środa, 27 lutego 2013

Ulubieńcy lutego 2013

Nie wiem jak to się stało, że luty tak szybko się kończy ale to oznacza, ze nadszedł czas na kolejnych ulubieńców.
Zapraszam :)
                                        
TWARZ:
PODKŁAD: W tym miesiącu odstąpiłam od minerałów i z radością oddawałam się testowaniu odlewki L'oreal True Match W1 Porcelain Wersja USA, którą dostałam od Marty. Kolor nie jest idealny ale jak na nasze warunki spisuje się bardzo OK.
                                             
KOREKTOR: Niezmiennie od kilku miesięcy Yves Saint Laurent Touche Eclat No 1.
                                                                  
RÓŻ: Tutaj nie mogłam się zdecydować :) W lutym najchętniej sięgałam po wypiekany róż z delikatnym połyskiem Essence LE Marble Mania Róż do policzków 01 Swirlpool ale od momentu gdy wypróbowałam Bell LE Air Flow Róż do policzków w musie 02 to sięgałam po niego gdy tylko miałam więcej czasu na makijaż:)
                                                     
ROZŚWIETLACZ: Po zdenkowaniu "nicnierobiącego czegoś" z przyjemnością wyciągnęłam z kosmetycznej komody Essence LE Moonlight Collection Shimmer Powder  01 Sparkling Dawn, który tworzy na mych licach piękną chłodną taflę :)
                                                                       
OCZY:
Hitem tego miesiąca okazało się stosowanie pod cienie do powiek zamiast bazy kredek jumbo. Tutaj nie miałam jednego ulubieńca ale w zależności od efektu jaki chciałam uzyskać sięgałam po ciepłą Rimmel Eyeful Eye Glistener 700 Flaunt, od której cały "szał ciał" się zaczął, albo zimną Oriflame LE Blue Lagoon Shadow Pencil Turquoise Island, która okazała się idealna pod codzienne cienie w kolorze capuccino.
                                                                     
Na linii wodnej niestrudzenie lądowała Catrice LE Hollywood's Fabulous 40'ties Eyebrow Lifter 001 Casablanca Higlight's - uwielbiam ją :)
                                                                    
Przy większości makijaży stawiałam na kreskę rysowaną kredką. Przy wersji "na szybko i do sklepu" była to Sephora Jumbo Wodoodporna kredka do oczu nr 14 Violet, natomiast gdy miałam więcej czasu to do pełnego makijażu stosowałam Vipera Ikebana Eye & Brow Liner 260 Sepia.
                                                                        
Jak już sięgałam po eyeliner to rezygnowałam z klasycznej czerni i szaleńczo przyzywałam wiosnę za pomocą MIYO Glam Eyes No 05 Kreskówka Hot Pink - tak ten wściekły róż, który widzicie na zdjęciu opakowania to jest kolor, który gościł na moich powiekach w lutym ;)
                                                           
 USTA:
W trakcie szybkich i mało ważnych wyjść towarzyszyła mi L'oreal Rouge Caresse nr 131 Tempting Lilac, na której bardzo się zawiodłam chociaż kolor ma piękny.
                                              
Po błyszczyk L'Ambre Magic Shine Błyszczyk do ust 4. Wiosenna magnolia sięgałam zawsze wtedy, gdy chciałam skupić uwagę innych ludzi na moich ustach. Efekt jaki daje się niesamowity :)
                                             
 Zabierając się za tego posta myślałam, że nie będę miała co pokazywać a tu się okazało, że uzbierała mi się całkiem pokaźna gromadka :)
                                                     
A jak tam Wasi ulubieńcy?
W lutym znalazły się jakieś kosmetyki, w których się zakochaliście?

wtorek, 26 lutego 2013

Po co to komu?

Skórki wokół paznokci to moja pięta achillesowa. Staram się o nie dbać najlepiej jak potrafię a one i tak płatają mi figle ciągle się przesuszając, dlatego bardzo się ucieszyłam gdy w moje łapki wpadł ten specyfik. Niestety na tym koniec było radości...
                                     
Silcare
Care Gel
                                         
OBIETNICE PRODUCENTA:
Skoncentrowane wyciągi odżywiające w żelu.
                                                                
SKŁAD:
paraffinium liquidum, prunus amygdalus dulcis, silica
                                                  
 MOJE WRAŻENIA:
 Działanie preparatu ogranicza się do natłuszczania skórek jedynie na chwilę i trwa do momentu zniknięcia tłustej warstwy z palców czyli maksymalnie kilkanaście minut. Potem wszystko wraca do stanu sprzed aplikacji. Również długofalowego działania niestety brak. Efektem ubocznym stosowania tego cuda jest otłuszczenie palców i wszystkiego czego dotkniemy zanim zdąży zniknąć co sprawiało że bardzo niechętnie po niego sięgałam chociaż motywacje miałam ogromną.
Pachnie bardzo specyficznie ale przyjemnie: słodkawo i trochę pudrowo, odrobinę przypomina mi zapach zielonych bananów ale to jednak nie to.
Preparat jest bezbarwny i ma formę gęstej oliwki w żelu. Zamknięty jest w charakterystycznej dla lakierów do paznokci buteleczce z pędzelkiem, która jest wykonana z grubego szkła, a wszelakie informacje znajdują się na również bezbarwnych naklejkach. Zamknięta jest ona czarną plastikową szeroką nakrętką, którą dobrze trzyma się w dłoni jednak nie jest zbyt szczelna bo zawartość wycieka na zewnątrz i niestety opakowanie cały czas jest tłuste w dotyku. Napisy na naklejkach są w szaro-srebrnej kolorystyce.
W buteleczce znajduje się 15ml żelu jednak wydajność nie jest zachwycająca bo migracja kosmetyku z opakowania przyspiesza jego znikanie.Specyfik kosztuje 7,50zł i można go dostać w internecie.
 OCENA: 1/6 
                              
Podsumowując: Kiepski kosmetyk, który nadaje się jedynie do natłuszczania skórek przy robieniu zdjęć. Jeżeli oczekujecie czegoś więcej to nie polecam.

