia mojego lubego kierowca usprawiedliwi się całkowicie i następnym razem zrobi to samo - no bo w końcu to była wina dziewczyny bo nie zapięła kasku a nie jego bo uderzył w motor. Nie żebym pochwalała to co ona zrobiła - z resztą Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że wręcz obsesyjnie staram się dbać o bezpieczeństwo, jednak jest pewien ważny argument, który decyduje o tym, ze moje stanowisko jest takie a nie inne:
Moja trasa rowerowa to standardowo 6 km chociaż teraz ją trochę przedłużyłam więc obecnie wynosi jakieś 7-8 km. Jeżdżąc nią praktycznie codziennie, praktycznie codziennie dziękuję Bogu, że udało mi się wrócić do domu żywej. Może przesadzam ale to co dzieje się na drogach jeży mi włosy na plecach. Kierowcy samochodów widząc na drodze zwierzę praktycznie nie reagują: nie zwalniają, nie zatrzymują się ani nawet nie starają się go ominąć. Jadą sobie po prostu przed siebie bezmyślnie pozbawiając życia kolejne istnienie. Tak samo dzieje się gdy widzą na drodze pieszego lub rowerzystę. Motocyklistów dotyczy to trochę w mniejszym stopniu bo oni są więksi i mogą wyrządzić więcej szkód. Wyprzedzanie na trzeciego to norma - przerabiam to 2-3 czasami nawet 4 razy na odcinku może 3 km, zachowywania minimalnej odległości od wyprzedzanego rowerzysty/pieszego bardzo ciężko się dopatrzyć a o ustąpieniu pierwszeństwa rowerzyście nawet nie będę wspominać bo takie coś po prostu nie istnieje!
Nie chcę tu generalizować bo wiem, że nie wszyscy kierowcy tak jeżdżą ale nie oszukujmy się - pozostało ich niewielu:(
Sama mam prawo jazdy i również, nie często ale jednak zdarza mi się jeździć samochodem. Wiem, że nie jestem genialnym i doświadczonym kierowcą, i sama też mogę stanowić zagrożenie na drodze ale z pełną świadomością tego wszystkiego stwierdzam, że kary dla kierowców za łamanie przepisów są zdecydowanie zbyt niskie. Kierowcy nie boją się ani kar, ani wyrzutów sumienia, ani tego, że mogą kogoś skrzywić na całe życie albo zabić. Ponosi ich brawura, podniecenie prędkością i bezmyślność.
Szkoda, wielka szkoda...

Pędzlowy przegląd posiadania: Sephora vol. 3

Dzisiaj będzie trzecie i na szczęście już ostatnie podejście do pędzli Sephory.
 Pierwsze recenzje - KLIK.
 Zakupy - KLIK.
Druga partia recenzji - KLIK.
Mam nadzieję, że jeszcze Was nimi nie zanudziłam i z przyjemnością poczytacie jeszcze trochę;)

SEPHORA
stippling 113
mineral powder 45
angled blush 40
flat blush 42
powder 51
Tak jak poprzednie pędzle opiszę je wszystkie razem ponieważ większość cech mają wspólnych;)

DOSTĘPNOŚĆ: Sephora
CENA: 113 - 99zł w promocji 49,50zł
45 - 65zł w promocji 52zł
40 - 49zł w promocji 39,20zł
42 - 45zł w promocji 22,50zł
51 - 55zł w promocji 27,50zł
PRZEZNACZENIE: 113 - nakładanie podkładu praz pudru, różu i brązera w formie płynnej i sypkiej
45 -  nakładanie pudru mineralnego

