Witajcie Kochani,
Aura już ostatnio iście zimowa ale jestem dzisiaj pełna energii i z radością zapraszam Was na recenzję :)
MARKA: No name
MODEL: 03 Powder Brush
CENA: 16 zł
Niedawny szał na pędzle-szczotki dopadł i mnie. Co prawda nie chciałam inwestować większych pieniędzy w coś, co nawet nie wiedziałam czy przypadnie mi do gustu ale kupić musiałam ;) Padło na ebay i ofertę za kilka Ł. Teraz zbliża się czas kiedy minie 1,5 roku odkąd mam ovalbrusha więc czas najwyższy podzielić się wrażeniami.
Szczotka ma czarną plastikową błyszczącą rączkę, może nie najwyższej jakości ale całkiem niezłą oraz cieniowane żółto-brązowe włosie. Rączka jest dosyć giętka więc lubię układać tak dłoń aby wzmacniać ją palcem wskazującym i dociskać główkę do twarzy, jednak przez ten czas nie uległa zniszczeniu i zapowiada się, że jeszcze trochę mi posłuży. Włosie jest bardzo cieniutkie i niesamowicie mocno upakowane. Na tak niewielki pędzel weszła go ogromna ilość. Jest miękkie i bardzo przyjemne w dotyku, nie podrażnia mojej skłonnej do zaczerwienień skóry. Cięcie nie jest idealne a końcówki są jakby odrobinę wyciągnięte i cieniutkie na końcach, przez co pędzle wygląda jakby cały czas był trochę zakurzony. Pomimo tego całość oceniam na bardzo estetyczną i dosyć trwałą.
Z nazwy pędzle służy do pudru i myślę, że nawet by się sprawdził do tego celu chociaż ja używam go do nakładania bazy pod makijaż oraz podkładu. Oba kosmetyki rozprowadza bardzo dokładnie i równomiernie cieniutką warstwą bez smug i prześwitów. Nie tworzy też placków. Świetnie sprawdza się przy "trudnych" podkładach, zwłaszcza tych szybko zastygających i lubiących pozostawiać smugi, gdyż dzięki zwartości włosia i rozmiarowi rozprowadza je błyskawicznie pozostawiając równą strukturę. Uważam, że ten konkretny egzemplarz jest na tyle uniwersalny, że da sobie radę nawet z aplikacją różu.
W kwestii prania i suszenia jest to model, który wymaga trochę pracy i sporo cierpliwości. Co prawda sam z siebie nie chłonie ogromnej ilości kosmetyków, jednak trzeba ich użyć trochę więcej niż standardowo, więc trochę jednak między włosiem ich zostaje dlatego trzeba się przyłożyć do prania i bez kilkukrotnego namydlania i płukania się nie obejdzie. Do czyszczenia najlepiej sprawdza mi się mydło w kostce, gdyż samo pocieranie już usuwa część zanieczyszczeń. W kwestii suszenia pędzel ten jest długodystansowcem i zdecydowanie potrzebuje tak ze dwie doby, żeby całkowicie wyschnąć.
Moim zdaniem zakup tego pędzla to było dobre rozwiązanie. Zaspokoiłam ciekawość i sprawdziłam co i jak bez inwestowania sporej kwoty w pędzel, po który jednak codziennie nie sięgam. Jeżeli jesteście bardzo ciekawi pędzla-szczotki to polecam na próbę tanią, no nejmową wersję a dopiero potem podejmowanie dalszych decyzji i większe inwestycje.
Ja mam podobny z Ness. Używam czasem, ale głównie wtedy gdy inne pędzle są po myciu :)
OdpowiedzUsuńU mnie też nie jest w codziennym użytku ;)
UsuńJa te szczotki uzywam wlasnie do koturowania na mokro ;)
OdpowiedzUsuńOoo! Muszę sprawdzić! Ja dzisiaj testowałam nowy pędzel z Hebe (dupe podwójnego z It) i jestem totalnie zakochana <3
Usuń