                                                                    
Produkt ten dostałam od firmy Silcare na spotkaniu bloggerek jednak nie miało to wpływu na moją ocenę.

niedziela, 24 lutego 2013

Mango dla ust

Nie raz Wam już wspominałam, że uwielbiam kosmetyki do pielęgnacji ust i zawsze przynajmniej jeden z nich posiadam przy sobie. W domu są to zazwyczaj wersje słoiczkowe ale poza nim w torebce towarzyszą mi wyłącznie kosmetyki w tubkach i sztyftach. W końcu kto lubi taplać się w mazidłach bez możliwości uprzedniego i późniejszego umycia rąk?
W związku z tym nadszedł już czas na recenzję mojego torebkowego towarzysza :)
Zapraszam :)
                                                    
Oeparol
Balance
Pomadka ochronna do ust
Mango
                                                                      
 OBIETNICE PRODUCENTA i SKŁAD:
 W środku pudełeczka znajduje się również karteczka z ogólnym opisem kosmetyków tej marki:
                                                               
MOJE WRAŻENIA:
ZAPACH: Piękny, bardzo apetyczny, rzeczywiście owocowy - mango w czystej postaci. Aż ma się ochotę go zjeść :)

SMAK: Neutralny. Zalatuje trochę wazelinką ale raczej nie dostarcza wrażeń.
BARWA: W opakowaniu kremowa, lekko mleczna. Na ustach bezbarwna, niewidoczna po nałożeniu.
KONSYSTENCJA: Zwarta i dosyć twarda w opakowaniu, nie rozpływa się w kieszeni ale łatwo się rozprowadza na ustach.
  DZIAŁANIE: Pomadka świetnie wywiązuje się z tego co nam obiecuje producent. Nawilża i natłuszcza usta dzięki czemu są zabezpieczone przed dalszym wysuszaniem oraz pękaniem. Sprawia również, że są delikatne, miękkie i gładkie w dotyku oraz wyglądają na zdrowe i zadbane nawet w trudnych zimowych warunkach.
WYDAJNOŚĆ: Przyzwoita. Dosyć szybko znika z opakowania.
SKUTKI UBOCZNE: Brak.
OPAKOWANIE: Pomadka opakowana jest w duży tekturowy kartonik, na którym zawarte są wszystkie informacje od producenta i skład.
W środku znajdujemy sztyft z mocnego i odpornego na zniszczenia plastiku o bardzo ascetycznej grafice.

Kolorystyka opakowania utrzymana jest w biało-czarno-pomarańczowo-żółto-zielonych barwach.
POJEMNOŚĆ: 3,6g
DOSTĘPNOŚĆ: Drogerie, apteki, dyskonty typu Biedronka, internet.
CENA: 5,99zł
OCENA: 5/6 
                              
Podsumowując: Bardzo dobry i łatwo dostępny kosmetyk za niską cenę. Wypróbuję również inne wersje zapachowe ale raczej nie zostanę przy nim na stałe bo w końcu na rynku jest tyle pomadek do wypróbowania ;)

sobota, 23 lutego 2013

O jajkach słów kilka...

Skuszona pozytywnymi recenzjami w sieci i wiedziona ogromną ciekawością postanowiłam w końcu zakupić osławiony BeautyBlender. Cena trochę zaporowa ale stwierdziłam, że urodziny to dobra wymówka a pomysł zaczerpnięty od Marty i Kr00pki na zakup duopacka we dwie osoby już całkowicie ten wybryk usprawiedliwi ;)
Decyzja - super ale realizacja okazała się o wiele trudniejsza. Najpierw musiałam znaleźć druga taką szaloną osobę jak ja, która pokusi się na wspólny zakup i tutaj na szczęście dosyć szybko przyszła mi z pomocą 45 stopni, a następnie trzeba było odczekać 1,5 miesiąca aż zestawy przypłyną do nas z USA bo akurat zabrakło... Na szczęście na Walentynki pojawiły się zarówno duopacki jak i promocje. Akcję zakupu mocno wspomogła darmowa wysyłka i pojawienie się zestawów limitowanych: BeautyBlender + BeautyBlender Pure.
Po załatwieniu zakupu, opłaceniu go, odczekaniu kilku dni i odebraniu paczki od listonosza moim ukazał się taki widok:
                         
