poniedziałek, 28 lipca 2014

Niekosmetyczne poniedziałki, część 4

Lato w pełni obdarza nas upałem wręcz nie do zniesienia dlatego ciężko mi żebrać się do pisania. Na szczęście zapas linków jeszcze miałam więc dzisiaj kolejny z serii "co w internetach piszczy ;)
        

Źródło: KLIK
                
Jako pierwsza lampa pokojowa, która totalnie mnie urzekła :) Więcej zdjęć a nawet filmik możecie zobaczyć TUTAJ. Ktoś może włączyć taką pogodę?
                      
Utrzymując się w temacie kontemplowania piękna zapraszam Was do kliknięcia w TEN LINK i zapoznania się z wyobrażeniami kobiecego ideału na całym świecie. Jak mówi starodawne porzekadło "Co kraj to obyczaj." i w tym przypadku niesie ono w sobie wiele prawdy. Ostatecznie pozostaje tylko pytanie "Do którego ideału dążyć i czy w ogóle warto?".
                                      
Na koniec również coś fascynującego i zachęcającego do podróży: KLIK KLIK. Te z Wrocławia na pewno kiedyś obejrzę jednocześnie nawiedzając i męcząc pewną rozleniwioną bloggerkę ;)
                               
Życzę Wam miłego tygodnia i samych pięknych rzeczy oraz miłych doznań.
Cieszcie się bo weekend coraz bliżej ;)
           
Buziaki :*

sobota, 26 lipca 2014

Pora na czereśnie

Nie wiem jak to się stało ale właśnie odkryłam, że przez 9 miesięcy nie pokazałam Wam ani jednego czerwonego lakieru... Skandal to ogromny dlatego dzisiaj nadrabiam ;)
                
                                    
Eveline
miniMAX
860
                                     
                                   
POJEMNOŚĆ: 5ml
DOSTĘPNOŚĆ: Drogerie, sklepy wszystko w jednym, internet
CENA: Około 5zł
                                 
                    
Lakier ma piękny oraz bardzo seksowy kolor ciemnej i głębokiej czerwieni, który przypomina dojrzewające na słońcu czereśnie o kremowym wykończeniu.
Krycie doskonałe przy dwóch warstwach co z resztą widać na zdjęciach. Jedna warstwa nie daje tak ładnego efektu co z resztą jest normalne dla lakierów o takich kolorach.
                             
                                   
Konsystencja lakieru jest bardzo rzadka i lejąca jednak nie tylko nie przeszkadza to w malowaniu paznokci a nawet działa na jego korzyść, gdyż emalia łatwo i precyzyjnie się rozprowadza, warstwy doskonale się poziomują więc nie ma prześwitów, a jednocześnie nie zalewają skórek.
Buteleczka jest maleńka więc już po jednym użyciu widać konkretny ubytek co pozwala mieć nadzieję, że zużyję go zanim będzie się nadawał do wyrzucenia.
                             
                               
Niestety lakier ma też poważną wadę: przy zmywaniu koszmarnie brudzi paznokcie i skórki więc na pozbycie się go trzeba zarezerwować więcej czasu niż na malowanie oraz uzbroić w dużą ilość wacików oraz lakieru a także szczoteczkę i mydło, żeby potem jeszcze dokładnie umyć palce.
                               
                                     
Buteleczka jest maleńka i ładna, a pędzelek długi i bardzo miękki dzięki czemu świetnie współpracuje z konsystencją emalii przy aplikacji.
                                       
                               
Mam kilka lakierów tej marki więc co jakiś czas możecie spodziewać się ich recenzji. Na szczęście brudzenie skórek nie występuje u wszystkich wersji kolorystycznych więc pewnie jeszcze kilka mi przybędzie zwłaszcza z serii holographic ;)

środa, 23 lipca 2014

Lip Therapy - czy aby na pewno?

Jest środek lata więc moje usta świrują. Ciągle wysychają i pierzchną co oznacza, że non stop muszę mieć pod ręką jakieś smarowidło i co chwilę je aplikować. Zdecydowanie moim ulubieńcem jest Carmex ale postanowiłam go zdradzić i tym razem sięgnęłam po coś innego.
                         
