Perfumy w torebce to rzecz ważna aczkolwiek nie niezbędna. Czasem warto je mieć przy sobie żeby odświeżyć zapach albo psiknąć się gdy zapomni się tego zrobić w domu, jednak noszenie ze sobą flakonika jest sprawą uciążliwą ze względu na wagę i niebezpieczną bo przecież można go stłuc. Z pomocą przychodzi nam wiele firm oferując torebkowe atomizery w różnych kolorach, pojemnościach i cenach. Zazwyczaj jest to około 50zł lub więcej ale ja jakiś czas temu natknęłam się na takie cudo w katalogu Oriflame a jego promocyjna cena wynosiła bardzo zachęcające 13,90zł.
Dzisiaj jestem już po pierwszych testach i mogę Wam co nieco o nim opowiedzieć.
Jeżeli jesteście ciekawi jak się sprawdził i czy warto na niego polować to zapraszam do dalszej części posta :)
Zamknięty atomizer wygląda niepozornie i raczej nie przyciąga wzroku choć połączenie srebra i bordo jakoś nie specjalnie przypadło mi do gustu. Ogólnie całość kojarzy mi się z tamponem ;)
Niestety ani na pojemniczku ani na załączonej do niego instrukcji nie ma informacji o jego pojemności jednak oceniam ją na jakieś 5-10ml.
Po zdjęciu zatyczki naszym oczom ukazuje się atomizer, który wbrew moim obawom spisuje się świetnie i tworzy prawdziwą mgłę złożoną z maleńkich drobinek zapachu.
Kolejnym krokiem jest odkręcenie bordowej osłony.
Pod nią znajduje się szklany słoiczek (buteleczka), do której wlewa się perfumy. Aby to zrobić należy odkręcić szklaną część i do niej przepsikać albo przelać ulubiony zapach.
Na koniec wystarczy wszystko poskładać i wrzucić do torebki aby w razie potrzeby móc cieszyć się ulubionym zapachem.
Proste, tanie i skuteczne prawda? Ale czy aby na pewno?
No niestety nie bo szklana buteleczka nie dokręca się szczelnie i to czego nie wypsikamy zaraz na początku w trakcie noszenia w torebce wyleje się pod aluminiową osłonę przez co niestety możemy się pożegnać z zawartością.
Jestem tym strasznie rozczarowana bo bardzo się ucieszyłam gdy mogłam do niego przelać odlewkę pięknej wody toaletowej Chloe Love Chloe Eau Florale, któą dostałam od Marty i cieszyć się prawdziwą mgiełką zapachu przy aplikacji. Dam mu jeszcze jedną szansę, tym razem przy użyciu o wiele tańszego zapachu jednak gdy ktoś mnie zapyta o opinię to będę go odradzać.
Widzieliście go w katalogach?
Może skusiliście się na zakup?
Jak się sprawdził?
Oriflame ma w ofercie masę ciekawych pierdołek... Widziałam łyżeczkę unny, rękawicę do rozprowadzania samoopalacza, a od ciebie dowiedziałam się o atomizerze - to dość trudno dostępne akcesoria. Szkoda, że atomizer nie jest szczelny :(
OdpowiedzUsuńWidać marka idzie z duchem czasu choć niekoniecznie jej to wychodzi. Jednak i tak brawa za to, że próbuje ;)
UsuńZ atomizerami faktycznie bywają takie problemy, dlatego trzeba trafić na naprawdę dobry. Dla siebie znalazłam idealne rozwiązanie tego problemu i po prostu zamawiam odlewki wybranych perfum na jednej ze stron internetowych, sama nic nie przelewam, by nie narazić się na takie straty. A Chloe Love uwielbiam, świetny zapach, na pewno kiedyś będę o nim u siebie pisała :)
OdpowiedzUsuńJa nie potrzebuję odlewek bo zapach w torebce przydaje mi się raz na sto lat, niemniej bardzo ubolewam nad tym, że atomizer okazał się nieszczelny bo fajnie byłoby mieć takie zabezpieczenie ;)
UsuńOj, nieszczelne opakowanie w którym przechowywane są zapachy, to mały koszmarek. A już tym bardziej, kiedy jego zawartość znajdzie się w torebce... Ja jakiś czas temu byłam bardzo nakręcona na zakup Travalo i właściwie do tej pory nie wiem dlaczego go nie kupiłam. Może dlatego, że przeraziło mnie to, że największym problemem takiego atomizera jest jego oczyszczenie z zapachu?
OdpowiedzUsuńAkurat z tego nic się nie wylewa do torebki ale płyn znajduje się pod tą metalową osłonką i jest właściwie stracony.
UsuńMnie również Travalo kilka razy kusiło ale ta cena i właśnie problem z oczyszczeniem z zapachu...