Odkąd odkryłam istnienie dwóch rodzajów BeautyBlendera zastanawiałam się czym poza kolorem one się od siebie różnią. Szybciutko więc wydobyłam oba jajeczka z opakowania i ze zdziwieniem stwierdziłam, że jednak nie są identyczne. Z resztą zobaczcie sami:
1. Różnica oczywista i widoczna na pierwszy rzut oka: BeautyBlender Pure jest biały a nie różowy. Nie jest to jednak śnieżna biel jak mogłoby wynikać ze zdjęcia a delikatnie złamana w stronę kremu. Najlepiej widać to po zestawieniu gąbeczki z czystą, białą kartką.
2. BeautyBlender Pure jest odrobinę mniejszy od wersji klasycznej. Początkowo wydawało mi się, że to złudzenie optyczne związane z tym, że klasyczny BeautyBlender poraża swą różowością (wierzcie mi, że żadne zdjęcie nie oddaje tej barwy) a jego kolor aż promieniuje wokół ale jednak nie.
3. BeautyBlender Pure jest trochę bardziej zwarty i "twardy" w dotyku. Sprawia wrażenie, że jest to "skondensowana" wersja, tak jakby ktoś próbował upchnąć standardowy BeautyBlender w mniejszej przestrzeni.
4. BeautyBlender Pure jest mniej porowaty od klasycznego co wydaje mi się być logicznym skutkiem dwóch poprzednich punktów.
                                 
To tyle na temat różnic i pierwszego wrażenia. Niestety nie jestem w stanie Wam powiedzieć nic na temat rozbieżności w działaniu czy w zachowaniu po kontakcie z wodą ponieważ nie mam porównania, bo przecież nie będę używała cudzej gąbeczki, ale tym bardziej jestem ciekawa czarnej wersji jajeczka czyli BeautyBlender PRO.
Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła przeprowadzić pełne porównanie wszystkich trzech BeautyBlenderów i dokładnie je Wam opisać :)

czwartek, 21 lutego 2013

Urodzinowe nabytki :)

Niedawno obchodziłam urodziny i tym razem udało mi się dojść do porozumienia ze wszystkimi "prezentodawcami" aby zamiast wybranych przez siebie prezentów przekazali mi fundusze na zakupy albo zakupili mi coś co sama im wskażę bo lubię prezenty niespodzianki ale jeszcze bardziej lubię prezenty trafione ;)
Ostatnio zakończyłam już prezentowe polowania więc mogę się Wam pochwalić co "dostałam" ;)
                                  
Torebka David Jones:
 Czarna z krótkimi rączkami i długim paskiem idealna na większe wyjścia i na zakupy.
Uwielbiam takie uniwersalne rzeczy :)
                                 
Paczka z niespodzianką od Marty a w środku:
 1. Remsey Earl Grey z cytryną - Pyszna, poza tymi torebkami zużyłam już całą paczkę ;)
2. Savanah Z serca Afryki Rooibos z pomarańczą i cynamonem - No gdzie ten cynamon ja się pytam, gdzie? W tych pięciu saszetkach go nie znalazłam ;)
3. Lily Lolo China Doll - Odsypka podkładu mineralnego. Dla mnie za jasny i za różowy ale jako rozjaśniacz zbyt ciemnych minerałów AM się sprawdza ;)
4. Lily Lolo Blondie - Odsypka korektora mineralnego. Dla mnie o sporo za jasny (a myślałam, ze takiego kosmetyku nie ma) i za różowy ale jako rozjaśniacz zbyt ciemnych minerałów AM się sprawdza ;)
5. E.O.S. Lipbalm Mandarynka - Moje pierwsze jajo do kolekcji ;)
6. L'oreal True Match W1 Porcelain Wersja USA - Odlewka. Miał być podkładem idealnym ale niestety jest zbyt różowy :(
7. Wellnes & Beauty Sól do kąpieli Mak i Kwiat pomarańczy - Gadżet do wanny, uwielbiam takie ;)
8. Apart Oil Theraphy Kąpiel z olejkami aromatycznymi: różany, grejpfrutowy, z drzewa sandałowego, cedrowy Energizująca - Kolejny gadżet do wany :)
                                    
Zamówienie Zoeva:
 1. Zoeva Face 125 Stippling Brush - Moje pędzlowe objawienie tego roku. Jest bossski ;)
 2. Zoeva Eyes 230 Pencil Brush - Śliczny, mięciutki i bardzo delikatny.
                                         
 Prezent od koleżanki:
 1. Likier Finezja Kawowa - Mniam, smakuje ciastkami ;) Jak to dobrze mieć skończone 18 lat ;)
 2. E. Wedel Czekolada Mleczna Kokosowa - Nawet nie wiedziałam, że taka czekolada istnieje ale okazała się pyszna ;)
 3. L'oreal Color Infaillible 005 Purple Obsession - Zawsze ciekawiły mnie te cienie ale jakoś nie mogłam się zdecydować na zakup. Teraz jeden jest już mój :)
                                       
 I ostatni ale chyba najważniejszy:
 Beautyblender Pure - Wymarzona gąbeczka i to jeszcze w wyjątkowym wydaniu :)
                          
Zostało mi trochę funduszy więc pewnie coś jeszcze kupię ale na razie nie mam weny więc chwilowo się wstrzymam :)
Tym czasem wypatrujcie recenzji i notek z wrażeniami z używania :)

