Cześć Kochani!
Recenzje kosmetyków do ust pojawiają się i pewnie będą się tutaj pojawiać najczęściej ze wszystkich bo zużywanie ich idzie mi oszałamiająco łatwo, a więc i najwięcej się ich przewija w moich rękach. Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć o błyszczyku, który bardzo, bardzo długo siedział na mojej wish list a teraz bardzo, bardzo krótko mi towarzyszył ;)
Zapraszam Was na recenzję :)
NAZWA: M.A.C. Dazzleglass RAGS TO RICHES
WIELKOŚĆ: 1,92 g / 0,06 US oz / 1,774 ml
CENA: 80 zł
DOSTĘPNOŚĆ: Sklepy stacjonarne i internetowe MAC i Douglas
Błyszczyk kupujemy zapakowany w czarny typowy dla marki kartonik z białymi napisami i wszystkimi potrzebnymi informacjami. W środku znajduje się również typowa dla błyszczyków "buteleczka" wykonana z grubego, porządnego i odpornego na zarysowania plastiku z czarną nakrętką i minimalistyczną grafiką oraz aplikatorem w formie pędzelka.
Błyszczyk w opakowaniu ma kolor różowo-śliwkowy ale nie posiada właściwie żadnego krycia więc po nałożeniu w ogóle nie daje efektu kolorystycznego. Jest w nim jednak zatopiona masa drobinek odbijających światło na różowo oraz niebiesko-turkusowo i to one robią na ustach całą robotę.
Kosmetyk pięknie połyskuje i odbija światło ale przez brak pigmentacji nie nadaje ustom soczystego koloru a wręcz je rozjaśnia co mnie dosyć mocno rozczarowało. Jeżeli chcemy uzyskać efekt jak w opakowaniu, czyli kolor + połysk to konieczne jest zastosowanie pod spód kredki do ust lub pomadki.
Jak prezentuje się na ustach i twarzy możecie zobaczyć TUTAJ i TUTAJ.
Konsystencja błyszczyku jest bardzo gęsta i przypomina bardziej jakieś lepidło niż typowe znane wszystkim błyszczyki. Zaraz po aplikacji również zachowuje się jak lepidło, bo jest mocno wyczuwalna i wręcz skleja wargi dając przy tym nieprzyjemne odczucia oraz efekty wizualne (bleh). Na szczęście dosyć szybko utrwala się na ustach i jakby z nimi łączy przez co w ogóle się nie lepi i uzyskuje wręcz rewelacyjną jak na błyszczyk trwałość. Drobinki nie osypują się się w trakcie noszenia ani samoczynnie nie migrują. Trzeba jednak z nimi uważać bo pozostają na ustach nawet po zniknięciu płynnej frakcji i wtedy łatwo je rozmazać czy transferować w inne miejsca.
Dodatkowym bardzo dużym atutem tego błyszczyku jest to, że rewelacyjnie nawilża usta i efekt ten utrzymuje się bardzo długo.
Wydajność. Tutaj dochodzimy do wręcz absurdalnej cechy kosmetyku, która sprawia, że więcej błyszczyków MAC po prostu nie kupię. Zacznę od tego, że to porządne opakowanie, o którym wspominałam wyżej zrobione jest z tak horrendalnie grubego plastiku, że maskuje on to jak niedorzecznie małą ilość kosmetyku otrzymujemy za dosyć wysoką przecież cenę. Nie rysuje się ono a napisy nie zdzierają po po prostu nie mają na to szans. Zazwyczaj nie oceniam kosmetyków pod względem ceny, bo każdy rozważa tę cechę inaczej. Ja sobie cenię dobrą jakość zarówno kosmetyku jak i jego opakowania (zwłaszcza w przypadku kosmetyków do ust, które noszę w torebkach i kieszeniach) a także wydajność oraz to czy po prostu dany kosmetyk mi się podoba czy nie. W tym przypadku czuję się jednak wręcz oszukana i choć wiem, że sama dokonałam wyboru i sama jestem sobie winna bo nie sprawdziłam "wielkości" kosmetyku przed zakupem to jednak niesmak pozostaje. Nie przedłużając jednak tych dywagacji spieszę podzielić się z Wami informacją, że dwa tygodnie w miarę regularnego, choć nie tak intensywnego jak zazwyczaj używania zużyłam tego błyszczyku ponad połowę. Gdybym go specjalnie nie trzymała do tej recenzji to skończył by mi się w niespełna miesiąc. Dla mnie nie ma sensu w kupowaniu kosmetyku, który muszę oszczędzać żeby się nie skończył w kilka tygodni i to tym bardziej za taką cenę.
Jego zapach jest cudowny, słodki, apetyczny, waliniowo-ciasteczkowy. Wręcz ma się go ochotę ciągle wąchać i zjeść.
Błyszczyk nie uczulił mnie ani nie podrażnił co czasami się zdarza przy drobinkowych kosmetykach do ust.
Podsumowując: Dobry błyszczyk za nieprzyzwoicie wygórowaną cenę, bo po przeliczeniu go na taki "standardowy" rozmiar, czyli 10 ml cena wychodzi 451 zł!! Moim zdaniem przy takiej kwocie to powinno w nim pływać złoto i diamentowy pył a nie plastikowe okruszki.
Czy polecam? Biorąc pod uwagę jakość TAK. Biorąc pod uwagę stosunek ceny do ilości ABSOLUTNIE NIE.
Czy kupię ponownie? Zdecydowanie NIE!
Znacie błyszczyki MAC? Używaliście ich? Lubicie czy nie? Podzielcie się swoimi opiniami na ich temat w komentarzach.
Dziękuję Wam za wspólnie spędzony czas.
Do zobaczenia.
Pa :)
Faktycznie drogo wychodzi. Fenty za tą są cenę zawiera 9 ml. Idę zobaczyć efekt :)
OdpowiedzUsuńMiłego oglądania ;) Fenty wisi na mojej wish liście więc jak coś zużyję to pewnie po nowym roku kupię ;)
UsuńŁadny kolor. Cena zbyt wygórowana, chociaż nigdy na nią nie patrzę jak coś kupuję.
OdpowiedzUsuńrebellek.wordpress.com
Też nigdy nie patrzę na cenę ale w tym przypadku moją uwagę zwróciło błyskawiczne ubywanie kosmetyku i szybki koniec. O ile pierwszy raz mogłam takie coś kupić tak świadomie już drugi raz nie popełnię tego błędu.
UsuńZa tą cenę nie - za szminkę jestem w stanie więcej zapłacić (choć nie 400zł ;), za błyszczyk nie :)
OdpowiedzUsuńO też za szminkę spokojnie mogę dać więcej. Mój rekord to 150 zł ale więcej niż 200 z pewnością bym nie dała. Co innego bronzer czy rozświetlacz bo one wystarczą na dłużej i nie zepsują się tak szybko ;)
UsuńO nie widzialam go jeszcze ale ostatnio cos daleko mi do maca, chetnie zwroce na niego uwage :)
OdpowiedzUsuńJak lubisz błyskawicznie zużywające się kosmetyki to czemu nie ;)
Usuń