Cześć Kochani!
Róże w kremie to takie kosmetyki, które od zawsze mnie kusiły, a do których nie mogłam się przekonać. Robiłam kilka podejść ale nigdy nie trafiłam z odpowiednim kolorem co również mocno mnie zniechęcało. Tym razem podeszłam jednak do tematu poważnie i postanowiłam wybrać ładny, uniwersalny kolor a potem dokładnie go przetestować.
Jeżeli jesteście ciekawi moich wrażeń to zapraszam do dalszej części wpisu.
NAZWA: Inglot AMC Cream Blush 84
WIELKOŚĆ: 5,5g
CENA: 30 zł
DOSTĘPNOŚĆ: sklepy Inglot i Douglas
Róż otrzymujemy w niewielkim zgrabnym plastikowym słoiczku zapakowanym w czarny kartonik. Opakowanie jest dobrze wykonane z porządnego plastiku, który nie niszczy się nadmiernie w trakcie użytkowania, napisy nie ścierają się a nakrętka jest szczelna i dobrze chroni zawartość przed wysuszeniem. Słoiczek, choć maleńki ma odpowiednią szerokość aby wygodnie nabierało się kosmetyk zarówno palcem jak i pędzlem.
Wybierając kolor starałam się dobrać go tak aby był on uniwersalny, pasujący do wszystkiego i zgaszony żeby łatwo było mi go używać. Niestety muszę przyznać, że światło w salonie Inglot mnie oszukało i ostatecznie wybrałam jasny, dosyć intensywny i lekko ciepły róż, który nałożony cięższą ręką daje bardzo wyrazisty efekt. Początkowo mocno mnie to zniechęcało do jego użytkowania (znowu) ale ostatecznie, gdy trafił do projektu denko oraz Capsule Makeup Challenge i zaczęłam po niego sięgać regularnie oswoiłam się z nim i polubiłam go.
W słoiczku róż ma konsystencję lekką i niesamowicie kremową, wręcz piankową. Nakłada się i rozciera niezwykle łatwo zarówno palcem jak i pędzlem. Najlepiej pracuje mi się z nim za pomocą pędzla typu duo fibre. Po nałożeniu na twarz róż staje się pudrowy a po dłuższej chwili zastyga uzyskując matowe wykończenie. Równie dobrze aplikuje się go na gołą twarz jak i na podkład czy na cały przypudrowany już makijaż twarzy. Pracuje się z nim fantastycznie a bez względu na to czy nakłada się go na mokrą czy suchą bazę nie sprawia problemów i nie warzy się.
Trzyma się na twarzy cały dzień od nałożenia do zmycia i nie tylko nie traci na intensywności a wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że wraz z upływem czasu zyskuje na mocy.
Zapach kosmetyku jest chemiczny, dziwny ale tak delikatny, że jego obecność zupełnie nie ma znaczenia.
Podsumowując: Dobry, trwały, łatwy w użytkowaniu, funkcjonalny róż o przystępnej cenie. Sama raczej nie wrócę bo w końcu przekonałam się, że kremowe róże to nie do końca moja bajka ale i tak uważam, że jest świetny.
Czy polecam? Jak najbardziej!
Znacie ten róż? Lubicie go? Podzielcie się swoją opinią w komentarzach.
Do zobaczenia :)
Pa.
O a ja wlasnie ostatnio pokochalam roze w kremie <3
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię bo są bardzo fajne ;)
UsuńRóże w kremie to i nie moja bajka. Ale kolorek bardzo ładny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny jest ten róż ale prasowane jakoś tak łatwiej i szybciej mi się nakłada. No i nie trzeba codziennie prać po nich pędzla ;)
Usuń