Uwielbiam robić i nosić makijaż. Z resztą pewnie nie tylko ja ;) Towarzyszy mi on praktycznie każdego dnia jednak ta przyjemność niesie za sobą również pewne obowiązki. Przede wszystkim dotyczy to pielęgnacji a w szczególności oczyszczania, bo przecież nikt nie chce aby konsekwencją upiększania się była brzydka i poorana niedoskonałościami cera. W związku z tym staram się starannie dobierać i rozgraniczać kosmetyki do stosowania rano oraz te do dokładnego mycia skóry wieczorem. Dzisiaj opowiem Wam co nieco o kosmetyku, który towarzyszy mi każdego wieczoru i pomaga w usunięciu resztek makijażu oraz zanieczyszczeń z całego dnia.
Olay Essentials
Odświeżający żel do mycia twarzy
cera normalna / sucha / mieszana
Na opakowaniu producent obiecuje, że: "Odświeżający Żel do Mycia Twarzy Olay Essentials stworzono z myślą o łagodnym, codziennym oczyszczaniu skóry. Dzięki delikatnym składnikom oczyszczającym w połączeniu z ekstraktami z aloesu i ogórka, efektywnie usuwa zanieczyszczenia i makijaż oraz odświeża skórę. Widoczne efekty: Poczujesz różnicę: czysta, odświeżona i piękniejsza skóra każdego dnia."
Skład jest długi i zawiły a wyciąg z aloesu znajdziemy w nim dopiero na 10-tym miejscu. Ogórek znajduje się oczko wyżej wiec nie ma co spodziewać się pielęgnacyjnych cudów.
Kosmetyk jest bezbarwny i ma przyjemną żelową konsystencję taką "w sam raz". Nie rozlewa się ani nie jest zwartą galaretą. Jego zapach jest perfumeryjny, kwiatowy i miły dla nosa. Na szczęście producent zachował umiar i dużo zdrowego rozsądku przy odmierzaniu ilości środków aromatycznych więc natężenie zapachu jest umiarkowane i nie przytłacza.
Od żelu nie oczekuję cudów i pielęgnowania skóry jak ma to miejsce w przypadku serum czy kremu. Ma po prostu dobrze oczyszczać i nie przesuszać a ostatnio również na spory plus zaliczam brak pienienia się. Kosmetyk od Olay pieni się umiarkowanie choć gdy próbowałam używać go na dzień to jednak ilość piany i konieczność dłuższego jej spłukiwania mnie trochę irytowała (przyzwyczajenia robią swoje). Myje dobrze i nie przesusza zbytnio skóry ale niestety z makijażem nie specjalnie sobie radzi więc warto się z nim wcześniej rozprawić za pomocą kosmetyku do tego przeznaczonego. Owszem zmyje podkład, korektor i puder ale tusz, kredka, eyeliner i cienie na bazie przysporzą mu sporo problemów. Jedyny tusz z jakim się uporał to ten od Pierre Rene ale z moich doświadczeń wynika, że z nim uporałaby się nawet sama ciepła woda. Kredkę zmywa jedynie gdy jest ona nałożona na gołą/przypudrowaną powiekę, co u mnie oznacza totalny brak trwałości. Dla mnie to jednak nie jest problem, gdyż zawsze przed potraktowaniem buzi żelem oczyszczam ją za pomocą płynu micelarnego a z pozostałościami po tym zabiegu radzi sobie bardzo dobrze. Buzia jest oczyszczona, odświeżona i przygotowana no dalszych zabiegów pielęgnacyjnych.
Kosmetyk nie szczypie w oczy ani nie podrażnia nawet wrażliwej skóry naczynkowej. Tonizowanie skóry i nałożenie kremu są po jego użyciu koniecznością ale dla mnie to normalne. Nie odnotowałam za to wybitnego przesuszenia czy ściągnięcia
Opakowanie oceniam jako sprzyjające użytkownikowi i miłe dla oka. Odpowiednio miękka, stawiana na zakrętce tuba ze szczelnym zamknięciem na klik to jest to co lubię najbardziej zarówno w łazience jak i w podróży.
Jeżeli nie macie wielkich wymagań i oczekujecie jedynie mycia oraz miłych doznań organoleptycznych to żel od Olay będzie dla Was jak znalazł. Mnie nie uwiódł swoimi walorami ale też nie wspominam go źle.
O, widzę, że nie tylko ja ostatnio pokochałam produkty do mycia twarzy, które nie wytwarzają piany :) Żelu, właściwie kremu Olay do oczyszczania skóry używałam kilka lat temu, ale jak teraz o nim myślę, to nie wiem jak mogłam go lubić. Był strasznie kremowy i dziwnie natłuszczający. Brrr!
OdpowiedzUsuńJa już dawno takie pokochałam i właściwie to nie wyobrażam sobie mycia rano twarzy czymś pieniącym się. Chyba bym to musiała tydzień spłukiwać ;)
UsuńTeż nie lubię kremów do mycia ale żel z JMO również jest mega nawilżający.