40 - nakładanie różu
42 - nakładanie różu, konturowanie twarzy
51 -  nakładanie pudru
WŁOSIE: 113 - syntetyczne
45 -  syntetyczne
40 - naturalne
42 - naturalne
51 -  naturalne
WYMIARY: 113 - Włosie: długość - 2,2 i 3,3cm, szerokość - 1,3cm, Całość: długość - 20,5cm.
45 - Włosie: długość - 2,9cm, szerokość - 1,8cm, Całość: długość - 15,6cm.
40 - Włosie: długość - 2,2-3,2cm, szerokość - 2,3cm, Całość: długość - 15,0cm.
42 - Włosie: długość - 3,4cm, szerokość - 2,0cm, Całość: długość - 15,0cm.
51 - Włosie: długość - 3,7cm, szerokość - 2,7cm, Całość: długość - 9,8cm.
OPIS:  113 - Włosie - czarne i białe. Skuwka i rączka - metalowa - aluminium, różowa z czarną gumową, matową końcówką , z metalicznym połyskiem, wytłoczone napisy, odporna na uszkodzenia.
45 - Włosie - brązowe z biała końcówką. Skuwka - czarna, błyszcząca, metalowa, odporna na zarysowania i uszkodzenia. Rączka - drewniana, czarna, matowa, srebrne, matowe napisy, odporna na uszkodzenia.
40, 42 - Włosie - ciemno brązowe. Skuwka - czarna, błyszcząca, metalowa, odporna na zarysowania i uszkodzenia. Rączka - drewniana, czarna, matowa, srebrne, matowe napisy, odporna na uszkodzenia.
51 -  Włosie - czarne. Skuwka - czarna, błyszcząca, metalowa, odporna na zarysowania i uszkodzenia. Rączka i zatyczka - metalowa, czarna, błyszcząca, srebrne, matowe napisy, odporna na uszkodzenia.
UŻYTKOWANIE: Bez zarzutu. Wszystkie pędzle dobrze nabierają kosmetyki z opakowania i oddają je na skórę. Nie robią plam ani nie zjadają kosmetyków i nie powodują jego zbytniego pylenia przy nabieraniu. Nie są specjalnie miękkie ani delikatne jednak nie drapią ani powodują podrażnień. Rączki są krótkie dzięki czemu łatwo nimi malować zarówno kogoś jak i siebie nie zawadzając o lusterko.
113 - Jest to pędzel uniwersalny. Można nim nakładać i rozcierać praktycznie wszystkie kosmetyki zarówno płynne, prasowane jak i sypkie. Co prawda przy nakładaniu podkładu trzeba się trochę namachać ale efekt i tak jest wart zachodu. Można nim wykonać praktycznie cały makijaż.
45 - Pędzel bardzo uniwersalny i również nadaje się do nakładania i rozcierania kosmetyków płynnych, prasowanych i kremowych. Rewelacyjnie konturuje się nim twarz, nakłada róż i rozświetlacz.
40 - Bardzo przyjemny, równo przycięty i praktyczny pędzel do nakładania i rozcierania różu i brązera. Dobrze rozprowadza kosmetyk i nie tworzy plam dzięki czemu łatwo uzyskać idealny efekt.
42 - Również bardzo dobrze przycięty i praktyczny pędzel nadający się do nakładania różu i brązera. Dzięki temu, że dobrze rozprowadza kosmetyki łatwo nim konturować twarz uzyskując naturalny efekt.
51 -  Rozsuwany pędzel do pudru. To już drugi mój egzemplarz tego pędzla. O pierwszym pisałam TUTAJ i teraz mogę właściwie powtórzyć wszystko co tam napisałam z tym, że z tym pędzlem tak się dzieje od samego początku a tamtego używałam jakiś czas zanim zaczął mnie wkurzać. Dlaczego go kupiłam ponownie - bo był w promocji -50% i miałam nadzieję, ze tak jak tamten trochę mi posłuży zanim zacznie mi dokuczać.
CZYSZCZENIE: Bezproblemowe. Wystarczy szare mydło i woda aby usunąć z nich wszystkie pozostałości kosmetyków. Schną w normalnym tempie - kilka godzin na słonku i wietrze a w pomieszczeniu zostawiam je na całą noc. Jedynie numer 51 sprawuje kłopoty - w trakcie mycia puszcza farbę i łamie mu się włosie.
WYKONANIE: Całkiem nie złe: nie rozklejają się, nie gubią włosia, nie tracą kształtu chociaż po kilku użyciach nie są już tak zbite i odrobinę zwiększają swoją objętość. Jedynie numer 51 również i tutaj się nie spisuje bo w trakcie użytkowania gubi włosie zarówno całe jak i jego odłamane kawałki.

Poza numerem 51 pędzle są całkiem przyjemne w użytkowaniu. Ceny trochę wygórowane ale do przyjęcia tym bardziej jeżeli są w promocjach. Myślę, że osoby początkujące będą z nich zadowolone tak jak z pędzli do cieni. Pędzla o numerze 51 nie polecam i radzę trzymać się od niego z daleka bo poza pieniędzmi będzie Was kosztował dużo nerwów.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Baywatch;)

Jako, że wróciła słoneczna pogoda postanowiłam ponownie poruszyć temat filtrów więc post będzie długi;) Mam nadzieję, że wystarczy Wam cierpliwości, żeby dotrzeć do końca;)

Pharmaceris S
Dla niemowląt i dzieci
50+ SPF UVB+UVA
powyżej 6 miesiąca
Krem Ochronny
na słońce do twarzy i ciała
wodoodporny / bezzapachowy / hipoalergiczny
Bardzo Wysoka Ochrona

OBIETNICE PRODUCENTA i SKŁAD:
Zdjęcia oczywiście można powiększyć;)
 W środku znajdziemy również ulotkę ze szczegółowym opisem całej serii:)
Jego zakup pokazywałam Wam TUTAJ. Poużywałam go już trochę więc teraz czas na recenzję:) 

