Tak jak obiecałam przychodzę dzisiaj z recenzjami. Na tapecie trzy kosmetyki ale notka nie będzie jakoś specjalnie rozwlekła bo o dwóch z nich nie mogę zbyt dużo dobrego powiedzieć. Zatem do rzeczy i na dobry początek zdjęcie:
Recenzję zacznę od kosmetyku, który najbardziej przypadł mi do gustu i byłam z niego bardzo zadowolona a na koniec zostawię największy niewypał;)
Joanna
mini Naturia
Szampon odświeżający z truskawką do wszystkich rodzajów włosów
Na opakowaniu znajdujemy sposób użycia i skład, którego niestety nie udało mi się sfotografować bo na okrągłej i dosyć małe buteleczce jest to niewykonalne a etykietka nie dała się oderwać oraz opis producenta czego możemy się po produkcie spodziewać. Nie będę przepisywać wszystkiego ale producent obiecuje nam, że:
- opakowanie jest idealne do codziennego stosowania i niezastąpione w czasie podróży,
- receptura została wzbogacona o nawilżający wyciąg z truskawek,
- zapewnia włosom i skórze głowy zdrowy i piękny wygląd,
- zapach umila pielęgnację.
MOJE WRAŻENIA:
Opakowanie małe - 100ml ale poręczne. Do tego trwałe o bardzo praktycznym i szczelnym zamknięciu. Czasem miałam problemy z jego otwarciem w domu więc nie ma obawy, że szampon się nam otworzy i wyleje w trakcie podróży. Cena przystępna - niespełna 5zł. Obietnice producenta w zupełności spełnione zwłaszcza, że nie obiecują nam gruszek na wierzbie. Świetnie się pieni a w trakcie mycia czuć, że włosy są bardzo dobrze umyte - prawie skrzypią ale nie są splątane. Bez najmniejszego problemu możemy przeczesać je palcami. Po spłukaniu ten stan się utrzymuje. Nie ma konieczności stosowania ciężkich odżywek - mi w zupełności wystarczyła taka w sprayu. Opakowanie wystarczyło na około tydzień (może trochę ponad) codziennego stosowania. W tym czasie nie miałam problemów z łupieżem - poza jednym dniem ale to jakiś taki dziwny jednodniowy łupież był (?), chociaż możliwe, że to dlatego iż stosowałam go zbyt krótko i włosy oraz skóra głowy nie zdążyły się do niego przyzwyczaić.
Zapach obłędny - przypomina mi truskawkowy kisiel:) Mniam:) Nie znika w trakcie mycia ani nie ulatnia się szybko po nim. Nawet stosowanie odżywki w spraju mu nie zaszkodziło co niezmiernie nie uszczęśliwiło.
Jestem/byłam bardzo zadowolona z tego szamponu jednak niezmiernie ubolewam nad tym, że poza opakowaniem podróżnym nie ma dostępnego na rynku pełnowymiarowego opakowania 250ml albo nawet 500ml. Bardzo chętnie bym taką 500ml butlę zakupiła aby móc długo cieszyć się zapachem truskawkowego kisielu na włosach. Na pewno jeszcze kiedyś do niego wrócę jak minie mi małe uprzedzenie co do opakowania.
OCENA: 5/6
BeBeauty Body Expertiv
Spa Masło do ciała z połyskującymi mango
Na opakowaniu standardowo znajdujemy sposób użycia i skład:
a także obietnice producenta, który mówi nam, że po zastosowaniu jego produktu skóra stanie się aksamitnie gładka i wypielęgnowana oraz będzie lśnić naturalnym letnim blaskiem.
MOJE WRAŻENIA:
Opakowanie ładne i praktyczne chociaż wolałabym aby było mniejsze a wyższe bo wtedy zajmowałoby mniej miejsca na półce. Pokrywka porządnie się zakręca. Niestety potrzeba zakręcana skutkuje tym, że pudełeczko umazane jest na zewnątrz masłem. Cena przystępna - 8zł. Kosmetyk ma ładny brzoskwiniowo-różowy kolor.