środa, 20 lutego 2013

Na pierwsze zmarszczki

Nie jestem jakąś zapaloną tradycjonalistką, a właściwie to raczej mało trzymam się tradycji ale powiedzenie "Lepiej zapobiegać niż leczyć." praktycznie stało się moim mottem i to nie tylko w kwestii dbania o zdrowie ale także w pielęgnacji dlatego coraz chętniej sięgam po kosmetyki przeciwzmarszczkowe. Obecnie już kolejny kosmetyk o takim działaniu sięga u mnie dna dlatego czas na recenzję.
                                                
Yves Rocher
Inositol Vegetal
Krem na dzień Pierwsze Zmarszczki
                                                   
 OBIETNICE PRODUCENTA:
                                                                            
SKŁAD:
                         

MOJE WRAŻENIA:
ZAPACH: Bardzo specyficzny ziołowo-syntetyczny, słodko-cierpki. Jest przyjemny i niezbyt silny a na twarzy nie utrzymuje się zbyt długo.
 
SMAK: Nie próbowałam. 
BARWA: Biała ale krem nie bieli i zaraz bo nałożeniu na twarz staje się bezbarwny. 
KONSYSTENCJA: Dosyć gęsta i kremowa. Kosmetyk bardziej przypomina krem na noc niż na dzień jednak nie jest ciężki. Łatwo się rozprowadza i szybko wchłania.
  DZIAŁANIE: Krem bardzo dobrze nawilża i wygładza skórę pozostawiając ją idealnie przygotowaną do nałożenia makijażu. Przy regularnym stosowaniu skóra staje się  gładka, miękka, wypoczęta i promienna. Pozostawia warstwę ochronną, która zapobiega wysuszaniu oraz stanowi świetną bazę pod makijaż. Stosowałam go również wbrew zaleceniom producenta w okolicach oczu i nie tylko nie zauważyłam działań niepożądanych a wręcz stwierdziłam jego dobroczynny wpływ na delikatną skórę znajdującą się tam. Co do kwestii wygładzania zmarszczek to ciężko mi się wypowiedzieć bo takowych nie posiadam ale wszelakie załamania skóry i bruzdy nosowe wygładził bardzo dobrze. 
WYDAJNOŚĆ: Bardzo dobra. 
SKUTKI UBOCZNE: Powoduje lekkie błyszczenie. Nie jest to "efekt naoliwienia" ale osoby z mocno przetłuszczającą się skórą muszę wziąć to pod uwagę. 
OPAKOWANIE: Najpierw jest folia, na której znajduje się naklejka z wszelkimi informacjami po polsku a pod nią kartonowe pudełeczko na którym umieszczono wszelakie informacje od producenta.
 W środku pudełeczka znajdujemy plastikowy słoiczek o dość futurystycznym kształcie i podwójnych ściankach. Wewnętrzna ścianka słoiczka to wymienny wkład. Jeżeli jesteście ciekawi jak to wszystko dokładnie wygląda i działa to więcej informacji znajdziecie TUTAJ.
 Grafika jest prosta i dosyć ascetyczna tak zarówno na kartoniku jak i na słoiczku. Całość utrzymana jest w biało-zielono-niebieskiej kolorystyce ze srebrnymi dodatkami. 
POJEMNOŚĆ: 40ml 
DOSTĘPNOŚĆ: Stacjonarne i internetowe sklepy Yves Rocher. 
CENA: 79zł ale często można kupić taniej w promocjach. 
OCENA: 5/6 
                               

  Podsumowując: Tak jak podejrzewałam po wrażeniach z wersji na noc krem okazał się być bardzo dobry. Co prawda błyszczenie, które powoduje jest niezbyt lubianym przeze mnie efektem ubocznym ale na przesuszającej się skórze nie będzie dokuczliwe a wręcz nada jej zdrowy glow. Jak najbardziej polecam ten krem wszystkim, którzy zauważyli już u siebie pierwsze zmarszczki i chcą je wygładzić oraz tym, którzy chcą nawilżyć przesuszającą się skórę.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Kolorowo

Niedawno trafiła mi się okazja, żeby wreszcie nałożyć na twarz coś kolorowego;)
Postanowiłam skrupulatnie skorzystać z tej możliwości i szybciutko zmalowałam kolorowe oczko.
Niestety pogoda nie dopisała a ja nie miałam czasu na łapanie światła więc zdjęcia pozostawiają trochę do życzenia ale mam nadzieję, że główny zamysł zobaczycie;)
                                                         
Zdjęcia oczywiście można powiększyć przez kliknięcie.
                                    
Miłego oglądania:)

                             
SKŁADNIKI: 
Twarz: 
MAC Matchmaster Foundation SPF 15 1.0 i Bourjois Foundation Bio Detox Organic No 52 Vanilla (mieszanka)
NYX Loose Powder LFP 11 Light Beige, Yves Rocher Couleurs Nature Puder Sypki 01 Transparence Rose Kryolan Anti-Shine Powder (mieszanka)
Sephora Concleaner Palette
Yves Saint Laurent Touche Eclat No 1
Avon Jillian Dempsey Marmurkowy róż Heavenly Nude
Essence LE Return to Paradise Shimmer Powder 01 The Famous Flamingo 
Usta: 
Clinique Chubby Stick  06 woppin' watermelon 
Oczy:
Maybelline Color Tattoo 24H Gel-Cream Eyeshadow 45-Infinite White
Art Deco Baza pod cienie do powiek
KOBO Eyeshadow 205 Golden Rose
CATRICE Absolute Eye Colour 410 C'mon Chameleon!
Virtual Cienie do powiek Quatro 077 Satin Quattro (granat)
Chanel Ombre Essentielle 54 Bambou
Versati Kredka do oczu No 1 czarna
KOBO Professional Kajal Pencil (biel)
Catrice LE Hollywood's Fabulous 40'ties Eyebrow Lifter 001 Casablanca Higlight's
Estee Lauder Sumptuous Bold Volume Lifting Mascara 01 Black. 
Brwi:
Catrice Eyebrow Set Zestaw do stylizacji brwi 
Delia Glamour Fashion Eyebrows Gel Corector 3 in 1 
                                                                  