MOJE WRAŻENIA:
ZAPACH: Teoretycznie bezzapachowy jednak w praktyce kosmetyk pachnie słodko i chemicznie. Ten zapach coś mi przypomina ale nie potrafię skojarzyć co. W każdym razie jest przyjemny, delikatny i nie przeszkadza a po nałożeniu znika.
SMAK: Nie próbowałam;)
BARWA: Biała, po aplikacji nadal biała ale po chwili zaczyna blaknąć i się wchłaniać więc po kilku minutach staje się praktycznie przezroczysty jednak można dostrzec delikatną białawą poświatę.
KONSYSTENCJA: Kremowa, gęsta i tłusta jednak dobrze się rozprowadza i rozsmarowuje.
DZIAŁANIE: Bez dwóch zdań zgodne z opisem producenta. Krem rewelacyjnie i bardzo długo (mi wystarcza 1 aplikacja na dzień) chroni przed działaniem nawet najmocniejszych promieni słonecznych a przy tym dba o skórę: łagodząc podrażnienia i pięknie nawilżając. Nie można też pominąć rewelacyjnego wpływu na okolice oczu - przez 3 bardzo intensywne w wysiłek dni i przy małej ilości snu co rano nakładałam na twarz i okolice oczu tylko ten krem i o dziwo nie miałam nawet śladu ciemnych cieni pod oczami. Nawet przebywając cały dzień na prażącym słońcu można czuć się pewnie i bezpiecznie. Dzięki temu kremowi nie mam w tym roku żadnych piegów ani przebarwień, które pojawiają się każdego lata po kontakcie ze słońcem.
WYDAJNOŚĆ: Bardzo dobra
SKUTKI UBOCZNE: Niestety sprawia, że skóra jest tłusta, bardzo się świeci i jest trochę lepka.
OPAKOWANIE: Praktyczna miękka, biała, plastikowa tuba stawiana na zakrętce z grafika w kolorach srebra, czerni, niebieskości i pomarańczu.
POJEMNOŚĆ: 125ml
DOSTĘPNOŚĆ: Apteki, internet.
CENA: 38,49zł
OCENA: 5/6
Podsumowując: Polowałam na normalną wersję dla dorosłych ale Panie farmaceutki doradziły mi tę wersję i muszę przyznać że jestem z niej bardzo zadowolona. Co prawda krem pozostawia skórę tłustą, lepką i świecącą ale przy tym rewelacyjnie chroni i pielęgnuje skórę a jego cena nie jest zbyt wygórowana. Myślę, że jest wart tego aby po niego sięgnąć:)

 Poza tym cudeńkiem do twarzy używam jeszcze filtrów do ciała. Oto one:

 Lirene Sensitive
Mineralna Emulsja do Opalania 30 SPF UVA/UVB
Ładnie, delikatnie, pudrowo pachnie. Na ciele zapach jest niewyczuwalny ale gdy się przyłoży nos do skóry to już go czuć. Opakowanie - praktyczna tuba wykonana z odpowiednio miękkiego plastiku, stawiana na zakrętce. Konsystencja mleczka do ciała - jest lejące, łatwo się rozprowadza, dosyć szybko wchłania. Niestety dosyć mocno bieli, bardzo brudzi ubrania i ciężko go później z nich sprać:( Chroni dobrze - nawet jeżeli spędzimy cały dzień w ostrym słońcu to skóra się nie zaczerwienia ani nie zostanie poparzona. Przy tym dobrze nawilża i pielęgnuje skórę. Można go kupić praktycznie w każdym sklepie z kosmetykami. Cena około 18zł. Pojemność 250ml.

 SUN OZON
 Mleczko do Opalania SPF 30 UVA+UVB
Zapach syntetyczny, odrobinę cytrusowy z wyczuwalną nutą alkoholu. Barwa biała ale na ciele robi się praktycznie bezbarwny, zostawia jedynie delikatną białą poświatę. Konsystencja mleczka do ciała - lejąca, szybko się wchłania, nie jest tłuste i jedynie odrobinę się lepi. Wydajność OK, chociaż mniejsza niż standardowego balsamu do ciała. Opakowanie to dosyć miękka, pomarańczowa, płaska butelka z wcięciami po bokach z granatowo-żółto-białą grafiką, zamykana klapką. Łatwo ją postawić na zatyczce dzięki czemu bez problemu można zużyć je do końca. Chroni bardzo dobrze i długo przed zaczerwieniami i poparzeniami a przy tym całkiem przyjemnie pielęgnuje. Nie zauważyłam negatywnego wpływu alkoholu na moją skórę ale może to dlatego, ze nakładam go zawsze na balsam do ciała. Do kupienia praktycznie w każdym Rossmannie (niestety nie we wszystkich widziałam ten numerek filtra). Cena około 18zł ale w promocji 6,99zł - rewelacja! Pojemność 200ml.

Dla mnie mleczko Sun Ozon zdecydowanie wygrywa z mleczkiem Lirene ze względu na cenę w promocji (promocje są praktycznie co 2 tygodnie), brak efektu "córki młynarza" i nie brudzenie ubrań. Zakupiłam już jego drugą butelkę z filtrem 20 na zapas i myślę, że w przyszłym roku też będą mi towarzyszyły:)

A Wy dbacie o zabezpieczenie skóry przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych czy wręcz przeciwnie uprawiacie leżing i smażing bez zabezpieczeń?
Jakich używacie filtrów?

sobota, 18 sierpnia 2012

Pędzlowy przegląd posiadania: Makowa Panienka

... czyli bajkowa opowieść o tym jak szybko wydać ciężko zarobione pieniążki i mieć z tego dziką satysfakcję;)

M.A.C.
217
Nie ma się co rozdrabniać ani z czego się tłumaczyć więc od razu przejdę do rzeczy:

