Jako, że współpraca z moja stażodawczynią kiepsko się układa postanowiłam zrobić przyjemność sobie i Wam i naskrobać coś na blogu:) Jako, że współpraca idzie w tę a nie w inną stronę to postaram się teraz częściej pojawiać tutaj w tygodniu;)
Jako, że pogoda tego lata jest raczej niezbyt letnia a praca w galerii nie sprzyja opalaniu postanowiłam wykorzystać do tego celu preparat drogeryjny dlatego dzisiaj na tapecie:
Lirene Dermoprogram
body arabica
balsam brązująco ujędrniający
Cafe Latte
kompleks Slim
olej z karotki
Jasna karnacja
OBIETNICE PRODUCENTA i SKŁAD:
MOJE WRAŻENIA:
ZAPACH: Kawowo-capuccinowy z orzechową nutką;)
KONSYSTENCJA: Dosyć rzadka. Coś pomiędzy mleczkiem a balsamem do ciała.
OBIETNICE PRODUCENTA: Ujędrnienia nie zauważyłam ale też nie stosowałam go codziennie. Maksymalnie było to trzy dni pod rząd a potem przerwa. Za to z obietnic brązowienia wywiązuje się rewelacyjnie. Brąz pojawia się stopniowo - już jednokrotna aplikacja daje lekki efekt a przy stosowaniu kilka dni z rzędu kolor jest mocniejszy. Nie daje efektu marchewy na nogach. Opalenizna znika po 3-4 dniach od zaprzestania stosowania. Nie smuży i nie tworzy plam ani przy nakładaniu ani potem jak schodzi. Dodatkowym atutem tego balsamu jest to, ze cudownie łagodzi podrażnienia po goleniu i nie powoduje wysypu różowych krostek. Ostatnio właściwie tylko w takiej formie go stosuję bo balsam Nivea, który już opisywałam robi z moich nóg masakrę i boje się go nawet zbliżać do świeżo ogolonej skóry.
WYDAJNOŚĆ: Średnia ale nie używam takich kosmetyków codziennie więc wystarczy mi na całe wakacje.
SKUTKI UBOCZNE: Trochę bieli przy nakładaniu ale szybko się wchłania więc białe smugi można bez problemu rozsmarować bez skutków ubocznych. Po jego zastosowaniu trzeba myć ręce.
OPAKOWANIE: Podłużna smukła butla z praktycznym korkiem. Nie jest przezroczysta ale pod światło da się zobaczyć ile balsamu zostało w środku.
POJEMNOŚĆ: 250ml
DOSTĘPNOŚĆ: drogerie, internet
CENA: około 13zł ale w promocjach taniej
OCENA: 5/6
Podsumowując: Jest to mój pierwszy kosmetyk tego typu ale mnie zachwycił i rozkochał w sobie. Daje idealne efekty i nie tylko nie podrażnia ale nawet łagodzi rozognioną goleniem skórę. Ten balsam bardzo pozytywnie nastawił mnie do kosmetyków marki Lirene i teraz będę po nie dużo częściej sięgać - za to Nivea idzie w odstawkę:(
Na pewno nie robi plam?:)
OdpowiedzUsuńChodzę koło tego kosmetyku od kilku lat, ale ciągle boję się go kupić. Zrobiłam sobie kiedyś niezłe kuku balsamem Johnsons, potem Dove i teraz stronię od brązujących.
OdpowiedzUsuńDziewczyny ja jestem tak lewa w używaniu środków brązujących jak tylko można być. Nigdy czegoś takiego nie używałam a ten balsam to pierwszy kosmetyk brązujący jaki kiedykolwiek posiadałam i na prawdę bardzo dobrze mi się z nim współpracowało. Łatwo się go używa, dobrze rozprowadza, nie tworzy plam, nie smuży i równomiernie schodzi. Z tym, że ja mam wersję do jasnej karnacji. Działania wersji ciemniejszej nie znam.
OdpowiedzUsuńJak dotąd nigdy nie używałam kosmetyków brązujących... może kiedyś się przełamię ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie do mojego pierwszego rozdania- szczegóły na Natural perfect's secret :)
Będzie mi bardzo miło, jeśli weźmiesz w nim udział :)
Pozdrawiam :*
Przydatna recenzja, lubię tego typu kosmetyki, kto wie, może kiedyś kupię też ten balsam :)
OdpowiedzUsuńPS: Zostałaś otagowana u mnie na blogu, zapraszam do zabawy :) http://kotwkosmetyczce.blogspot.com/2011/08/tag-10-pytan-kosmetycznych-od-majorki.html