L'biotica
Regenerujący balsam do ust
                                     
                     
Na opakowaniu producent obiecuje całkiem sporo: " Balsam do ust MEDIC SPF8 regeneruje silnie wysuszone, spierzchnięte usta, łagodząc stany zapalne i przywracając im zdrowy wygląd. Zapewnia ochronę przed szkodliwym wpływem promieniowania słonecznego. Unikalną właściwością regenerującego balsamu do ust L'biotica jest jego skład bogaty w substancje odżywcze:
wosk pszczeli - posiada właściwości lecznicze, doskonale natłuszcza, łagodzi podraznienia
menthol - przynosi natychmiastową ulgę, wykazuje działanie przeciwzapalne i antyseptyczne
super sterol ester - ma silne właściwości regenerujące, sprzyja ochronie przed infekcjami bakteryjnymi
d-panthenol - wykazuje silne działanie ochronne i regenerujące
miód - przyspiesza gojenie się naskórka, łagodzi podrażnienia
oliwa z oliwek - wzmacnia naturalny płaszcz wodno-lipidowy, tworząc na skórze ochronny film".
Ale jak przychodzi co do czego to skład wygląda już trochę słabiej: petrolatum, cera alba, ricinus communis oil, olea europea oil, honey, c12-15 alkyl benzoate (and) titanium dioxide (and) aluminium stearate (and) polyhydroxystearic acid (and) alumina, ethylhexyl methoxycinnamate, octocrylene, vanilla, c10-30 cholesterol/lanosterol esters, tocopheryl acetate, d-panthenol, camphor
                                
                          
W opakowaniu balsam ma biały lekko transparentny kolor i bardzo gęstą wazelinowatą konsystencję. Pod wpływem zimna twardnieje tak bardzo, że nie byłam w stanie go wydobyć z opakowania dlatego normalnie można go używać chyba tylko latem gdy nadejdą fale upałów a jesienią i zimą wyłącznie wtedy, gdy cały czas nosimy go w kieszeni położonej blisko ciała, np w spodniach. Zimą nie widzę możliwości użycia go poza domem. Równie dobrze można by wyciskać sok ze starej nogi od krzesła...
Pachnie bardzo delikatnie mentolowymi cukierkami natomiast w smaku jest neutralny. Jedynie zawarty w składzie mentol i kamforą dają odrobinę wrażeń pseudo-smakowych.

                                
Po nałożeniu na spierzchnięte usta lekko mrowi oraz delikatnie chłodzi ale przede wszystkim daje przyjemne uczucie ukojenia i nawilżenia jednak jest to jedynie złudzenie. Balsam znika z ust równie szybko jak się po nich rozprowadza (nie wliczam w to próby sił przy wyciskaniu) po czym cudzym oczom a naszym komórkom czuciowym ukazuje się obraz nędzy i rozpaczy. Wargi są spierzchnięte szorstkie i tak wysuszone, że w akcie rozpaczy wróciłam do ich oblizywania choć już od wieków tego nie robiłam. Aplikować więc trzeba go co kilkanaście minut co o dziwo wcale poważnie nie wpływa na jego wydajność, bo nie chce się skończyć choć męczę go już kilka miesięcy.
Na szczęście nie podrażnia ani nie wywołuje reakcji alergicznych.
                          
                
Kartonik zawiera wszystkie potrzebne informacje ale raczej nie kojarzy się z produktem aptecznym natomiast tubka wręcz przeciwnie. Jest ładna, ascetyczna i miła dla oka a przede wszystkim niesamowicie trwała bo przeżyła nawet moje sadystyczne metody wyciskania zawartości w zimniejsze dni.
Ścięta pod skosem końcówka aplikatora ułatwia rozprowadzanie balsamu choć ja za takimi rozwiązaniami nie przepadam i zdecydowanie wolę sztyfty oraz kulki a nawet słoiczki.
                          
Czy polecam? Nie bardzo. Parafina na pierwszym miejscu w składzie sprawia, że właściwości pielęgnacyjne są praktycznie żadne i równie dobrze możecie posmarować się smarem do roweru. No chyba że macie praktycznie niewymagające usta i chcecie mieć mazidło dla samego jego posiadania.
Jest to kolejny produkt marki L'biotica, który słabo wywiązuje się ze swoich obietnic i sprawia, że mam coraz większą ochotę trzymać się od tej marki z daleka :/
                    
POJEMNOŚĆ: 10ml
DOSTĘPNOŚĆ: Sklepy zielarskie, drogerie, internet
CENA: Około 10zł

poniedziałek, 21 lipca 2014

Niekosmetyczne poniedziałki, część 3

Zaczyna się nowy tydzień więc w ramach rozrywki w tym najtrudniejszym dniu pokażę Wam dzisiaj co niekosmetycznego kupiłam w ostatnim czasie. Nie ma tego dużo więc będzie krótko.
Zapraszam :)
                       
                     
Jeszcze w czerwcu, na wesele kupiłam moją pierwszą kopertówkę. Oczywiście jest duża bo do maleństwa bym się nie zmieściła  ale spisała się świetnie i na pewno będę chętnie po nią sięgała jak tylko trafi się odpowiednia okazja ;)
Wahałam się czy nie wziąć wersji nude ale wszystkie moje znajome, których pytałam o zdanie jak jeden mąż stwierdziły, że zdecydowanie ten kolor bardziej do mnie pasuje.
                       