DOSTĘPNOŚĆ: Internetowe i stacjonarne sklepy M.A.C. Nie polecam żadnych portali internetowych bo łatwo o podróbki.
CENA: 97zł!
PRZEZNACZENIE: Rozcieranie cieni.
WŁOSIE: Naturalne.
WYMIARY: Włosie: długość - 1,5cm, szerokość - 0,8cm, Całość: długość - 16,2cm.
OPIS: Włosie - białe. Skuwka - srebrna, błyszcząca, metalowa, odporna na zarysowania i uszkodzenia. Rączka - drewniana, grafitowa  z delikatnymi srebrno-khaki drobinkami, z satynowym połyskiem (drobinki nie są błyszczące); srebrne, błyszczące i wytłaczane napisy, odporna na uszkodzenia.
UŻYTKOWANIE: REWELACYJNE. Nie tylko spełnia powierzone mu zadanie, czyli idealnie rozciera cienie bez zjadania koloru ale nadaje się również do miliona innych działań. Można nim: nakładać i rozcierać korektor pod oczy i na niedoskonałościach, nakładać cienie, nakładać rozświetlacz, konturować twarz i co tylko tam sobie wymyślicie;)
CZYSZCZENIE: Bezproblemowe. Wystarczy szare mydło i woda aby usunąć z niego wszystkie pozostałości kosmetyków. Schnie dosyć szybko - kilka godzin w pomieszczeniu i kilkadziesiąt minut na słonku i wietrze ale ja zazwyczaj zostawiam go na całą noc.
WYKONANIE: WSPANIAŁE! Jak dotąd nie wypadł i nadal nie ma zamiaru wypaść z niego jakikolwiek włos, nie odkształca się i nie rozcapierza ani w trakcie użytkowania, ani w trakcie mycia. Nie zanosi się też na to, żeby miał się rozkleić;)

Pierwsze moje spotkanie z tym pędzlem (tamten egzemplarz należał do kogoś innego) zaowocował reakcją "Ale o co chodzi? Skąd ten zachwyt? Przecież to normalny pędzel a do tego nawet trochę twardy..." Byłam zszokowana i zaskoczona tym całym zachwytem w okół pędzli M.A.C.a ale ciekawość zwyciężyła i w końcu go zakupiłam. Początkowo podchodziłam do niego trochę jak pies do jeża ale po kilku "współpracach" zaprzyjaźniliśmy się i teraz darzę go niezmierną miłością. Teraz go wręcz uwielbiam i nie wyobrażam sobie zrobienia porządnego makijażu bez jego udziału. Z chęcią przygarnęłabym jeszcze kilka egzemplarzy i na pewno znalazłabym dla nich zastosowanie. Pomijając milczeniem niestety dość wysoką cenę mogę stwierdzić, że ten pędzel to rewelacja i warto w niego zainwestować:)

czwartek, 16 sierpnia 2012

Zakupowe podsumowanie: I połowa sierpnia 2012 :)

Ciągle obiecuję sobie koniec z zakupami ale moja wish lista jest długa jak papier toaletowy więc ciągle coś mi przybywa. Niby starałam się ograniczać ale w końcu poległam...
Z resztą zobaczcie sami...

9 sierpnia wybrałam się do Bochni na zakupy kosmetycznego niezbędnika i oto co wylądowało w moim koszyczku:
 W Naturze skusiłam się na KOBO Pure Pearl Pigment w kolorze 506 Blue Mist. Ostatni z serii pearl, którego mi brakowało. Cena: 5,99zł - nadal są w promocji;)
W Rossmannie upolowałam na promocjach:
Sun Ozon Mleczko do opalania SPF 20 - 30-tki nie był więc wzięłam ten jednak biorąc pod uwagę pogodę ostatnich dni to wątpię żeby mi się przydał... Cena: 6,99zł.
Green Pharmacy Szampon do włosów Osłabionych i Zniszczonych Rumianek Lekarski - Co prawda moje włosy są w dobrym stanie ale szampony miały takie wzięcie, że gdy pojawiłam się w sklepie była tylko ta wersja i do włosów farbowanych więc wybór był prosty. Cena: 5,99zł
 Poza tym kupiłam jeszcze produkty higieniczne za 7,99zł i kosmetyki dla mojego lubego ale je już pomijam;)

W tym miesiącu postanowiłam również moje makijażowe marzenia i skusiłam się na moje pierwsze paletki Sleek. 9-go sierpnia złożyłam zamówienie w sklepie Kosmetykomania.pl a 13-go sierpnia paczuszka była już u mnie:) Moim łupem padły paletki:
Sleek MakeUp Olympic Collection GLORY - U góry. Cena: 33,49zł.
Sleek MakeUp Snapshot - Na dole. Cena: 37,90zł.
Do tego przesyłka 9zł więc w sumie za wszystko wyszło 80,39zł.

W tym miesiącu dziewczyna mojego szwagra wyjechała do GB na 3tygodnie do pracy więc nie mogłam się powstrzymać i poprosiłam ją o zakup kolejnych dwóch paletek, które niestety przegapiłam i nie mogłam ich już znaleźć w żadnym sklepie:
Sleek MakeUp Ultra Mattes Brights - U góry. Cena: 7,99 funtów.
Sleek MakeUp Ultra Mattes Darks - Na dole. Cena: 7,99 funtów.
Z powodu braku drobnych w przeliczeniu na złotówki wyszło mnie 80zł;)

Podsumowując wydałam 187,35zł.

Spełniłam już swoje kosmetyczne marzenia a na mojej wish liście pozostał tylko flat top Hakuro, koszyczki do posegregowania kosmetyków i puste paletki w typie Glam Boxa więc moje zakupy w najbliższym czasie będą się ograniczały go tych rzeczy i kosmetyków niezbędnych do codziennej pielęgnacji. Mam nadzieję, że uda mi się dotrzymać obietnicy i moje wydatki się w końcu znacząco zmniejszą;)

A jak tam Wasze wydatki w tym miesiącu?
Dałyście się ponieść tak jak ja czy oszczędzacie?

wtorek, 14 sierpnia 2012

Podaruj mi trochę słońca...

