środa, 22 sierpnia 2012

Motocykl vs. Samochód

... czyli prywatnych przemyśleń kilka na blogu o kosmetykach.

UWAGA - post dla czytelników o mocnych nerwach!

Ci, którzy obserwują mojego facebooklowe życie mojego bloga (zapraszam) - KLIK wiedzą, że praktycznie codziennie jeżdżę na rowerze. Czy robię to dla odchudzenia, poprawienia kondycji, osiągnięcia brzucha idealnego, zabicia czasu czy dla różnych innych rzeczy jest w tej chwili mało ważne. Ważne jest natomiast to, że jazda na rowerze jest dla mnie, poza pluskaniem się w wannie, idealnym czasem na różnego rodzaju przemyślenia bo poza zastanawianiem się czy, żadne auto mnie aktualnie nie rozjeżdża (no właśnie!) żadne myśli nie zaprzątają mojego umysłu.
 
Przejdę już jednak do głównego tematu, który zaprząta moje myśli. Kilka dni temu w okolicy zdarzył się wypadek. Ci, którzy mieszkają w niedaleko pewnie skojarzą, o który chodzi ale dla jasności opiszę - nie pytajcie skąd znam szczegóły.
Na motorze jechała sobie parka: chłopak kierowca i jego dziewczyna z tyłu jako pasażer. Zatrzymali się na jednej ze stacji benzynowych i tam chłopak upominał dziewczynę, żeby zapięła kask bo jechała z odpiętym. Ona oponowała twierdząc, że sprzączka ją uciska i obciera, i koniec końców go nie zapięła. Wyruszyli ze stacji i przejechali może 1,5 km gdy jadący z naprzeciwka kierowca samochodu postanowił skręcić w lewo do sklepu. Nie mam pojęcia co nim kierowało ale postanowił, że nie będzie się zatrzymywał. Stwierdził, że skręci i nadal będzie sobie jechał a tym czasie parka na motorze przejedzie i on bez zatrzymywania znajdzie się an parkingu. Coś mu jednak nie poszło, coś źle wymierzył i skalkulował bo zahaczył o tył motoru. Dziewczyna spadła, z jej głowy spadł kask a ona gołą głową uderzyła o asfalt. Jak łatwo przewidzieć z jej uszu, oczu, nosa i ust popłynęła krew. Chłopakowi nic się nie stało. Rzucił motor i pobiegł do niej ale było już za późno - dziewczyna się wykrwawiła i zginęła na miejscu.
To wydarzenie wywołało małą burze u mnie w domu a szczególnie między mną a moją drugą połówką. On uważa, że winna jest dziewczyna: gdyby zapięła kask może by przeżyła i może nic by się jej nie stało. No właśnie "może"! Ja natomiast uważam, że 100% winy leży po stronie kierowcy: w końcu gdyby się zatrzymał i wykonała manewr tak jak należy nie stało by się NIC. Uważam, że kierując się tokiem myślenia mojego lubego kierowca usprawiedliwi się całkowicie i następnym razem zrobi to samo - no bo w końcu to była wina dziewczyny bo nie zapięła kasku a nie jego bo uderzył w motor. Nie żebym pochwalała to co ona zrobiła - z resztą Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że wręcz obsesyjnie staram się dbać o bezpieczeństwo, jednak jest pewien ważny argument, który decyduje o tym, ze moje stanowisko jest takie a nie inne:
Moja trasa rowerowa to standardowo 6 km chociaż teraz ją trochę przedłużyłam więc obecnie wynosi jakieś 7-8 km. Jeżdżąc nią praktycznie codziennie, praktycznie codziennie dziękuję Bogu, że udało mi się wrócić do domu żywej. Może przesadzam ale to co dzieje się na drogach jeży mi włosy na plecach. Kierowcy samochodów widząc na drodze zwierzę praktycznie nie reagują: nie zwalniają, nie zatrzymują się ani nawet nie starają się go ominąć. Jadą sobie po prostu przed siebie bezmyślnie pozbawiając życia kolejne istnienie. Tak samo dzieje się gdy widzą na drodze pieszego lub rowerzystę. Motocyklistów dotyczy to trochę w mniejszym stopniu bo oni są więksi i mogą wyrządzić więcej szkód. Wyprzedzanie na trzeciego to norma - przerabiam to 2-3 czasami nawet 4 razy na odcinku może 3 km, zachowywania minimalnej odległości od wyprzedzanego rowerzysty/pieszego bardzo ciężko się dopatrzyć a o ustąpieniu pierwszeństwa rowerzyście nawet nie będę wspominać bo takie coś po prostu nie istnieje!
Nie chcę tu generalizować bo wiem, że nie wszyscy kierowcy tak jeżdżą ale nie oszukujmy się - pozostało ich niewielu:(
Sama mam prawo jazdy i również, nie często ale jednak zdarza mi się jeździć samochodem. Wiem, że nie jestem genialnym i doświadczonym kierowcą, i sama też mogę stanowić zagrożenie na drodze ale z pełną świadomością tego wszystkiego stwierdzam, że kary dla kierowców za łamanie przepisów są zdecydowanie zbyt niskie. Kierowcy nie boją się ani kar, ani wyrzutów sumienia, ani tego, że mogą kogoś skrzywić na całe życie albo zabić. Ponosi ich brawura, podniecenie prędkością i bezmyślność.
Szkoda, wielka szkoda...

