O pielęgnacji nie będzie dużo, bo nie taki miałam cel zakładając bloga, jednak częścią moich doświadczeń muszę (i będę musiała w przyszłości) się z Wami podzielić. Na blogu pojawiać się będą notki o pielęgnacji tylko w przypadku kosmetyków wybitnych - wybitnie doskonałych lub wybitnie beznadziejnych (ku przestrodze). Przyczyną takiej postawy jest moja skóra, która wraz z wiekiem staje się coraz bardziej wrażliwa, kapryśna i wymagająca sprawiając, że kosmetyki w mojej łazience zmieniają się jak kartki w kalendarzu. Są też kosmetyki, które dosyć często do niej wracają i gdyby nie cena (zazwyczaj) kupowałabym ciągle i używała non stop. Na koniec, są i takie, które zagościły w mojej łazience na stałe i jeszcze długo, długo jej nie opuszczą.
Zatem zaczynamy i życzę miłego czytania:
Linki do poszczególnych kosmetyków na stronach producentów i strony firm kosmetycznych, o których tu pisałam kryją się pod nazwami.
Linki do poszczególnych kosmetyków na stronach producentów i strony firm kosmetycznych, o których tu pisałam kryją się pod nazwami.
Jestem fanką tej firmy już chyba od 10 lat i przez ten czas zawsze przynajmniej kilka ich kosmetyków miałam na półce.
Zacznę jednak od kosmetyków tej firmy których nie lubię:
- Szampony - miałam kilka podejść do różnych szamponów tej firmy i niestety, każde nieudane. Włosy są suche, skrzypiące, puszą się, elektryzują i ciężko je czesać. Jako uwieńczenie dochodzi swędzenie skóry głowy i łupież. Na usprawiedliwienie mogę napisać jednak to, że niestety moje włosy i skóra głowy reagują tak na wszystkie organiczne, ekologiczne, naturalne i nietestowane na zwierzętach szampony. Jako jedyne sprawdzają się szampony pokroju Nivea i Dove. Ostatecznie mogą być też szampony dla dzieci jednak po ich użyciu włosy są nieprzyjemne w dotyku i trudne do rozczesania.
- Żele pod prysznic z serii owocowej - ogólnie rzecz ujmując jakość tych żeli jest poniżej jakości mydeł pod prysznic Ziaji (za wyjątkiem wersji oliwkowej, która jest odrobinkę lepsza i owsianej - bo jej jeszcze nie testowałam) - wysuszają skórę, są średnio wydajne, butla ma nieporęczny korek i cena jest dosyć wygórowana jak na taką jakość. Za tymi żelami przemawia jedynie ich cudowny zapach;)
- Edycje limitowane - ładnie pachną ale mocno wysuszają skórę, niska cena jest jednak zbyt wygórowana przy takiej jakości.
Średniej jakości są balsamy do ciała z wyżej wymienionej serii owocowej - pupy nie urywają ale czepiać się też nie ma czego a zapach jest śliczny.
Wreszcie mogę przejść do przyjemniejszej części notki;) Nie będę się rozpisywać o wszystkich kosmetykach tej firmy, których używałam bo bloga by mi zabrakło;) Skupię się jedynie na tych, które zostały u mnie na stałe lub cyklicznie odwiedzają moją łazienkę.
Ziaja
- Żel do mycia twarzy Pure Calmille - jednym zdaniem - cud, miód i paczka orzeszków. Genialny i nie do zastąpienia jako kosmetyk do demakijażu. Zmywa wszystko co położymy na buzię, oczywiście poza kosmetykami wodoodpornymi. Radzi sobie nawet z bardzo tłustymi eyelinerami - wystarczy wtedy dodatkową porcją umyć same oczy. Nie podrażnia a nawet łagodzi, nie szczypie w oczy, pielęgnuje, ładnie i delikatnie pachnie, świetnie się pieni, łatwo go spłukać z twarzy. Mega wydajny. Nie wiem co tu więcej pisać - po prostu kosmetyk idealny, który GORĄCO WSZYSTKIM POLECAM, bo używam go już 10lat i niezmiennie się nim zachwycam.
- Krem zwężający pory - świetny zarówno na lato jak i na zimę, na dzień i na noc. Moja mieszana skóra tłustawa w strefie T i sucha na polikach go uwielbia. Na stronie YR pisze aby używać go na noc a na słoiczku, że można go stosować na dzień i na noc. Takiej samej informacji udzieliła mi Pani w sklepie. Ja w lecie używam go na dzień bo bardzo dobrze matuje a jednocześnie dobrze nawilża suche policzki i świetnie trzyma makijaż, a w zimie stosuję go na noc żeby odciążyć skórę po cięższym, chroniącym buzię przed mrozem kremie stosowanym na dzień. Faktycznie zmniejsza pory, nie podrażnia a nawet łagodzi, ma lekką konsystencję i przyjemny zapach, szybko się wchłania pozostawiając nie tłusty film na buzi. Na dodatek jest wydajny. Kosmetyk na prawdę GODNY POLECENIA jednak teraz powoli zastępować go będę kremem przeciwzmarszczkowym. Na razie tylko na noc a później też na dzień. W końcu po 25roku życia powinno się już rozpocząć działalność przeciwzmarszczkową a ja te 25 skończyłam już chwilę temu;)
- Żel pod prysznic HAMAMELIS - świetny - delikatny, ładnie pachnie, świetnie się pieni, nie wysusza i nie podrażnia kapryśnej skóry na łydkach, można powiedzieć, że delikatnie nawilża - nie muszę koniecznie stosować po nim balsamu. Dodatkową zaletą jest możliwość kupienia uzupełniacza za śmieszne pieniądze.