Golden Sun
Mgiełka do ciała z drobinkami złota
brązuje, rozświetla, nawilża

OBIETNICE PRODUCENTA:
Mgiełka do ciała z drobinkami złota. Intensywnie nawilża, chłodzi i pielęgnuje skórę Zawarte w produkcie drobinki złota, delikatnie rozświetlają a efekt brązujący, utrwala i podkreśla opaleniznę.

SKŁAD:
propane/butane/isobutane, alcohol denat., cyclopentasiloxane, isopropyl myristate, glycerin, aqua, pvp/va copolymer, menthyl lactate, ppg-26-buteth-26, peg-40, hydrogenated castor oil, parfum, geraniol, citronello, limonene, linalool, calcium aluminium, brosilicate, silica, titanium dioxide, tin oxide, iron oxide (ci 77491), mica, triethoxycaprylysilane.

MOJE WRAŻENIA:
ZAPACH: Jak lekarstwa. Pachnie identycznie jak oxycort w aerozolu - jak ktoś był kiedyś poparzony to zna ten zapach.
SMAK: Nie próbowałam;)
BARWA: Transparentna ale delikatnie brązowa ze złotymi drobinkami.
KONSYSTENCJA: Płynna ale oleista. Drobinki to ciało stałe;)
  DZIAŁANIE: W większości takie jak obiecuje producent: Odrobinę nawilża ponieważ ma formę olejku jednak ja zawsze używałam jej na nabalsamowane ciało więc nie będę się wypowiadała co do kwestii pielęgnacyjnych. Chłodzi jedynie przez moment ale w sumie przecież nie dla tego efektu jej używałam;) Brązuje bardzo delikatnie - po jej użyciu nie ma się co spodziewać opalenizny jak z solarium bo nawet na mojej niesamowicie bladej skórze wyglądała bardzo naturalnie nadając jej jedynie wygląd odrobinę muśniętej słońcem. Na koniec najważniejsze - rozświetlenie: drobinki zawarte w mgiełce bardzo dobrze rozprowadzają się po skórze nadając jej wakacyjny połysk. Trzymają się bardzo dobrze (całą noc) zarówno skóry jak i ubrań, na których wylądowały. Po praniu i kąpieli cały efekt znika chociaż zdarzyło mi się znaleźć kilka zbłąkanych iskierek;)
Oto efekt, chociaż zdjęcie nie oddaje całego uroku...

WYDAJNOŚĆ: Raczej niewielka. Opakowanie wystarczyło mi na 2 użycia na nogi, ręce i dekolt. Ciężko mi określić czy jest to jego wada czy zaleta. Dla fanów takich gadżetów będzie to problem jednak dla mnie opakowanie jest w sam raz bo mogłam go zużyć kiedy potrzebowałam i żadne resztki nie będą mi zalegać w szufladzie do następnego lata;)
SKUTKI UBOCZNE: Na skórze brak ale może robić plamy (spierające się) na ubraniach.
OPAKOWANIE: Spray. Butla jest aluminiowa w kolorze złota z brązowo-biało-czerwoną grafiką i złotą plastikową zatyczką. Dyfuzor dokładnie rozpyla mgiełkę i nie zatyka się w trakcie użytkowania.
POJEMNOŚĆ: 50ml.
DOSTĘPNOŚĆ: Drogerie, internet.
CENA: Około 5zł chociaż ja mój egzemplarz dostałam na spotkaniu bloggerek.
OCENA: 5/6

Podsumowując: Jest to jeden z tych produktów, po który na pewno bym sama nie sięgnęła uznając go za zbędny jednak skoro go już dostałam to postanowiłam wypróbować i okazało się, że to bardzo przyjemny gadżet na wszelakie letnie imprezy. Miałam tego lata 2 wesela więc był jak znalazł:)
Zdecydowanie polecam wszystkim fankom błyskotek;)

Produkt ten dostałam od firmy Pharma CF na spotkaniu bloggerek jednak nie miało to wpływu na moją ocenę.

niedziela, 12 sierpnia 2012

Pędzlowy przegląd posiadania: Milan vol. 2

O tych pędzelkach już Wam pisałam jednak moja kolekcja się powiększyła więc wracam do tematu;)

Milan z serii 311 w rozmiarze 2
  W poprzednim poście KLIK pisałam Wam już o pędzelku w rozmiarze 0, który widzicie na dole powyższego zdjęcia. Do mojej kolekcji dołączył drugi egzemplarz tego rozmiaru oraz większy pędzelek w rozmiarze 2 widoczny u góry zdjęcia.

