wtorek, 6 sierpnia 2019

Zużycia lipiec 2019 - Dushka, Lavera, Yves Rocher, MAC, PuroBio

Cześć Kochani!
Witam Was w sierpniu od razu postem zużyciowym bo jak najszybciej trzeba się pozbyć pustych opakowań i zrobić miejsce na nowe.
Miłego czytania :)
                                             

Rozpoczynam częścią włosową bo to jedne z rzadziej pojawiających się tutaj kosmetyków:
                                               
                                     
Petal Fresh Moisturizing Shampoo Grape Seed & Olive Oil - Wreszcie znalazłam szampon, który praktycznie idealnie spełnia moje wymagania: ładnie pachnie, jest niesamowicie wydajny oraz łatwo dostępny a na dodatek jego cena nie jest wysoka. Czym mnie zachwycił? Włosy po jego użyciu były pęknie nawilżone, sypkie, lśniące i błyszczące, nie przetłuszczały się zbyt szybko a skóra głowy została ukojona. Nic nie swędziało i wreszcie zniknęły problemy z łuszczącym się skalpem. Z pewnością jeszcze go tutaj zobaczycie.
Dushka Mini twardy szampon do włosów suchych - Mój pierwszy szampon do włosów w kostce. Choć zachwytów nie było to nie zniechęcił mnie jednak do dalszych testów. Włosy po nim były świetnie oczyszczone ale też wymagały płukanki octowej i odżywek ułatwiających rozczesywanie. Skóra głowy nie była nim zachwycona ale też nie sprawiała większych problemów. Do tego szamponu więcej nie wrócę ale dalszych testów nie zaniecham.
                                         
Kolejnym etapem będzie pielęgnacja dłoni i stóp. Choć traktuję ją trochę po macoszemu to jednak nie jest to dziedzina przeze mnie omijana ;)
                                                 
                                 
Neo Nail Nail Polish Remover - Skuteczny, porządny i wydajny zmywacz dostępny w dużej pojemności i dobrej cenie. Ja więcej nie wymagam więc zużyłam i mam już kolejną butlę. Będę chciała go zastąpić jakimś zmywaczem cf ale najpierw muszę znaleźć taki w litrowej pojemności.
Alverde Krem do rąk Anti-Age z BIO-Żurawiną i Olejem Arganowym - Miał piękny intensywny (ale nie za mocny) zapach, był bardzo wydajny i świetnie regenerował przesuszone dłonie ze skłonnością do podrażnień. Lubiłam stosować go na noc ale w dzień też dawał radę bo nie pozostawiał bardzo tłustej warstwy. Zdecydowanie zachęcił mnie do dalszych eksperymentów z tą marką.
Nappa Krem do stóp Mocznik 30% - Rewelacyjny krem dla stóp z genetyczną tendencją do rogowacenia. Doskonale radził sobie z narastającym naskórkiem oraz szorstkością. Wielka butla (250 ml) miała przy tym niesamowitą wydajność w porównaniu do śmiesznie niskiej ceny. Chętnie bym do niego wróciła ale jednak będę się starała znaleźć zamiennik cruelty-free.
                                       
Całe zestawienie nie może obyć się bez kosmetyków do pielęgnacji ciała bo i one się tutaj znalazły:
                                   
                                       
Vianek Intensywnie nawilżające masło do ciała - Miało ładny choć specyficzny zapach przez zawartość masła kakaowego, świetnie nawilżało i regenerowało skórę dzięki czemu było bardzo wydajne (nie musiałam smarować się codziennie) oraz rewelacyjnie radziło sobie z podrażnieniami po depilacji. Bardzo szybko się również wchłaniało i nie pozostawiało tłustej warstwy czego zwłaszcza latem nie lubię. Jestem nim oczarowana i z przyjemnością wypróbuje też inne warianty a do tego z pewnością wrócę jeszcze nie raz.
Ziaja Mydło pod prysznic Blubel na różowo Żurawina Porzeczka - Kiedyś w czasach licealno-studyjnych bardzo lubiłam te mydła za wydajność, zapachy i niską cenę, więc gdy jakiś czas temu zobaczyła je w promocji w Hebe uległam pokusie. Niestety nie był to dobry powrót. Zapach jest taki rozwodniony, w sumie podobnie jak całe mydło bo choć było dosyć gęste to jednak trzeba go było wylać całkiem sporo na gąbkę aby cieszyć się odpowiednią ilością piany i dobrym poślizgiem na skórze. Myło dobrze, jak każdy inny kosmetyk do mycia ale niestety też bardzo wysuszało skórę. Może jeszcze kiedyś skuszę się na wersję z kozim mlekiem bo ona była moją ulubioną ale dalszych powrotów nie planuję.
                                                 