                              
Moje włosy wreszcie jako-tako odrosły i mogę już stworzyć z nich miniaturowego pseudo banana dlatego powiększyłam swoją kolekcję klamerek i kupiłam spinkę z kwiatkiem. Niestety ceny spinek w Rossmannie i pobliskiej pasmanterii okazały się kosmiczne (jedna klamerka to jakieś 8-9zł) ale za to z pomocą przyszło mi Pepco bo tam zestaw klamerek kosztował zawrotne 3,99zł a kwiatek całe 2,99zł. Teraz spokojnie mogę zapanować nad włosami nawet w największe upały :)
                                      
                                     
Na koniec coś dla umysłu, czyli łupy z książkowej mega promocji w Biedronce. Moim łupem padła Trylogia Zdrajcy autorstwa Trudi Canavan. Co prawda jest to wydanie kieszonkowe ale za to każda z książek kosztowała zaledwie 9,99zł co jest nie lada gratką w porównaniu ze standardowymi 30-40-toma złotymi za sztukę w Empiku.
Mam nadzieję, że Biedronka co jakiś czas będzie powtarzała takie akcje i przy niewielkich kosztach będę mogła powiększać swoją biblioteczkę.
             
Życzę Wam miłego tygodnia :)
Buziaki :*

sobota, 19 lipca 2014

Nowości czerwca 2014

Lipiec już praktycznie dobiega końca a ja jeszcze nie ogarnęłam się z podsumowaniami czerwca. Czas najwyższy więc na ostatni już post z tej serii.
Zapraszam.
                                 
                   
Na początek jedna z najpotrzebniejszych rzeczy w mojej kosmetyczce czyli Miller Pilnik szklany dwustronny. Ostatnio przetestowałam całą masę pilników i żaden mi nie pasował więc postanowiłam wypróbować coś trochę droższego i jestem bardzo zadowolona.
Na wielkiej promocji wpadł mi łapki mój pierwszy cień Gosh Mono Eye Shadow 007 Coral, który będzie idealny do codziennych delikatnych makijaży.
Zestaw testerów Eveline Colour Celebrity Lipgloss 575, Gosh Kohl Eye Liner Stone, Gosh X-Ceptional  Wear Long Lasting Make-Up 11 Porcelain oraz Gosh Mattyfying Pressed Powder to prezent. Żadnego z tych kosmetyków wcześniej nie znałam więc z przyjemnością się z nimi bliżej zapoznam.
                                       
                       
Kolejnym kosmetykiem, który wpadł mi w łapki jest filtr Bioderma Photoderm Mineral 50+. Jego zakup jest chyba rzeczą oczywistą o tej porze roku i choć nie sięgam po niego bardzo często to muszę przyznać, że polubił się z moją skórą.
Na mniejsze i ciut większe wyjazdy potrzebowałam balsamu do ciała w niezbyt dużej i praktycznej butli oraz w niskiej cenie. Postanowiłam więc wypróbować Babydeam Lotion dla dzieci i niemowląt o bardzo przyjemnie prezentującym się składzie.
                                        
                       
Antyperspirantowe zapasy już dawno mi się skończyły więc trzeba było je uzupełnić, bo przecież lato to czas bardzo wymagający, dlatego zdecydowałam się na zakup Instituto Espanol Dezodorant w kulce z dodatkiem mleka i witamin oraz Gosh Creme Deo Roll-On Classic. Pokładałam w nich wielkie nadzieje jednak po pierwszych testach Gosha okazało się, że wcale nie jest tak uroczo jak wszyscy zapowiadali jednak dam mu szansę i zobaczę jak będzie dalej.
Korzystając z promocji skusiłam się również na legendarny już Tołpa Dermo Face Physio Płyn micelarny do mycia twarzy i oczu. Jestem go bardzo ciekawa ale musi chwilę poczekać na swoją kolej.
                             
                 
Wiosenno letni szał na malowanie paznokci zaowocował zakupem Seche Restore, gdyż wysuszacze zaczęły glucieć a tym samym bardzo mnie denerwować.
W kolejnej ogromnej promocji capnęłam Tangle Teezer Compact Styler Purple Dazzle. Choć początkowo nie byłam pewna potrzeby jego zakupy to okazało się, że była to świetna decyzja i teraz cały czas towarzyszy mi ukryty w torebce.
Niezbędny na wyjazdy jest również Cleanic Dezodorant w chusteczce 2 w 1 z jonami srebra Deo Fresh a skoro zużyłam cały zapas to niezbędnym okazało się jego uzupełnienie.
Poza zakupami jako drobny upominek wpadła mi również w ręce próbna ampułka Marion 14-dniowa terapia nawilżająca.
                       