DOSTĘPNOŚĆ: Sklepy plastyczne.
CENA: Około 4zł.
PRZEZNACZENIE: Malowanie kreski.
WŁOSIE: Syntetyczne.
WYMIARY: Włosie: długość - 1,1cm, szerokość - 0,2cm, Całość: długość - 17,1cm.
OPIS: Włosie - jasno brązowe. Skuwka - brązowa, błyszcząca, metalowa, odporna na zarysowania i uszkodzenia. Rączka - drewniana, brązowa, błyszcząca, białe, błyszczące napisy, odporna na uszkodzenia.
UŻYTKOWANIE: Świetne. Pędzel bardzo dobrze nabiera eyeliner a potem oddaje go w piękną średniej grubości kreskę zagęszczającą linię rzęs. Włosie jest sprężyste, miękkie i delikatne dzięki czemu nie drapie ani powoduje podrażnień.
CZYSZCZENIE: Bezproblemowe. Wystarczy szare mydło i woda aby usunąć z niego wszystkie pozostałości kosmetyków. W przypadku kosmetyków trwałych lub wodoodpornych dobrze jest się przed myciem wspomóc dwufazowym płynem do demakijażu aby ułatwić sobie zadanie. Schnie  szybko - zaledwie kilkadziesiąt minut w pomieszczeniu i dosłownie chwilę na słonku i wietrze ale ja zazwyczaj zostawiam go na całą noc.
WYKONANIE: Rewelacyjne: nie rozkleja się, nie gubi włosia i nie odkształca się chociaż po myciu można zauważyć, że włoski się rozcapierzają jednak po zamoczeniu w eyelinerze znowu wracają do swojego kształtu i trzymają go aż do ponownego umycia.

Pędzel ładny, dobrze wykonany i taniutki. Bardzo przyjemny i łatwy w użytkowaniu. Będzie idealny dla osób początkujących, które dopiero uczą się malować kreseczki.

piątek, 10 sierpnia 2012

"Dzisiaj mnie kochasz, jutro nienawidzisz...

... Dzisiaj mnie pragniesz, jutro się wstydzisz!"
(Sweet Noise)

M.A.C.
ROUGEMARIE
KOLOR: Czerwień idealna - krwista, cudowna. mocna, hipnotyzująca. Przy jednej warstwie jest mocną maliną.
WYKOŃCZENIE: Kremowe.
TRWAŁOŚĆ: No cóż - tu jest pies pogrzebany. ten lakier na moich paznokciach ledwo wytrzymuje 1 dzień, jak ma jakieś porywy trwałości a ja nic nie robię to jest to maksymalnie do 1,5dnia, potem pojawiają się odpryski, czyli praktycznie żadna jak na lakier takiej marki i za taką cenę:(
KONSYSTENCJA: Dosyć rzadka, jak to lakier ale nie lejąca - dobrze się maluje paznokcie, nie rozlewa się po skórkach tylko trzyma tam gdzie go nałożymy. Dosyć długo wysycha i potrzebuje trochę czasu, żeby stwardnieć więc nie warto go nakładać przed snem bo rano obudzicie się z pościelą na paznokciach:(
KRYCIE: Przy jednej warstwie brzydko smuży i robi prześwity - nie da rady tak chodzić. Przy dwóch warstwach staje się piękny chociaż jeżeli zbyt szybko nałożymy drugą warstw to również pojawiają się prześwity.
WYDAJNOŚĆ: Całkiem nie zła ale po każdym malowaniu ubytek jest widoczny.
SKUTKI UBOCZNE: Nieziemsko farbuje paznokcie. Jakimś cudem ostatnio tego nie zrobił (może to kwestia zmywacza?) ale nie raz musiałam tygodniami przez niego malować paznokcie na ciemne kolory bo po jednym dniu z nim wyglądały okropnie.
OPAKOWANIE: Na początku lakier zapakowany jest w standardowy dla M.A.C.a czarny kartonik. Buteleczka jest przezroczysta odrobinę stożkowa szklana z czarną matową nakrętką.
PĘDZELEK: Długi i dosyć wąski. Dobrze się nim operuje ale trzeba nabrać wprawy i nie ma mowy o pomalowaniu paznokcia dwoma pociągnięciami. Moim zdaniem mógłby być trochę szerszy.
POJEMNOŚĆ: 10ml.
DOSTĘPNOŚĆ: Internetowe i stacjonarne sklepy M.A.C. W sieci jest ich pewnie pełno ale ja bym się obawiała podróbek.
CENA: Wedy gdy go kupowałam kosztował 50zł.
 OCENA: 2,5/6 
Kolor tego lakieru jest najpiękniejszy jaki mogłam sobie wymarzyć, jakby został stworzony specjalnie dla mnie ale niestety jakość i komfort użytkowania pozostawiają wiele do życzenia. Kupując lakier za 50zł miałam ogromne oczekiwania i niestety się zawiodłam. Zdecydowanie nie sięgnę więcej po lakiery z tej i wyższej półki cenowej bo po co przepłacać skoro taki sam efekt mogę osiągnąć specyfikiem, który kosztuje 10 razy mniej.

środa, 8 sierpnia 2012

Pędzlowy przegląd posiadania: Sephora vol. 2

Były ostatnio malunki zarówno twarzowe, jak i te paznokciowe, były recenzje, zakupy i zużycia czas więc najwyższy wrócić do pędzli. Nie będę ukrywała, że jest  to najbardziej wymagająca i najmniej lubiana przeze mnie tematyka na blogu chociaż pędzle same w sobie uwielbiam kupować, używać, dotykać i nawet prać;)
Pierwsze moje podejście do pędzli Sephory mogliście zobaczyć TUTAJ. W styczniu trafiłam na promocję pędzli 8zł za sztukę więc capnęłam od razu dwa a następnie w marcu tego roku na wyprzedaży upolowałam "kilka" nowych egzemplarzy, które wstępnie pokazywałam Wam TUTAJ.
Sięgam po nie dosyć często zarówno przy makijażu własnym jak i wykonywanym na kimś innym więc myślę, że spokojnie mogę już o nich co nie co powiedzieć;)

Sephora
all over shadow 21
all over shadow 22
all over shadow small 23
smudge 14
angled liner 15
Długo zastanawiałam się jak je opisać ale chyba najlepiej będzie jeżeli te do cieni zrecenzuję razem coby nie klepać non stop tego samego a pędzelkiem do eyelinera zajmę się osobno.