Jeżeli chcielibyście abym zrecenzowała jakiś kosmetyk, który wystąpił w tym lub innym makijażu a nie ma go jeszcze na blogu lub macie pomysł na makijaż, ewentualnie gdzieś jakiś wypatrzyliście i chcielibyście go zobaczyć w moim wykonaniu to piszcie śmiało najlepiej dodając linki, zdjęcia lub opisy a ja postaram się go zrealizować.

niedziela, 17 lutego 2013

Intensywny krem do ciała

Całkiem niedawno pisałam Wam o podjętej współpracy z marką Decubal - KLIK, a teraz przyszedł czas na pierwszą z recenzji. Zanim jednak przejdę do meritum najpierw przedstawię Wam potrzeby mojej skóry. Opis ten będę umieszczała na początku każdej z recenzji tak aby łatwiej było Wam skonfrontować moje oczekiwania z działaniem otrzymanego specyfiku.
Skóra mojego ciała jest raczej normalna jednak ma swoje fanaberie.
TUŁÓW: Sprawia najmniej problemów. Skóra jest normalna: nie wysusza się ani nie przetłuszcza. Właściwie wydaje mi się, że nie musiałabym jej nawet nawilżać i nadal byłoby OK.
RĘCE: Na przedramionach skóra również jest normalna jednak na ich wierzchniej stronie jest niezbyt mocno natężone rogowacenie mieszków włosowych. Objawia się ono czerwonymi kropkami, co sprawia, że wygląda jak po nakłuwaniu igłą albo świeżej depilacji jednak nadal jest miękka, gładka i miła w dotyku. Na ramionach rogowacenie jest bardziej nasilone i obejmuje całą ich widoczną część. Wygląda jakbym ciągle miała "gęsią skórkę", która jest czerwona i przypomina tę na przedramionach jednak wypukła część "krostek" jest sucha i zrogowaciała oraz niezbyt przyjemna w dotyku jak tarka.
NOGI: Na wierzchniej stronie ud tak samo jak na przedramionach skóra jest normalna z niezbyt mocno natężonym rogowaceniem mieszków włosowych. Natomiast na łydkach skóra jest sucha a cała ich powierzchnia zajęta jest rogowaceniem. W dotyku przypomina tarkę a wygląda równie mało apetycznie jak ta na ramionach. Każdy mieszek włosowy jest mocno zaczerwieniony, wypukły i bardzo szorstki w dotyku a nieliczne wypełniają się ropą i tworzą maleńkie zaskórniki. Ponad to mam spory problem z wrastającymi włoskami po depilacji.
Skóra dotknięta rogowaceniem mieszków włosowych wymaga szczególnej opieki: częstego złuszczania i bardzo mocnego nawilżania oraz natłuszczania co również zbawiennie wpływa na wrastające włoski.
           
Skoro wszystko już wiadomo teraz czas na recenzję:)
                    
Decubal
Intensive Cream
Intensywnie odżywczy i regenerujący krem do skóry suchej i atopowej
                                                                            
OBIETNICE PRODUCENTA:
Krem regenerujący do skóry bardzo suchej, atopowej i uszkodzonej.
Chroni przed szkodliwym wpływem czynników zewnętrznych.
Bogaty w lipidy. Zmiękcza suchą i popękaną skórę, odbudowuje naturalną barierę ochronną skóry dzięki zawartości ceramidów, witaminy B3 i olejku jojoba.

SKŁAD:
 petrolatum, paraffinum liquidum, aqua, pentylene glycol, cetearyl alcohol, methyl glucose sesquistearate, niacinamide, simmondsia chinensis seed oil, ceramide 3, ceramide 6 II, phytosphingosine, cholesterol, galactoarabinan, xanthan gum, caprylic/capric trigliceride, sodium stearoyl lactylate, sodium citrate, polyglyceryl-3 methylglucose distearate, tocopherol, stearic acid, palmitic acid, citric acid, sodium hydroxide
Bezzapachowy.
Nie zawiera konserwantów.
Zawartość substancji tłuszczowych 71%.
                                      
MOJE WRAŻENIA:
ZAPACH: To, że na opakowaniu kosmetyku jest napisane, jest bezzapachowy to wcale nie znaczy, że on nie pachnie. Takie stwierdzenie oznacza, że kosmetyk jest nieperfumowany więc zapach jak najbardziej posiada.  W związku z powyższym muszę stwierdzić, że kosmetyk ten pachnie raczej mało przyjemnie a wręcz trochę śmierdzi niezbyt świeżym tłuszczem roślinnym i cholesterolem co oznacza, że zapach jest słodkawy, duszny i drażniący. Ciężko to opisać a tym bardziej sobie wyobrazić no ale niestety nic na to nie poradzę. Stosując ten kosmetyk zauważyłam, że początkowo śmierdział dla mnie okrutnie jednak z każdym użyciem zapach mnie coraz mniej i teraz jest już OK. Niestety aromaty zawarte w kosmetyku są bardzo trwała i niesamowicie długo utrzymują się na skórze. 