                     
Do domowej pielęgnacji ciała zakupiłam zachwalany w sieci Isana Body Creme Shea Butter & Kakao oraz Le Petit Marseillais Kremowy żel pod prysznic Słodkie mleczko migdałowe. Będę się rozpieszczać ;)
Wreszcie doczekałam się na polskim rynku truskawkowych szamponów w pełnej pojemności 250ml dla dorosłych Oriflame Nature Secrets Almond & Strawberry Colour Care Shampoo. Jestem już po pierwszych testach i możecie być pewni, że będziecie je często widzieć wśród moich zakupów.
                                            
                             
Na koniec zupełnie przypadkowy a wręcz pomyłkowy zakup Diamond Cosmetics Nail Cleaner Odtłuszczacz Mango oraz przymusowo kupiony Dramers Luksusowy zmywacz do paznokci na bazie acetonu, które niezbyt prędko ale kiedyś w końcu doczekają się zdenkowania.
                    
To już wszystkie moje zakupy.
Ostatnio przeglądając zawartość sklepowych półek zauważyłam, że staję się bardziej wybredna i zanim coś kupię (nawet w promocji) to staram się to dobrze przemyśleć. Dzięki temu nie tonę w kosmetykach a jednocześnie mogę wypróbować wszystko co bym chciała w myśl zasady: "Zakupy TAK, ale z głową!" ;)

środa, 16 lipca 2014

Używaj mleka, będziesz wielki ;)

Pogoda piękna ale i  zdradliwa bo co jakiś czas po niebie przetaczają się ciemne chmury burcząc gniewnie na ziemian. Gdy ich nie ma słońce praży niemiłosiernie sprawiając, że czuję się jak jajko rzucone na gorącą patelnię. Skoro mi to nie odpowiada to nie sądzę też żeby to odpowiadało mojej skórze. W końcu jest przecież jeszcze bardziej kapryśna niż ja. Staram się więc ją wspomagać i dokarmiać bo wiem, że jej zemsta może być sroga dlatego dzisiaj kilka słów o kolejnym kremie.
Zapraszam :)
                         
Epona
Krem nawilżający dla każdego rodzaju cery
na bazie mleka klaczy
                        
                            
Całość dostajemy w dosyć ascetycznym jak na dzisiejsze czasy kartoniku, na którym znajduje się skład kosmetyku oraz kilka słów od producenta, który mówi nam, że jest to: "Dermokosmetyk o lekkiej konsystencji do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju cery. Dzięki unikalnej formule bazującej na mleku klaczy oraz wyselekcjonowanych olejach roślinnych, krem doskonale nawilża, jednocześnie matując cerę poprawia jej koloryt. Skóra staje się gładka i odzyskuje zdrowy koloryt."
                                       
                       
Krem ma śnieżnobiały kolor oraz przyjemną i lekką konsystencję śmietany 30%, dzięki której właściwie sam rozprowadza się po skórze i błyskawicznie wchłania pozostawiając naturalny glow. Zapach jest typowy dla kosmetyków nieperfumowany a więc i niezbyt porywający. Na szczęście jest on praktycznie niewyczuwalny już w momencie zakończenia aplikacji. Osoby wrażliwe na zapachy i migrenowcy zdecydowanie docenią ten fakt.

                               
Producent nie obiecuje cudów na kiju więc nie mam go za co zbesztać a wręcz przeciwnie muszę pochwalić za działanie. Krem wręcz niesamowicie nawilża skórę i to do tego stopnia, że praktycznie pożegnałam się już z tak nielubianym przeze mnie uczuciem ściągnięcia i napięcia choć muszę przyznać, że w większości przypadków (acz nie codziennie) na noc wspomagam go czymś bogatszym. Na suche skórki po pryszczach nie ma najmniejszego wpływu (przerobiłam to dokładnie) jednak wszelakie przesuszenia wynikające z kapryśnej natury mojej skóry zdecydowanie zażegnał.
Przy regularnym jego stosowaniu odnotowałam, że zniknęły wszelakie szorstkości stale obecne u mnie w okolicach żuchwy. Wpływu na koloryt nie odnotowałam. Delikatne piegi nadal są a zaczerwienienia nie zostały nawet w minimalnym stopniu zniwelowane.
Kosmetyk stanowi również świetną bazę pod makijaż, jednak UWAGA osoby o odwodnionej skórze tłustej lub mieszanej bo u Was będzie zdecydowanie przyspieszał wybłyszczanie i albo przed makijażem należy przetrzeć skórę tonikiem aby usunąć nadmiar sebum albo nałożony podkład i korektor potraktować porządnie matującym pudrem.
                       
