Z recenzjami kolorówki jest u mnie różnie - albo poużywam jakiś czas i zaraz recenzuję, albo używam, odkładam, używam, odkładam, używam i recenzuję na chwilę przed tym jak ma lecieć do kosza...
Dzisiaj recenzowany produkt należy do tej drugiej kategorii i to bynajmniej nie dlatego, że łączy nas jakaś tam "love-hate relationship". Po prostu od początku praktycznie do końca, który nastąpi już wcześniej niż później nie mogę się z nim dogadać o czym z resztą będziecie mogli przeczytać poniżej.
Zapraszam :)
Sephora
Concleaner Palette
SKŁAD:
MOJE WRAŻENIA:
Kosmetyk zapakowany jest w plastikową kasetkę podzieloną na małe boxy dla poszczególnych kolorów. Jest ona ładna, estetyczna i w miarę trwała (nie testowałam jak się spisuje w przypadku upadku), ma przejrzyste wieczko dzięki czemu łatwo ja zidentyfikować w kosmetyczce ale niestety dosyć szybko się rysuje co odbiera jej uroku. Jako aplikator znajduje się w niej mały dla mnie bezużyteczny pędzelek.
Zawiera 3,6g kosmetyku. Można ją dostać w Perfumerii Sephora w cenie około 50zł.
W skład zestawu korektorów wchodzą 4 kolory:
1. nude - jasny beż, tak jasny, że nawet na mojej skórze wydaje się biały,
2. leaf - bardzo jasna pastelowa zieleń,
3. lilac - jasny, pastelowy, chłodny, liliowy róż,
4. sandy - dosyć ciemny, neutralny beż bez pomarańczowych tonów.
Taka kombinacja kolorów pozwala (przynajmniej w teorii) zatuszować praktycznie wszystkie przebarwienia i niedoskonałości powstałe na skórze. Pigmentacja kosmetyku jest dobra jednak krycie pozostawia wiele do życzenia.
Konsystencja kosmetyku przypomina rozgrzaną w dłoniach plastelinę dzięki czemu łatwo się nabiera, przenosi na twarz oraz blenduje. Dobrze też współpracuje ze wszystkimi stosowanymi przeze mnie podkładami i pudrami. Niestety łatwo też odkleja się od miejsca, w którym go nałożyliśmy i przenosi na palec czy pędzel, którym chcemy wklepać go w skórę przez co uzyskanie idealnego krycia jest wręcz niemożliwe bo proces nakładania i wklepywania można powtarzać w nieskończoność uzyskując jedynie efekt maski w miejscu nałożenia.
Konsystencja nie zmienia się niestety po zaaplikowaniu na twarz - kosmetyk nie zasycha nawet po przypudrowaniu przez co trwa na twarzy zaledwie kilka godzin a potem znika/ściera się i wszystko co miał zamaskować staje się znów widoczne. W związku z tym usunięcie go jest bajecznie łatwe - wystarczy przetrzeć zamaskowane miejsce jakimkolwiek środkiem do demakijażu i nie pozostanie po nim nawet ślad.
Pomimo tak marnego krycia i kiepskiej trwałości korektory są bardzo wydajne, ale może to też wynikać, z mojej niechęci do ich użytkowania.
Co do zapachu to nie jest on zbyt przyjemny bo korektory pachną chemicznie.
Nie odnotowałam żadnych niepożądanych skutków ubocznych, no może tym, że pomimo iż kod znajdujący się na opakowaniu wskazuje, że kosmetyk jeszcze długo, długo będzie zdatny do użycia (na opakowaniu nie ma oznaczenia o terminie przydatności do zużycia po otwarciu) to zaczyna już zmieniać zapach na przypominający starą, wieki noszoną w plecaku plastelinę więc niedługo wyląduje w koszu.
OCENA: 2/6
Podsumowanie: Kupiłam tę paletkę w promocji "-50% gdy oddasz stary kosmetyk" więc zawód jaki mi sprawiła nie boli aż tak bardzo, jednak uważam go za totalny niewypał. Już lepiej sprawdziła się u mnie paletka korektorów Essence, która kosztowała ułamek jej ceny i służyła mi dobrze. Więcej na pewno do niej nie wrócę a tymczasem poszukam czegoś na zastępstwo.
Mieliście może do czynienia z innymi paletkami korektorów?
Możecie polecić mi coś o dobrym kryciu i niewygórowanej cenie?
Bo na razie jedyne co przychodzi mi do głowy to kółko korektorów Kryolan.
Ja się zastanawiam nad tą paletką z Essence ;)
OdpowiedzUsuńU mnie się sprawdziła bardzo dobrze, zwłaszcza ta różowa część pod oczy więc polecam :)
Usuńte paletki essence są wycofane, na ich miejsce jest niezbyt dobre duo :<
OdpowiedzUsuńWielka szkoda :(
UsuńJa od zawsze byłam zniechęcona do takich korektorów w paletach. Miałam jeden z Kobo, który okazał się niewypałem, w ogóle nie umiałam z nim pracować. On znowu zasychał na skorupę i praktycznie nie dało się ruszyć twarzą, brrr, straszne uczucie. Wolę jednak te płynne. One są delikatne dla mojej delikatnej buźki ;)
OdpowiedzUsuńNo to nie ciekawe wspomnienia :/
UsuńJa się znowu boję tych płynnych, że nie będą dostatecznie kryły wielkich czerwonych wulkanów...
Chyba paletka Joko jest lepsza :)
OdpowiedzUsuńOoo, nie znam. Musze ją obejrzeć :)
Usuń