SMAK: Nie próbowałam.
BARWA: Biała ale nie bieli..
KONSYSTENCJA: Bardzo gęsta, zwarta i kremowa. Jedyne porównanie jakie przychodzi mi do głowy to trzymane na dużym chłodzie masło do ciała. Bardzo ciężko wydobywa się z opakowania (ja kładłam je na meblach i opierałam się na nim ręką) jednak pomimo tego łatwo i szybko się rozprowadza po skórze gdyż w kontakcie z ciepłem ciała praktycznie od razu się topi i wtedy przypomina mi rozpuszczony na cieple smalec. Wchłania się dosyć długo i pozostawiana ciele tłustą ale nie lepką warstwę.
  DZIAŁANIE: Krem doskonale nawilża i natłuszcza skórę sprawiając, że staje się miła w dotyku, miękka i gładka jak pupa niemowlaka. Pozostawia warstwę ochronną, która zapobiega dalszemu wysuszaniu. 
Co do wpływu na rogowacenie mieszków włosowych, które mnie interesuje najbardziej to:
- Zastosowany po zwykłym żelu pod prysznic zawierającym SLSy i inne ustrojstwa nie radzi sobie z nim w oczekiwany sposób. Zaczerwienienia zmniejszają się o około 30% a zrogowaciałe końcówki miękną ale nadal są wyczuwalne w dotyku i stan ten się już nie zmienia.
- Zastosowany razem z olejkiem do mycia z tej samej serii już po 2-3 użyciach zmniejszył zaczerwienienia praktycznie o 70% a zrogowaciałe grudki zniwelował tak, że stały się niewyczuwalne w dotyku.
WYDAJNOŚĆ: Dobra biorąc pod uwagę taką pojemność.
SKUTKI UBOCZNE: Nałożony na dekolt spowodował u mnie ciężki do zakwalifikowania wysyp, który bardziej przypomina alergię (jednak nie swędzi) niż zapchane pory. Po odstawieniu kosmetyku krostki zaczęły powoli ustępować.
OPAKOWANIE: To jest największy minus tego produktu. Kartonowe pudełeczko a w środku plastikowo-gumowa tubka z plastikową nakrętką zamykaną klapką, w której ukryty jest krem. Tubka na szczęście jest wykonana porządnie z trwałych materiałów dzięki czemu nie rozpadła się w tracie mojego sadystycznego użytkowania, jednak o wiele lepszym domkiem dla tego kosmetyku byłby słoiczek albo opakowanie typu airless. Klapka posiada wystający uchwyt, który ułatwia otwieranie i osadzona jest niestety na bardzo giętkich i delikatnych "zawiasach". Zarówno kartonik jak i tubka są czerwone a grafika na nich biała. Wszystkie informacje jakie znajdują się na kartoniku są również na tubce.
POJEMNOŚĆ: 100ml
DOSTĘPNOŚĆ: Apteki stacjonarne i internetowe.
CENA: Około 20zł.
OCENA: 4/6 
                              
Podsumowując: Kosmetyk całkiem nieźle wywiązuje się ze swojego zadania jednak aby spełnić moje wymagania potrzebuje kompana do pracy. Początkowo mnie zachwycił jednak wystąpienie skutków ubocznych obniżyło moje zaufanie do tych kosmetyków i spowodowało, że nie zdecyduję się na samodzielny zakup tego kremu z obawy przed uczuleniem.
                             
Produkt dostałam od firmy Decubal w ramach współpracy jednak nie miało to wpływu na moją ocenę.

piątek, 15 lutego 2013

Klucz do blasku

Ten kosmetyk towarzyszy mi od kilku miesięcy dlatego nadszedł już czas abym podzieliła się z Wami opinia o nim.
                              
Yves Saint Laurent
Touche Eclat
No 1
                                
MOJE WRAŻENIA:
 Kosmetyk ma kolor jasnego, pastelowego różu i bardzo dobre krycie dzięki czemu świetnie radzi sobie z przebarwieniami i cieniami pod oczyma a jednocześnie jest bardzo wydajny i spokojnie wystarcza na kilka miesięcy codziennego użytkowania. Po jego zastosowaniu otrzymujemy efekt wyrównanego koloru oraz rozświetlenia. Konsystencja jest dosyć gęsta ale płynna - jak podkład jednak jest od niego dużo lżejsza i nie zasycha zbyt szybko tak, że kosmetyk nie obciąża delikatnej skóry, a jednocześnie nie zbiera się i nie podkreśla zmarszczek. Dzięki temu rewelacyjnie się użytkuje - łatwo nakłada i rozprowadza oraz świetnie współpracuje też ze wszystkimi kosmetykami z jakimi miałam okazję go używać: bazą pod cienie, podkładami, pudrami, cieniami i kredkami do powiek. Trwałość również nie pozostawia nic do życzenia bo korektor pozostaje na skórze od nałożenia do demakijażu bez najmniejszego uszczerbku a jednocześnie zupełnie bezproblemowo się zmywa każdym kosmetykiem jaki do tego celu użyłam.
Korektor jest bezzapachowy (a przynajmniej ja żadnego zapachu nie wyczuwam) i nie wywołuje żadnych niepożądanych skutków ubocznych.
Opakowanie produktu to złoty metalowy "długopis" z jednej strony zakończona aplikatorem, czyli pędzelkiem z białego, miękkiego syntetycznego włosia ukrytym pod identyczną jak opakowanie zatyczką a z drugiej plastikowym czarnym guziczkiem, dzięki, któremu wydobywamy kosmetyk.
 