                              
Krem zamknięty jest w fantastycznej butelce typu air-less, niskiej i dosyć grubej dzięki czemu stoi stabilnie i dobrze się ją trzyma w dłoni. Pompka nie przysparza najmniejszego problemu w trakcie użytkowania więc dozowanie kosmetyku nie sprawia żadnych kłopotów. Co prawda opakowanie nie jest przejrzyste ale pod światło można podejrzeć ile kosmetyku jeszcze w środku pozostało więc krem nie zaskoczy ans nagłym denkiem.
                                  
Doskonały krem o prostym składzie, który nawet ja rozumiem. Bardzo spodobało mi się jego działanie więc polecam i myślę, że jeszcze kiedyś wrócę do kosmetyków tej marki bo wbrew pozorom coraz bardziej zwracam się ku wersjom bezzapachowym.

POJEMNOŚĆ: 50ml
DOSTĘPNOŚĆ: Internet i wybrane sklepy stacjonarne.
CENA: 39zł

poniedziałek, 14 lipca 2014

Niekosmetyczne poniedziałki, częsć 2

Dzisiaj będzie internetowo bo uzbierało mi się sporo ciekawych linków :)
                                 
                    
Na początek coś na poważnie.
Cały czas staram się pamiętać, że zwierzęta to zwierzęta i nie należy ich zbytnio uczłowieczać, jednak ogromnie razi mnie agresywne i zachłanne podejście ludzi do świata. Niestety gatunek ludzki jest niczym Zaire Ebola virus i mam wrażenie, że niechybnie dąży do zagłady całej planety w myśl ideologi "być to mieć, mieć to być" dlatego też bardzo poruszyły mnie zdjęcia z tych kampanii: KLIK KLIK. Warto je przejrzeć i trochę głębiej się nad nimi zastanowić.
                    
Wracając do tematów lekkich i przyjemnych muszę Wam wyznać, że mam lekkiego hopla na punkcie kubków. Ci, którzy mnie znają doskonale o tym wiedzą i niejednokrotnie było to przyczyną sporej dawki śmiechu w towarzystwie. Od jakiegoś czasu trochę się jednak ustabilizowałam emocjonalnie i kubkowo ;) Niestety nie trwało to długo bo tylko do momentu, gdy na facebooku natknęłam się na fanpage Dotdesign KLIK KLIK i całkowicie sfiksowałam na punkcie ich kubków z Muminkami - do obejrzenia TUTAJ. Mam już kilka(naście) swoich typów i zastanawiam się jak niepostrzeżenie dla domowników i portfela przemycić je do domu ;)
                  
Moi faworyci: KLIK i KLIK
                     
W leczeniu kubkowej manii nie pomogły mi też zdjęcia znalezione TUTAJ.
Ktoś wie gdzie znajdę Ciasteczkowego Potwora?
                      
Źródło: KLIK
                   
Pozdrawiam Was cieplutko i słonecznie w ten najtrudniejszy dzień tygodnia i zapraszam za tydzień :)
Buziaki :*

sobota, 12 lipca 2014

Czerwcowe rozstania, czyli denko 06.2014

Witam Was dzisiaj na ślepo :( Nie wiem co się stało ale oczy moje wykazują jakąś alergię na komputer więc sprężam się wybitnie a Was proszę o wybaczenie mi wszelakich błędów i marnych zdjęć bo nie byłam w stanie ich nawet przyzwoicie podciągnąć :/
                         
                              
Zapraszam ;)
                                  
                                     
1. Amilie Mineral Coconut Shell Blush - Niestety nie mój kolor i męczyłam go okrutnie. Zdecydowanie na więcej się nie skuszę.
2. Amilie Mineral Pin Up Girl Blush - Kolor super ale niestety dla mojej bladej skóry zbyt mocny. Nie do końca mi pasował więc do niego nie wrócę.
3. Oriflame Amazonia for HER EDT - Pisałam o niej TUTAJ. Zapach cały czas uważam za świetny jednak zakup drugiej butelki nie był już zbyt dobrym pomysłem. Ehhh ten mój nadwrażliwy nos...
4. Joko Virtual Rock Me baby Lip Gloss 146 - Bardzo go lubiłam ale zwarzył się i zaczął dziwnie pachnieć. Trochę szkoda bo nie zdążyłam go zrecenzować ale wolę nie ryzykować dalszego używania.
5. Eveline Colour Celebrity Lipgloss 575 - Wyrzutek. Leci do kosza ze względów higienicznych.
6. Christian Dior Diorshow Black Out Mascara - Recenzja KLIK.
7. Yves Rocher French Manucure Lakier do paznokci Pastel Rose - Pokazywałam go TUTAJ. Miał już 100lat i postanowił skonać. Wcale mu się nie dziwię ;)
8. Annabelle Minerals Mieszanka minerałów - Pisałam o nich TUTAJ.
                                         