Pachnie przyjemnie - słodko i syntetycznie. Niby trochę przypomina zapach owoców ale na pewno nie jest to mango. Konsystencja jest zbita i dosyć twarda, jak prawdziwego masła trzymanego w lodówce, jednak ustępuje pod naciskiem palca a pod wpływem ciepła ciała kosmetyk gładko i zupełnie bezproblemowo pozwala się rozsmarować bardzo szybko wchłaniając. Wydajność - bardzo mała. Opakowanie otwarłam 8 czerwca i na dzień dzisiejszy zostało mi go na jedno, może półtora użycia. Gdyby nie to, że przez te 12 dni częściej niż nim smarowałam nogi balsamem brązującym Lirene to pewnie już dawno by się skończyło. Skoro opisałam już wszystko co się dało przejdźmy do obietnic producenta. Chociaż nie ma ich zbyt wiele to i tak niezbyt pokrywają się z prawdą:( Co do rozświetlenia to się zgadza. Masełko zawiera maleńkie i dyskretne drobinki które nienachalnie nadają skórze blasku. Niestety nie utrzymują się one zbyt długo na skórze - gdy posmaruję się masłem wieczorem rano nie ma już po nich śladu. Na szczęście ani pościel ani piżama nie są ubrokacone za to po nakładaniu kosmetyku koniecznie trzeba dokładnie umyć ręce bo paznokcie straszliwie są nim oblepione. Niestety ale podstawa, czyli obietnice aksamitnej i wypielęgnowanej skóry pozostają bez odpowiedzi. O ile od ud w górę ujdzie o tyle na przesuszonych goleniem łydkach, suchych kolanach i łokciach nawet kilkukrotne nakładanie nie pomaga. Na szczęście nałożony na skórę po goleniu nie zapycha i nie powoduje powstania krostek. Nie zakupię kolejnego egzemplarza bo wolę dopłacić i uzyskać odpowiednie nawilżenie.
OCENA: 2,5/6
Pharmaceris N
OPTI-CAPILAIR
Intensywny Krem redukujący cienie i worki pod oczami
Na opakowaniu znajdujemy jedynie sposób użycia i informację o tym, że krem był testowany okulistycznie i dermatologicznie. Żadnego składu. Być może był on na pudełku ale ja przy zakupie pudełka nie dostałam.
MOJE WRAŻENIA:
Bardzo estetyczne i praktyczne opakowanie. Pompka pozwala na zachowanie higieny. Szkoda, że buteleczka nie jest przezroczysta bo nie widać ile produktu jest jeszcze w opakowaniu a przy niemożności jego wyciśnięcia czy został wykorzystany do końca. Pomimo, że buteleczka zawiera 15ml kremu to jest on bardzo wydajny i wystarcza na długo (ja stosowałam go tylko na noc). Dozowanie kosmetyku nastręcza jednak trochę problemów i kilka dni zajęło mi opracowanie metody wyciskania odpowiedniej jego ilości. Jedno naciśnięcie pompki do końca wydobywa ilość kremu wystarczającą praktycznie na całą twarz. Na grubszą warstwę pod jedno oko w zupełności wystarcza około 1/4 naciśnięcia. Krem na delikatną i dosyć rzadką konsystencję, która pozwala się gładko i bez zbędnych trudności rozklepać pod oczami jednak nie rozpływającą się na palcach więc stosowanie można uznać jedynie na plus. Zapach trochę chemiczny i po prostu kremowy. Efekty - dobre nawilżenie jednak nic spektakularnego. Obietnice producenta za które wzięłam nazwę i opis funkcji z frontowej etykietki można wsadzić między bajki. Ani cienie ani worki, z którymi notabene nie mam zbyt dużych problemów nie zostały zredukowane. Jedyne co się zgadza to ostrzeżenie aby nie wprowadzić kremu do worka spojówkowego - choćbym nie wiem jak się starała to i tak zawsze się tam dostawał i wywoływał wprost nieziemskie pieczenie, którego nawet krople do oczu nie potrafiły zniwelować. Zakup tego kremu uważam za ogromny niewypał i na pewno nie powtórzę tego błędu.
OCENA: 1/6
po uzyciu tego kremu pod oczy moja mame bardzo szypala skóra - jesli ktos ma wrazliwa skore to polecam najpierw poprosic o jego probke i sprawdzic, czy was nie podrazni :)
OdpowiedzUsuń