Całość ukryta jest w również złotym tekturowym pudełeczku.
Kosmetyk dostaniemy w perfumeriach oraz w internecie (należy uważać na podróbki) i za 2,5ml kosmetyku zapłacimy 161zł. 
OCENA: 6/6
                       
Podsumowanie: Rewelacyjny i wydajny ale też niestety bardzo drogi kosmetyk. Pewnie gdybym nie miała możliwości zdobycia testera to nie zdecydowałabym się na jego zakup i nigdy nie dowiedziałabym się jakie cuda na twarzy może robić korektor pod oczy. Jeżeli macie możliwość jego zakupu to jak najbardziej polecam :)

czwartek, 14 lutego 2013

Sekret pięknych dłoni

Pielęgnacja dłoni to dla mnie całoroczny obowiązek jednak szczególnie zimą trzeba skupić się na odpowiednim ich nawilżaniu i natłuszczaniu. Tej zimy miałam nie mały problem ze znalezieniem odpowiednich kosmetyków, które odpowiednio zadbałyby o moje łapki aż w końcu z pomocą przyszły mi te bliźniacze kremy:
                   
Etre Belle
Hands Secret
Krem do rak
Jabłko i Cynamon
oraz
Owoc pasji (Marakuja) i Liczi
                                        
OBIETNICE PRODUCENTA:
Krem do codziennej pielęgnacji dłoni

SKŁAD:
JABŁKO i CYNAMON: Aqua [Water], Cetearyl Alcohol, Caprylic/Capric Triglyceride, Glycerin, Cyclopentasiloxane, Glyceryl Stearate, Dimethicone, Dicaprylyl Carbonate, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Panthenol, Potassium Palmitoyl Hydrolyzed Wheat Protein, C12-16 Alcohols, Cyclohexasiloxane, Sodium Stearoyl Lactylate, Distarch Phosphate, Allantoin, Hydrogenated Lecithin, Phospholipids [Lecithin], Polyglyceryl-10 Stearate, Hydrogenated Polyisobutene, Dimethicone Crosspolymer, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Palmitic Acid, Sodium Acrylates Copolymer, Tetrasodium EDTA, Tocopherol, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Butylparaben, Propylparaben, Isobutylparaben, Linalool, Cinnamomum zeylanicum, Parfum [Fragrance]
        
OWOC PASJI (MARAKUJA) i LICZI: Aqua [Water], Cetearyl Alcohol,Caprylic/Capric Triglyceride, Glycerin, Cyclopentasiloxane, Glyceryl Stearate, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Dicaprylyl Carbonate, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Dimethicone, Panthenol, Potassium Palmitoyl Hydrolyzed Wheat Protein, C12-16 Alcohols, Cyclohexasiloxane, Distarch Phosphate, Sodium Stearoyl Lactylate, Allantoin, Hydrogenated Lecithin, Phospholipids [Lecithin], Polyglyceryl-10 Stearate, Hydrogenated Polyisobutene, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Dimethicone Crosspolymer, Palmitic Acid, Sodium Acrylates Copolymer, Tetrasodium EDTA, Tocopherol, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Butylparaben, Propylparaben, Isobutylparaben, Limonene, Citral, Linalool, Parfum [Fragrance]
                                           
MOJE WRAŻENIA:
ZAPACH: JABŁKO i CYNAMON: Pachnie obłędnie. Intensywnie, mocno CYNAMONOWO! Takim porządnym cynamonem prosto z torebki ma się wrażenie, że włożyło się do takiej torebki nos... Hmmm... Jabłko jest delikatne, kwaskowate i upieczone. Kryje się w tyle za grubą kotarą cynamonowego aromatu ale jest obecne. OWOC PASJI (MARAKUJA) i LICZI: Ta wersja pachnie intensywnie i dosyć mocno owocami tropikalnymi. Najpierw czuć słodko-kwaśną orzeźwiającą tropikalność owoców a następnie do głosu dochodzi gorzkawy zapach grubej, mocno nawoskowanej skórki owocowej. Tutaj nie potrafię rozpoznać poszczególnych składników (nie wiem jak pachnie marakuja) ale całość jest ciekawa i intrygująca. Słodycz nie mdli i nie otumania a goryczka nie odstrasza.