                        
9. Olay Essentials Odświeżający żel do mycia twarzy - Recenzja KLIK.
10. AA Wrażliwa Natura Nawilżająco-rozjaśniający krem pod oczy - Recenzja KLIK.
                        
                                    
11. Avon Senses Lagoon Shower Gel - Fenomenalny zapach i ogromniasta butla, która doprowadziła mnie do przesytu. Bardzo wydajny, dobrze myje, trochę wysusza ale bez szaleństw. Cena OK. Kiedyś wypróbuję inne warianty zapachowe.
12. Mades Cosmetics  Body Resort Tropical Mango Bath & Shover Gel - Ładny, nie przesadzony zapach, dobrze myje, świetnie się pieni, nie przesusza nadmiernie skóry. Dobra wydajność
13. Mades Cosmetics  Body Resort Tropical Mango Body Lotion - Ładny zapach ale nie mój, nawilża dobrze ale z suchymi łydkami sobie nie radzi. Wydajność OK. Raczej nie wrócę ze względu na zapach.
14. AA Ciało wrażliwe Regenerujące kakaowe masło do ciała z witaminą E - Ładny, delikatny zapach, przyjemna nie lepiąca ale zwarta konsystencja, nawilża dobrze skórę normalną, z suchymi partiami sobie nie radzi. Opakowanie to koszmar. Nie wiem co za psychopata wsadził masło do ciała w butelkę...
                                               
                                        
15. Joanna Objętość Volume Szampon - Ładny zapach, przyjemna konsystencja i świetne mycie. Dobrze domywa oleje. Niestety okropnie plącze włosy i otwiera im łuski więc bez dobrej odżywki ani rusz.
16. OFF! - Działa! Na mnie też ;) Zapach jest ładny ale niesamowicie mocny.
17. Cleanic Dezodorant w chusteczce 2 w 1 z jonami srebra Deo Fresh - Recenzja KLIK.
                                      
                                     
18. Green Pharmacy Herbal Cosmetics Krem do stóp - Zapach OK, lekka konsystencja balsamu do ciała, bardzo wydajny, delikatnie nawilża, nie poradzi sobie ze zrogowaciałym naskórkiem. Nada sie do mało wymagających stóp.
19. Exckusive Odzywiajacy Krem do rak i paznokci - Zapach słodki dusząco-mulący, nie przypadł mi zbytnio do gustu, konsystencja OK, gęsta, kremowa. Dobry krem na co dzień.
                 
Uff to by było na tyle. Nie poszalałam może zbytnio ale jestem z siebie dumna, że udało mi się pozbyć takiej ilości kolorówki i zapachu.
Jak Wasze czerwcowe denka?
Jesteście z siebie dumni?

środa, 9 lipca 2014

Drobnoziarnisty zdzierak od Marizy

Dawno, dawno nie recenzowałam peelingu a przecież to stały element mojej cotygodniowej pielęgnacji w ramach domowego SPA. Czas to więc nadrobić ;)
Zapraszam.
         
Mariza
Peeling drobnoziarnisty do twarzy z olejkiem migdałowym
Wygładzający
                     
                   
Kilka słów od producenta: "Łagodny peeling zawiera drobinki pestek moreli oraz mikrogranulki, które dokładnie oczyszczają cerę, usuwając martwe komórki naskórka i inne zanieczyszczenia. Preparat wygładza skórę, poprawia jej ukrwienie oraz stymuluje do regeneracji. Doskonale przygotowuję skórę do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych, ułatwiając wchłanianie składników aktywnych. Wzbogacony został w olejek ze słodkich migdałów, który odżywia i zmiękcza naskórek oraz łagodzącą podrażnienia alantoinę. W efekcie skóra jest oczyszczona, miękka i wyjątkowo gładka."
                  
POJEMNOŚĆ: 60ml
DOSTĘPNOŚĆ: Konsultantki, internet
CENA: 13,60zł
             
Zapach peelingu jest całkiem przyjemny pudrowo-cytrusowy i niezbyt intensywny dzięki czemu nie przeszkadza ani nie dusi w trakcie użytkowania. Baza ma biały kolor i miłą we współpracy kremową, niezbyt zbitą konsystencję, dzięki której drobinki z łatwością mogą wywiązać się ze swoich obowiązków.