10 komentarzy:

  1. Moim zdaniem winę ponoszą obie strony- kierowca samochodu jest winny spowodowania wypadku, jednak to, jak się tej wypadek skończył, to wina nieżyjącej już dziewczyny. Po prostu- nieszczęśliwy splot okoliczności, tak się często dzieje.
    Ja mam prawo jazdy od 4 lat, jednak nie jeżdżę samochodem jako kierowca w ogóle. Odkąd o mały włos nie wjechałam w autobus, boję się siadać za kółkiem. Mam też słaby wzrok, dlatego wolę nie narażać życia swojego, współpasażerów i innych użytkowników drogi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mało jeżdżę od momentu kiedy miałam stłuczkę. Wjechała we mnie kobieta a jej mąż stwierdził, że mogłam jeszcze jechać na pomarańczowym i jakbym pojechała to by się nic nie stało.

      Usuń
    2. Jak Ci ktoś w tyłek wjedzie (bez skojarzeń xD), to zawsze jest jego wina- powinien zachować odpowiedni odstęp, by zdążyć zareagować nawet, gdybyś Ty się zatrzymała w miejscu na środku pustej drogi. Tak więc mąż tej babki to baran i tyle.
      Ale rozumiem, że takie sytuacje bardzo stresują i mogą zupełnie zrazić do jazdy samochodem :/

      Usuń
    3. W Polsce jest takie prawo, że zawsze jest winny wjeżdżający a np. w Australii prawo jest już inne i tam może być wina tego, który się zatrzymał, więc de facto punk widzenia zależy od punktu siedzenia.
      Jakby jednak nie było to oni mieli duży odstęp bo jechali dosyć daleko za mną a ja już spokojnie stałam zanim we mnie wjechali więc można by tu się zastanawiać co i jak... Z resztą ja nawet nie hamowałam jakoś szczególnie ostro bo na mokrej drodze nawet mi się ABS nie włączył. Jestem świadoma tego, że to była tylko mała stłuczka i poza: obdartym zderzakiem, moją bolącą przez 2dni szyją, i ich pogiętą rejestracją nic poważnego się nie stało to, i tak się boję jeździć, a spotkania na drodze z psychopatycznymi, i lekkomyślnymi kierowcami mi nie pomagają:(

      Usuń
  2. Wypadku jest winny kierowca samochodu.

    Śmierci jest wina dziewczyna.

    Tyle, gdyby miala kask, skonczyly by sie _najpewniej_ gora wstrzasem mozgu.

    Czy to motor, rower, czy hulajnoga - zawsze podstawa jest zapiety kask. I sami sobie winni Ci ktorzy go nie zakladaja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jeżdzę na motorze jako kierowca i powiem Ci , że uważam , że największą winne ponosi ten idiota z samochodu ale dużą winę ponosi chłopak , który nie zmusił dziewczyny do zapięcia kasku , prawo jest takie , że to kierowca ponosi odpowiedzialność za to czy ma pasażer kask czy nie i czy zapięte pasy czy nie . Więc on powinien nie jechać dopóki ona tego kasu nie zapnie , ale teraz można debatować ale to jej życia niestety nie wróci ...Mam nadzieję , że kierowcę samochodu spotka odpowiednia kara ...

    OdpowiedzUsuń
  4. oboje są winni choć nie ukrywam, że kierowcy samochodów uważają się za najważniejszych na drodze i mają w dupie wszelkie zasady ruchu drogowego, taka prawda...olewają wszystko motocyklistów najbardziej...

    mam lepszą sytuacje... wracałam z dziećmi do przedszkola przed wejściem jest specjalne miejsce w którym zawsze czeka się na całą grupę... obok jest ulica i znak zakazu wyprzedzania... i ograniczenia prędkości (jak to koło przedszkoli), kobieta wyprzedzała na zakazie nie zmieściła się, zjechała właśnie na to miejsce w którym staliśmy i o mały włos nie rozjechała jednego chłopca, udało mi się w ostatniej chwili chwycić go a sama dostałam mocno lusterkiem po kręgosłupie... i znalazłam się w szpitalu... ale to dopiero był początek... ja umierając z bólu w szpitalnym łóżku...zobaczyłam kobietę która od samych drzwi krzyczy do mnie, mówiąc że sama jestem sobie winna bo tam stałam :D i jakim prawem podałam ją na policje :D ( dobrze, że inna dziewczyna rozpoznała kierowce i wiedziała kogo to samochód ) ale gdzie tam... to nie jej wina przecież :/

    do dziś dnia boli mnie kręgosłup :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony cieszy mnie, że chociaż jedna osoba zrozumiała tego posta a z drugiej jestem w takim szoku po tym co mi tu napisałaś, że aż nie wiem co odpowiedzieć.
      Już jakiś czas temu doszłam do wniosku, że jak ludzie siadają za kółko to budzą się w nich psychopaci ale zupełnie nie rozumiem dlaczego i po co.

      Usuń
    2. są ludzie, którzy prawa jazdy nie powinni mieć
      aż boje się pomyśleć, co by się stało gdyby zabiła mi dziecko... ja bym poszła siedzieć do więzienia...bo to ja jestem za nie odpowiedzialna, i moim obowiązkiem jest zapewnić im bezpieczeństwo...

      a to że o mały włos z jej powodu nie zostałam inwalidką to już szczegół, nawet nie usłyszałam słowa "przepraszam" przykre

      Usuń
  5. oj bardzo smutna ta historia...ja sądzę że wina leży po obu stronach jednak...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - dzięki nim ten blog żyje :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...