PĘDZLE DO CIENI
DOSTĘPNOŚĆ: Sephora
CENA: 21 - 24zł, potem przeceniono go na 8zł a ja kupowałam go w promocji -20% więc zapłaciłam 6,40zł.
22 - 30zł w promocji 15zł
23 - 26zł w promocji 13zł
14 - 26zł w promocji 13zł
PRZEZNACZENIE: 21 - nakładanie cieni
22 - nakładanie cieni
23 - nakładanie cieni
14 - rozcieranie
WŁOSIE: Naturalne - pony.
WYMIARY: 21 - Włosie: długość - 1,2cm, szerokość - 1,4cm, Całość: długość - 14,5cm.
22 - Włosie: długość - 1,2cm, szerokość - 1,0cm, Całość: długość - 14cm.
23 - Włosie: długość - 1,0cm, szerokość - 0,6cm, Całość: długość - 13,5cm.
14 -Włosie: długość - 0,6cm, szerokość - 1,0cm, Całość: długość - 13,0cm.
OPIS: Włosie - brązowe. Skuwka - czarna, błyszcząca, metalowa, odporna na zarysowania i uszkodzenia. Rączka - drewniana, czarna, matowa, srebrne, matowe napisy, odporna na uszkodzenia.
UŻYTKOWANIE: Bez zarzutu. Dobrze nabierają cienie z opakowania i oddają je na powiekę. Nie robią plam ani nie zjadają cienia i nie powodują jego zbytniego pylenia przy nabieraniu. Nie są specjalnie miękkie ani delikatne jednak nie drapią ani powodują podrażnień.
CZYSZCZENIE: Bezproblemowe. Wystarczy szare mydło i woda aby usunąć z nich wszystkie pozostałości kosmetyków. Schną dosyć szybko - zaledwie kilka godzin w pomieszczeniu i kilkadziesiąt minut na słonku i wietrze ale ja zazwyczaj zostawiam je na całą noc.
WYKONANIE: Całkiem nie złe: nie rozklejają się, nie gubią włosia, nie tracą kształtu chociaż u numeru 24 pojawiają się jakieś niesforne włoski, które jednak nie utrudniają użytkowania.

PĘDZEL DO EYELINERA
DOSTĘPNOŚĆ: Sephora
CENA: 26zł w promocji 13zł
PRZEZNACZENIE: Malowanie kreski.
WŁOSIE: Syntetyczne.
WYMIARY: Włosie: długość - 0,5-0,8cm, szerokość - 0,7cm, Całość: długość - 13,0cm.
OPIS: Włosie - jasno brązowe. Skuwka - czarna, błyszcząca, metalowa, odporna na zarysowania i uszkodzenia. Rączka - drewniana, czarna, matowa, srebrne, matowe napisy, odporna na uszkodzenia.
UŻYTKOWANIE: Bez zarzutu. Dobrze nabiera eyeliner oraz cień i oddaje na powiekę. Można nim stworzyć zarówno cienką jak i grubą kreskę a także wcisnąć kosmetyk między rzęsy. Włosie jest sprężyste, miękkie i delikatne dzięki czemu nie drapie ani powoduje podrażnień.
CZYSZCZENIE: Bezproblemowe. Wystarczy szare mydło i woda aby usunąć z niego wszystkie pozostałości kosmetyków. W przypadku kosmetyków trwałych lub wodoodpornych dobrze jest się przed myciem wspomóc dwufazowym płynem do demakijażu aby ułatwić sobie zadanie. Schnie  szybko - zaledwie kilka godzin w pomieszczeniu i kilkadziesiąt minut na słonku i wietrze ale ja zazwyczaj zostawiam go na całą noc.
WYKONANIE: Porządne: nie rozkleja się, nie gubi włosia i nie odkształca się chociaż po myciu można zauważyć, że włoski dzielą się na 3 kępki jednak po przeczesaniu ich palcami wracają do pierwotnego kształtu.

Pędzle ładne, krótkie i przyjemne w użytkowaniu ale ich ceny uważam za trochę zbyt wygórowane jednak warto się za nimi rozejrzeć gdy są w promocji;) Myślę, że osoby początkujące będą z nich zadowolone:)

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Deser dla ciała;)

Jestem w plecy z recenzjami więc bez przedłużania czas się brać do roboty;)

FARMONA
sweet secret
sekrety orientu
WANILIA I INDYJSKIE DAKTYLE
WANILIOWY SCRUB DO MYCIA CIAŁA

OBIETNICE PRODUCENTA:
Słodka uczta dla ciała i zmysłów! Wyjątkowy kosmetyk o gęstej konsystencji i wspaniałym orientalnym zapachu został stworzony do mycia i pielęgnacji ciała, dla osób, które cenią produkty naturalne i chcą podarować sobie chwile przyjemności. Specjalnie opracowana, bogata receptura na bazie ekstraktu z wanilii i dojrzałych daktyli błyskawicznie poprawia kondycję i wygląd skóry, a drobinki ścierające usuwają zanieczyszczenia i martwe komórki  naskórka, poprawiając mikrokrążenie i dotlenienie skóry. Regularne stosowanie Waniliowego scrubu pod prysznic zapewnia uczucie wypielęgnowanej i jedwabiście gładkiej skóry, nadając jej jednocześnie przytulny zapach, który pobudza, uwodzi i inspiruje.