SMAK: Nie próbowałam.
BARWA: Biała ale kosmetyki nie bielą.
KONSYSTENCJA: Bardzo gęsta (gęściejsza nawet niż masła do ciała), zwarta i kremowa. Pomimo tego łatwo i szybko się rozprowadza oraz błyskawicznie wchłania nie pozostawiając na dłoniach tłustej ani lepkiej warstwy dzięki czemu nie przeszkadza w pracy ani codziennych czynnościach.
  DZIAŁANIE: Krem świetnie nawilża i regeneruje dłonie przywracając im gładkość i miękkość. Pielęgnuje również paznokcie i skórki wokół nich. Pozostawia warstwę ochronną, która zapobiega dalszemu wysuszaniu. Przy regularnym stosowaniu dłonie stają się miłe w dotyku i zadbane.
WYDAJNOŚĆ: Doskonała - już odrobina wystarczy aby zaspokoić potrzeby obu dłoni.
SKUTKI UBOCZNE: Nałożony w nadmiarze tworzy na skórze sylikonowe grudki, które się od niej odklejają i odpadają.
OPAKOWANIE: Plastikowa, odpowiednio miękka, wąska, biała, nieprzejrzysta tubka z szarą zamykana na klik zakrętką, która nie szwankuje: nie zacina się ani nie otwiera. Grafika jest bardzo prosta i mówi nam z jakim zapachem kosmetyku mamy do czynienia. Kolorystyka utrzymana jest w biało-szaro-czerwonych barwach z nadrukiem w kolorze owoców, których zapach nosi krem. 
POJEMNOŚĆ: 75ml
DOSTĘPNOŚĆ: Sklep internetowy Etre Belle.
CENA: 34,99
OCENA: 5/6 
                              
Podsumowując: Kremy świetnie się wywiązują ze swoich zadań a przy tym rozpieszczają zmysły zapachami. Na dodatek proste i trwałe opakowanie w stonowanych kolorach świetnie nadaje się do torebki bo nie krzyczy do całego otoczenia "Oto jestem!".
                             
Oba produkty dostałam od firmy Etre Belle na spotkaniu bloggerek jednak nie miało to wpływu na moją ocenę.

wtorek, 12 lutego 2013

Ziołowe oczyszczanie twarzy

Jak już nie raz wspominałam moja skóra jest mieszana dlatego żel do mycia twarzy to mój kosmetyczny must have. Również ze względu na typ skóry mam wobec niego spore wymagania dlatego często zmieniam kosmetyki i marki szukając ideału.
Czy ten spełnił moje wymagania i zostanie ze mną na dłużej?
Zapraszam do dalszej części posta.
                                           
Green Pharmacy
Natural Cosmetics
Pielęgnacja twarzy
Delikatny żel do mycia twarzy
SZAŁWIA
Dla skóry ze skłonnością do podrażnień
                                        
OBIETNICE PRODUCENTA i SKŁAD:
                                    
MOJE WRAŻENIA:
ZAPACH: Wytrawny, ziołowy, czuć w nim bardzo delikatną szałwię. Trochę przypomina mi banany chociaż nie jest taki mdły i słodki. Sam zapach jest świeży, delikatny i nie nachalny. Nie przeszkadza w trakcie użytkowania a po spłukaniu całkowicie znika.
SMAK: Słony.
BARWA: Brak. Kosmetyk jest bezbarwny i zupełnie przeźroczysty. 

KONSYSTENCJA: Płynna ale gęsta jak rzadki miód albo mydło w płynie. Łatwo się rozprowadza i tworzy delikatną niezbyt zwartą pianę.
  DZIAŁANIE: Kosmetyk dobrze spełnia praktycznie wszystkie obietnice producenta. Bardzo dobrze myje i delikatnie oczyszcza skórę twarzy zarówno z sebum jak i ze wszystkiego co na niej osiądzie w ciągu dnia czy nocy. Całkiem nieźle radzi sobie z makijażem bez problemu zmywając podkład, korektor, puder, cienie na bazie, tusz do rzęs i pomadkę czy błyszczyk. Jedynie z kredkami czy eyelinerami radzi sobie gorzej i ich demakijaż trzeba przeprowadzić wcześniej za pomocą kosmetyku do tego przeznaczonego.
Rzeczywiście łagodzi podrażnienia i zapobiega powstawaniu nowych nawet na skórze skłonnej do naczynek i zaczerwienień jednocześnie nie powoduje wysuszenia skóry ani uczucia ściągnięcia. 
WYDAJNOŚĆ: Bardzo dobra. Spokojnie wystarczy na kilka tygodni stosowania dwa razy dziennie lub kilka miesięcy stosowania raz na dzień. 
SKUTKI UBOCZNE: Brak. 
OPAKOWANIE: Plastikowa, dosyć sztywna, pękata, brązowa, transparentna butla z praktyczna, dobrze działającą, białą pompką. Wszystkie in formacje od producenta oraz skład kosmetyku zawarte są na naklejonej na butelce etykiecie. Grafika utrzymana w brązowo-żółto- pomarańczowej kolorystyce i dodatkami w kolorze fioletu i zieleni. 
POJEMNOŚĆ: 270ml
DOSTĘPNOŚĆ: Apteki, drogerie i internet.
CENA: Około 8zł
OCENA: 5/6 

                                    
Podsumowując: Żel okazał się bardzo dobry i spokojnie poradził sobie z większością moich wymagań więc chętnie będę do niego wracała. Z przyjemnością wypróbuję również inne wersje zapachowe bo możliwe, że właśnie wśród nich znajdę idealnego zastępcę dla mojego ulubionego żelu. 
                                    
Produkt ten dostałam od firmy Green Pharmacy na spotkaniu bloggerek jednak nie miało to wpływu na moją ocenę.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...