                    
Tak jak obiecuje producent drobinki to starte pestki moreli, które świetnie złuszczają martwy naskórek oraz pobudzają mikrokrążenie w skórze, dzięki czemu staje się ona niezwykle miękka i gładka w dotyku oraz promienieje wewnętrznym blaskiem. Kremowa baza nie obkleja skóry i nie przeszkadza w "zabiegu" a na koniec łatwo się zmywa. Jego działanie określiłabym jako "średnie". Nie jest to łagodne smyranie po twarzy ale daleko mu również do mocnego zdzierania. Peeling dobrze radzi sobie z suchymi skórkami.
                 
Opakowanie to typowa dla tego typu kosmetyków plastikowa tubka, która co prawda nie jest przejrzysta ale bez problemu pod światło można podejrzeć ile kosmetyku jeszcze w środku zostało. Zamknięcie to klasyczna zakrętka, która co prawda nie jest super praktyczna ale w przypadku peelingów dobrze się spisuje.
                          
Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu kosmetyk ten okazał się jednym z najlepszych peelingów jaki miałam okazję używać do tej pory. Będę go zdecydowanie polecać i jak tylko zużyję wszystkie zapasy to z przyjemnością do niego wrócę :)

poniedziałek, 7 lipca 2014

Niekosmetyczne poniedziałki, częsć 1 - spacer z psem

Jakiś czas temu przyszedł mi do głowy pomysł stworzenia cyklu niekosmetycznych poniedziałkowych postów o tematyce rożnej i dowolnej, w których będę Wam pokazywała i czasem opisywała to co mi się spodobało, przypadło mi do gustu lub mnie poruszyło. Mam nadzieję, że przypadną Wam do gustu.
                               
Dzisiaj chciałabym Wam pokazać kilka zdjęć z moich spacerów z psem :)
Zapraszam :)
               




           
Ale że niby co Ty tam widzisz? Chodź już!





                 
Miłego tygodnia! :)

sobota, 5 lipca 2014

Ulubieńcy: czerwiec 2014

Nawet nie wiem kiedy i gdzie zniknął z kalendarza czerwiec więc trochę opóźniona zapraszam Was na krótkie (dosłownie) jego podsumowanie.
                      
                 
Po raz kolejny dosyć boleśnie przekonałam się o braku sensu w poszukiwaniach godnego zastępcy podkładu MAC Matchmaster Foundation 1.0 na drogeryjnych półkach. Porzuciłam więc wszelkie nadzieje i po prostu do niego wróciłam bo jest niezawodny. W dni kiedy nie potrzebowałam super trwałości ani idealnego krycia sięgałam po minerały Annabelle Minerals. Choć nie jest to rozwiązanie dla mnie idealne (moja skóra o wiele bardziej lubi kremy BB) to po podrasowaniu koloru spisują się dobrze i zużywanie ich nie wybitną udręką ;)
                            
Z przyjemnością wreszcie wróciłam do prasowanych róży i tym razem zdecydowanie skierowałam się ku delikatnym kolorom dlatego faworytem czerwca został Avon Jillian Dempsey Marmurkowy Róż Heavenly Nude. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się sięgnąć jego dna bo niedługo wyrośnie mu broda ;)
                                       
                                    
Na oczętach bez zmian. Poza denkowanym przeze mnie brzoskwiniowym cieniem na powiekach lądowały Paese Linea Automatic Eyeliner 453 Plum Glam oraz Yves Saint Laurent Easy Liner for Eyes no 2, które spisują się doskonale i pewnie zrezygnuję z nich dopiero wtedy gdy sięgną dna.
                          
                    
W tematyce ust również wielkich zmian nie było. Najchętniej sięgałam po pomadki Yves Rocher Luminelle Rouge Dragee nr 51 oraz Revlon ColorBurst Lip Butter 050 Berry Smoothie.  Długo nie rozumiałam fenomenu masełek Revlon ale teraz to się zmieniło i mam wielką ochotę na kolejne egzemplarze.
                
To już wszystko co polubiłam i chciałam Wam pokazać. Oczywiście niezmiennie towarzyszyła mi również kredka Catrice na lini wodnej oraz korektor YSL ale stwierdziłam, że nie ma sensu ich ciągle pokazywać.
              
Jak Wam upłynął czerwiec?
Znaleźliście jakichś ulubieńców czy używacie starych i dobrych pewniaków?

