Pogoda piękna ale i zdradliwa bo co jakiś czas po niebie przetaczają się ciemne chmury burcząc gniewnie na ziemian. Gdy ich nie ma słońce praży niemiłosiernie sprawiając, że czuję się jak jajko rzucone na gorącą patelnię. Skoro mi to nie odpowiada to nie sądzę też żeby to odpowiadało mojej skórze. W końcu jest przecież jeszcze bardziej kapryśna niż ja. Staram się więc ją wspomagać i dokarmiać bo wiem, że jej zemsta może być sroga dlatego dzisiaj kilka słów o kolejnym kremie.
Zapraszam :)
Epona
Krem nawilżający dla każdego rodzaju cery
na bazie mleka klaczy
Całość dostajemy w dosyć ascetycznym jak na dzisiejsze czasy kartoniku, na którym znajduje się skład kosmetyku oraz kilka słów od producenta, który mówi nam, że jest to: "Dermokosmetyk o lekkiej konsystencji do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju cery. Dzięki unikalnej formule bazującej na mleku klaczy oraz wyselekcjonowanych olejach roślinnych, krem doskonale nawilża, jednocześnie matując cerę poprawia jej koloryt. Skóra staje się gładka i odzyskuje zdrowy koloryt."
Krem ma śnieżnobiały kolor oraz przyjemną i lekką konsystencję śmietany 30%, dzięki której właściwie sam rozprowadza się po skórze i błyskawicznie wchłania pozostawiając naturalny glow. Zapach jest typowy dla kosmetyków nieperfumowany a więc i niezbyt porywający. Na szczęście jest on praktycznie niewyczuwalny już w momencie zakończenia aplikacji. Osoby wrażliwe na zapachy i migrenowcy zdecydowanie docenią ten fakt.
Producent nie obiecuje cudów na kiju więc nie mam go za co zbesztać a wręcz przeciwnie muszę pochwalić za działanie. Krem wręcz niesamowicie nawilża skórę i to do tego stopnia, że praktycznie pożegnałam się już z tak nielubianym przeze mnie uczuciem ściągnięcia i napięcia choć muszę przyznać, że w większości przypadków (acz nie codziennie) na noc wspomagam go czymś bogatszym. Na suche skórki po pryszczach nie ma najmniejszego wpływu (przerobiłam to dokładnie) jednak wszelakie przesuszenia wynikające z kapryśnej natury mojej skóry zdecydowanie zażegnał.
Przy regularnym jego stosowaniu odnotowałam, że zniknęły wszelakie szorstkości stale obecne u mnie w okolicach żuchwy. Wpływu na koloryt nie odnotowałam. Delikatne piegi nadal są a zaczerwienienia nie zostały nawet w minimalnym stopniu zniwelowane.
Kosmetyk stanowi również świetną bazę pod makijaż, jednak UWAGA osoby o odwodnionej skórze tłustej lub mieszanej bo u Was będzie zdecydowanie przyspieszał wybłyszczanie i albo przed makijażem należy przetrzeć skórę tonikiem aby usunąć nadmiar sebum albo nałożony podkład i korektor potraktować porządnie matującym pudrem.
Krem zamknięty jest w fantastycznej butelce typu air-less, niskiej i dosyć grubej dzięki czemu stoi stabilnie i dobrze się ją trzyma w dłoni. Pompka nie przysparza najmniejszego problemu w trakcie użytkowania więc dozowanie kosmetyku nie sprawia żadnych kłopotów. Co prawda opakowanie nie jest przejrzyste ale pod światło można podejrzeć ile kosmetyku jeszcze w środku pozostało więc krem nie zaskoczy ans nagłym denkiem.
Doskonały krem o prostym składzie, który nawet ja rozumiem. Bardzo spodobało mi się jego działanie więc polecam i myślę, że jeszcze kiedyś wrócę do kosmetyków tej marki bo wbrew pozorom coraz bardziej zwracam się ku wersjom bezzapachowym.
POJEMNOŚĆ: 50ml
DOSTĘPNOŚĆ: Internet i wybrane sklepy stacjonarne.
CENA: 39zł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze - dzięki nim ten blog żyje :)