- Mleczko do ciała HAMAMELIS - niepozorna butelka kryje w sobie boski nawilżacz o cudownie lekkiej konsystencji. Mleczko na bardzo rzadką konsystencję, która pod wpływem ciepła ciała zamienia się prawie w konsystencję prawdziwego mleka. Świetnie się rozprowadza, łagodzi delikatne podrażnienia, nie powoduje wyprysków a jednocześnie tak nawilża, że mucha nie siada;) Nie wiem nawet jak to określić ale moja skóra jest po nim taka miękka, gładka i jedwabista. Nie wiem jak oni to zrobili ale ten balsam po prostu ZACHWYCA.
- Maseczka łagodząca Active Sensitive - na prawdę łagodzi! Kiedyś tester podkładu Vichy poparzył mi skórę na twarzy i dopiero ta maseczka mnie uleczyła. Nawilża, wygładza, czyni skórę jedwabistą i rzeczywiście RATUJE w najgorszych momentach. Nie używam jej stale ale w awaryjnych sytuacjach zawsze po nią sięgam.
- Peeling roślinny - jedyny, który mogę normalnie używać przy naczynkowej cerze. Nie podrażnia, nie rozrywa naczynek, nie wywołuje zaczerwienień a jednocześnie świetnie oczyszcza.
- Antyperspiranty - wypróbowałam już kilka i są bardzo przyjemne. Właściwie to najlepsze jakich do tej pory używałam. Rexona nie dorasta im do pięt a one same przebijają nawet Lady Speed Stick Clinical Protection. Ślicznie pachną, nie zostawiają plam, łatwo je zużyć do końca, nie leją się, dobrze chronią przed zapachem potu. Co prawda nie chronią przed uczuciem wilgoci w 100% ale i tak są świetnie. Szkoda tylko, że YR nie produkuje antyperspirantów w kremie/sztyfcie bo wolę takie niż w kolce.
Ziaja
- Żel oczyszczający antybakteryjny Tin Tin - świetny do mycia buzi rano. Zmywa ślady zmęczenia, ściąga lekkie opuchnięcia, doskonale oczyszcza z resztek kremu na noc, sebum i snu a jednocześnie matuje i zapobiega powstawaniu wyprysków;) Radzi sobie z delikatnym makijażem. Bardzo tani i mega wydajny. Nie zawiera SLS. Jest ze mną już od dawna i jeszcze długo zostanie;)
- Tonik antybakteryjny Tin Tin - świetnie matuje, ściąga resztki kosmetyków i zanieczyszczeń, łagodzi buzię, nie wysusza bo nie zawiera alkoholu, przyjemnie pachnie i zapobiega powstawaniu wyprysków. Do tego wydajny i tani:)
- Maska antybakteryjna Tin Tin - nie podrażnia wrażliwej skóry a jednocześnie oczyszcza i zapobiega powstawaniu wyprysków. Skóra po jej użyciu jest jedwabista i matowa. Używam jej zawsze po szkole jak mam zajęcia z facepaintingu i makijażu aby zapobiec niespodziankom po przedawkowaniu kosmetyków kolorowych;)
- Mydła i mleczka pod prysznic - taniutkie, ślicznie pachnące, duży wybór zapachów, nie wysuszają skóry, wielkie butle za śmieszne pieniądze a na dodatek wydajne - grzechem byłoby nie wspomnieć tu o nich;)
- Jogurtowy mus do ciała Beauty Milky - moje odkrycie ostatnich tygodni. Kosmetyk na miarę Yves Rocher. Pięknie pachnie, świetnie się rozprowadza i doskonale nawilża. Konsystencja kremu, nie rozpływa się pod wpływem ciepła ciała dlatego dosyć ciężko się rozprowadza ale nie jest źle;) Zapach prawdziwego słodkiego jogurtu. Na dodatek kupiłam w porażającej cenie 5,96zł w promocji "dobra cena na do widzenia" w Rossmanie. Na pewno będę często do niego wracać:)
Mam nadzieję, że przyjemnie się czytało, i że kiedyś komuś coś z tego się przyda oraz pomoże w doborze satysfakcjonującego kosmetyku:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze - dzięki nim ten blog żyje :)