SKŁAD:
aqua, isopropyl mirystate, pumice, glyceryl stearate citrate, cetearyl alcohol, paraffinum liquidum, cyclomethicone, parfum, glyceryl stearate, helianthus annuus seed oil, glycerin,cocamidopropyl betaine, phenoxyethanol, methylparaben, butylparaben, ethylparaben, propylparaben, vanilla, propylene glycol, tamarindus indica extract, macadamia ternifolia shell, cera alba, acrylates/c10-c30 alkyl acrylate crosspolymer,xanthan gum, disodium edta, sodium hydroxide, ci 16255, ci 19140, bha.
 
MOJE WRAŻENIA:
ZAPACH: Tak samo jak krem do ciała - na pierwsze niuchnięcie rewelacja! Słodka wanilia i daktyle i za każdym razem gdy otwieram słoiczek mam ochotę go zjeść;) W opakowaniu mocny i trochę duszący ale po rozprowadzeniu staje się łagodniejszy i trzyma się przy skórze. Nie utrzymuje się jednak długo bo peeling zawsze spłukuję wodą a następnie wsmarowuję w ciało balsam do ciała. Tak samo jak w przypadku kremu byłoby idealnie gdyby nie to, że mój nos jest bardzo wrażliwy i nawet najpiękniejszy zapach towarzysząc mi stale zamienia się w chemiczny smrodek. Na szczęście tutaj zmiana nie jest aż tak drastyczna i chociaż zapach nie zachwyca już tak jak wcześniej to również nie stał się nie do zniesienia bo niestety miałam i takie doświadczenia. Ot taka syntetyczna wanilia z daktylami.
SMAK: Nie próbowałam chociaż straszliwie mnie kusiło i kusi nadal;)
BARWA: Pastelowo żółta,mocniejsza niż kremu do ciała z czarnymi i żółtymi drobinkami.
 
 Całość prezentuje się bardzo apetycznie i tak samo jak krem od razu skojarzył mi się z waniliowym Magnum - nic tylko nabrać na palec i zjeść;) Po rozprowadzeniu na skórze nadal jest widoczny dzięki czemu wiadomo, gdzie jesteśmy już wypeelingowani a gdzie jeszcze trzeba się posmarować.
KONSYSTENCJA: Coś jakby połączenie gęstego budyniu z galaretką. Nie jest sztywna i twarda ale trzyma kształt . Jak zauważyliście wyżej w kremie znajdują się czarne i żółte, bardzo twarde drobinki. Drobinki nie rozpuszczają się w wodzie dzięki czemu mamy możliwość speelingować całe ciało przy zużyciu minimalnej ilości kosmetyku co wpływa na jego wydajność i zatrzymuje pieniądze w portfelu;) Jednocześnie łatwo go zmyć z ciała i nie spotka nas później niemiła niespodzianka w postaci drobinek pod ubraniem.
  DZIAŁANIE: W większości takie jak obiecuje producent ale jednak są odstępstwa. Po pierwsze i najważniejsze - to NIE jest scrub myjący. Przy pierwszym podejściu próbowałam go wykorzystać w ten sposób i niestety nic z tego ponieważ kosmetyk się nie pieni ani nie myje. Za to doskonale sprawdza się jako typowy peeling - świetnie złuszcza usuwając martwy i zrogowaciały naskórek nie tylko z ciała ale również z dłoni i stóp a przy tym bardzo dobrze nawilża. Po jego zastosowaniu skóra staje się jędrna, gładka, wypielęgnowana i jest przygotowana na przyjęcie kosmetyków nawilżających. Przy regularnym stosowaniu zauważyłam również zmniejszenie cellulitu co zapewne jest wynikiem dokładnego masażu.
WYDAJNOŚĆ: Bardzo dobra - co mnie niesamowicie zaskoczyło ponieważ peelingi są z reguły mało wydajne.
SKUTKI UBOCZNE: Może powodować podrażnienia i zaczerwienienia jak za bardzo się przyłożymy do masażu;) Nie polecam również stosować na suchą skórę bo można sobie zrobić dosyć mocną krzywdę.
OPAKOWANIE: Biały plastikowy, słój zakręcany białą, plastikową nakrętką z kolorowymi naklejkami. Grafika utrzymana jest z żółto-brązowo-czarnej kolorystyce.
POJEMNOŚĆ: 225ml
DOSTĘPNOŚĆ: Drogerie, internet.
CENA: Około 13zł chociaż ja mój egzemplarz wygrałam w konkursie.
OCENA: 5,5/6

Podsumowując: Muszę przyznać, że tak jak i w przypadku kremu sama raczej nie sięgnęłabym po niego w sklepie jednak to byłby błąd z mojej strony. Ten kosmetyk okazał się najlepszym sklepowym peelingiem jaki miałam okazję używać w sowim życiu. Co prawda nie spowoduje on, że nagle przestanę używać domowe peelingi ale z przyjemnością będę po niego sięgać gdy będę chciała trochę od nich odpocząć. Zdecydowanie polecam wielbicielom mocnego ścierania:)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...