środa, 2 lipca 2014

Płyn micelarny od Dermedic dla skóry wrażliwej

Jak niedawno wspominałam makijaż towarzyszy mi praktycznie codziennie dlatego też codziennie wieczorem sięgam po kosmetyk do jego zmywania. Szczególnie upodobałam sobie płyny micelarne dlatego też dzisiaj przychodzę do Was z recenzją kolejnego.
                      
Dermedic
Angio Preventi
Płyn micelarny H2O
Skóra wrażliwa, naczyniowa
Do demakijażu twarzy i oczu
                       
                     
Producent obiecuje, że "Angio Preventi Płyn micelarny H2O Również dla osób nietolerujących tradycyjnych preparatów do demakijażu.
Zmywa makijaż i wszelkie zanieczyszczenia, pozostawiając uczucie świeżości i czystości - micele estrów kwasów tłuszczowych "przyciągają" zanieczyszczenia bez potrzeby nadmiernego tarcia skóry wacikiem.
Wzmacnia naczynka włosowate - Melissa Officinalis, w kompleksie z żelem z Aloesu łagodzi skutki nadmiernego rozszerzenia naczyń.
Wykazuje właściwości kojące i łagodzące - zastosowana w preparacie woda termalna, która zawdzięcza swe właściwości wysokiej dawce minerałów sprawia, ze płyn nie wywołuje podrażnienia nawet u osób bardzo wrażliwych.
- Nie zatyka porów
- Jest neutralny dla oczu
- Nie pozostawia filmu na skórze. "
                      
Na etykiecie wszystko zapowiada się wspaniale ale czyż nie tak jest w przypadku każdego z kosmetyków? Czas zatem skonfrontować to z rzeczywistością.
                       
Kosmetyk ma formę zupełnie wodnistego, lekko podbarwionego na żółto płynu o niezwykle przyjemnym dla nosa aromacie, w którym odnajduję nutkę anyżu co sprawia, że mogłabym go wąchać w nieskończoność.
           
Nie ma jednak tak dobrze. W końcu makijaż od samego wąchania nie zejdzie więc najwyższa pora przejść do działania.
                   
Niestety tutaj już tak dobrze nie ma. Pierwsza rzecz, która dosłownie rzuca się w oczy to to, że micel wbrew obietnicom mocno je podrażnia i powoduje bardzo nieprzyjemne pieczenie oraz zaczerwienienie. Natomiast drugą i to jakże poważną jego wadą jest to, że kiepsko radzi sobie ze zmywaniem makijażu. O ile odrobinę minerałów, niewielką ilość cienia, delikatną kreskę i tusz Pierre Rene potrafił zmyć, tak pełny makijaż oka na bazie Lumene z tuszem Dior i bazą w postaci podkładu MAC oraz kamuflażem Catrice stanowił dla niego wyzwanie ponad siły, co zawsze kończyło się wielką pandą i koniecznością domywania wszystkiego żelem do mycia twarzy. Zdecydowanie obie te cechy dyskwalifikują go  moich oczach i sprawiają, że niezbyt chętnie po niego sięgam a ubytki w butelce ogromnie radują moje serce.
W kwestii łagodzenia skutków nadmiernego rozszerzenia naczyń muszę mu jednak oddać honor i przyznać, że na tym polu spisuje się doskonale. Nawet po jednokrotnym użyciu widać, że skóra jest ukojona i o wiele bledsza niż w przypadku innych kosmetyków tego typu, dzięki czemu nawet potrzeba wielokrotnego przecierania wacikiem poszczególnych partii twarzy nie wpływa negatywnie na poziom jej zaczerwienienia.
                          
                              
Płyn zamknięty jest w twardej plastikowej przejrzystej butli z lejkiem otwieranym za pomocą wciśnięcia jego przeciwległej krawędzi. Rozwiązanie to jest dobre ale jedynie w domowych pieleszach, natomiast zupełnie nie nadaje się na wyjazdy gdyż niezwykle łatwo o niekontrolowane wylanie zawartości.
                  
POJEMNOŚĆ: 200ml
DOSTĘPNOŚĆ: Apteki, internet
CENA: Około 15-18zł
                         
Bardzo chciałabym napisać jakieś konkretne podsumowanie ale w tym przypadku chyba nie potrafię.
Moim zdaniem ten micel nadaje się do przemywania twarzy bez użycia wody i to niekoniecznie w okolicach oczu. Jako środek do demakijażu polecałabym go tylko dla osób nakładających minimalny i absolutnie niewodoodporny makijaż, u których podrażnienia oczu nigdy nie występowały.
Ja zdecydowanie wracać do niego nie będę i z przyjemnością zakończę naszą znajomość na tej butli.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...