Wielkimi kropkami zbliżam się do końca pielęgnacji więc czas na kosmetyki do twarzy:
                                                             
                                             
La Roche Posay Anthelios XL Żel-Krem do twarzy suchy w dotyku SPF50+ - To była wielka nadzieja i wielka porażka. Właściwie nie mogę napisać o nim nic dobrego oprócz tego, że szybko się wchłaniał. Niestety już przy aplikacji był nieprzyjemny bo podrażniał i ciągnął skórę. Aplikując go miałam wrażenie, że są w nim opiłki plastiku, które drażnią i ranią moją skórę ale potem było jeszcze gorzej bo krem sprawiał, że skóra mnie swędziała i szczypała do momentu jego zmycia, powoli z każdym dniem coraz bardziej zapychał skórę i powodował powstawanie nowych powierzchownie zaczopowanych porów oraz takich głębiej osadzonych pryszczy. Po kilku dniach testów zrezygnowałam z niego i zużyłam na szyję i dekolt. Tam mi nie szkodził. Więcej zdecydowanie go nie kupię.
Balea Krem nawilżający 24H - Miniatura z kalendarza adwentowego. Praktycznie wcale nie nawilżał ale szkodził bo po ciuchu jego regularne używanie powodowało powstawanie zapchanych porów i głębszych pryszczy. Tak jak i przy LRP po kilku dniach odpuściłam i zużyłam go jako balsam do ciała. Zakupu pełnowymiarowej wersji nie planuję.
                                         
Takim oto sposobem dotarliśmy do mojego ulubionego fragmentu zużyciowych wpisów, czyli części o kolorówce:
                                           
                                       
Yves Rocher Oui a L'Amour L'Eau de Perfum - Piękny, bardzo kobiecy zapach na wiosnę, lato i ciepłą jesień. Świeży, kwiatowy, radosny a przy tym mocny i trwały. Sięgałam po niego z przyjemnością i cieszę się, że mam jeszcze mały zapas w kolekcji.
PuroBIO INDISSOLUBLE Compact Powder 02 - Recenzja KLIK KLIK.
Faberlic Ultraczarny tusz do rzęs "Nieskończona objętość" - Recenzja KLIK KLIK.
M.A.C. Cosmetics Dazzleglass RAGS TO RICHES - Recenzja KLIK KLIK.
                                           
Takim sposobem dotarliśmy oto do końca. Jestem bardzo zadowolona zarówno z ilości zużytych kosmetyków do pielęgnacji (w tym tych szkodzących co to lubią zalegać) jak i kolorówki (w sumie z niej w szczególności). Mam nadzieję, że taki stabilny stan zużywania kosmetyków do makijażu utrzyma się u mnie cały czas i potem będę się już mogła cieszyć idealną kolekcją ;)
                                   
Jak Wam idzie zużywanie kosmetyków?
                                 
Dziękuję Wam za wspólnie spędzony czas.
Do zobaczenia.
Pa.

11 komentarzy:

  1. Żadnego z powyższych nie miałam produktów. Ten zapach dziś w sklepie YR wąchałam, całkiem przyjemny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety nie znam nic z twojego denka, choć zaciekawił mnie ten szampon do włosów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie owocnych testów jeżeli się na niego zdecydujesz ;)

      Usuń
  3. Dla mnie krem Nappa był wielkim bublem :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Też kiedyś kupowałam te żele Ziaji, ze względu na pojemność i piękny zapach, ale wersja Blueberry po dwóch tygodniach zmieniła aromat na stęchliznę, także już mi przeszło i faktycznie wysusza.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze - dzięki nim ten blog żyje :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...